Kraj

Sadura po marszu: „Lepiej późno niż wcale” sprawdza się, o ile zdążysz na pociąg

W tej chwili dobre są wszystkie scenariusze, które pozwolą uniknąć sytuacji, w której Lewica toczy bratobójczą z punktu widzenia większości wyborców obu partii walkę z PO. Zapobiec temu może taki nowy centrolew – mówi prof. Przemysław Sadura.

Katarzyna Przyborska: Marsz był frekwencyjnym sukcesem. Czy pozwoli Platformie przebić sufit 30 proc. poparcia?

Przemysław Sadura: Myślę, że w krótkim okresie powinniśmy zaobserwować skutek wysokiej frekwencji na tej demonstracji. Głównymi wygranymi tego marszu są Tusk, liderzy Platformy i cała partia. Pozostaje pytanie, czy opozycja generalnie jest wygrana. I o to, czy osoby takie jak ja – które uważały, że opozycja powinna iść do wyborów na jednej liście – cieszą się, że zjednoczyła się przynajmniej na marszu wokół Donalda Tuska.

Czy jako zwolennik wspólnej listy jesteś usatysfakcjonowany niedzielnym wydarzeniem?

Dla mnie to raczej nagroda pocieszenia. Mnie interesowało to, żeby zjednoczyli się naprawdę i przedstawili jedną listę.

Raport Krytyki Politycznej: Wyborcy za jedną listą, liderzy przeciw

Gdyby opozycja była zjednoczona, to sukces marszu byłby oczywistym sukcesem ich wszystkich i moglibyśmy czekać na skok w sondażach, nie spekulując, co z tego wyniknie. Teraz najpewniej wzrośnie poparcie dla PO, ona przebije swój sufit, ale kosztem innych partii opozycyjnych, bo opozycja nie ma dostępu do wyborców PiS. To pokazywały m.in. nasze badania, przeprowadzone ze Sławkiem Sierakowskim. Wyborcy podzieleni są na obóz PiS i anty-PiS, gdzieś tam jest jeszcze Konfederacja. Wzrost PO odbywa się zatem kosztem Polski 2050 i Lewicy. Może być tak, że poparcie dla PO będzie rosło, a łączny wynik opozycji w mandatach będzie stał w miejscu albo wręcz spadnie, jeśli któraś z opozycyjnych partii nie przekroczy progu wyborczego.

Drath: To był też nasz marsz

Ostatni sondaż pokazał, że Trzeciej Drodze poparcie spadło z 14 proc. do 11. Jak z tej perspektywy oceniasz strategię Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, którzy po marszu w Warszawie udali się do Leszna i Białej Podlaskiej, z komunikatem: podzielamy wspólne wartości, ale dbamy o swoich wyborców?

Hołownia może próbować grać na to, by ten trend odwrócić, ale w najlepszym razie uda mu się go osłabić.

Jako koalicji potrzeba im 8 proc. Uważasz, że trend może się utrzymać i te głosy zostaną utracone?

Chciałbym, żeby było inaczej, i dla całej opozycji byłoby to bardzo złe, gdyby te głosy przepadły. Jeśli nie wróci – a pewnie nie wróci – temat wspólnej listy, to jest realne, że poparcie spadnie do 8 proc. i do ostatniej chwili nie będziemy wiedzieć – wejdą czy nie wejdą. Sama sytuacja, w której poparcie pikuje, powoduje, że jeszcze więcej ludzi ucieka. Uruchamia się efekt lawiny, zwłaszcza w elektoratach, gdzie dominuje przekonanie, że trzeba zagłosować na tego, kto ma szansę wejść do parlamentu.

Ten sam problem ma Lewica, której elektorat jest najbardziej antypisowski. Została postawiona przed wyborem: nasze głosy się zmarnują albo nie, może lepiej zagłosować na PO? Co powinna zrobić, by nie utonąć w sukcesie marszu?

To może nie jest scenariusz moich marzeń, ale wynika z analizy arytmetyki wyborczej. Lewica powinna próbować dogadać się z PO. Wierzę w racjonalność Lewicy, wiem, że gdyby zależało to tylko od niej, to już byliby w porozumieniu z KO.

Chyba część, bo Adrian Zandberg mówi głosem odrębnym.

Istotne teraz jest nie to, co politycy mówią publicznie, ale co mówią sobie bezpośrednio. Czy Lewica dostała od PO sygnał, że tamta jest gotowa na wspólną listę? Z tego, co wiem, to konkretnych propozycji nie było.

Ale pojawiają się takie pomysły w przestrzeni publicznej, co do niedawna jeszcze się nie zdarzało. Pojawia się zarówno opcja koalicji trójstronnej KO-Polska 2050-PSL, jak i KO i Lewicy.

To byłby dobry kierunek. W tej chwili dobre są wszystkie scenariusze, które pozwolą uniknąć sytuacji, w której Lewica toczy bratobójczą z punktu widzenia większości wyborców obu partii walkę z PO. Zapobiec temu może taki nowy centrolew. Alternatywny scenariusz dla Lewicy nie jest dobry. Walka osobno sprawia, że Lewica nie jest w stanie sięgnąć po swój elektorat potencjalny. Według badań, które robiliśmy ze Sławkiem Sierakowskim, a które zostaną opublikowane dopiero za dwa tygodnie razem z książką, różni się on od twardego tym, że niemal dwukrotnie częściej zgadza się z twierdzeniem, że w najbliższych wyborach warto głosować tylko na partie, które mogą je wygrać, bo inaczej głos będzie zmarnowany. Zresztą nawet w elektoracie twardym tego zdania jest niemal co trzeci wyborca, co może brutalnie zweryfikować wskaźnik poparcia tej partii przy urnie.

Przyborska: Tusk już pokazał, że ma tę moc. Czas, żeby zrobili to inni liderzy

Bo Lewica już raz sparzyła się, kiedy w 2015 roku podziały sprawiły, że nie było jej w Sejmie przez cztery lata.

Teraz ta sytuacja może oznaczać, że Lewica, idąc osobno, nie jest w stanie przyciągnąć nowych wyborców, a tych, których ma, będzie stopniowo tracić na rzecz PO. I nie wiadomo, czy do jesieni dowiezie grupę, która będzie w stanie przekroczyć próg. A nieprzekroczenie progu przez którąkolwiek z partii opozycji może oznaczać katastrofę dla wszystkich.

To może po fiasku strategii ostrożnej, jaką w sumie jest pomysł wspólnej listy, czas na strategię odważną i stawianie na wyjątkowość? Włodzimierz Czarzasty zaakcentował po marszu to, co lewicę odróżnia, czyli antyklerykalizm.

Wiemy już zatem, czym się Lewica różni od PO, wiemy też jednak, w czym jest podobna: w obu przypadkach zachęcaniem młodych Polek do udziału w wyborach i poparcia opozycji zajmują się niemłodzi faceci. A to dla demokratycznej opozycji grupa kluczowa.

Do tego zmierzałam. Czy manewr „kobiety na jedynki” mógłby wzmocnić Lewicę?

Gdyby Lewica wpadła na ten pomysł wcześniej, albo przynajmniej posłuchała tych, którzy jej doradzali ten ruch, a takich nie brakowało, to może jej siła byłaby większa. Teraz wydaje się, że może być za późno. Ruch w ostatniej chwili zdradza nerwowość i działanie pod presją.

A nie słuchania swojego elektoratu i gotowości na poprawki? Do wyborów jeszcze cztery miesiące, może spektakularna wymiana liderów na liderki będzie miała potencjał mobilizujący?

„Lepiej późno niż wcale” sprawdza się, o ile zdążysz na pociąg. Lewica ma zamknięte inne kanały komunikacji z młodymi i kobietami. PO może na przykład wydłużyć nabór na Campus, żeby nawiązać bezpośredni kontakt z przedstawicielkami tego pokolenia. Lewica tego zrobić nie może i nie potrafiła dotrzeć do nich wcześniej. Ważne jest to, co się mówi, ale ważne jest też to, kto i gdzie mówi.

Oraz do kogo. Nie widziałam ostatnio tłumów młodych na spotkaniach Lewicy, widziałam Włodzimierza Czarzastego i Magdalenę Biejat na spotkaniach, gdzie średnia wieku wynosiła ponad 60 lat.  

Lewicy brakuje teraz przede wszystkim młodych kobiet mówiących na TikToku, w mediach społecznościowych. Tam występy polityków starszego pokolenia nie wyglądają autentycznie. I Lewica przegrywa tam z Konfederacją przez nokaut.

Z tego, co mówisz, wynika, że Konfederacja karmi się wszystkimi: liberałami odchodzącymi z PO, antysystemowym elektoratem Hołowni i młodym elektoratem lewicowym.

Badania sondażowe i fokusy, które prowadziłem, pokazują, że mamy grupę wyborczyń i wyborców Konfederacji, którzy są bardzo tolerancyjni, mówią, że razi ich seksistowski język, są proeuropejscy, zatroskani sprawami klimatycznymi. A jednocześnie głosują na Konfederację, bo – jak tłumaczą – to jedyna partia, która jest w stanie zadbać o ich interes. To dwudziesto-, trzydziestoletnie osoby, bezdzietne, które nie dostają 500 plus, nie mogą liczyć na 13. i 14. emerytury, natomiast mogą skorzystać na obniżce podatków. Tu kurs Konfederacji jest dla nich interesujący.

Majmurek: PiS-owi po raz pierwszy od 2015 r. brakuje narracji

A jakie widzisz jeszcze, prócz Campusu, wydarzenia czy sytuacje, wokół których opozycja mogłaby się mobilizować? Coś, co można zaplanować, by podtrzymać mobilizację z marszu?

Trzeba grać w kierunku demobilizacji wyborców PiS, czyli mówić o sprawach ekonomicznych. Wiemy, że to, co boli wyborców PiS, to wysoka inflacja, drożyzna, która u części z nich jest związana z polityką PiS i zniechęca do udziału w wyborach. Z kolei to, co zachęca i mobilizuje opozycję, to kwestie, które zupełnie wyborców PiS nie ruszają: sprawy światopoglądowe, kwestie aborcji, praworządności, bycia częścią Unii Europejskiej. Mogą podnosić je wszystkie partie ekosystemu opozycji, każda, apelując do swoich wyborców. Lewica ma sporo do zrobienia na tym odcinku: powinna mobilizować osoby młodsze, o wyraźnie progresywnych poglądach. Może ich przyciągać do siebie, może na listę koalicji – jeśli połączy z nią siły.

Wracasz jednak do wspólnej listy. Czy nie jest tak, że to właśnie polaryzacja powoduje wzrost elektoratu Konfederacji? Że bez Hołowni i PSL wyborcy nieodnajdujący się w sporze PiS–PO zostaną dla opozycji straceni?

Wspólnej listy nie ma, a odpływ jest. To problem dla demokratycznej opozycji, ale nie wynika on z polaryzacji. Konfederacja złapała cyniczny elektorat liberalny. Upraszczając, elektorat cyniczny to taki, który kieruje się korzyścią wbrew światopoglądowi. W przypadku PiS może być odległy partii kulturowo, ale kieruje się swoim interesem ekonomicznym. Ktoś głosuje na PiS, mimo że rządząca partia jest w ścisłym sojuszu z Kościołem i łamie prawa kobiet. Ostatecznie PiS wprowadził programy socjalne, dba o gospodarkę, o grupy wykluczone, to ich popieramy. Opozycja nie miała takiego elektoratu, a jeśli go miała, to uciekł do Konfederacji. Tam trafili bezdzietni dwudziesto- i trzydziestolatkowie, którzy dziś mówią: jesteśmy za tolerancją dla LGBT, prawami kobiet i polityką klimatyczną UE, ale przede wszystkim interesuje nas rezygnacja z 500+ i niższe podatki.

Kozak: Po marszu 4 czerwca Tusk awansuje na Bonapartego

Donald Tusk zaapelował w czasie marszu, a ten apel powtórzyli inni liderzy opozycji: namówcie pięć osób z waszego otoczenia do głosowania na opozycję. Czy to się może udać? Czy sukces marszu może sprawić, że opozycja stała się fajniejsza? Wiarygodniejsza?

Sukces marszu nie czyni opozycji fajniejszą, ale bardziej wiarygodną już tak. Łatwiej się dołącza do tych, którzy złapali wiatr w żagle. Podpisuję się pod apelem Tuska o zachęcanie nieprzekonanych. Tylko jedna uwaga. Jeśli ktoś przeczyta te słowa na stronie Krytyki Politycznej to może znaczyć, że w przekonywaniu do głosowania na opozycję powinien wyjść poza swoje otoczenie.

**
prof. UW dr hab. Przemysław Sadura
– szef Katedry Socjologii Polityki na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Kurator Instytutu „Krytyki Politycznej”. W czerwcu 2023 nakładem Wydawnictwa KP ukaże się książka Społeczeństwo populistów, którą napisał wraz ze Sławomirem Sierakowskim.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij