Kraj

Mama 4+: Nie tylko matkom należy się wsparcie

Wsparcie skierowano przede wszystkim do rodzin, w których kobieta zrezygnowała z aktywności zawodowej, ale już nie do dużej części kobiet, które wychowując dzieci, również pracowały. To element konserwatywnego modelu polityki rodzinnej.

Parlament przegłosował ustawę o emeryturach „Mama 4+”, a od marca nowe rozwiązanie wejdzie w życie. Pomysł zabezpieczenia na starość tych kobiet, które ze względu na opiekę nad dziećmi nie opłacały składek ZUS-owskich, ma pewne uzasadnienie. Grupa potrzebujących wsparcia tego rodzaju jest jednak szersza niż tylko matki co najmniej czworga dzieci.

Zabezpieczenie i gratyfikacja

Samo rozwiązanie budzi różne emocje i przeciwstawne opinie. Zacznijmy od plusów, moim zdaniem przeważających nad obiekcjami. Jego zalety możemy dostrzec zarówno z punktu widzenia zabezpieczenia socjalnego, jak i z perspektywy „gratyfikacyjnej”. Emerytury Mama 4+ z jednej strony bowiem zabezpieczają przed niedostatkiem jedną ze szczególnie zagrożonych (i to w sposób ewidentnie niezawiniony) ubóstwem grup – matki, które wychowały czworo lub więcej dzieci. Wieloletnia opieka nad tak liczną gromadką niewątpliwie ogranicza (a wielu wypadkach uniemożliwia) pełne uczestnictwo w rynku pracy przez dłuższą część życia, ergo płacenie składek. To właśnie uzasadnia stworzenie dodatkowych, quasi-zaopatrzeniowych zabezpieczeń ze strony państwa. Z drugiej strony sam trud poniesiony przy wychowaniu dużej liczby dzieci, względnie społeczna „zasługa”, jaką jest urodzenie, a następnie wychowanie co najmniej czwórki obywateli, również tłumaczy sens dodatkowego wsparcia na starość. Obie perspektywy – zabezpieczająca i gratyfikacyjna – bynajmniej sobie nie przeczą, raczej wzajemnie się wzmacniają i razem tym silniej przekonują, że program Mama 4+ był krokiem w dobrym kierunku (nawet jeśli niewystarczającym i w szczegółach nieoptymalnym).

Ogólnie za, w szczegółach przeciw

Podobnie jak docenienie pozytywów programu Rodzina 500+ nie powinno zamykać dyskusji o jego wadach i innych brakach polityki rodzinnej, tak i nowy program emerytalny musi podlegać krytyce.

A jednak nie przepijają. Alchemia 500+

Po pierwsze, rozwiązanie to dyskryminuje ojców i te rodziny, w których to ojciec wycofuje się z aktywności zawodowej w związku z wychowaniem dzieci, a matka pracuje. Ojciec w takich przypadkach nie otrzyma gwarancji minimalnej emerytury. Jedyna szansa objęcia go nowym programem to śmierć matki lub zrzeczenie się przez nią opieki nad dziećmi. Ten punkt doczekał się uzasadnionej krytyki, a jedna z pionierskich organizacji podejmujących od ponad dekady tematykę nieodpłatnej pracy domowej (Instytut Spraw Obywatelskich) wystosowała w tej sprawie sensowną petycję, do której poparcia notabene zachęcam. Brak uwzględnienia sytuacji, kiedy to właśnie ojciec jest głównym, ograniczającym swą karierę zawodową opiekunem, sugeruje, że rząd jest gotowy wspierać tylko jeden – patriarchalny – model podziału obowiązków w rodzinie. A polityka rodzinna powinna wszak być uniwersalna, a więc wspierać rodzinę niezależnie od tego, czy realizuje patriarchalny model podziału ról czy nie.

Dziesiąty Kongres Kobiet, czyli jak 500+ rozgrzało nas do czerwoności

Po drugie, pojawia się wątpliwość, czy matki czwórki dzieci niepracujące zawodowo powinny otrzymywać takie same środki jak matki, które wychowały dzieci, ale oprócz tego wypracowały sobie najniższe emerytury. Ustawy Mama 4+ można bronić argumentem, że wychowanie dzieci to także praca, tyle że nieodpłatna, i mnie to przekonuje. Rzecz w tym, że matki pracujące zawodowo również tę nieodpłatną pracę opiekuńczą wykonywały, może więc i one powinny otrzymać jakieś bonusy w systemie emerytalnym, np. w formie dodatku? Perspektywa gratyfikacyjna skłaniałaby do finansowego nagrodzenia roli opiekuńczej, a tę sprawują zarówno matki pracujące zawodowo, jak i te niepracujące. Idąc tym tropem, nie należy rezygnować z programu Mama 4+, lecz przemyśleć uzupełnienie go w przyszłości o jakieś dodatkowe działania (nawet skromniejsze), które by nagradzały pracę szerszej grupy opiekunów.

Chodzi także np. o matki trojga czy dwojga dzieci, jak również opiekunów osób niepełnosprawnych (zarówno godzących opiekę z pracą zawodową, jak i pracujących tylko w ramach nieodpłatnej opieki). Wydaje się jednak, że rząd na razie zawęził swą publiczną troskę tylko do wycinka pewnej szerszej i wcale niejednorodnej kategorii osób i sytuacji. Zbiega się to zresztą z wizją stosunków społecznych, w szczególności rodzinnych, której hołduje obóz władzy. Wsparcie skierowano bowiem przede wszystkim do rodzin, w których kobieta zrezygnowała z pracy, ale już nie do dużej części kobiet, które były również aktywne zawodowo (poza – godnym odnotowania i pochwalenia – zapisem o możliwości wyrównania emerytury do poziomu minimalnej dla tych matek 4+, które pracowały, ale uzbierały mniejsze środki).

Ponadto rząd – nie  po raz pierwszy – daje sygnał, że premiuje wielodzietność kosztem tych modeli życia rodzinnego, w których wychowuje się mniejsza liczba dzieci lub sprawowana jest opieka nad innymi osobami zależnymi. Nadawanie tak wyraźnego priorytetu wielodzietności to również element konserwatywnego modelu polityki rodzinnej, któremu można by przeciwstawiać inne. Zgodnie z jednym z alternatywnych podejść (bliskim liberalnej perspektywie, by wspierać „najbardziej potrzebujących”) można byłoby przyjąć zasadę, że kryterium wsparcia jest w mniejszym stopniu to, kto i ile dzieci wychował, a bardziej – na ile jest zagrożony ubóstwem. Obecne rozwiązania nie bardzo to uwzględniają.

Nie będzie godności bez pieniędzy [rozmowa]

I tak hipotetyczna żona milionera z czwórką dzieci jest uprawniona do gwarancji minimalnej emerytury, uboga samotna matka zaś, która wychowała trójkę dzieci, takich gwarancji nie otrzyma. W socjaldemokratycznym ujęciu z kolei można sobie wyobrazić dążenie do szerokiego objęcia różnych grup gwarancjami minimalnego zabezpieczenia na starość (bez nadmiernego przywiązania do kryteriów dochodowych czy liczby wychowanych dzieci), choć to oczywiście rodzi trudne pytania o skalę nakładów, jakie by trzeba ponieść.

Opiekunowie także potrzebują większego zabezpieczenia na starość

Korzystając z okazji wprowadzenia emerytur Mama 4+, warto pomówić o zabezpieczeniu innych grup, którym równie trudno wypracować minimalny kapitał emerytalny jak matkom co najmniej czworga dzieci. Mam na myśli osoby sprawujące długoterminowo opiekę nad osobami głęboko niepełnosprawnymi, zależnymi od regularnego i często intensywnego wsparcia w czynnościach życia codziennego. O tej grupie opiekunów i opiekunek nieraz już pisałem na łamach „Krytyki Politycznej”, ale rzadko w kontekście emerytalnym – zainteresowanych tym zagadnieniem odsyłam do mojego tekstu naukowego. W tym miejscu zasygnalizuję tylko kilka problemów, które warto uczynić przedmiotem publicznej agendy i debaty.

Polska starość jest samotna, chora i biedna

czytaj także

Po pierwsze, choć za pobierających świadczenia związane z opieką długoterminową nad bliskimi odprowadzane są składki, to od bardzo niskiej podstawy i tylko do momentu, gdy łączny staż ubezpieczeniowy nie jest wyższy niż 25 lat u mężczyzn i 20 u kobiet (jest to zarazem ogólny staż wymagany do pobierania minimalnej emerytury). Jeśli na przykład kobieta pracowała od 20 do 40 roku życia, a po tym czasie zaczęła pobierać przez kolejne dekady życia świadczenia w związku ze sprawowaniem opieki, za ten czas składki nie będą za nią odprowadzane, co pogłębi ryzyko niedostatku na starość.

Po drugie, część opiekunów (niepełnosprawnych osób dorosłych) w ogóle nie kwalifikuje się do świadczeń z tytułu sprawowanej opieki, najczęściej w związku z niespełnieniem kryterium dochodowego (obecnie to 764 złotych netto na osobę). Nawet więc jeśli intensywna opieka trwa latami, składki z tego tytułu w tym czasie nie będą odprowadzane. Oprócz tego są jeszcze stosowne regulacje w ustawie o pomocy społecznej, pozwalające na objęcie ubezpieczeniem części opiekunów nieubezpieczonych z innego tytułu, ale tu również mamy niskie kryterium dochodowe (150% progu dochodowego do świadczeń z pomocy społecznej). Wielu opiekunów i z tego wsparcia nie będzie więc mogło skorzystać.

Opieka to praca, nie zasób naturalny

Po trzecie, poważnym problemem są ograniczenia możliwości godzenia opieki długoterminowej z pracą. Złagodzenie tych ograniczeń i włączenie części opiekunów w aktywność na rynku pracy mogłoby zwiększyć szanse, że odłożą oni środki w funduszu ubezpieczeń społecznych i zredukują tym samym ryzyko ubóstwa w starszym wieku. Rząd jednak nadal nie zamierza na przykład umożliwić dorabiania do świadczeń finansowych z tytułu sprawowanej opieki.

Po czwarte, nierozwiązana pozostaje kwestia godziwego zabezpieczenia opiekunów pobierających świadczenia emerytalno-rentowe. Osoby te, będąc już starsze lub w słabym zdrowiu, gdy nadal sprawują opiekę – nieraz od kilku dziesięcioleci – otrzymują często świadczenia emerytalno-rentowe poniżej 1000 złotych, znacznie niższe niż np. świadczenia pielęgnacyjne (obecnie ponad 1583 złotych netto). Środowisko tych opiekunów od dawna domaga się, by przez okres sprawowania opieki przyznano im wyrównanie w wysokości różnicy między świadczeniem pielęgnacyjnym a kwotami emerytur i rent, które otrzymują. Niestety – bezskutecznie.

Wciąż za mało, zawsze za późno, często niesprawiedliwie

Tymi właśnie czterema punktami należy się pilnie zająć w dyskusji o wyzwaniach polityki społecznej. Przyjęty program emerytur Mama 4+, choć dotyczy nieco innej grupy, to dobry pretekst do szerszej debaty na temat zabezpieczenia tych, którzy w związku z bardzo obciążającą i nieodzowną społecznie pracą nie są w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa na starość.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Rafał Bakalarczyk
Rafał Bakalarczyk
Doktor nauk społecznych
Doktor nauk o polityce publicznej, współredaktor naczelny pisma „Polityka senioralna”, członek komisji ekspertów ds. osób starszych przy RPO, współpracownik m.in. Fundacji Norden Centrum, OMS im. Ferdynanda Lassalle'a. Magazynu Kontakt i portalu Więź.pl. Ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Zajmuje się polityką społeczną, głównie senioralną, rodzinną, wobec osób z niepełnosprawnościami, opieką długoterminową oraz ubóstwem i wykluczeniem.
Zamknij