Kraj

Innego końca świata nie będzie. Jest 2020 rok, a Andrzej Duda występuje na TikToku

Fot. Tiktok.com/Edycja KP.

Na odwieczne pytanie: co robić, odpowiadam: tyle, ile jesteśmy w stanie w danej sytuacji. Najpierw trzeba zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do samych wyborów. Gdy jednak do wyborów dojdzie, zagłosować na kandydata niebędącego Andrzejem Dudą. A gdy wybory się skończą, złożyć protest wyborczy.

Trwa wojna o wyborcze decyzje. Szantaż moralny, analizy za i przeciw bojkotowaniu − mniej więcej po równo. Cytaty o historycznej chwili i końcu demokracji bywają argumentem dla jednej, a czasem dla drugiej strony. Czytam to wszystko z bezbrzeżnym zdziwieniem i podziwem: skąd ludzie mają na to energię?

Od marca trwa mobilizacja jak w sztabie kryzysowym. Wbrew początkowym wyobrażeniom, że teraz będziemy poznawać głębię siebie i ćwiczyć pilates, większość znanych mi osób, w tym ja, ma raczej więcej pracy niż mniej, a ci, którzy ją stracili, stają na głowie, żeby jakoś przeżyć. Wszystkim przybyło kilka nowych lęków: o zdrowie swoje i bliskich, o pewność dochodów, wreszcie o to, jak będzie wyglądał ten nowy świat, który właśnie się podobno zaczął wykluwać.

Bojkot wyborów i co dalej?

Trwa pandemiczna karuzela ludzkich postaw; heroizm pielęgniarek i lekarzy, rozmaite reakcje społeczne: od kompulsywnego szycia maseczek do gestów nienawiści. Plus wojna informacyjna dotycząca wirusa: rosnący brak zaufania, a to do statystyk rządowych, a to do obostrzeń czy ich znaczenia, w końcu do istnienia samej pandemii. Do tego dochodzi susza: wypalona ziemia, drastycznie niski poziom Wisły, perspektywa wzrostu cen i upalnego lata, płonący Biebrzański Park Narodowy, na którego gaszenie zbieramy środki na zrzutce.pl. Aha, jeszcze możemy do tego dodać nieudane, ale tak samo jak zazwyczaj męczące, starania prawicy w kwestii przejmowania władzy nad kobiecymi ciałami.

Pomimo tej karuzeli na razie w Polsce świat pozostaje taki sam, tylko bardziej. Państwo z tektury zaczyna rozmakać, opozycja nie radzi sobie z wyzwaniami. Rząd, zamiast myśleć o ratowaniu ludzi, chciałby dać przedsiębiorcom prawo do zwalniania pracowników e-mailem, co na szczęście tym razem się nie udało.

Dzisiejsi dwudziestolatkowie nie będą mogli nawet wyemigrować, bo nie będzie dokąd

Kolejne zakazy, te sensowne i te mniej, przyjmujemy raczej automatycznie, ale doskwiera nam samotność, brak poczucia, że życie toczy się starym trybem. Trudno nam oddychać w maskach.

Jestem zła, że w ogóle muszę się tym zajmować. Bo fakt, że rzeczywistość w Polsce zmusza nas do zużywania energii w wojnie na postawy i gesty, jest koszmarny sam w sobie. To nie my stworzyliśmy tę okoliczność. Nikt z nas nie odpowiada ze to, że Jarosław Kaczyński próbuje na konstrukcji z zapałek zorganizować wybory za pośrednictwem Poczty Polskiej w samym  środku pandemii, wywołanej przez nieznanego nam wcześniej wirusa. Nikt nie byłby w stanie tej sytuacji wymyślić jeszcze pół roku temu.

To jest moment, w którym wolałabym, żebyśmy wszyscy zastanawiali się, jak sprostać wyzwaniom nowej rzeczywistości, a nie bawić się w przetwarzanie resentymentów pokolenia  60+. Ludzie, którzy zmuszają nas do uczestniczenia w tym, będą odpowiadać nie tylko za łamanie prawa czy konstytucji, ale także za to, że gdy przyszedł  moment próby, nie zawahali się jak zwykle skupić tylko i wyłącznie na sobie i teatrze pozorów.

Zamiast mierzyć się z rzeczywistością: pandemii czy katastrofy klimatycznej, woleli wykreować sobie własną, polityczną, którą już znają, w której czują się najlepiej. Wykreowali ją i ona już istnieje, a my jej podlegamy. Kiedy zamkniemy oczy, nadal tam będzie.

Nie wybraliśmy tego. Każdy zapytany, co chciałby robić 10 albo 23 maja, odpowie zapewne, że najbardziej chciałby iść na obiad do restauracji, do kina albo na piwo z koleżanką, a po drodze dotykać beztrosko wszystkich klamek. Ale wymiar Polska zmusza nas do podjęcia decyzji: czy chcemy głosować w „wyborach” na najlepszego kandydata czy nie.

Nie mamy wpływu na skalę idiotyzmu wokół, ale mamy wpływ na swoje decyzje. Na odwieczne pytanie: co robić, odpowiadam: tyle, ile jesteśmy w stanie w danej sytuacji. Najpierw trzeba zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do samych wyborów. Gdy jednak do wyborów dojdzie, zagłosować na kandydata niebędącego Andrzejem Dudą. A gdy wybory się skończą, złożyć protest wyborczy.

Rozumiem, dlaczego to budzi tyle kontrowersji: nie lubimy, gdy ktoś zmusza nas do wykonywania rzeczy idiotycznych i wbrew prawu.  Ale ja widzę w bojkocie niezgodę na rzeczywistość, próbę wyobrażania sobie, że żyjemy gdzieś indziej. Że za nasz gest zostaniemy nagrodzeni przez Boga, karmę czy Przyszłą Komisję ds. Praw Człowieka, że świat jest sprawiedliwy i musi nasz gest uznać.

Inwigilujmy władzę, a nie bojkotujmy – plan awaryjny na wybory majowe

I dobrze, możemy zejść ze sceny, tyle że sztuka i tak się odbędzie. Wybory zostaną przeprowadzone, ale już bez naszego udziału. Nie ma innego świata ani innego końca świata. Jest 2020 rok, Polska, a Andrzej Duda występuje na TikToku. Chęć zamknięcia na to oczu jest zrozumiała i kusząca. Ale skoro rządzący utrudniają nam życie, a na dodatek mają przewagę, dlaczego jeszcze bardziej ułatwiać życie im? Może lepiej skorzystać z szansy i pokazać, że nie pójdzie tak łatwo?

Nie chcę niczyich wyborczych decyzji oceniać z pozycji moralnych i uważam, że nikt z nas nie powinien. Nie ma tu przetartych ścieżek, jesteśmy w tej sytuacji po raz pierwszy i nie mamy pewności, jaki skutek przyniesie nasza decyzja, dlatego nie można mieć za złe osobom, które postąpią inaczej niż my. Z tego powodu przyjmuję gesty o bojkocie ze zrozumieniem. Niezależnie od pobudek: zdrowotnych, moralnych, zdroworozsądkowych czy politycznych − każdy ma prawo do własnej decyzji.

Nie czuję się odpowiedzialna za te koszmarne wybory. Ale czuję się odpowiedzialna za swoje własne.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Justyna Drath
Justyna Drath
Absolwentka polonistyki i filmoznawstwa na UJ
Absolwentka polonistyki i filmoznawstwa na UJ. Nauczycielka, działaczka społeczna, członkini ZNP i uczestniczka Kongresu Ruchów Miejskich. Była członkinią partii Razem. Broniła Krakowa przed likwidacją szkół i Młodzieżowych Domów Kultury. Współtworzyła kampanię referendalną komitetu Kraków Przeciw Igrzyskom. Organizowała działania na rzecz demokracji lokalnej, kierowała klubem Krytyki Politycznej, pomagała w organizacji Manify.
Zamknij