Ile jeszcze osób zginie na granicy z Białorusią, zanim polskie władze postanowią im pomóc? Nie przestaniemy działać, bo rząd musi wiedzieć, że nie ma przyzwolenia na łamanie prawa – mówią nam Ewa Ostaszewska-Żuk i Daniel Witko z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Sejm większością głosów zdecydował o przedłużeniu o kolejne 60 dni stanu wyjątkowego na Podlasiu. Oznacza to m.in., że grupa 32 Afgańczyków, którzy utknęli na granicy z Białorusią, nie będzie mogła bezpiecznie przedostać się na teren Polski.
„Granica polska jest twardą granicą i będzie twardą granicą” – oświadczył szef MSWiA, Mariusz Kamiński podczas debaty w parlamencie. Polityk zapowiedział, że działania obronne na wschodzie kraju zostaną zintensyfikowane, a wspomniana granica – „najlepiej zabezpieczona w Europie”. Co to dokładnie oznacza? Polska pójdzie w ślady Donalda Trumpa i zbuduje mur, co potwierdził już mediom wiceminister obrony narodowej, Marcin Ociepa.
czytaj także
Co na to Europa?
Sprawa od początku zyskała rozgłos międzynarodowy, bo nie jest wyłącznie starciem rządu Morawieckiego z Łukaszenką, lecz wyzwaniem i testem dla całego kontynentu. Organy Wspólnoty, na co wskazują działania w basenie Morza Śródziemnego, są za tym, by trzymać uchodźców poza granicami Unii, niezależnie, czy kryzysy napędza Erdoğan, czy Łukaszenka, najpewniej wspierany przez Putina.
Unijni komisarze mogą wielkodusznie wzywać Polaków do udzielenia uchodźcom wsparcia, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by Polska na te apele pozostała głucha, a Unia tylko rozkładała ręce, przekonując, że niewiele może zrobić. W samym środku tych wydarzeń znajdują się zziębnięci, głodni i umierający ludzie.
Czy tak samo nieskuteczny będzie Europejski Trybunał Praw Człowieka, który dramatem uchodźców przebywających m.in. w Usnarzu Górnym osób interesuje się od tygodni i już w sierpniu nakazał polskim decydentom zapewnienie pomocy humanitarnej 32 afgańskim migrantom?
Unia tu nie pomoże. Na granicy z Białorusią PiS realizuje jej politykę
czytaj także
Trudno powiedzieć, bo wykonywanie jego wyroków nie jest specjalnością polskiego rządu. Na razie jednak wiemy, że Strasburg nie pozostaje bezczynny i w sprawie R.A. i Inni przeciwko Polsce, będącej odpowiedzią na skargę upominających się o swoje prawa uchodźców, stara się reagować błyskawicznie.
Prawnikom wstęp wzbroniony
Skarżący – jak można przeczytać w oświadczeniu ETPCz – zarzucili Polsce blokowanie „dostępu do procedur azylowych”, bo ta odmówiła im wstępu na terytorium kraju. Jednocześnie wskazują, że nie mogą wrócić do Afganistanu, bo tam grozi im „traktowanie sprzeczne z europejską konwencją praw człowieka”, podobnie, jak w Białorusi.
Co na to trybunał? Wprawdzie nie zobowiązał polskich władz do przyjęcia migrantów, ale w ramach zarządzenia pod koniec sierpnia środków tymczasowych nakazał zapewnić im warunki niezbędne do przetrwania, czyli dostarczyć żywność, wodę, odzież, objąć opieką medyczną i przynajmniej chwilowo udzielić schronienia. Strona polska zignorowała jednak te postanowienia – nie dopuściła do afgańskiej grupy medyków, a nawet dziennikarzy, którzy mogliby patrzeć władzy na ręce.
Miesiąc później, dokładnie 27 września, międzynarodowy organ podtrzymał swoją decyzję, ponownie wzywając do udzielenia wsparcia uchodźcom i wydłużając bezterminowo czas obowiązywania zarządzeń. Oprócz doraźnej pomocy polskiemu rządowi polecono także, by ofiar trwającego kryzysu humanitarnego nie wydalać do Białorusi – o ile znajdują się w Polsce – oraz zapewnić im kontakt z prawnikami.
Zaraz następnego dnia dwójka adwokatów, radca prawny i tłumaczka wyruszyli do Usnarza Górnego, by spełnić te warunki. Ale nie tylko nie udało im się dotrzeć na miejsce, ale w ogóle wjechać na teren objęty stanem wyjątkowym.
– Pełnomocnicy osób znajdujących się w Usnarzu Górnym – Daniel Witko, Magdalena Jaźwińska i Patrick Radzimierski – pojechali tam w celu wykonania zarządzenia tymczasowego ETPC. Stawili się w miejscowości przy granicy stanu wyjątkowego i poinformowali funkcjonariuszy o krokach, które zamierzali podjąć. Zostali jednak zatrzymani i pouczeni o konieczności opuszczenia strefy – tłumaczy Ewa Ostaszewska-Żuk z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Decyzję argumentowano brakiem zgody komendanta straży granicznej na przepuszczenie prawników, mimo że ETPCz w swoim nakazie wyraźnie zaznaczył, z czym wiąże się utrudnianie czynności.
– Trybunał może uznać to za naruszenie art. 34 europejskiej konwencji praw człowieka. Odmowa wykonania zarządzeń tego organu oznacza, że Polska całkowicie nie szanuje przepisów międzynarodowych. Obok wspomnianego dokumentu generalnie działania polskich władz naruszają wiele innych umów i kodeksów zawartych w porozumieniu z innymi krajami, jak chociażby prawa unijnego i konwencji genewskiej – dodaje nasza rozmówczyni.
czytaj także
Jakie konsekwencje wynikną dla Polski? Ewa Ostaszewska-Żuk wskazuje, że zwłoka i niewykonanie nakazów trybunału będzie skutkować wyrokiem niekorzystnym dla Polski i wpłynie na wysokość zasądzanych świadczeń dla cudzoziemców.
Jednak ETPCz nie ma możliwości wymuszenia na naszych decydentach humanitarnej reakcji.
O to, co grupa prawników zamierza robić dalej, spytaliśmy Daniela Witko, którego zawrócono z podróży do Usnarza. Adwokat współpracujący z Helsińską Fundacją Praw Człowieka powiedział, że nie zamierza ustać w dążeniach do kontaktu z uchodźcami.
– Zapoznaliśmy się ze stanowiskiem polskiego rządu z dnia 29 września, w którym wyjaśnia on, dlaczego odmówił nam dostępu do klientów. Nie zgadzamy się z nim i wciąż mamy nadzieję, że polski rząd umożliwi nam kontakt z klientami – mówi prawnik, choć nie ukrywa, że możliwości działania pełnomocników wobec aparatu państwa są ograniczone.
– Nie jestem w stanie teraz wskazać innych rozwiązań ponad tymi, które stosujemy, by uzyskać dostęp do naszych mocodawców. Działamy w granicach prawa, w związku z czym nie możemy np. pod osłoną nocy, wbrew nakazom służb przedzierać się do klientów, którzy są pod stałym nadzorem funkcjonariuszy. To oznacza, że los kilkudziesięciu bezbronnych osób z Usnarza leży w rękach władzy, która nie wykazuje woli współpracy. Tymczasem ETPCz nie ma żadnych struktur siłowych, żeby cokolwiek na polskim rządzie wymóc – dodaje Daniel Witko.
„Co to za kraj, który zasłaniając się stanem wyjątkowym, torturuje dzieci?”
czytaj także
Nie ma wątpliwości co do tego, że decyzje ETPCz są dla Polski wiążące i stają się podstawą do stwierdzenia złamania prawa. Kto tak naprawdę poniesie za to odpowiedzialność? W jakim stopniu te działania mają moc większą od symbolicznej?
– Od państwa prawa oczekiwalibyśmy, że nie będzie łamać przepisów. Dopóki nie wyczerpiemy dostępnych środków i sił, nie przestaniemy jednak działać, bo rząd musi wiedzieć, że nie ma i nie będzie przyzwolenia na łamanie prawa i postępowanie w sposób dowolny, by nie powiedzieć bezkarny – słyszymy od pełnomocnika uchodźców.
Ale o co chodzi?
Na wnioski ETPCz polscy decydenci zareagowali ze spokojem, tłumacząc w oficjalnym oświadczeniu, że żadnych praw i zarządzeń nie łamią. Uznali, że decyzja trybunału jest podyktowana zrozumiałymi aspektami humanitarnymi, co jednak nie oznacza zgody na to, by naruszała przepisy prawne regulujące integralność terytorialną sąsiedniego państwa.
W skrócie chodzi o to, że Polska, będąc sygnatariuszem europejskiej konwencji praw człowieka, nie może wymagać przestrzegania tego dokumentu od państwa, które go nie podpisało, czyli Białorusi. Utrzymując, że uchodźcy znajdują się na terytorium tego kraju, „wszelkie działania podejmowane z terytorium Polski stanowiłyby ingerencję na terytorium Białorusi”.
„W tej sytuacji to polskim służbom granicznym przypadła trudna rola stania na straży nienaruszalności granicy państwowej, będącej jednocześnie granicą zewnętrzną Unii Europejskiej” – przekonują przedstawiciele polskich władz, zapewniając, że zamierzają wesprzeć prawników w wypełnieniu środków tymczasowych zarządzonych przez ETPCz.
Co mają zrobić adwokaci? Przedostać się do uchodźców przez najbliższe przejście graniczne w Bobrownikach lub w Kuźnicy, z których jedno znajduje się ok. 29 km od miejsca pobytu skarżących, a drugie o ok. 35 km.
„Ze swojej strony władze polskie zapewniłyby prawnikom skarżących wszelkie możliwe ułatwienia w przekraczaniu granicy po stronie polskiej. Pozostaje to bez uszczerbku dla spełnienia ich warunków wjazdu na terytorium Białorusi, takich jak wymogi wizowe oraz wymogi związane z obecną sytuacją w związku z pandemią COVID-19” – czytamy.
– Stanowisko rządu oceniam jako absurdalne – mówi Daniel Witko i dodaje: – Jesteśmy adwokatami wykonującymi zawód w Polsce, sprawa dotyczy zdarzeń, które miały miejsce w Polsce. Polska jest stroną konwencji, a także w sprawie R.A. jest przeciwko Polsce. Środki tymczasowe zobowiązują nasz kraj do działania. ETPCz, nawet nie rozstrzygając na tym etapie okoliczności faktycznych, wskazał, że polski rząd powinien − w przypadku, gdy cudzoziemcy znajdują się już w Białorusi – zapewnić nam dostęp do linii granicznej od strony polskiej, celem kontaktu z nimi. Pomijam już, że wysyłanie polskich adwokatów do Białorusi, którą Polska uważa za państwo reżimowe, jest po prostu niesmaczne, a może być nawet dla niektórych z nas niebezpieczne.
**
Materiał powstał dzięki wsparciu Fundacji im. Róży Luksemburg.