Kraj, Przemysław Witkowski

Polska lewica życzy Krulowi długiego prawitowania

kukiz-korwin-mikke-kowalski

Nie kolejna wtopa PO czy Nowoczesnej, lecz sojusz kuców z nacjonalistami ostatecznie pogrąży Polskę – pisze Przemysław Witkowski.

Miał pójść na emeryturę i przekazać partię Pawłowi Kukizowi. Okazało się to plotką. Od narcyzmu nie ma przecież zasłużonego odpoczynku. Janusz Korwin-Mikke zamierza politycznie żyć wiecznie. Paradoksalnie, dla lewicy to dobre wieści.

Kocham tę copypastę:

2005 – Nikt nie kojarzy nazwy UPR, dlatego mamy 1%, więc startujemy w wyborach jako Platforma Janusza Korwin-Mikkego.

2006 – Nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc wracamy do nazwy UPR.

2009 – Nikt nie kojarzy nazwy UPR, dlatego mamy 1%, więc reaktywujemy Platformę Janusza Korwin-Mikkego.

2009 – Nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc zmieniamy nazwę na Wolność i Praworządność.

2010 – Nikt nie kojarzy nazwy Wolność i Praworządność, dlatego mamy 1%, więc startujemy w wyborach jako Ruch Wyborców Janusza Korwin-Mikkego.

2011 – Nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc tworzymy Kongres Nowej Prawicy.

2011 – Nikt nie kojarzy nazwy Kongres Nowej Prawicy, dlatego mamy 1%, więc startujemy w wyborach jako Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego.

2011 – Nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc wracamy do nazwy Kongres Nowej Prawicy.

2015 – Pokłóciliśmy się z Kongresem Nowej Prawicy, więc zakładamy partię Korwin: Koalicja Odnowy Rzeczypospolitej Wolność i Nadzieja.

2016 – Nazwisko lidera w nazwie partii odstrasza wielu wyborców oraz utrudnia nawiązanie sojuszy, więc tworzymy partię Wolność.

2017 – Nikt nie kojarzy nazwy Wolność, dlatego mamy 1%, więc wracamy do nazwy Korwin.

korwin-mikke
Fot. www.wykop.pl

Krul Janusz Niewybieralny

Stopro android Ozjasz Goldberg, krul kuców, szpica libertarianizmu, człowiek, którego ego jest tak wielkie, że od lat nie może zmieścić się w sejmie. Już trzydzieści lat z okładem śmieszy, tumani, przestrasza. Janusz Korwin-Mikke.

Kobiety rozwija fizyczne obcowanie z jego świetlistą osobą. Zresztą jego zdaniem nic nie wynalazły, są mniejsze, głupsze i słabsze, więc i tak dobrze, że taką opcję w życiu w ogóle mają. Niech sobie żyją spokojne i ciche na drabinie bytów zajmując miejsce między mężczyzną a dzieckiem.

Z ludzi z niepełnosprawnością pożytku jego zdaniem też nie ma. Lepiej ich za bardzo nie integrować, bo reszta od tego „zdebileje”.

O uchodźcach zdanie ma ambiwalentne, bo z jednej strony są jak Orkowie z Tolkiena, a z drugiej ich okupacja i tak jest lepsza niż unijna, bo „Hiszpania pod okupacją arabską przez prawie 500 lat kwitła” i „mordercom będą obcinali głowy jak trzeba, nie będzie żadnych pochodów miłości, równości i tak dalej”. No i znikną niezgodne z Koranem podatki.

Krul chciał też rozstrzeliwać unijnych urzędników, polować na lewaków, chwalił Adolfa, wolał pedofilię od edukacji seksualnej, dał z liścia byłemu ministrowi, zebrał kosą od kogoś z familii, córkę wyciągał z aresztu, wciągał dzieci na listy wyborcze.

Typowy drobny przedsiębiorca, wujek dobra rada z rodzinnej wigilii. Zna się na wszystkim i z chęcią się wypowie. Brydżysta, ultraliberał, kołcz rodzicielstwa, bloger, postkomunista i antykomunista w jednym. Legenda internetów.

Jego praktyka polityczna to przykład wspaniałego biznesu politycznego, prowadzonego od lat i z ogromnym sukcesem. Celem Korwina nie jest bowiem rządzenie Polską, a raczej wygodne życie jako maskotka/stańczyk prawej strony sceny politycznej. Jest to człowiek, który przy najmniejszym choćby prawdopodobieństwie dostania się do parlamentu, od razu z rękawa wyciąga koncepty czyniące go niewybieralnym: że za Hitlera były niższe podatki, że ludzie z niepełnosprawnością to imbecyle, a kobiety mądrzeją od spermy ich partnerów.

Wszystko najpewniej po to, żeby broń cię panie boże nie dostać się do sejmu, gdzie musiałby rzeczywiście wykazywać się jakąś praca i odpowiedzialnością za swoje czyny i słowa. A jak mu to dobrze idzie, znajdziemy szybko w internecie. Specjalna umiejętność Krula to zasypianie w każdej sytuacji. Zasypianie w Europarlamencie i zasypianie w Czeczenii.

korwin-mikke-spi (1)
Korwin-Mikke zasnął na stole! Rosyjska V kolumna w Polsce / Facebook.com

Krul Janusz Łapczywy

Zamiast przykrych obowiązków, Janusz woli być najpopularniejszym polskim blogerem politycznym (ponad 750 tys. lajków na FB), który co rano ze szklaneczką z %, wprost ze swojego zielonego świdermajera w pięknie położonym Jozefowie, może zasilać internety swoimi genialnymi przemyśleniami na tematy wszelakie, a do tego jeszcze co dni kilka odwiedzać jakieś studio telewizyjne, żeby pokazać się w nowej muszce rodzinie i Januszomaniakom.

Nie dość jeszcze, że pieniądze z reklamy płyną wartkim strumieniem, to cieszyć się wygodnym życiem pozwala Januszowi majątek w nieruchomościach wartych ok. 10 mln złotych, który król przedsiębiorczości odziedziczył ponoć po zmarłej podczas powstania warszawskiego matce. Jak magicznie przetrwały one okres PRL w jego posiadaniu – nie wiadomo. Czy odzyskał je po upadku Polski Ludowej? Też nie wiemy. Zazwyczaj rozgadany JKM nie jest w tej sprawie za bardzo wylewny. Gdybym był w Komisji Sejmowej ds. Reprywatyzacji, zbadałbym w pierwszej kolejności pochodzenie majątku Korwin-Mikkego, ale że nie wadzi on PiSiowi za bardzo, nic się takiego się w realu nie wydarzy.

Januszowi ciągle jednak mało mamony. Aktualnie męczy go sprawa wyprowadzania grajcarów z partyjnej kiesy, jako że którejś z jego firm-partii udało się w końcu uzyskać dostęp do państwowych dotacji. I o ile nasz ultaliberał gardzi pomocą społeczną, o tyle tę przyjął nader chętnie.

Około 4 milionów zł wpadło do partyjnej kasy Korwina i jak wskazują upublicznione umowy cywilnoprawne z kancelariami adwokackimi, pieniądze wypływały z niej równie szerokim strumieniem. Tak silnym, że kiedy sprawa wypłynęła, wypchnęła z polityki mojego słynnego imiennika nazwiskiem Wipler. Brukselkę doiły korwinoidy ile wlezie, zgłaszając członków rodzin i znajomych jako tzw. asystentów akredytowanych. Unijne biuro antykorupcyjne OLAF prowadzi aktualnie w tej sprawie dochodzenie.

Krul Janusz Wychowawca

Niezależnie od pobożnych życzeń dziennikarzy, narcyzm i pazera Janusza Korwin-Mikkego powinny momentalnie rozwiać wszelkie wątpliwości względem potencjalnego wycofania się Krula z polityki – to po prostu nigdy nie nastąpi. Jeszcze z łoża śmierci będzie Janusz opowiadał coś o „daninach”, „imbecylach”, „słabych kobietach” i Adolfie. Tak mu dopomóż von Mises.

Cóż jednak takiego ważnego w perypetiach podstarzałego żigola-seksisty? Skąd zainteresowanie Krytyki Politycznej wiecznym politycznym nieudacznikiem, który od lat robi za klauna w mediach? Otóż jest Janusz Korwin-Mikke postacią bardzo istotną dla kształtowania się w Polsce biegunów życia politycznego.

W przestrzeni polskiej polityki udaje się Krul na skrajną prawicę, wbija tam słup, wdrapuje się na niego i głosi: tu jest normalność, centrum i prawda. I niezależnie, ile by się napracowała lewa strona, to nie przebije hucpiarskiego stylu JKM, jego bon motów, oryginalnego wyglądu, agresji i zwykłej narcystycznej bezczelności.

A polskie media kochają go za to miłością czuła i odwzajemnioną. On błyszczy w nich, opowiada swoje bajania, które dają kliki i oglądalność. Bo wiadomo, że Korwin coś zawsze palnie. A widz od lat słucha tych bzdur z telewizora, czyta je w pismach i w sumie się przyzwyczaja do jego stylu, do tych poglądów, tej formy uprawiania polityki. I myśli, że to jest właśnie prawica, że ona taka jak wszędzie, bo przecież jest chłop i w TVN, i w TVP, i w Superstacji.

Wpływ polityczny farmazonów Janusza Korwin-Mikkego

A on przez te wszystkie lata, spokojnie, niczym król Bolesław Chrobry w Odrę, wbijał w polską politykę pale znaczące granice dopuszczalnego. „Daniny”, „roszczeniowcy”, „feminazistki”, „lesby”, „homosie”, „unijna okupacja”, „islamizacja” – te hasła przez lata ukuwał czy uprawomocniał właśnie Korwin. A wszystko to zanurzone w brei skrajnej mizogini, szowinizmu, seksizmu, rasizmu, ksenofobii, homofobii, transfobii i, od niedawna, islamofobii.

Jeśli istnieje jakieś ucieleśnienie uprzedzeń do wszystkiego, co nie jest starszym, zamożnym, białym brydżystą płci męskiej, to jest nim właśnie niesławny obywatel powiatu otwockiego – Janusz Korwin-Mikke.

korwin-mikke-mem (3)
Fot. www.wykop.pl

Snucie opowieści w mediach to jedno, ale każdy guru potrzebuje padawanów. Najdłużej kierowana przez JKM partia Unia Polityki Realnej była prawdziwą kuźnią kadr dla POPiS-u. Jej byli członkowie mogliby spokojnie utworzyć dziś w sejmie kilkunastoosobowy klub parlamentarny. Należeli do niej między innymi politycy PO: Paweł Graś, Cezary Grabarczyk, Tomasz Tomczykiewicz, Ewa Więckowska, Julia Pitera, Sławomir Nitras, Robert Smoktunowicz czy Wojciech Bartelski. Z PiS: Jacek Żalek, Marcin Horała, Andrzej Sośnierz, Ryszard Czarnecki, Zbigniew Kozak, Paweł Lisiecki i Paweł Szałamacha. Z Kukiz’15: Bartosz Jóźwiak i Tomasz Rzymkowski. Do UPR należał też trzon Centrum im. Adama Smitha: Andrzej Sadowski, Robert Gwiazdowski i Krzysztof Dzierżawski. Znani publicyści: lider środowiska „Stańczyka” Tomasz Gabiś, animator neoendecji i pisarz-fantasta Rafał A. Ziemkiewicz. W ekstrabonusie: pisarz, kompozytor i polityk Stefan Kisielewski, nacjonalista Marian Kowalski i zastrzelony w 2001 r. były minister sportu Jacek Dębski. Z innymi partiami Korwina związani byli między innymi pisarz Andrzej Pilipiuk, profesorowie Bogusław Wolniewicz i Adam Wielomski, słynny tłumacz Robert Stiller czy dziennikarz Tomasz Sommer. Jakby tego było mało, to w 1993 r. z list UPR startował sam reanimator Młodzieży Wszechpolskiej i ruchu nacjonalistycznego po 1989 r., a obecnie obrońca demokracji Roman Giertych.

List otwarty do Romana Giertycha

Krul Janusz Węgierski

I tu zdaje się leżeć kluczowe niebezpieczeństwo, dobrze wyczuwane przez tych, którzy rozgłaszają plotkę o fuzji korwinowców z kukizoidami. To niebezpieczeństwo nazwa się polski Jobbik. Wraz ze zmianą Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego naczelnik Kaczyński przesuwa swój rząd do centrum, robiąc miejsce przy prawej ścianie. Kiedy Prezes snuł bajania o chorobach przenoszonych przez uchodźców i dawał pole do działania w sejmie fundamentalistom z Ordo Iuris, a w rządzie zasiadali wielcy przyjaciele ojca Rydzyka: Jan Szyszko i Antonii Macierewicz, nie bardzo było już z czego rzeźbić poparcie nacjonalistom ze skrajnej prawicy. Polacy nie są przecież aż tak szaleni, żeby iść odbijać Litwinom Wilno czy wprowadzać karę śmierci, jak pragnąłby Robercik Winnicki. Teraz jednak robi się przestrzeń na oddech dla neofaszystów.

Nie pierwszy byłby to sojusz kuców z nacjonalistami. Tworzyli razem Ruch Narodowy, zapraszali się kilkakrotnie na listy. Jednak zawsze bez wyraźnego lidera po tej czy po tamtej stronie. I co ważne – bez Korwin-Mikkego. Jego narcyzm nie mógł nigdy znieść grania drugich skrzypiec. Kiedy tylko tracił funkcje lidera zakładanej przez siebie partii, zaraz z niej wychodził i zakładał nową, już ze sobą jako szefem. Uboczny efekt to dziesiątki osieroconych kół partyjnych, które to do dziś tworzą nieco zagubioną, ale jednak dość gęstą siatkę byłych wychowanków Krula. Dopóki żyje JKM, nie ma szans na ich zjednoczenie pod jakimkolwiek innym przywództwem.

Kiedy jednak pan Janusz opuści ziemską powłokę, mogą oni zacząć szukać innego silnej osobowości, żeby grzać się w jej świetle. A jak pokazują liczne przykłady, pierwszym kierunkiem ich poszukiwań są środowiska nacjonalistyczne. Przykład orbanowskich Węgier, wyprzedzających Polskę o kilka lat w likwidowaniu demokracji, pokazuje dziś, że na główną siłę opozycyjną wyrastają tam nacjonaliści z Jobbiku. Na pierwszym miejscy stabilnie z jest 53% Fidesz, a na drugim właśnie oni – 17,2%.

Apetyt podobny scenariusz mają i skrajni prawicowcy znad Wisły. Nie ma na to szans, dopóki głosy niezadowolonych młodych mężczyzn przekładają się na poparcie dla Korwin-Mikkego. Jednak już dziś były UPR-owiec Ziemkiewicz z nacjonalistą z Kukiz15’ Adamem Andruszkiewiczem budują nową endecję. Ten ostatni zdaje się kreować się na przyszłego lidera tego środowiska. Jego nazwisko mocno trenduje w sieci. Jego posty są średnio pięć razy popularniejsze niż Nowoczesnej i jej liderki Katarzyny Lubnauer razem wziętych. Sporo osób przychodzi na jego spotkania, a tematy wrzucone w główny nurt dyskursu publicznego – takie jak uchodźcy, reparacje wojenne czy relacje z Ukrainą i ich radykalne ujęcie przez rząd – przecierają szlaki dla nacjonalistów.

Dopóki jednak JKM i jego organizacje, byłe i obecne, wypełniają niszę na skrajnej prawicy, oddzielając liberatriańskich kuców od nacjonalistycznych zwolenników wielkiej Polski katolickiej, demokracja w Polsce ma trochę mniej zmartwień. Życzmy więc JKM jak najdłuższego życia, bo to gwarantuje, że na prawej stronie nie wyrośnie nam zjednoczony neofaszystowski rak, przy którym obecny rząd i jego okolice to demokraci, wolnościowy i euroentuzjaści. Miejmy też nadzieję, że ostatecznie, jak zawsze u Krula, zwycięży prywata i rodzinną firmę odziedziczy jakiś Delfin Korwin-Mikke, a nie jakiś zewnętrzny ducze – na przykład podstarzały, nacjonalizujący rocker czy inny Marian z Lublina.

Straszenie Kukizem

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Przemysław Witkowski
Przemysław Witkowski
Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych
Przemysław Witkowski – poeta, dziennikarz i publicysta; dwukrotny stypendysta Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu; absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim; doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce; opublikował „Lekkie czasy ciężkich chorób” (2009); „Preparaty” (2010); „Taniec i akwizycja” (2017), jego wiersze tłumaczono na angielski, czeski, francuski, serbski, słowacki, węgierski i ukraiński.
Zamknij