Kraj

Inicjatywa Wschód: po pełnię praw i połowę władzy

Jak ma reprezentować nas parlament, w którym 171 osób spędziło w sejmie co najmniej 12 lat, 169 osób jest powyżej sześćdziesiątki, a w wieku 50–59 jest 113 osób? Tylko jedna osoba jest poniżej trzydziestki. Gdyby to była firma, to co takiego mogłaby produkować, jeśli nie beton?

Wszystkie badania społeczne pokazują, że to młode kobiety zdecydują o losie tych wyborów i kierunku, w którym pójdzie Polska w kolejnych latach. Nie dziwi więc liczba kampanii profrekwencyjnych skierowanych właśnie do tej grupy. W ostatnich dniach kilkunastomilionowe zasięgi zanotowała m.in. kampania Inicjatywy Wschód Cicho już byłyśmy, o której porozmawiałem z Anią Piętą, aktywistką społeczną i ekologiczną, we Wschodzie odpowiadającą za partnerstwa strategiczne.

Daniel Petryczkiewicz: Czym jest Inicjatywa Wschód?

Ania Pięta: To inicjatywa założona przez Dominikę Lasotę i Wiktorię Jędroszkowiak, mająca korzenie w ruchach klimatycznych, m.in. Fridays For Future. Jak wiesz, różne ruchy czy działania aktywistyczne prędzej czy później idą na kompost i wyrastają z nich nowe organizmy. Ja także jestem po kilku takich przejściach, więc dobrze rozumiem to szukanie swojego miejsca. Wciąż jest to działanie wokół klimatu i paliw kopalnych, walki z kłamcami klimatycznymi czy nadmiarowymi zyskami spółek takich jak Orlen. Naszym celem jest doprowadzenie do sprawiedliwej transformacji energetycznej, a krótkoterminowo – do takiej zmiany władzy w Polsce, która będzie reprezentowała większość społeczeństwa, czyli kobiety.

Momentem przełomowym, kiedy zaczęłyście być widoczne, był wybuch pełnoskalowej wojny w Ukrainie?

Tak. Ta wojna bardzo się wiąże z tematem paliw kopalnych, więc dostrzegłyśmy potencjał do nagłośnienia tematu polskiego uzależnienia od paliw kopalnych, które notabene wciąż sprowadzamy w dużym stopniu z Rosji, finansując wojnę. Nazwa inicjatywy także nawiązuje do kwestii ukraińskiej wojny i tego, że w wielu sprawach bliżej nam do wschodu niż zachodu, na przykład kulturowo. Najbardziej nazwa Wschód jest jednak o nadziei wschodzącego słońca, nowym początku, jakimś odrodzeniu i głosie młodszych pokoleń.

Jaka jest twoja rola w inicjatywie?

Zajmuję się nietypowymi dla ruchu klimatycznego partnerstwami, szukam nowych możliwości. Mam nadzieję, że wnoszę tutaj swoje doświadczenie z obszaru komunikacji oraz rynku modowego, gdzie zajmowałam się ekonomią cyrkularną. Idziemy trochę bardziej w takie partnerstwa, które pozwolą nam wyjść z bańki klimatyczno-aktywistycznej. Na przykład niedawno zostałyśmy jako dziewczyny Wschodu nominowane do nagrody Kobieta Roku czasopisma „Glamour”. Nie odwracamy się od tego, mimo że na pierwszy rzut oka może się to wydawać nieco salonowe albo niepasujące do tradycyjnie rozumianego aktywizmu. Ja myślę, że Wschód jest także o tym, aby burzyć pewne skostniałe myślenie i wchodzić wszędzie tam, gdzie wcześniej aktywizmu nie było. Chcemy zaskakiwać, nie dać się wrzucić w szufladę stereotypów i tworzyć nieprzewidywalne sytuacje, które trudno zignorować. Wszystkie we Wschodzie odrobiłyśmy lekcje z przeszłości i wiemy, co działa, a co nie.

Lasota: Śmiej się i tańcz na pohybel dziadocenowi

Czy w Inicjatywie Wschód są same dziewczyny?

W głównym teamie są cztery dziewczyny i jeden chłopak. Na obozie wschodowym były to pewnie proporcje 30 do 70, z przewagą osób identyfikujących się jako dziewczyny. Oczywiście są także osoby niebinarne.

W swoich wystąpieniach i akcjach podkreślacie, że chcecie walczyć ze starszymi panami, którzy rządzą światem i już czas, aby odeszli w przeszłość. Poproszę o wyjaśnienie – kim jest dziaders?

Dziaders to jest taki typ myślenia, który oznacza, że ktoś nie zaktualizował sobie systemu, próbuje zaklinać rzeczywistość i za wszelką cenę nie chce zmienić zdania albo przyznać się, że nie ma racji; ktoś, kto mi kojarzy się z przekazem w jedną stronę, a nie z komunikacją. Dziaders to stan umysłu. Chcę podkreślić, że to pojęcie nie jest związane z wiekiem czy płcią – nie chcę urazić nikogo starszego. W Inicjatywie Wschód jestem najstarsza i prawie dwa razy starsza od Dominiki czy Wiktorii, ale nasz sposób myślenia jest bardzo podobny i w lot się rozumiemy.

Pamiętam, że kiedy spotkaliśmy się ponad rok temu, miałaś dość Polski i byłem przekonany, że wyemigrujesz. Co się stało, że zostałaś?

Nasze ścieżki ze Wschodem przecinały się kilkukrotnie po wybuchu wojny w Ukrainie. Kiedy wręczyłam dziewczynom nagrodę „Zmiany 2022” serwisu Noizz, zapytały, czemu ja właściwie z nimi nie pracuję. Do dzisiaj mi mówią, że były pewne, że spuszczę je na drzewo i powiem, że gdzieś właśnie wyjeżdżam albo mam ciekawsze projekty. A ja powiedziałam – sprawdźmy! I od tamtej pory trwa moja nieskończona miłość do nich. Jestem naprawdę nimi zauroczona, mimo że nazywają mnie czasem ciotką albo matką. Na początku miałam z tym trochę problem, bo to jednak jest duża różnica wieku, ale teraz sobie myślę, że cudownie byłoby mieć takie córki – i niezmiennie mnie to bardzo wzrusza.

Nigdy nie miałam swoich dzieci i już raczej ich nie będę mieć, ale wiek nie ma znaczenia. Mogłabym być ich matką, a jednocześnie łączą nas dokładnie te same problemy i mogę robić te same szalone rzeczy co one, bo mi dzieci w domu nie płaczą. Ta więź jest dla mnie bardzo ważna. Od kwietnia tego roku jesteśmy więc we Wschodzie razem i tak planujemy dalej działać.

Miłe panie, drogie koleżanki, szanowne osoby: wybierzmy się!

Chyba nigdy nie widziałem Pięty działającej w pojedynkę, wydaje się, że masz potrzebę działania w grupie. Paulina Kramarz mówi, że jeśli jest jedna rzecz, którą można zrobić, aby mitygować kryzys klimatyczny i wynikający z niego kryzys społeczny, to tworzyć wspólnoty. Jakie znaczenie ma to dla ciebie?

Jest mi bardzo trudno pracować samej. Kiedy próbowałam, zaliczałam straszne zjazdy, łącznie z depresją, bo praca samemu jest strasznie obciążająca. W samotności wymyślam same problemy, a w grupie myślę o rozwiązaniach. Samemu to sobie można nogą pomachać… A jednocześnie to jest czas, kiedy mamy do czynienia z głębokim kryzysem wspólnot. Kultura „ja” strasznie nam zrypała głowy, nie wiemy wręcz, jak na nowo te wspólnoty odtworzyć. Mam wrażenie, że jest to jakoś wstydliwe i źle się kojarzy. I to bardzo źle, że tak się stało. Trzeba nauczyć się budować wspólnoty na nowo – i o tym także jest Wschód.

Wasz spot Cicho już byłyśmy to hit na miarę najpopularniejszych seriali Netflixa. Dlaczego powstał? Do kogo go kierujecie?

Pomysł na spot wyszedł od reżysera Marcina Pucyka, który napisał scenariusz na podstawie naszego briefu. Geneza pomysłu miała źródło w problemach dzisiejszych kobiet i raportach, które o tym mówią. Bardzo ważną kwestią było dla nas zaakcentowanie kryzysów, które uderzają najmocniej właśnie w nie i powodują zniechęcenie tej grupy do głosowania. Kobiety czują się zrezygnowane, dojechane, wkurwione, zmęczone, nie czują, że politycy w ogóle je reprezentują, uważają, że politycy to kłamcy, polityka kojarzy im się z konfliktem, co je bardzo zraża, nie widzą silnych liderek na scenie politycznej, nie widzą też efektu Strajku Kobiet. Chodziło więc o to, by wykorzystać atmosferę strajków, dzięki którym społeczna akceptacja legalnej aborcji jest obecnie najwyższa w historii. Odniosłyśmy się do tych problemów, a środkowym palcem pokazujemy, że nie jesteśmy żadnymi ofiarami. Idziemy po swoje: po pełnię praw i połowę władzy.

Jak chciałyście wpłynąć na widzki? Co powinny zapamiętać z waszego wideo?

Marcin Pucyk świetnie powiedział, że chciałby, aby ten spot trafiał prosto w serce, bo jak widać, nie wszystkie rozumy działają. Dla mnie szczególnie ważna jest początkowa scena z płonącym żelazkiem. To symbol płonącego kobiecego wkurwu, ale też pilnych problemów do załatwienia na wczoraj, takich jak płonąca planeta i wszystkie kryzysy, które wymieniłam wcześniej. To także symbol nieodpłatnej pracy kobiet, samotności w wychowywaniu dzieci – szczególnie tych, które nie dostają alimentów albo dostają je symbolicznie. Jest ogromnie przyzwolenie społeczne dla tzw. alimenciarzy. I jak zwykle Polska mówi sprzeczne rzeczy: masz rodzić, ale potem radź sobie sama. Dość tego. Serio, mam dość mówienia ponad połowie społeczeństwa, jak żyć, zrzucania na barki kobiet opiekuńczej darmowej pracy, która odpowiada za 28 proc. naszego PKB, a potem mówienia im, żeby nie głosowały, bo się na tym nie znają, deptania ich godności, praw i umniejszania ich pracy. Po prostu dość, nie będziemy już tego cierpliwie słuchać i znosić z tzw. godnością. W dupie mam godność – chcę pełni praw i połowy władzy dla kobiet w moim kraju. I nie będę się już z tego tłumaczyć.

Poza dużym zasięgiem, jak nagranie zostało przyjęte przez odbiorców?

Najlepsze w tym spocie jest chyba to, że trudno się od niego odwrócić oraz zhejtować (z wyjątkiem trolli). Pewnie dlatego, że kobiety w naszym filmie nic nie mówią. Tak jak często nie komentują tego, jak się je obraża, poniża i pomija. Wypowiadają się tylko panowie – publicznie, z mównic sejmowych, do kamer w mediach – nie wstydząc się w ogóle tego, że plasują kobiety gdzieś między dobytkiem a dziećmi i zwierzętami. My to znosimy w milczeniu, ale to jawna przemoc słowna, jawny hejt, z którym nikt nie walczy, na który jest przyzwolenie i pełna bezkarność.

Wiralny klip o wymowie prokobiecej i proklimatycznej musiał jednak doczekać się jakichś głosów krytycznych…

Komentarzy hejterskich jest mało, co nas pozytywnie zaskoczyło. Publikujemy po prostu listę cytatów. To jest też oddolna inicjatywa, którą robimy totalnie niezależnie. Wsparli nas profesjonaliści, którzy na co dzień robią reklamy i filmy i chcieli zrobić coś, co będzie mocne, będzie miało głęboki sens. My mówimy tym spotem i środkowym palcem na ustach: zamknijcie się wreszcie, mamy dość, idziemy was wygłosować z tego sejmu, idziemy wygłosować ten zapyziały, zmierzły, zgniły dziadocen oraz przemoc, która płynie w kierunku kobiet. Nie będziemy tego dłużej znosić, bo cicho już byłyśmy.

Miałem nadzieję, że kwestie klimatyczne będą języczkiem u wagi tych wyborów, ale ze smutkiem zauważam, że są kompletnie nieobecne w sposób całościowy. Jak dla ciebie kwestie klimatyczne wiążą się z prawami kobiet?

Tę samą nadzieję miałam już w poprzednich wyborach, i teraz już mnie ten fakt nie zdziwił, a nawet się z tego trochę cieszę. Bo na papierze można byłoby obiecać wszystko i zamieniłoby się to w festiwal greenwashingu.

Przez ostatnie osiem lat PiS blokował wszystkie proklimatyczne czy protransformacyjne inicjatywy: uwalone OZE, brak pieniędzy z KPO na transformację energetyczną, kompletna inercja w tematach klimatu i OZE. Zero sensownych inwestycji i powtarzanie kocopołów o węglu oraz ochrona spółek skarbu państwa i panów prezesów. Totalne trzymanie łapy na monopolu energetycznym państwa i windowanie cen, a także (to zobaczymy zaraz jesienią i zimą) trucie nas powietrzem, które już od co najmniej kilku lat mogłoby się poprawiać – ale tak się nie stanie i ta władza ma to głęboko gdzieś.

Znamy wielkiego zwycięzcę debaty w TVP. To rasizm

Tym samym klimat zupełnie zszedł z agendy wyborczej, ale z kolei bardzo mocno zaakcentowały się kobiety. Te kobiety, które idą dziś do sejmu i senatu, torują ścieżkę kolejnym, które już nie powiedzą, że nie idą do polityki, bo to klubik starszych panów. I to kobiety podkreślają w raportach, że edukacja klimatyczna i zmiany w polityce klimatycznej są dla nich kluczowe, dlatego jeśli będzie ich więcej na górze, doprowadzą do tych zmian.

Na złej polityce klimatycznej tracimy niezależnie od płci.

Ale cały system dziadocenu ufundowany jest na nierówności zarządzanej przez mężczyzn, naiwnością byłoby więc myśleć, że władza facetów z PiS-u i PO załatwi sprawę. Wiemy, że nie załatwi, dlatego kluczowe jest, aby kobiety nie tylko głosowały, ale też głosowały na swoje przedstawicielki. Wtedy pojawi się realna szansa na rozszczelnienie tego patriarchalnego świata, a tym samym zmianę myślenia, potrzebną do przeprowadzenia transformacji energetycznej, wprowadzenia prawa klimatycznego czy realnej ochrony przyrody.

Jak ma reprezentować nas parlament, w którym 171 osób spędziło w sejmie co najmniej 12 lat, 169 osób jest powyżej sześćdziesiątki, a w wieku 50–59 jest 113 osób? Tylko jedna osoba jest poniżej trzydziestki. Gdyby to była firma, to co takiego mogłaby produkować, jeśli nie beton? Kto z ponad 330 średnio sześćdziesięcioparoletnich panów reprezentuje tam moje czy twoje problemy?

Jako facet zastanawiam się, w jaki sposób najlepiej wspierać dziś kobiety, aby nie mówić za nie. Łatwo jest wpaść w taką pułapkę. Dasz jakieś rady?

Jakiś czas temu miałam podobną zagwozdkę wobec społeczności LGBT+ czy migrantów. Wtedy usłyszałam od mojego przyjaciela najcenniejszą radę: zapytaj po prostu konkretnie takie osoby, w jaki sposób pomóc. Widzę sporo takiej ostrożności i delikatności wśród znajomych facetów, którzy trochę się rzeczywiście nie umieją odnaleźć w tej sytuacji. Nasz spot powstał głównie dzięki ekipie facetów, fajnych mężczyzn, którzy mają rodziny, też się boją o swoje żony czy córki i przyznali, że nie wiedzą, jak mówić do innych mężczyzn chcących głosować na PiS czy Konfederację, ale chcą pomóc nam mówić do kobiet. I to była doskonała kooperacja, sądząc po jak na razie 15 milionach odtworzeń filmu w sieci.

Jeżowska, Przybysz, Wrońska zachęcają do głosowania. Posłuchaj piosenek ich i kilku innych artystek

A jeśli to czytasz i jesteś mężczyzną lub się nim czujesz, i też cię wkurza ta rzeczywistość, zrób sobie zdjęcie ze środkowym palcem i napisz „cicho już byłyśmy”. Ja też przez całe życie posługiwałam się końcówkami męskimi, bo nie było w powszechnym języku femininatywów. Więc to, że mówi to facet, to dla mnie zajebista forma solidarności z nami. Tylko i aż tyle.

**

Ania Pięta – aktywistka społeczna i ekologiczna, absolwentka Szkoły Liderów i Liderek Politycznych i programu „Dziewczyny do polityki”. Obecnie jest menadżerką ds. partnerstw strategicznych w Inicjatywie Wschód.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Daniel Petryczkiewicz
Daniel Petryczkiewicz
Fotograf, bloger, aktywista
Fotograf, bloger, aktywista, pasjonat rzeczy małych, dzikich i lokalnych. Absolwent pierwszego rocznika Szkoły Ekopoetyki Julii Fiedorczuk i Filipa Springera przy Instytucie Reportażu w Warszawie. Laureat nagrody publiczności za projekt społeczny roku 2019 w plebiscycie portalu Ulica Ekologiczna. Inicjator spotkania twórczo-aktywistyczno-poetyckiego „Święto Wody” w Konstancinie-Jeziornej. Publikuje teksty i fotoreportaże o tematyce ekologicznej.
Zamknij