Kraj

Gowin zgrywa obrońcę demokracji. Przypominamy, jak ją psuł

Współrządzenie z Kaczyńskim to dla Gowina już rozdział skończony, więc przyszła pora na podsumowania. On sam tłumaczy, że PiS-owi powiedział „dość”, bo pojawiły się tam „zjawiska naprawdę groźne”. Zobaczmy zatem, jak przez pięć lat Gowin sam nakręcał spiralę grozy.

11 sierpnia prezydent Andrzej Duda odwołał Jarosława Gowina z funkcji wicepremiera. Dzień wcześniej o dymisję wnioskował Mateusz Morawiecki. O powodach premiera opowiadał rzecznik rządu: Gowin i całe Porozumienie mieli w niewystarczającym tempie pracować nad Polskim Ładem. No i byli nielojalni, krytykowali reformy podatkowe.

Gowin podpisał się pod Polskim Ładem

Przypomnijmy więc, że Jarosław Gowin podpisał się pod Polskim Ładem, który teraz tak ochoczo krytykuje i który stał się kością niezgody między koalicjantami. Sam Gowin wskazuje dokument jako główną przyczynę rozstania z PiS-em. W „Super Expressie” Gowin tłumaczy, że Polski Ład oznacza m.in. krach wielu mikro- i małych rodzinnych polskich firm i że to rozwiązanie szkodliwe dla „całego krwiobiegu gospodarczego”. No to dlaczego się pod nim podpisał? Gowin dywaguje i sugeruje enigmatycznie, że ustalenia koalicyjne nie zostały dotrzymane.

Majmurek o dymisji Gowina: Kaczyński zaczyna zjadać przystawkę

Gowin niszczył polską dyplomację

Gowin narzeka też na politykę zagraniczną rządu Morawieckiego. Mówi, że to pasmo katastrof. Na szczęście zna remedium na tę przypadłość: „Trzeba w sposób profesjonalny i długofalowy wzmacniać potencjał polskiego państwa w polityce zagranicznej przez budowę sprawnej dyplomacji […]” – mówi „Wyborczej”. Gowin wie też, co sprawna dyplomacja oznacza – to oczywiście nic innego jak obniżenie wymagań dla nowych kadr. Właśnie na tej idei zasadza się przegłosowana w styczniu tego roku ustawa o służbie zagranicznej. Jarosław Gowin był za.

Gowin udaje obrońcę demokracji

Zaraz po dymisji Gowina całe Porozumienie opuściło rządzącą koalicję. Na tę okoliczność zdymisjonowany polityk wygłosił doniosłe memento: „Przestrzegaliśmy, że propozycje PiS szkodzą Polakom; odchodzimy z rządu z podniesionym czołem”. Myśl tę Gowin rozwinął w wywiadzie, którego dwa tygodnie później udzielił dziennikarkom „Gazety Wyborczej”. Wicepremier lansuje się w nim wręcz na obrońcę demokracji. Odnosząc się do swojego sprzeciwu wobec kopertowej opcji wyborów prezydenckich, Gowin nie przebiera w słowach: „Po prostu w akcie obywatelskiego sprzeciwu nie zgodziłem się na psucie demokracji”.

W tym samym wywiadzie Gowin tłumaczy, dlaczego zdecydował się na opuszczenie psujących demokrację koalicjantów. To wszystko przez „zjawiska naprawdę groźne”, które pojawiły się dopiero w ostatnich kilkunastu miesiącach. Co według Gowina jest naprawdę groźne? To „ryzyko wypaczenia wyborów prezydenckich, szalony pomysł zawetowania budżetu unijnego czy skrajnie szkodliwy kurs na izolacjonizm”.

Premier Gowin najwyraźniej zapomniał, jak przez niemal półtorej kadencji sam psuł demokrację i jakie szkodliwe pomysły wspierał. Przypomnijmy kilka z tych, za którymi Jarosław Gowin głosował.

Gowin niszczył Trybunał Konstytucyjny

Zaczęło się od przerabiania Trybunału Konstytucyjnego na fasadową instytucję, która nie będzie zdolna przeszkadzać Prawu i Sprawiedliwości we wprowadzaniu „dobrej zmiany”. 2 grudnia 2015 roku Jarosław Gowin pięć razy głosuje „za”: tego dnia posłowie wybierają pięcioro nowych sędziów TK. Troje z nich to tzw. sędziowie dublerzy, wybrani na miejsca już zajęte. Tego dnia, między innymi dzięki poparciu Gowina, do TK trafia mgr Julia Przyłębska, jego obecna prezeska.

Czasy się zmieniają, a Gowin zawsze jest ministrem

Trzy tygodnie później Gowin głosuje za zmianą ustawy o TK, która paraliżuje jego prace. Na jej podstawie terminy rozpraw muszą być wyznaczane według kolejności wpływu do TK. Zapisano w niej również, że TK musi orzekać w pełnym składzie, co oznacza obecność co najmniej 13 sędziów, zamiast dotychczasowych dziewięciu. Ustawa dała też prawo wszczynania postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego TK prezydentowi oraz ministrowi sprawiedliwości. W Wigilię ustawę przegłosował Senat, a 28 grudnia podpisał wezwany ze świątecznego urlopu prezydent Duda. Sam Trybunał ustawę uznał za niekonstytucyjną. Tak rozpoczęło się ubezwłasnowolnienie i skrajne upolitycznienie Trybunału Konstytucyjnego. Jarosław Gowin był na tak.

Gowin niszczył sądy

Równie ochoczo popierał on pisowski skok na sądy. W lipcu 2017 roku Jarosław Gowin poparł nowelizację ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa, o ustroju sądów powszechnych oraz o Sądzie Najwyższym. Po głosowaniu posłowie i posłanki PiS-u entuzjastycznie wstali i klaskali, a Gowin zasmucony podpierał ręką głowę. Później hamletyzował, że wewnętrznie z ustawą się nie zgadza, ale nie mógł postąpić inaczej, bo ryzykował skrócenie kadencji Sejmu. A przecież było jeszcze tyle do zrobienia. Ostatecznie Andrzej Duda podpisał tylko ustawę o sądach powszechnych, a pozostałe dwa projekty zawetował.

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Jarosław Gowin miał jeszcze wiele okazji do poparcia stronników ze Zjednoczonej Prawicy w ujarzmianiu sądów. Smutek wicepremiera w sejmowej ławie nie zaowocował głębszą refleksją nad zasadnością kolejnych ustaw. Każdy jego udział w upolitycznianiu sądów na modłę pisowską zaprotokołowano na stronach sejmowych. Cała koalicja, jak jeden mąż, razem z Jarosławem Gowinem głosowała za tzw. ustawą kagańcową.

Gowin niszczył uniwersytety

Czytelniczki Krytyki Politycznej pamiętają też zapewne, że Jarosław Gowin był zaangażowany w niszczenie szkolnictwa wyższego swoimi reformami. „Reforma Gowina czyni z nas podwykonawcę nauki światowej, traktując uniwersytety jak wielkie montownie, zamiast widzieć w nich fabryki z własnym działem badań i rozwoju” – mówił Maciej Gdula w rozmowie z Michałem Sutowskim. Pisaliśmy o tym dużo, polecamy przypomnienie sobie tamtych tekstów.

Reformator Gowin i jego tania montownia wiedzy

Wydaje się, że krótko po dymisji Jarosława Gowina naszedł szereg cennych refleksji: PiS jest zły, ale dobrze, że on, Jarosław Gowin, trzymał rękę na pulsie, jako obrońca demokracji. A jak dziennikarze dopytują, że to chyba nie tak było, to on unika odpowiedzi i opowiada o winach Platformy Obywatelskiej. Otwarcie za to mówi, że zachowałby się inaczej w sprawie przyznawania dodatkowych środków dla mediów publicznych. Tą deklaracją nie wzbudzi chyba sympatii na Woronicza, mimo że to także dzięki jego głosom popłynęły tam miliardy złotych.

To jedyne głosowanie, panie pośle Gowin, w sprawie którego zmienił pan zdanie? Trochę mało jak na wchodzenie dziś w rolę obrońcy demokracji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Mateusz Kowalik
Mateusz Kowalik
Dziennikarz Krytyki Politycznej
Dziennikarz, stały współpracownik Krytyki Politycznej. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i europeistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Wcześniej dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Zamknij