Kraj

Drath: Miał pan mój głos, panie Andrzeju

Ale po debacie zmieniłam zdanie.

Panie Andrzeju, od jakiegoś czasu rozważałam głosowanie na pana w drugiej turze. Wcale nie dlatego, że pochodzimy z jednego środowiska – liceum, które zarówno skończyłam, jak i miałam w nim przyjemność pracować, uniwersytet, drużyna harcerska.

Wydawałoby się, że dla mojego pokolenia, zmęczonego dwubiegunowością sceny politycznej, pragnącego z jednej strony oddechu, wolności, z drugiej – choćby minimalnej stabilizacji, kandydat PiS-u nie jest dobrym wyborem. Wielu moich przyjaciół traktowało moją decyzję z dystansem, a nawet wrogością.  Ja jednak chciałam na pana głosować, mimo iż związana jestem z lewicą.

Dla mojego pokolenia lewica to nie Leszek Miller. Ani nawet nie Magdalena Środa z jej liberalną retoryką. Mam szczęście działać w środowiskach, które lewicę rozumieją jako społeczną wrażliwość, budowanie wspólnoty i więzi, szacunek do instytucji państwowych i do ludzkiej pracy, odpowiedzialność za otoczenie, upominanie się o wykluczonych i słabszych.

Ja i moi rówieśnicy jesteśmy potwornie zmęczeni prawicowo-prawicowym zabetonowaniem sceny politycznej, kiepskim dziennikarstwem przykrywającym prawdziwe społeczne problemy, wreszcie – dominacją Platformy, która staje się siłą Jedynej Słusznej Oczywistości. Partii odpowiedzialnej za pełzającą prywatyzację i komercjalizację wszystkiego, co stanowi podstawy dobrze funkcjonującego społeczeństwa: służby zdrowia, edukacji, kolei. Partii arogancji i buty, którą mogłam obserwować tyle razy, chodząc na sesje Rady Miasta Krakowa – i którą wykazał się tydzień temu prezydent Komorowski. Nagły pomysł zmiany Konstytucji RP nazajutrz po niekorzystnych dla niego wynikach pierwszej tury wyborów przelał czarę goryczy. JOW-y jeszcze bardziej zacementowałoby obecny układ władzy. Byłam skłonna pana poprzeć, by później nie musieć wybierać już zawsze między PiS i PO.

Łudziłam się jednak, że może nie będzie to głos tylko „przeciw”. Gdzieś z tyłu głowy tliło mi się przekonanie, że używa pan przecież nieraz prosocjalnej retoryki, że przecież pana koledzy i koleżanki w samorządzie często wykazywali się większym wyczuleniem na dobro wspólne. Że rozumie pan źródło niechęci do rządów Platformy. Że warto w końcu rozbić monopol Jedynie Słusznej Partii, nawet za cenę kuriozalnych wypowiedzi o in vitro.

Dlatego pomyślałam, że właśnie panu można dać tym głosem szansę. Po wczorajszej debacie wiemy jednak, ja i osoby myślące podobnie – nie oddamy na pana głosu.

Debata była potworna. Pojawiały się w niej historie, które nikogo nie dotyczą, zaklęcia, które na nas już nie działają. Nic w kwestii umów o pracę, stabilizacji czy polityki społecznej.

To nie była opowieść o nas. To był ten sam teatr pozorów, do którego jesteśmy przyzwyczajeni od dawna, męczący tak bardzo, że 20% wyborców skłonnych było oddać głos na byłego rockmana, tylko dlatego, że rozpaczliwie pragnęli kogoś prawdziwego.

Ale najgorsze było pańskie pytanie o Jedwabne, które cofnęło polską politykę o jakieś dwadzieścia lat. Mniej więcej wtedy – ja słabo to pamiętam – ostatnio czołowi polscy politycy grali antysemityzmem.

W dzisiejszych czasach, gdy odbyliśmy wiele ważnych rozmów i mogę rozmawiać z moimi uczniami otwarcie o filmie Pokłosie, pańskie słowa zabrzmiały jak powracający, uporczywy koszmar. Albo jak cyniczna zagrywka o elektorat Grzegorza Brauna.

Coraz częściej patrzymy na polską scenę polityczną jak na spektakl – kiepsko grany, chwilami zabawny, ale coraz straszniejszy i bardziej mroczny. Jest mi bardzo wstyd, że nie oddam w drugiej turze głosu – wychowano mnie w duchu odpowiedzialności za demokrację. Ale byłoby mi jeszcze bardziej wstyd, gdybym głos oddała.

DZIENNIK OPINII O WYBORACH PREZYDENCKICH
Jakub Majmurek po debacie: Kto wygrał? Powiedzmy, że Komorowski
Jaś Kapela: Komorowski, zrób coś dobrego
Barbara Nowacka: „Na razie nie jest źle”?
Ziemowit Szczerek: Wolę nakłuwać cielsko Platformy
Anna Dryjańska: Strategie na drugą turę
Adam Ostolski: Fałszywa zmiana wygrała z fałszywą zgodą
Kinga Dunin: Nie ten człowiek roku
Cezary Michalski: Jak prowadzić spór z populizmem?
Witold Mrozek: Komorowski nic nie rozumie
Maciej Gdula: Kukiz to jednorazowy trybun, uwierzcie w politykę!
Sławomir Sierakowski: Czy elektorat lewicowy tym razem wyjdzie z domu i zdecyduje, kto wygra?

**Dziennik Opinii nr 138/2015 (922)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Justyna Drath
Justyna Drath
Nauczycielka
Absolwentka polonistyki i filmoznawstwa na UJ. Nauczycielka, działaczka społeczna, członkini ZNP i uczestniczka Kongresu Ruchów Miejskich. Była członkinią partii Razem. Broniła Krakowa przed likwidacją szkół i Młodzieżowych Domów Kultury. Współtworzyła kampanię referendalną komitetu Kraków Przeciw Igrzyskom. Organizowała działania na rzecz demokracji lokalnej, kierowała klubem Krytyki Politycznej, pomagała w organizacji Manify.
Zamknij