Podkradanie lewicowych postulatów zdarzało się już w kampanii Trzaskowskiego. Pomysł Tuska może być więc podobny – sięgnięcie po umiarkowanych, centrolewicowych, czy nawet libleftowych wyborców lewicy.
Rok 2022 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia, że aż pewnego razu sam Donald Tusk poczerwieniał tak, że niejednego socjalistę w kompleksy łuną swoją wprawił. Oto bowiem na ostatniej Radzie Krajowej PO jej przewodniczący zapowiedział radykalne kroki:
Przewodniczący @donaldtusk na #RadaKrajowaPO: Chcę, byśmy dziś przyjęli decyzję o wniesieniu 3 projektów ustaw:
– 20% podwyżki dla tzw. sfery budżetowej,
– ustalenia maksymalnej raty kredytu hipotecznego na poziomie z końca zeszłego roku
– emisji obligacji antydrożyźnianych.— PlatformaObywatelska (@Platforma_org) April 13, 2022
Czy Tusk stał się socjalistą? Czy może „ekonomicznym analfabetą”? A może „nieukiem, roszczeniowcem, komuchem, idiotą”? Czy chce nakręcać „spiralę płacowo-cenową”? A może to potomek PZPR, albo nawet Komunistycznej Partii Polski? Wszystkie te obelgi od liberalnej strony słyszy polska lewica za każdym razem, gdy przedstawi inny pomysł reform niż te neoliberalne.
Donald Tusk, proponując nie tylko 20 proc. podwyżki pensji i obligacje antydrożyźniane (czymkolwiek są), ale przede wszystkim mrożąc raty kredytu, idzie o wiele dalej. Przypomnijmy: Lewica proponuje tylko zamrożenie WIBOR-u, i to na pierwsze mieszkanie, podczas gdy Tusk – nie bójmy się tego słowa – namawia na centralnie regulowane raty kredytowe.
Przy ratach kredytu szybujących do góry tak jak teraz oszczędne życie nie wystarczy
czytaj także
Tymczasem po liberalnej stronie zapadła cisza. Tak chętni do wyzywania lewicy od komuchów i idiotów liberalni komentatorzy w histerię nie wpadają, Rejtanem się nie rzucają, nie gromią Tuska, nie krzyczą na niego i się nie oburzają (no może poza kultowym redaktorem Gadomskim). Cóż, trudno chyba o lepszy dowód na to, że w całej tej polityce nie chodzi o to, co się proponuje, ale kto to proponuje. I gdy lewica powie X, to jest to głupi, populistyczny X, a gdy ten sam X pokaże Tusk, to jest jakże celne skrzyżowanie dwóch kresek. Brawo, panie Donaldzie!
Dlaczego Tusk nagle tak poczerwieniał? Dlaczego, mówiąc dosadnie, podkrada lewicy program? Odpowiedź jest prosta: w wyniku wojny w Ukrainie PiS-owi rośnie na polityce tożsamościowej na tyle, że obejść ich można już jedynie z lewej, to jest ekonomiczno-bytowej strony. Napaść Rosji na Ukrainę rzeczywiście wiele zmieniła, nawet nie tyle sondażowo, co mentalnie. Wyborcy zdają się przejmować bardziej bezpieczeństwem, w tym także socjalnym, niż wszystkim tym, co miało do tej pory, głównie rzekomo, zatapiać PiS – jak kolejne afery, wpadki, pegasusy czy korupcja.
czytaj także
Dodatkowo Kaczyński, wycofując się z Polskiego Ładu w sposób iście liberalny, tj. obniżając podatki, zaczyna mieć realną szansę na trwały powrót do blisko 38 proc. poparcia. Dlatego Tusk albo może powtarzać jak mantrę zaklęcia z ostatnich sześciu lat, które dały porażki w każdych możliwych wyborach, albo spróbować czegoś nowego.
W istocie nie jest to jednak aż takie nowe. Podkradanie lewicowych postulatów zdarzało się już w kampanii Trzaskowskiego i trudno nie odnieść wrażenia, że pomogło mu w pierwszej turze zmieść kandydatów lewicy w wyborach w Warszawie, czy też okroić wyborczy elektorat Biedronia niemal do zera. Pomysł Tuska może być więc podobny – sięgnięcie po umiarkowanych, centrolewicowych, czy nawet libleftowych wyborców lewicy. Zmusić ich do ukorzenia na razie się nie da, trzeba więc głosić ich program, udając, że to własny. Wówczas zepchnięcie Lewicy pod próg i wspólny komitet z PSL i Hołownią może dać upragnioną władzę.
Problem tylko w tym, że PO jest partią wybitnie niekonsekwentną i w niekonsekwencji tej dość skompromitowaną. Wspomniany Trzaskowski na fali poparcia zbudował przecież własny „ruch solidarności”, który okazał się komiczną wręcz porażką. Jego lider pojechał na wakacje, gdy wrócił, musiał tłumaczyć się z awarii Czajki, a na koniec Tusk zabrał mu wszystkie zabawki.
Ten sam Tusk od momentu powrotu co chwila miota się jednak w swoim przekazie. Był już bowiem Tusk symetryczny, który szukał tej drogi do wyborców niezdecydowanych. Był Tusk jastrzębiem powtarzającym najbardziej radykalne tezy antypisowskiego betonu. Dziś jest Tusk wrażliwie lewicowy, chcący urzędowo regulować raty kredytu.
czytaj także
Z jednej strony wyborcy mają raczej krótką pamięć, więc można im starać się wmówić wszystko, z drugiej – bardzo głęboko siedzą w nich pewne skojarzenia z danymi politykami. No więc Tusk, nawet u najbardziej lubiących go osób, raczej nie kojarzy się z empatycznym lewicowcem, co w imię dobrobytu obywateli postawi się wolnemu rynkowi i będzie wprowadzał ceny regulowane. Dlatego chociaż to przepoczwarzenie się w czerwonego polityka jest sprytne, to ma tę wadę, że o ile łykną to liberalne media, o tyle niekoniecznie muszą to zrobić wyborcy. Co nie zmienia faktu, że dla lewicy jest to skrajnie niebezpieczne i powinna trzymać kciuki, żeby ton Tuskowych wystąpień wciąż nadawali Roman Giertych z Tomaszem Lisem.