Dezinformacja, teorie spiskowe i romantyzowanie terroryzmu. Dokąd zmierza polski antysyjonizm?

Dr Anna Zawadzka z Polskiej Akademii Nauk w niedawnym wywiadzie stwierdziła, że atak Hamasu był cytatem z pogromów Żydów w Europie oraz że „w przeciwieństwie do polskiej i zachodniej lewicy ideolodzy Hamasu są kompetentni w zakresie historii antysemityzmu”.
Jakub Woroncow
Fot. Kamil Losiak

W dzisiejszych antyizraelskich protestach do tradycyjnego antysemityzmu dołączyło negowanie Holocaustu i retoryka podważająca legalność Izraela jako państwa. Są to nie tylko pozostałości po marcu '68 i antysyjonistycznej propagandzie radzieckiej, ale też elementy zachodniej kultury politycznej, które dotarły do Polski po 1989 roku.

Wojna w Gazie przysłoniła wojnę w Ukrainie. Na całym świecie dochodzi do protestów na kampusach uniwersyteckich. Podobne pojawiły się także w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. Sprawa jest niszowa, ale z powodu swojego międzynarodowego charakteru staje się zagadnieniem złożonym.

Każda wojna ma swoich przeciwników. Istotnym jest jednak to, jak narracja jest formułowana i w jakich okolicznościach. Polska ma dość bogatą tradycję protestów przeciwko wojnom w Iraku, Afganistanie, Ukrainie czy na Kaukazie, ale nie wywoływały one atmosfery nienawiści wobec Amerykanów lub Rosjan na taką skalę jak wojna w Gazie wobec Żydów. Tragedię rodzin zakładników oraz zamordowanych 7 października zeszłego roku zbywa się milczeniem i przykrywa sformułowaniami takimi jak „rzeź”, „Holocaust” lub po prostu „ludobójstwo”, a wielu z tych, którzy domagają się spojrzenia na wojnę poprzez szerszy kontekst, nie zauważa, że sami przyjmują wyłącznie palestyńską perspektywę.

Nie jesteśmy niewinni w sprawie Holocaustu. To wymaga przemyślenia antysemityzmu

Być może prawdą jest, że większość protestujących na całym świecie przeciwko wojnie w Gazie nie kieruje się sentymentem antyżydowskim. Problem w tym, że używają haseł takich jak „strike strike Tel-Aviv”, „from the river to the sea Palestine will be free” czy skierowane wprost do amerykańskich Żydów „Go back to Poland”. Podczas wystąpień na protestach często słychać zdania o solidarności „z palestyńskim oporem”, ale przemawiający nie chcą powiedzieć wprost, kogo mają na myśli.

Antysyjonizm czy antysemityzm?

Jeszcze przed 7 października w sieci można było znaleźć zdjęcie zrobione przez grupkę działaczy partii Razem z Poznania z transparentami po polsku „Nie trzeba być muzułmanką, żeby wspierać mieszkańców Gazy, wystarczy być człowiekiem” oraz „Wolna Palestyna”, a po angielsku: „From the river to the sea” i „Blaming Hamas for firing rockets is like blaming woman for punching her rapist”. Dobór haseł raczej nie jest przypadkowy – po polsku hasła solidarnościowe, po angielsku jedno postulujące budowę Palestyny od Jordanu do Morza Śródziemnego, czyli na całym terytorium Izraela, drugie portretujące organizację terrorystyczną odpowiedzialną już wtedy za ogromną ilość morderstw jako niewinną ofiarę.

W Krakowie natomiast doszło do odwołania koncertu Shalom na Szerokiej, podsumowującego Festiwal Kultury Żydowskiej na Kazimierzu. Stało się to niedługo po ataku na synagogę w Warszawie, której sprawcą był nastolatek sympatyzujący ze skrajną prawicą, oraz alarmie bombowym w Muzeum Polin.

Osoby wypowiadające się na temat Izraela i uczestniczące w protestach nie zawsze uznają się za antysemitów, jednak często otwarcie epatują niechęcią do Izraelczyków jako zbiorowości. Ich narrację kształtują Al-Dżazira, związany z Bractwem Muzułmańskim anglojęzyczny portal Middle East Eye, wielojęzyczne kanały na Telegramie, grupy influencerów i podcasterów. Nazywają siebie „antysyjonistami”, nie antysemitami, i tolerują Żydów z diaspory, jeżeli ci mają światopogląd zbieżny z ich własnym.

Tematyka bliskowschodnia jest dość niszowa i skomplikowana, ale osoby znajdujące się pod wpływem propagandy określanej przez nich samych jako antysyjonistyczna żyją w przeświadczeniu, że dysponują wiedzą, której brakuje „lemingom”, „syjoniści” to faszyści, a Hamas „jest niewinny radykalizacji Palestyńczyków”, w przeciwieństwie do Izraela. Tworzą więc atmosferę uprzedzeń prowadzących do budowy postaw skrajnych.

Kraków za Palestyną czy przeciw Izraelowi?

W skali kraju Kraków stał się miastem, gdzie zakres działalności miejscowych Palestyńczyków jest największy i cieszy się wsparciem i legitymizacją ze strony lokalnych aktywistów i polityków lewicy. Działa tutaj Stowarzyszenie Oświatowo-Kulturalne Palestyńczyków w Polsce, którego wiceprezes, Omar Faris, pojawia się na demonstracjach w Krakowie, w Warszawie i jest częstym gościem mediów głównego nurtu.

Mieszka w Polsce od bardzo dawna, biegle posługuje się polskim i ma bogatą historię romantyzowania i usprawiedliwiania terroryzmu. O palestyńskich zamachowcach samobójcach mówił: „Potępiam te wszystkie akty, ale z ich strony to największy akt bohaterstwa, że ktoś się poświęca dla sprawy. Oni będą jak świeczki w tunelu dla naszego narodu. Szkoda tych 20-latków, ale my nie mamy F-16, apache’y, nie mamy czołgów – mamy tylko siebie”.

Žižek: Jak powiedzieć „cancel culture” po niemiecku?

Jest to wypowiedź z grudnia 2001 roku, trzy miesiące wcześniej miał miejsce samobójczy zamach na Nowy Jork i Waszyngton, a palestyńscy terroryści wysadzali się w izraelskich autobusach komunikacji miejskiej. Omar Faris nie przyznaje się do powiązań z takimi środowiskami, bliżej mu do oficjalnych organów władzy Autonomii oraz Fatahu. Sam opowiada, że poznał dwóch polskich prezydentów – Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego, Marka Edelmana, Jana Pawła II, a Jasera Arafata spotkał 11 razy.

Fatah od 1988 roku uznaje prawo Izraela do istnienia i wyrzeka się terroryzmu, ale Omar Faris z nostalgią wspomina lata stosowania terroryzmu i zdarzyło mu się upamiętniać związanych z tą organizacją zbrodniarzy. 11 marca 2013 roku zamieścił w mediach społecznościowych wpis, upamiętniający Dalal Mughrabi, jedną ze sprawczyń ataku terrorystycznego 11 marca 1978 roku, w którym zginęło 38 zakładników, w tym 13 dzieci.

Faris jest znany w kręgach radykalnej lewicy, ale utrzymuje też kontakty z radykalną prawicą. Na łamach neoendeckiej „Myśli Polskiej” pisze: „Czy kraj z taką historią jak Polska może z moralnego punktu widzenia pozwolić sobie na pozytywne stosunki z faszystowskim państwem apartheidu? Ja czuję się Polakiem, założyłem rodzinę w Polsce, żyję z Polakami. Ale czuję również połączenie między naszymi narodami poprzez okrutne analogie w naszej historii”.

Organizował też protest antyizraelski podczas Marszu Żywych w Oświęcimiu. Wypracował dość ciekawy model propagandy: raz udostępnia tekst Ewy Kurek i nazywa Holocaust „bajką”, innym razem przeczy swoim wypowiedziom i głosi, że ma przyjaciół wśród Żydów. Przenosi też sprawę palestyńską na grunt polskiego antysemityzmu: „Żydzi z całego świata przejęli nasze domy i jeszcze starają się o te pozostawione w Polsce. A my, mieszkańcy tamtej ziemi od trzech tysięcy lat, nie mamy żadnych praw” – mówił w 2009 roku. Jest to odwołanie do popularnego w Polsce lęku przed Żydami, którzy przeżyli wojnę i upomną się o swoją przedwojenną własność, którą po wojnie przejęli Polacy.

Uaktywnił się ponownie po ataku Hamasu oraz rozpoczęciu izraelskiej inwazji na Strefę Gazy. 5 listopada 2023 roku na demonstracji pod pałacem prezydenckim stwierdził: „Hamas jest częścią palestyńskiego ruchu oporu. Nie ma żadnego dowodu, by było zamordowanych 1400 Izraelczyków”. Nikt z uczestników nie reagował, podobnie jak z organizatorów. Swoje tezy powtarzał w Tok FM w audycji Jacka Żakowskiego.

Z kolei 29 kwietnia na łamach TVP Info stwierdził: „Uważam, że Netanjahu nie chce uwolnić zakładników. Nie wiem, czy pan słyszał o doktrynie Hannibala, to doktryna, która nie pozwala, żeby żywy żołnierz był w rękach wrogów. I panu powiem doświadczenie, które zrobił Izrael. 7 października lekarze palestyńscy badali tych zakładników, okazało się, że każdy ma GPS-czip pod skórą”. Wypowiedź została zakłócona. Faris usiłował powiedzieć, że dwie godziny później miejsce, gdzie czipy zostały rzekomo pozostawione, zostało zbombardowane przez Izraelczyków. Czipy to echo teorii spiskowych czasów pandemii, w dodatku uzupełnione o wizję Żydów jako ludzi dążących w swojej naturze do rozlewu krwi, obojętnie w jakim celu i jakim kosztem.

Dr Anna Zawadzka z Polskiej Akademii Nauk w niedawnym wywiadzie stwierdziła, że atak Hamasu był cytatem z pogromów Żydów w Europie oraz że „w przeciwieństwie do polskiej i zachodniej lewicy, ideolodzy Hamasu są kompetentni w zakresie historii antysemityzmu”. Da się to zauważyć w „Karcie Hamasu” z 1988 roku, która stwierdza m.in., że Żydzi odpowiadają za wzniecenie rewolucji francuskiej, rewolucji w Rosji i I wojny światowej oraz kontrolują ONZ i są wspierani przez siły imperialne na Zachodzie. Uznaje także za prawdziwe Protokoły Mędrców Syjonu, które według wielu współczesnych antysemitów odzwierciedlają ducha państwa Izrael.

To tylko niektóre wątki z manifestu, obok dżihadyzmu i odwołań do walk narodowo-wyzwoleńczych, ale bardzo istotne, jeśli chodzi o umiędzynarodowienie sprawy, o którą walczy Hamas. Od wojny sześciodniowej retoryka antyizraelska zagościła na radykalnej lewicy. Ale zmieniła się też retoryka skrajnej prawicy. Do tradycyjnego antysemityzmu, będącego kalką lat 30. XX wieku, dołączyły też negowanie Holocaustu i retoryka podważająca legitymizację i legalność Izraela jako państwa.

Ostrzał pomocy humanitarnej w Gazie: wyjątek czy reguła?

Są to nie tylko pozostałości po marcu ’68 i antysyjonistycznej propagandzie radzieckiej, ale też elementy zachodniej kultury politycznej, które dotarły do Polski po 1989 roku, dlatego z punktu widzenia aktywistów wydają się po prostu naturalnym składnikiem światopoglądu lewicowego. Zwłaszcza gdy od II wojny światowej minęły dziesiątki lat, a Żydzi są już nie mniejszością narodową w Europie, tylko narodem, który ma własne, uznawane przez Zachód państwo.

Krakowscy Palestyńczycy oraz ich lider zbierają na swoich eventach aktywistów lewicowych, w tym polityków partii Razem. W sieci można znaleźć m.in. zdjęcie kandydatki w wyborach do Parlamentu Europejskiego, Doroty Kolarskiej, w szaliku w barwach Palestyny z napisem „Jerozolimo, nadchodzimy” po arabsku, w towarzystwie Omara Farisa. Pytana o to Kolarska odpowiedziała mi mailowo:

„W partii Razem jasno sprzeciwiamy się polityce apartheidu, którą według międzynarodowych i izraelskich organizacji praw człowieka prowadzi Izrael na terenach własnych i okupowanych. Od października 2023 wielokrotnie wypowiadaliśmy się w duchu potępiającym terrorystyczne ataki Hamasu, jednocześnie dopominając się o embargo na broń dla Izraela czy nawołując do zawieszenia broni. Droga do wolności i dobrobytu jednego narodu czy państwa nie może prowadzić przez ucisk i śmierć cywilnych obywateli innego. Mój udział w propalestyńskich manifestacjach wiąże się z apelem o natychmiastowe zawieszenie broni i skierowanie pomocy do najbardziej jej potrzebujących – deklaruje. Jednocześnie dodaje: – Nie znam pana Farisa osobiście, a jego wypowiedzi i poglądy nie były mi znane. Po zapoznaniu się z nimi stwierdzam, że stanowczo się od nich odcinam i w żadnym stopniu ich nie podzielam. Jednocześnie nie zmienia to moich poglądów dotyczących działań Izraela”.

Retoryka dotycząca ludobójstwa jest bardzo powszechna wśród lewicowych aktywistów. Często przypominają o sytuacji na Zachodnim Brzegu, którą porównują do apartheidu. Co wolą przemilczeć? Nie da się zaprzeczyć, że w Gazie dochodzi do zbrodni wojennych, z których niektóre można kategoryzować jako zbrodnie przeciwko ludzkości, jednak głównym celem wojny jest zniszczenie Hamasu i uwolnienie zakładników. Nie ma to wpływu ani na moralną ocenę, ani na poziom ewentualnej karalności oprawców, ale zaciemnia całkowicie obraz konfliktu. Milczeniem spowita jest kwestia ataku Hamasu na kibuce i ich tło.

Elon Musk w Auschwitz. Fotobudka dla prorosyjskiego antysemity

Prokurator Kerim Khan, który domaga się także ścigania Netanjahu, zarzuca przywódcom Hamasu odpowiedzialność za zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości, w tym eksterminacje, gwałty i przemoc seksualną, tortury i inne nieludzkie czyny, w ramach szeroko zakrojonego i systematycznego ataku Hamasu i innych grup zbrojnych na ludność cywilną Izraela, prowadzonego zgodnie z polityką tej organizacji. Ofiary zginęły tylko dlatego, że były Żydami i były wyłącznym celem działania zbrojnego skrzydła Hamasu, chociaż wśród ofiar nie brakowało też osób innej narodowości i obywateli innych państw, którzy po prostu znaleźli się na miejscu akurat tego dnia.

Na nagraniach udostępnionych niedawno przez Haaretz terroryści z Hamasu grożą zakładniczkom przemocą seksualną, jednak ponieważ są to terroryści Hamasu, a zakładniczki to Izraelki, feminizm niektórych zostaje zawieszony, a zbiorowy mord staje się „aktem oporu przeciw reżimowi apartheidu”. Nie wszyscy aktywni zwolennicy sprawy palestyńskiej przyjmują tak radykalne stanowisko romantyzujące Hamas, jednak kwestia zakładników, wśród których znalazło się wielu aktywistów społecznych, lewicowców oraz obywateli RP nie zaprząta im głowy nawet w jednym procencie tak bardzo, jak każda akcja zbrojna Izraela.

W kwietniu w Krakowie odbyła się wystawa Michela Kichky Rysownik na linii frontu. Inicjatywa Kraków dla Palestyny, którą współtworzą krakowscy Palestyńczycy, zorganizowała protest, podczas którego protestujący utworzyli bramkę nad wejściem do Muzeum Sztuki Współczesnej z hasłem „If you support genocide walk through”. Używanie języka angielskiego na protestach jest celowe. Ich adresatem nie jest społeczeństwo w Polsce, tylko międzynarodowa społeczność żydowska. W przypadku Kichky nie można było mówić o żadnym wspieraniu ludobójstwa. Wielokrotnie wypowiadał się przeciwko wojnie w Ukrainie, a obiektem jego karykatur był wielokrotnie Netanjahu, ale także Hamas.

Artysta nie kryje się z lewicowymi poglądami. Jest zwolennikiem Vivien Silver. To feministka i działaczka na rzecz pokoju. Silver założyła w 1999 roku Arab-Jewish Center for Equality, Empowerment and Cooperation. W czasie wojny w Gazie w 2014 roku współorganizowała transporty pacjentów z Gazy do szpitali w Jerozolimie. 4 października 2023 roku przemawiała na wiecu pokojowym w Jerozolimie, w którym uczestniczyło 1500 kobiet obydwu narodowości, a 7 października została zamordowana w kibucu Be’eri przez Hamas.

Trudno dziwić się, że w takiej atmosferze Kichka, jak sam pisze: „stara się wspierać swój naród, dawać siłę rodzinom zakładników, wyrażać współczucie dla tych, którzy stracili matki, ojców, córki, synów, siostry i braci, wykazywać empatię z osobami rannymi i straumatyzowanymi oraz ludźmi, którzy zostali uchodźcami we własnym kraju”. Pisze też: „Jednocześnie odnoszę się krytycznie do polityki i priorytetów rządu Izraela. Jestem zatrwożony losem niewinnych ofiar po obu stronach konfliktu”.

Wojna w Gazie może wywołać społeczny wybuch w całym regionie

To jednak za mało i w ocenie protestujących jest to „wspieranie ludobójstwa”. Protestujący mieli jednak ze sobą… antywojenne rysunki artysty, którego oprotestowywali. Na wydarzeniu pojawiła się też świeżo upieczona radna i członkini partii Razem, Aleksandra Owca: „Nie możemy milczeć i pozwalać na tę jednostronną narrację w obliczu ludobójstwa dokonywanego przez państwo Izrael w Gazie” – napisała w mediach społecznościowych. Radna nie odpowiedziała na moje pytania, czy zna poglądy Omara Farisa ani czy zamierza jako polityczka i urzędniczka w przyszłości legitymizować organizowane przez niego i jego środowisko wydarzenia.

Intifada na UJ

W reakcji na okupacje kampusów w USA grupy studentów UW, UJ i UWr rozpoczęły podobne obozowiska na kampusach swoich uczelni. Nie dochodzi tam do aktów przemocy, jednak postulują one bojkot izraelskiego świata akademickiego. Nie wspominają ani o tematach prowadzonych badań, ani o stanowisku izraelskich naukowców na temat wojny czy szerzej konfliktu.

Studenci warszawscy weszli do biblioteki UW z takim manifestem: „Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie zgłosiła w organizowanym przez Bibliotekę Narodową konkursie wniosek o wdrożenie systemu zarządzania zbiorami bibliotecznymi Alma. Alma jest częścią Ex Libris Group, Izraelskiej firmy zajmującej się oprogramowaniem. Siedziba firmy znajduje się w Malha Technology Park, w południowo-zachodniej części Jerozolimy. Malha Technology Park został zbudowany na zniszczonej podczas czystek etnicznych palestyńskiej wiosce al-Maliha. Stop współpracy z ludobójcą!”. Al-Maliha była wioską arabską, której mieszkańcy zostali zmuszeni do ucieczki w czasie I wojny żydowsko-arabskiej w 1948 roku i nigdy do niej nie powrócili. Malha Technology Park powstał w 1996 roku.

Na protestach organizowanych na UJ pojawił się natomiast transparent z hasłem „IntifadUJ”. To zbitka słowa „intifada” ze skrótem Uniwersytet Jagielloński, co razem brzmi jak zachęta do rozpoczęcia intifady, a symbolika jest tu bardzo istotna.

„Ponad i poza” prawami człowieka?

Słowo „intifada” oznacza po arabsku „powstanie” i często dotyczy zbrojnych powstań palestyńskich w latach 19871993 i 20002004. Przeniesienia tego terminu na grunt europejski dokonali niemieccy neonaziści, którzy w 2008 roku rozwinęli transparent „Deutsche Intifada” podczas demonstracji pierwszomajowej w Hamburgu. Polscy neofaszyści byli bardziej precyzyjni podczas Marszu Niepodległości w 2019, gdzie wykorzystali baner z hasłem „Polish Intifada – We want our country back now! This Poland not a „Polin”! No more apologies, no more Zionism”.

Prawicowi ekstremiści w świecie współczesnym od lat wierzą, że są bastionem oporu przeciwko procesom globalizacyjnym, które dążą do utowarowienia relacji społecznych i zniszczenia tradycyjnej kultury i etniczności jako takiej, a najważniejszym elementem projektu globalistycznego jest syjonizm. Organizacje typu Hamas są więc dla nich sojusznikiem w tej samej walce, dlatego używanie hasła „intifada” nabiera szczególnego znaczenia.

Protestujący w Krakowie, którzy 5 czerwca ogłosili, że organizują spotkanie z Omarem Farisem na temat sytuacji w Palestynie, są jak na razie opisywani przez media pozytywnie. Może to najwyższy czas, żeby zadać pytanie, przeciwko komu ma wybuchnąć polska lub krakowska intifada? Czy w ogóle rozumieją swoje własne hasła i własne symbole, a jeśli tak, to czy naprawdę TO mają na myśli?

Wytworzona przez krakowskich aktywistów atmosfera nie wpłynęła w żaden sposób na konflikt bliskowschodni, za to zaszkodziła relacjom polsko-żydowskim i wizerunkowi Krakowa na tyle, że doszło do odwoływania organizowanego od lat wydarzenia związanego z kulturą żydowską. Głos zabrała też miejscowa gmina wyznaniowa: „Nikomu nie wzbraniamy prawa do krytyki Izraela, a zwłaszcza prawa do otwartego, a nawet ostrego formułowania zastrzeżeń wobec polityki jego rządu, jeśli ktoś uznaje taką potrzebę. Czym innym jest jednak najsurowsza nawet krytyka, a czym innym negowanie fundamentalnych praw i wartości. Fakty i towarzysząca im retoryka, a także postawy wielu wysoko sytuowanych osób przywołują na myśl najgorsze skojarzenia z zajściami antysemickimi, które miały miejsce w murach uniwersyteckich przed 1939 rokiem, jak też z niesławną propagandą Marca ’68, która też kryła rzeczywiste antysemickie intencje za parawanem haseł rzekomo »antysyjonistycznych«” – czytamy w liście otwartym do rektora.

Ciekawym przypadkiem migracji postaw ideologicznych był czas pandemii. Powstał wtedy Ruch Kamracki, którego liderem był Wojciech Olszański. Nie krył, że w budowie środowiska pomogła mu pandemia oraz internet, jednak wydaje się, że kluczowe było dla niego wymieszanie się środowiska skrajnie prawicowego z antyszczepionkowym. Osoby ze skrajnej prawicy, które mogły przed pandemią nie mieć poglądów antyszczepionkowych, nabyły je przez udział wspieranych przez siebie środowisk w akcjach ruchów antyszczepionkowych. Sympatycy ruchów antyszczepionkowych niemający ugruntowanych poglądów politycznych przyjęli poglądy skrajnie prawicowe za własne.

Logika nagiej siły. Od „wojny z terrorem” do ludobójstwa

W przypadku Krakowa może potencjalnie dojść do podobnego zjawiska. Młodzi lewicowcy są kierowani na protesty palestyńskich radykałów przez polityków lewicy, a tam słuchają narracji ekstremistycznej, która zostaje usankcjonowana najpierw przez polityków, a następnie jeszcze przez aktywistów innych ugrupowań lewicowych. Działają tu dwa mechanizmy: efekt autorytetu, grupy, ale też echa polegające na wzmacnianiu przekonań, które często są głoszone w grupie, do której przynależy lub chce przynależeć dana jednostka.

W takiej sytuacji osoba zaczynająca kształtować swoje postawy ideowe otrzyma zestaw poglądów, w których marginalizacja lub wręcz pogarda dla ofiar terroryzmu islamskiego są ważnym elementem zestawu światopoglądu postępowego, co nie tylko wypacza lewicowość, lecz po prostu sprawia, że ta przestaje nią być. Produktem końcowym takiego procesu jest ideologiczny zlepek teorii spiskowych, antysemityzmu z elementami antyglobalizmu i resentymentów antyzachodnich.

Jeżeli politycy lewicy tolerują na zapleczu swojej partii takie postawy, będą mieli do czynienia w przyszłości z problemem, którego skali nie są w stanie przewidzieć, a który dużo trudniej będzie potem rozwiązać.

**

Jakub Woroncow – absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, publicysta, badacz dziejów najnowszych, ekstremizmów politycznych i radykalizacji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij