Absolutnie konieczne jest zachowywanie jak największej powierzchni nienaruszonych terenów, bo wiadomo, że nienaruszona przyroda lepiej sobie radzi ze skutkami zmian klimatu i jest buforem chroniącym również nas – mówi Adam Wajrak.
Marcin Gerwin: W programie ugrupowania Roberta Biedronia Wiosna znalazła się propozycja utworzenia urzędu rzecznika praw przyrody. Co o tym sądzisz?
Adam Wajrak: Wolałbym, aby był to rzecznik praw zwierząt. Moje doświadczenie podpowiada mi, że do ochrony przyrody lepiej byłoby powołać jedną służbę państwową. Dziś ochrona przyrody jest w kompetencji kilku organów i służb i w rezultacie mamy potworny bałagan, nakładanie się kompetencji i często paraliż decyzyjny. Należałoby dać większe kompetencje do patrzenia władzy na ręce organizacjom pozarządowym, np. ustawowy interes prawny, żeby nie musiały go ciągle wykazywać. Z kolei prawa zwierząt są dziś porozdzielane pomiędzy różne resorty – trochę w resorcie środowiska, trochę rolnictwa i trochę nauki. I jeżeli uznajemy, że zwierzęta są istotami nieludzkimi, czującymi, to powinny mieć swojego rzecznika, który by występował w ich sprawie. Taki rzecznik mógłby też interweniować w sprawie zwierząt dzikich.
A czy nie dostrzegasz wartości symbolicznej w tym, że pojawiłby się urząd rzecznika praw przyrody?
Obawiam się jednej rzeczy. Gdyby taki urząd utworzono, a tym rzecznikiem mogłyby zostać bardzo różne osoby, to politycy mogliby powiedzieć, że w takim razie nie dawajmy większych kompetencji organizacjom pozarządowym. Tymczasem to właśnie organizacje pozarządowe zajmujące się ochroną przyrody bardzo dobrze patrzą władzy na ręce. Jest to ileś niezależnych podmiotów, które stoją na straży przyrody, a nie jedna osoba wybierana przez polityków, bo przecież takiego rzecznika musiałby wybrać sejm. Być może da się to jakoś pogodzić, ale na razie mamy taki model, jaki mamy, i należy go zreformować, czyli uporać się z bałaganem i powołać jedną służbę.
Gdybyś miał swobodę, by rozpocząć w Polsce działania na rzecz ochrony przyrody, co by to było?
Mamy olbrzymi problem, zarówno cywilizacyjny, jak i polityczny. To są zmiany klimatu. Aby im przeciwdziałać, trzeba stanąć na kilku nogach. Zwykle mówi się o dekarbonizacji, która oczywiście jest bardzo ważna, ale to jest tylko jedna noga. Nawet jeżeli ograniczymy spalanie węgla i zrobimy to bardzo szybko, to i tak wpompowaliśmy już do atmosfery tyle dwutlenku węgla, że będą się działy nieprzyjemne rzeczy. Potrzebne są więc inne nogi, jak ratownictwo i dobre prognozowanie. Kolejne rzeczy to odpowiednie planowanie przestrzenne, aby unikać takich szkód, jak na przykład zalewanie domów przez powodzie. Konieczna jest też szybsza oraz głębsza integracja europejska, gdyż tylko tak duże organizacje polityczne i gospodarcze jak Unia mogą sobie z tym radzić.
Klimatyczny holocaust, czyli ostateczny triumf pogoni za wzrostem
czytaj także
A co z lasami?
Absolutnie konieczne jest zachowywanie jak największej powierzchni nienaruszonych terenów, bo wiadomo, że nienaruszona przyroda lepiej sobie radzi ze skutkami zmian klimatu, jest takim buforem, chroniącym również nas. Powinniśmy zacząć od lasów, bo to najbardziej typowe ekosystemy dla naszej strefy geograficznej i jak najszybciej wyjąć z gospodarki leśnej 10–20 procent naszych lasów. Najlepiej całe leśne kompleksy. To nie jest dużo. Niektórzy naukowcy mówią, że trzeba pozostawić w spokoju nawet połowę ziemskich ekosystemów, inni – że 30 procent ekosystemów w Europie trzeba zostawić bez ingerencji. Stworzyłbym na przykład Turnicki Park Narodowy, chroniący karpackie lasy wokół Arłamowa, no i oczywiście Park Narodowy Puszcza Białowieska, obejmujący całą polską część Puszczy.
Zacząłbym od lasów, ale szybko objąłbym tą polityką inne ekosystemy, czyli przestał regulować rzeki i nie osuszał bagien. Bardzo ważna jest też ochrona obszarów niepofragmentowanych przez drogi. Kolejnym istotnym elementem jest też ochrona gatunkowa, oparta na tym, że chroni się gatunki nie tylko wtedy, gdy są one rzadkie, lecz dba o te, które wykonują ważne usługi w ekosystemach, jak na przykład bobry.
czytaj także
A co byś powiedział na ochronę przyrody po to, aby mogła po prostu być? Bo ma wartość samą w sobie.
I to bardzo mi się u Roberta Biedronia podoba. Ma wyraźnie zapisane w programie prawo ludzi do obcowania z dziką przyrodą, jako prawo obywatelskie. I to, że nowoczesny patriotyzm można budować, opierając się na takich symbolach jak Puszcza Białowieska, żubry czy wilki. Jest to taki bardzo dobry patriotyzm, który jest bliski mojemu myśleniu, bo nie jest przeciwko komuś ani nie jest z przeszłości. Buduje związki ludzi z krajem tu i teraz. Do tego, aby chronić skutecznie przyrodę, musimy ją lubić i być z niej dumni.
Czy widzisz w Polsce potrzebę tego, co w Wielkiej Brytanii nazywa się „rewilding”, czyli przywracanie dzikiej przyrody? Proponuje to między innymi George Monbiot.
W Polsce na szczęście ten „rewilding” może być mniej drastyczny niż w Wielkiej Brytanii. Tam będzie to sprowadzanie z powrotem gatunków, których już od dawna nie ma, jak wilka czy rysia. A to może być olbrzymia, rewolucyjna zmiana, z którą z pewnością mogą się wiązać poważne niepokoje. My wciąż mamy te zwierzęta u siebie i nie musimy ich wprowadzać na nowo. Może żubry potrzebowałyby trochę wsparcia w rozprzestrzenianiu się, ale cała reszta rozejdzie się sama. W Bieszczady czy do Puszczy Białowieskiej nic nie trzeba sprowadzać, wystarczy zostawić je w spokoju. Zaczyn, i to bardzo spory, dzikości już tam jest.
czytaj także
Co można zrobić w rolnictwie, aby było bardziej przyjazne dla przyrody?
Rolnictwo powinno zajmować się nie tylko produkcją żywności, ale też ochroną krajobrazu i wody. Bioróżnorodności oczywiście też. Do tego potrzebne jest rozszerzenie systemu dopłat, na przykład powinno się wprowadzić dopłatę do żubrów, chomików, susłów, ale także bobrów. Bobry bowiem zaleją czasem rolnikowi łąkę, ale zatrzymując wodę, przynoszą korzyści reszcie społeczeństwa. Wypadałoby więc rolnikowi zapłacić albo wręcz ogłosić, że płacimy, gdy bóbr u niego jest. Nie odszkodowanie, które rodzi złe skojarzenia, tylko dopłatę, coś w rodzaju nagrody. To by zmieniło stosunek rolników do wielu zwierząt.
czytaj także
Zmienić powinno się także łowiectwo. Powinno się skupić na ochronie upraw, a nie na strzelaniu gdzie tylko się da i dokarmianiu nie wiadomo po co. Do zreformowania są również Lasy Państwowe, które dziś są dziwadłem. Według mnie to komercyjna firma udająca służbę państwową, bo jest przebrana w mundury z godłem na czapkach. Zacząłbym od pieniędzy. Lasy Państwowe powinny 10–20 procent przychodu oddawać na ochronę przyrody. Ale nie wtedy, kiedy im się podoba, tylko każdego roku do specjalnego funduszu. To co najmniej 800 milionów zł rocznie. Wtedy nie byłoby tego, co dziś się dzieje w parkach narodowych, tej strasznej biedy. Przecież ludzie, którzy opiekują się naszymi najcenniejszymi obszarami, nie mogą tak marnie zarabiać. No i zmiana symboliczna: Ministerstwo Środowiska powinno wrócić do poprzedniej nazwy – Ministerstwo Ochrony Środowiska, żeby było jasne, po co ono jest.
Komentując start ugrupowania Wiosna, napisałeś, że może z Biedroniem ludziom w Polsce puszczą zaciśnięte zęby i zejdzie ciśnienie.
Podziwiam Biedronia za to, że mówi o ludziach z przeciwnej strony barykady z szacunkiem. Mam w głowie taki obrazek: gdy na jakimś spotkaniu z nim pojawili się narodowcy w koszulkach z napisem „Zakaz pedałowania”, to podszedł do nich i zrobili sobie selfika. Powiedział im: „Łączy nas Polska”. Zdałem sobie sprawę, jak ja bym się zachował w takiej sytuacji, czy jak większość by się zachowała – pewnie pokrzyczelibyśmy „Faszyzm nie przejdzie!”. Natomiast w nim jest coś takiego… co właśnie rozbraja złe emocje. Mówią o nim, że nie jest politykiem nowym – i to prawda, ale jest politykiem, który przeszedł ogromną ewolucję. Pamiętam go jako rozwrzeszczanego gejowskiego działacza, drącego się „Policja mnie bije!”, którego interesowały tylko prawa ludzi LGBT – a dziś mamy współczesnego męża stanu. Drugi taki obrazek, który mam, to gdy stoi przed pełną salą w Sejmie. Cały Sejm rechocze okropnie, jak wtedy gdy Lepper pytał, „czy można zgwałcić prostytutkę”, tylko tych rechoczących są ze dwie setki, bo Biedroń coś powiedział, a im się skojarzyło z jego orientacją seksualną. I on to wytrzymuje. To jest też facet z małego miasteczka, z rodziny przemocowej, który wie, co to jest alkoholizm. A w Polsce jest to bardzo duży problem. Wiążę więc z nim nadzieję na zmianę stylu uprawiania polityki. Ja też trochę spuszczę z tonu, bo mi się czasem wyrywają różne niefajne rzeczy. Biedroń działa na ludzi uspokajająco.
czytaj także
Polska z Robertem Biedroniem jako premierem to byłaby kompletna zmiana naszego wizerunku na świecie.
To dla mnie bardzo ważne – jesteśmy w krytycznym momencie, jeżeli chodzi o Unię Europejską. Zarówno ze względu na to, co się dzieje u nas, jak i na Zachodzie. Nie ja to wymyśliłem, ale polityka to nie jest tylko ciężka praca, to jest też teatr i czarowanie. Wydaje mi się, że szansą dla nas na powrót do głównego nurtu w Europie jest czarujący Robert Biedroń. Taki efekt Obamy czy Trudeau. Bo umówmy się, Grzegorz Schetyna nie porwie tłumów pod Bramą Brandenburską, choćbyśmy go bardzo szanowali. Nie zrobi tego Borys Budka. Może taką postacią byłby Rafał Trzaskowski, ale on jest już prezydentem Warszawy. Mamy mało porywających postaci, a Robert Biedroń jest najbardziej porywającą z nich wszystkich.
To byłoby też pokazanie innej drogi naszemu regionowi – Węgrom, Czechom, Słowakom. Podobnie dzieje się w Niemczech, gdzie poparcie zdobywają młodzi działacze z partii Zieloni, dlatego że są uśmiechnięci i zdecydowani. To jest wielka szansa dla zjednoczonej Europy, bo obawiam się, że stare elity polityczne mogą sobie nie dać rady z Ligą Północną, Viktorem Orbánem, Marine Le Pan i tak dalej. Wydaje mi się, że Robert Biedroń ze swoją dobrocią, ale też jako dowód na to, że w Polsce można głosować na geja, pokazuje starej Europie, że jesteśmy jej częścią. Bo na razie pokazaliśmy Europie brak solidarności przy uchodźcach.
Myślę, że jedna rzecz to rząd, posłowie i posłanki w Sejmie, a druga to społeczeństwo. Wydaje mi się, że ludzie w Polsce są o wiele bardziej otwarci i postępowi niż nasi reprezentanci, co widać w sondażach dotyczących różnych kwestii, jak choćby odchodzenia od węgla, co popiera w Polsce ponad 70 procent społeczeństwa.
Mam wrażenie, że wiele osób, które wchodzą do polityki, być może będzie to dotyczyło także ludzi wokół Roberta Biedronia, wikła w różne intrygi, zaczyna się bać, kalkulować i tak dalej. Widziałem to wśród wielu moich kolegów przez całe lata. Natomiast przynajmniej na razie u Biedronia tego nie ma. I to trzeba wykorzystać, podtrzymywać i podgrzewać. Wydaje mi się, że to jest dobra rzecz. Niektórzy nazywają metodę i styl Biedronia populizmem, ale to jest dobry populizm. Równie dobrze populistą można nazwać Churchilla czy Obamę. Ktoś, kto porywa ludzi do pięknych idei, jest dobrym populistą.
czytaj także
Nie wydaje mi się, by określenie „populizm” tutaj pasowało. Do Winstona Churchilla to już zupełnie nie. To są ludzie, którzy dawali innym inspirację. To dawał ludziom Barack Obama.
No tak. Nazwijmy to więc dawaniem inspiracji. Robert Biedroń daje ludziom inspirację, daje im nadzieję. Nadzieję na to, że można na siebie nie pluć, a to już bardzo dużo. Mnie daje nadzieję na to, że można od tego węgla odejść, że wreszcie ktoś to powiedział. Daje mi nadzieję na to, że można rozmawiać o przyrodzie z kimś, kto nie będzie kręcił nosem, że się nie da, bo leśnicy, bo myśliwi, bo stryjek albo nasz poseł poluje.
Moim zdaniem to jest partia czy też ruch, który zrobi w Polsce bardzo dużo dobrego. Te wszystkie opowieści o rozbijaniu koalicji po prostu mnie śmieszą. Ludzie, którzy przez swoją arogancję przegrali wybory, którzy de facto dopuścili PiS do władzy, nie powinni takich rzeczy mówić. Mam wrażenie, że uważają, że w czasach, kiedy mieli większość w Sejmie, wszystko było super, tylko nagle spadł PiS, jak z jasnego nieba. Tymczasem PiS nie spadł z jasnego nieba. Ktoś się temu przysłużył. I ten ktoś też musi się zmienić. Mając na scenie politycznej Biedronia i jego partię jako oddzielny byt, nie będzie miał wyjścia, a to z pewnością też będzie dobre dla Polski.
**
Adam Wajrak jest ekologiem, publicystą, fotografem, dziennikarzem i autorem książek. Mieszka w Puszczy Białowieskiej.