Aborcja i pieniądze to kluczowe obszary rozdziału Kościoła i państwa

Na świeckie państwo możemy jeszcze długo poczekać – ale Lewica musi podnosić ten sztandar.
Fot. EpiskopatNews/flickr.com, ed. KP

Problemy świeckości, nowego rozdziału Kościołów i państwa to jeden z tych tematów, które pozwalają Lewicy wyraźnie odróżnić się od politycznej konkurencji, w tym tej z demokratycznej opozycji. Sobotnią konwencję Lewicy komentuje Jakub Majmurek.

W sobotę Lewica przedstawiła swoje postulaty dotyczące świeckiego państwa, relacji między państwem a związkami wyznaniowymi w Polsce – zwłaszcza tym ciągle największym i najbardziej wpływowym, Kościołem katolickim. Większość rozwiązań, o jakich mówili lewicowi liderzy i liderki, od dawna była obecna w postulatach programowych różnych lewicowych środowisk, dobrze jednak, że Lewica zebrała je w jednym miejscu i przypomniała przed wyborami.

8 rzeczy, które zyskalibyśmy, gdyby jutro w Polsce zniknął katolicyzm

Problemy świeckości, nowego rozdziału Kościołów i państwa to jeden z tych tematów, które pozwalają Lewicy wyraźnie odróżnić się od politycznej konkurencji, w tym tej z demokratycznej opozycji. Bo jak bardzo PO nie odcinałaby się ostatnio od swojej „konserwatywnej kotwicy”, to świeckość jest ciągle tematem „posiadanym” przez Lewicę, to ona jest w nim najbardziej wiarygodna.

Świeckie państwo jako państwo dla wszystkich

Jakie konkretne postulaty przedstawiła Lewica w sobotę? Adrian Zandberg mówił o tym, że nie jest normalną sytuacją, gdy państwo funduje etaty kapelanów w systemie ochrony zdrowia, podczas gdy nie ma z czego zapłacić godziwych pensji pielęgniarkom, przez co brakuje osób chętnych do pracy w tym zawodzie w Polsce.

Wchodzą bez pukania na oddział neurologiczny, ginekologiczny… Kapelani w szpitalach

Magdalena Biejat poruszyła problem krzyży w publicznych urzędach, gdzie znajdować powinny się wyłącznie symbole państwowe – zdolne jednoczyć wszystkich obywateli, w przeciwieństwie do symboli religijnych, uznawanych za swoje tylko przez część społeczeństwa.

Joanna Scheuring-Wielgus przypomniała sprawy kościelnej pedofilii, obiecała, że Lewica będzie walczyć o powołanie komisji, która zajmie się zbadaniem systemowej odpowiedzialności Kościoła katolickiego za czyny pedofilskie jego duchownych. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zwróciła uwagę, że Polska pod względem liczby odprawianych egzorcyzmów nie tylko wysunęła się na drugie miejsce w Europie, ale też często przeprowadza się je na dzieciach, ze szkodą dla ich zdrowia i rozwoju. Lewica chce zakazania takich praktyk pod sankcją karną dla księdza egzorcysty i opiekuna dziecka.

Krzysztof Śmiszek obiecał zniesienie przepisów kryminalizujących tzw. obrazę uczuć religijnych oraz uczciwe opodatkowanie Kościołów i wprowadzenie przepisów gwarantujących przejrzystość ich finansowych działań.

W wydanej przy okazji konwencji Książeczce nie do nabożeństwa możemy znaleźć aż 18 postulatów związanych ze świeckim państwem. Wśród nich między innymi: likwidację Funduszu Kościelnego i zastąpienie go dobrowolnym odpisem podatkowym na wybrany związek wyznaniowy, wycofanie religii ze szkół, likwidację „klauzuli sumienia”, zakaz agitacji wyborczej w kościołach, renegocjację, a w razie potrzeby wypowiedzenie konkordatu.

W sobotę politycy Lewicy wyraźnie podkreślali, że nie szukają wojny z osobami wierzącymi, że ich propozycje nie są skierowane przeciw nim, że mają wyłącznie służyć budowie Polski, w której wszystkim będzie się żyło lepiej. Świecka Polska to polska faktycznie dla wszystkich – można by streścić przekaz Lewicy.

Nie jest on politycznie głupi – linia sporu, jeśli chodzi o stosunki państwo – związki wyznaniowe przebiega dziś w Polsce nie na linii wierzący–niewierzący czy nawet katolicy–niekatolicy, ale ma bardziej skomplikowany przebieg. Także katolicy coraz bardziej się sekularyzują, nawet jeśli ich Kościół pozostaje dla nich istotną instytucją – choćby dostarczając obrzędowości towarzyszącej granicznym momentom w życiu – to niekoniecznie życzą sobie, by państwo realizowało agendę ultrakonserwatywnych, a często otwarcie reakcyjnych środowisk katolickich. A właśnie to dzieje się w ciągu ostatnich ośmiu lat, co najlepiej symbolizuje Przemysław Czarnek w resorcie edukacji i wyrok Trybunału Przyłębskiej odbierający Polkom kolejne prawa reprodukcyjne.

Nowy rozdział Kościoła i państwa, bez wątpienia pilnie potrzebny polskiemu społeczeństwu, najłatwiej będzie przeprowadzić sile politycznej, która zdoła przekonać opinię publiczną do tego, że mówi w tej sprawie z punktu widzenia większości, że sojusz populistycznej prawicy z religijnymi tradycjonalistami, ale też dominujące po 1989 roku idee „przyjaznego rozdziału Kościoła i państwa” to opcje mniejszościowe.

Żelazne kotwice

Czy Lewicy może się to udać? Wszystko wskazuje, że czeka ją niestety długa droga. Biorąc pod uwagę obecne sondaże, trudno wyobrazić sobie, by do października sytuacja na politycznej planszy zmieniła się na tyle, by dla pakietu propozycji przedstawionych w sobotę przez Lewicę znalazła się większość w przyszłym Sejmie.

Realizująca ultrakonserwatywną agendę polityka PiS oraz przemiany centrowego elektoratu wymusiły co prawda na Platformie Obywatelskiej przesunięcie się ku liberalnemu centrum, porzucenie pozycji bardzo konserwatywnie rozumianego „przyjaznego rozdziału Kościoła i państwa”. Przyszły Sejm będzie jednak posiadał bardzo silne konserwatywne kotwice – w postaci Trzeciej Drogi, Konfederacji i ciągle silnego PiS – które uniemożliwią wyraziste przesunięcie Polski w kierunku świeckości.

Jeśli będzie rządzić PiS – sam lub z Konfederacją – to nie ma w ogóle co liczyć na jakąkolwiek dobrą zmianę w tym obszarze. Jeśli rządy opozycji będą zależały od poparcia Trzeciej Drogi – z PSL i Polską 2050 ciągle przywiązanymi do konserwatywnie rozumianego „przyjaznego rozdziału” – to też Lewicy bardzo trudno będzie zrealizować zgłaszane w sobotę postulaty.

Nawet gdyby powstał rząd PO-Lewica – na co dziś nie wskazują żadne sondaże – to bardzo trudno będzie zrealizować program nowego, odważnego rozdziału Kościołów i państwa. Kotwice, które wiążą dziś państwo i Kościół katolicki w niezdrowym, coraz bardziej toksycznym uścisku, są bardzo silne, wiele z nich ma wręcz konstytucyjny charakter. I niestety, niektóre z propozycji zgłaszanych przez Lewicę wymagają albo zmiany konstytucji, albo wygrania sporu o jej interpretację – co będzie bardzo trudne, biorąc pod uwagę to, jak bardzo konserwatywne i prokościelne było do tej pory polskie orzecznictwo konstytucyjne, i to na długo przed kadencją Przyłębskiej.

Weźmy religię w szkołach. Art. 53 ust. 4 konstytucji stanowi, że „religia Kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób”. Jak wiele zapisów polskiej konstytucji i ten jest bardzo nieprecyzyjny i niejasny. Jest więc kwestią interpretacji, czy uznamy, że został on wprowadzony do ustawy zasadniczej po to, by uchronić lekcje religii w szkołach przed zarzutem niekonstytucyjności – bo można wskazać, że naruszają one ust. 7 tego samego artykułu, mówiący, że „nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania” – czy też ustanawiają one coś w rodzaju prawa Kościołów do prowadzenia katechizacji w szkołach i państwo nie może im tego prawa odebrać.

Jest oczywiste, że próba wyprowadzenia religii ze szkół będzie atakowana jako niekonstytucyjna.

By wyprowadzić religię ze szkół, konieczna byłaby też renegocjacja lub wypowiedzenie konkordatu. Dziś stanowi on: „Szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola, prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej, organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych”. Wynegocjowanie od Kościoła nowego konkordatu bez tego zapisu będzie bardzo trudne, a najpewniej niemożliwie. A konkordat ma niestety konstytucyjne umocowanie. Art. 25 ust. 4 mówi: „Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy”. Interpretacja tego zapisu twierdząca, że państwo musi trwać przy konkordacie, nawet jeśli mu on nie odpowiada, a Kościół nie zgadza się na renegocjację, jest oczywiście absurdalna, ale znacznie utrudnia on politycznie jego wypowiedzenie.

Jak żeglować z trendem

W ciągu ostatnich ośmiu lat mieliśmy do czynienia z głęboko paradoksalną sytuacją. Polskie społeczeństwo gwałtownie się sekularyzowało, a jednocześnie wybory wygrywała partia obiecująca, że powstrzyma te procesy: zamykając szkoły przed „seksedukatorami”, organizując marsze w obronie „dobrego imienia Jana Pawła II”, dokładając uczniom papieskich lektur, prowadząc wojny z „ideologią LGBT”.

Nie cieszmy się przedwcześnie, że marsze papieskie wyglądały tak słabo

PiS mistrzowsko opanował sztukę żeglowania pod wiatr społecznych zmian, wyciskania maksimum poparcia z elektoratu, który stopniowo staje się mniejszościowy i przerażony tym procesem, jest w stanie tłumnie stawić się przy urnach i poprzeć partię obiecującą sekularyzacyjne zatrzymanie.

Dziś lewica musi nauczyć się czegoś odwrotnego: tego, jak żeglować wraz z wiatrem politycznych przemian, jak wycisnąć maksimum poparcia z postępującej sekularyzacji, jak stać się jej naturalną polityczną reprezentacją. Oznacza to konieczność utrzymywania w górze sztandarów świeckiego państwa, nawet wtedy, gdy nie widać szans na realizację takich postulatów w najbliższych latach, ale też uważne wybieranie bitew. Tak by nie przepalać kapitału politycznego na rzeczy, które nie są ważne dla większości społeczeństwa.

Dlatego mam wątpliwości, na ile taktycznie warto podnosić postulaty zakazu egzorcyzmów dla nieletnich czy walki o usunięcie krzyży z urzędów – oznacza to bowiem potężny konflikt z ultrakonserwatywnymi środowiskami, zwycięstwo, w którym w małym stopniu poprawi jakość życia większości polskich obywateli. Choć bez wątpienia eksplozja egzorcyzmów jest czymś niepokojącym, a szkody, jakie mogą wyrządzić dzieciom, są realne, to zamiast zakazu – który pewnie zostanie zaatakowany jako naruszający art. 48 konstytucji, mówiący o prawie rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami – lepsze byłyby inwestycje w psychiatrię dziecięcą i edukację rodziców w dziedzinie zdrowia psychicznego dzieci. Tak by jak najmniej rodziców pomyślało w sytuacji, gdy ich dziecko sprawia problemy: „to zadanie dla księdza egzorcysty”.

Naga, związana, obmacana. Egzorcyzmy po polsku

Kluczowe z punktu widzenia nowego rozdziału Kościołów i państwa są te obszary, które najbardziej dotykają życia większości: więc przede wszystkim ustalenia w kwestiach bioetycznych narzucone Polkom i Polakom za sprawą politycznej siły Kościoła katolickiego – głównie w kwestii aborcji – oraz finansowe wsparcie państwa dla tej organizacji wyznaniowej. To te dwa obszary powinny być najgłośniej podnoszone przez Lewicę – bo zmiany w tej kwestii będzie w stanie poprzeć także wielu katolików.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij