Kraj

To niedobrze, że Donald Tusk nie publikuje wyroków Trybunału Konstytucyjnego [rozmowa]

Nadal wymagamy od rządu, by poruszał się w ramach przysługujących mu kompetencji. Fakt, że Donald Tusk nie publikuje wyroków, jest problematyczny, bo nie wszystkie wyroki TK są upolitycznione – mówi Marcin Szwed.

Katarzyna Przyborska: Dziś, 9 grudnia, kończy się kadencja Julii Przyłębskiej, prezeski Trybunału Konstytucyjnego. Po raz drugi.

Marcin Szwed: Zgodnie z obecnie obowiązującą ustawą, która weszła w życie w styczniu 2017 roku, kadencja prezesa jest sześcioletnia.

Przyłębska uznała, że skoro została powołana, zanim te przepisy weszły w życie, to jej nie obejmują?

Julia Przyłębska jest sędzią Trybunału, a była jego prezeską. Co do tego, czy jej powołanie na to drugie stanowisko było zgodne z prawem, od początku pojawiały się wątpliwości – ze względu na naruszenia procedury oraz fakt, że w głosowaniu za jej powołaniem uczestniczyły trzy osoby wybrane na miejsca już prawomocnie obsadzone, a więc tzw. dublerzy. Później doszła do tego kwestia kadencji. Przyłębska została wybrana na prezeskę, zanim zaczęły obowiązywać przepisy o sześcioletniej kadencji prezesa, ale zdaniem niektórych i tak powinny się one do niej stosować, bo w chwili jej powołania były już ogłoszone w Dzienniku Ustaw.

To czego dotyczy dziewięcioletnia kadencja?

Musimy odróżnić dwie rzeczy. Kadencję sędziego Trybunału jako sędziego i kadencję prezesa Trybunału. Prezes Trybunału to jeden z sędziów, który nim kieruje i reprezentuje na zewnątrz. Konstytucja mówi, że jest on wybierany przez prezydenta spośród kandydatów przedstawionych przez zgromadzenie ogólne sędziów TK.

Traczyk: Sporo się musi zmienić, by zostało tak, jak jest [rozmowa]

Konstytucja nie wskazuje, ile ma wynosić kadencja prezesa, więc przez wiele lat było tak, że trwała tak długo, jak długo prezes był sędzią. Kadencja sędziego trwa, zgodnie z konstytucją, dziewięć lat. Jednak w okresie rządów PiS wprowadzono przepis ograniczający długość kadencji prezesa do sześciu lat. Były wątpliwości, czy te nowe przepisy mają zastosowanie do Julii Przyłębskiej. Ona utrzymywała, że nie, więc może pełnić funkcję prezesa do końca swojej kadencji sędziowskiej, która kończy się dopiero teraz. Z tym nie zgadzała się część ekspertów, ale i część sędziów Trybunału.

Ta kadencja sędzi kończy się 9 grudnia. Ale prezes Przyłębska zrzekła się funkcji wcześniej. Czemu?

Jako prezes była kwestionowana przez niektórych, a po rezygnacji i tak ma uprawnienie do kierowania Trybunałem jako pełniąca obowiązki prezesa. Ustawa mówi, że jeżeli Trybunał nie ma prezesa, to jego pracami kieruje osoba o najdłuższym stażu w TK i we wcześniejszej pracy w sądach i instytucjach państwowych.

Trybunał wydaje kolejne wyroki, ostatnio, że zmiana organizacji nauczania religii w publicznych przedszkolach i szkołach, wprowadzona przez Barbarę Nowacką, jest niezgodna z konstytucją. Wcześniej TK orzekał w swojej sprawie. Jaka jest w tej chwili jego rola?

Z jednej strony mamy Trybunał jako organ konstytucyjny, który stwierdza zgodność albo niezgodność ustaw z konstytucją. Jeśli orzeknie niezgodność – przepisy ustawy tracą moc. Ale żeby tak się stało, muszą być ogłoszone w Dzienniku Ustaw. Rząd obecnego TK nie chce uznać i premier, który jest odpowiedzialny za wydawanie Dziennika Ustaw i dziennika Monitor Polski, nie publikuje jego wyroków. Wobec tego nie wchodzą one w życie.

Rząd nie publikuje nie tylko wyroków wydanych z udziałem tak zwanych dublerów, ale też z udziałem sędziów wybranych zgodnie z prawem. Jaka jest podstawa prawna – nie do końca wiadomo. Nie wiemy też, do kiedy rząd zamierza wstrzymywać publikacje. Być może do czasu podpisania i wejścia w życie ustaw mających na celu uporządkowanie sytuacji w Trybunale.

W tej chwili Trybunał to organ wprawdzie przewidziany w konstytucji i wydający wyroki, ale wskutek ich niepublikowania i nieuznawania przez rząd, pozostają one nieskuteczne.

Na jakiej podstawie rząd nie uznaje orzeczeń TK?

Powołuje się na uchwałę Sejmu z marca 2024 roku. Oczywiście TK w ostatnich latach podjął wiele kontrowersyjnych działań. Chodzi nie tylko o udział „sędziów dublerów”, wybranych niezgodnie z przepisami na miejsca już zajęte, ale też serię orzeczeń kontrowersyjnych, które mogą być postrzegane jako wykraczające poza jego kompetencje.

Na przykład?

To chociażby sprawy, w których TK podważał orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Trybunał Konstytucyjny, który ma oceniać konstytucyjność aktów prawnych, w tym ustaw, tutaj de facto podważał konkretne orzeczenia Trybunału w Strasburgu, niepomyślne dla rządu PiS. Podważył też uchwałę Sądu Najwyższego w sprawie skutków orzekania przez tak zwanych neosędziów, a to przecież też nie jest akt ustawowy, tylko uchwała dotycząca interpretacji przepisów.

Rok indolencji: rząd maskuje bierność hałaśliwym soundtrackiem

Trybunał wydaje również w poszczególnych sprawach postanowienia o zabezpieczeniu, nawet wtedy, kiedy nie ma ku temu kompetencji. Wydał np. zabezpieczenie wstrzymujące pracę jednej z komisji śledczych.

W sprawie nieuprawnionego użycia oprogramowania szpiegowskiego Pegasus.

Tak. Trybunał uznał, że komisja nie powinna nad tym pracować. Podobnie zrobił m.in. w sprawie dotyczącej telewizji publicznej. W rezultacie mamy organ, który nie tylko jest dotknięty naruszeniami prawa co do jego obsady, ale też swoimi działaniami przyczynił się do tego, że jest postrzegany jako upolityczniony.

Natomiast czy to samo w sobie znaczy, że rząd może odmawiać publikacji wszystkich wyroków TK? Nie bardzo, bo nie ma ku temu kompetencji.

Dobrze pamiętamy, że zamach na ustrój demokratyczny w Polsce zaczął się właśnie od niepublikowania wyroków przez Beatę Szydło. A potem nastąpiło przejęcie Trybunału Konstytucyjnego. Trudno jednak porównać niepublikowanie wyroków przez premierkę Szydło z niepublikowaniem wyroków przez premiera Tuska.

Owszem, ale to, że sytuacja jest inna, nie oznacza, że wszystko jest dopuszczalne. Nadal wymagamy od rządu, by poruszał się w ramach przysługujących mu kompetencji. Na pewno fakt, że Donald Tusk nie publikuje wyroków, jest problematyczny, bo nie wszystkie wyroki TK są upolitycznione, nie wszystkie są wydawane z udziałem osób wybranych wadliwie. Rzecznik Praw Obywatelskich pytał niedawno premiera o podstawy prawne odmowy publikacji wyroku TK dotyczącego niesprawiedliwych zasad ustalania wysokości emerytur osób, które zdecydowały się przejść na wcześniejszą emeryturę. Gdyby wyrok został opublikowany, emeryci mogliby domagać się wznowienia postępowania w swoich sprawach oraz podwyższenia wysokości emerytury i wyrównania za poprzedni okres. Ale nie mogą tego zrobić, bo wyrok nie został opublikowany. To akurat orzeczenie zostało wydane z udziałem osoby wybranej niezgodnie z prawem na stanowisko sędziego, ale, jak już mówiłem, rząd nie publikuje też pozostałych wyroków.

Kolejna rzecz, o której się mówi, to propozycja ograniczenia budżetu TK.

To też są podejmowane działania dość niebezpieczne, które mogą w przyszłości zostać wykorzystywane przez siły antydemokratyczne. Jeśli ktoś się nie będzie z Trybunałem zgadzać – może go głodzić. Możliwa jest zmiana przepisów i reorganizacja TK, ale potrzeba do tego udziału prezydenta.

Lewica mówi dziś to, co za trzy lata zrealizuje Koalicja Obywatelska [rozmowa]

Mamy teraz dwie ustawy o Trybunale, które zostały uchwalone we wrześniu tego roku. Pierwsza z nich na nowo reguluje organizację TK. Jest w niej przewidziana m.in. zmiana zasad powoływania sędziów, która ma na celu częściowe odpolitycznienie tego procesu. Przewiduje ona też zmiany w zakresie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów TK. W drugiej ustawie uregulowano kwestie przejściowe, na przykład to, jakie są skutki prawne wyroków wydawanych z „dublerami”. Ta kwestia jest szczególnie kontrowersyjna. Ustawa zakłada, że wszystkie orzeczenia dotknięte takimi wadami są nieważne i nie wywołują skutków prawnych, a postępowania przed Trybunałem zakończone takimi orzeczeniami będą musiały zostać rozpoznane na nowo. Jednak przyjęcie, że one nie istnieją w sensie prawnym, może prowadzić do komplikacji, bo przecież przez wiele lat wyroki TK były publikowane i respektowane, a przepisy uznane za niekonstytucyjne – za nieobowiązujące.

he_ad_group id=”30186″]

Obecnie w Senacie trwają prace nad ustawą o zmianie konstytucji, która również dotyczy TK. Zakłada m.in. wygaszenie kadencji wszystkich dotychczasowych sędziów i dokonania obsady Trybunału na nowo. Ale w Sejmie raczej nie znajdzie się wymagana większość, czyli dwie trzecie, żeby ten projekt uchwalić. Sytuacja jest trudna. Po wyborach prezydenckich może się otworzyć możliwość uchwalenia nowej ustawy, ale to nie zmienia faktu, że kadencje sędziów wybranych w czasie rządów PiS wciąż będą trwały.

Koalicja zapowiedziała, że wstrzyma się z obsadą trzech wakatów, które teraz powstają.

Jeżeli doliczyć dublerów, to pięć wakatów, ale na razie politycy się wstrzymują do, jak rozumiem, czasu unormowania sytuacji prawnej w Trybunale. Wtedy zapewne nastąpi wymiana kadrowa – miejmy nadzieję, że na osoby, co do których bezstronności nie będzie wątpliwości. Ale nie wiadomo, czy to wszystko sprawi, że uda się odbudować zaufanie społeczne do Trybunału i wiarę w to, że ten organ jest rzeczywiście niezależny, bezstronny.

Powstaje sytuacja, w której mamy dwa równoległe systemy prawne. Jest dwóch prokuratorów, politycy odwołują się do tych instytucji, na które mogą mieć wpływ. Już w czasie obrony sądów okazało się, że większość obywateli nie za bardzo rozumie, co się dzieje. Teraz sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej.

Niestety. Sam nie wszystkie działania obecnego rządu oceniam pozytywnie. Jednak trzeba sobie zdać sprawę, że w czasach rządów PiS doszło do powstania wielkiego chaosu w systemie sprawiedliwości i istnieje potrzeba naprawienia tej sytuacji. Sami widzimy, że status jednej czwartej sędziów (tzw. neosędziowie) bywa podważany, tak jak ich wyroki, Polska staje przed trybunałami w Strasburgu i Luksemburgu, postępowania dłużą się, bo sądy oceniają dodatkowo wnioski o wyłączenie albo test bezstronności, a jeśli do rozpatrzenia testu jest przydzielony inny neosędzia, to trzeba jeszcze zastosować test wobec niego.

Ukryty kryzys władzy [nowy raport Sierakowskiego i Sadury]

Mamy też orzeczenia sądów europejskich, które wskazują na nieprawidłowości dotyczące funkcjonowania sądownictwa po reformach wprowadzonych przez PiS.

Minister sprawiedliwości, żeby nie pogłębiać kryzysu, zawiesił organizację nowych konkursów na wakaty sędziowskie w sądach powszechnych, ale to też sprawia, że problemy kadrowe narastają.

Reformy są więc konieczne, ale powinny być wdrażane ze świadomością skutków, jakie mogą wywołać, zgodnie ze standardami europejskimi itd. Jest bowiem ryzyko, że przy przywracaniu praworządności pogłębimy stan niepewności prawnej, a do tego wprowadzimy kolejne niebezpieczne precedensy, które ktoś kiedyś będzie mógł wykorzystać.

Ilu jest neosędziów?

Według obliczeń HFPC – ponad 2,5 tys. Dotychczas dominowało stanowisko Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, aby osoby te, z pewnymi wyjątkami, dotyczącymi m.in. sędziów po asesurze, przywrócić na poprzednie stanowiska i ponownie otworzyć konkursy przed Krajową Radą Sądownictwa.

Ale takie rozwiązanie może naruszać konstytucję, według której do usunięcia czy do przeniesienia sędziego wbrew jego woli wymagane jest orzeczenie sądu. Może ono również budzić wątpliwości pod kątem zgodności z międzynarodowymi standardami, które podkreślają konieczność zapewnienia sędziom prawa do sądu w sprawach dotyczących ich statusu. Trzeba się też zastanowić, jak to wpłynie na sprawność działania sądownictwa. Co, jeżeli w niektórych wydziałach tych sądów orzekają sami neosędziowie? Kto tam zostanie, jeśli oni wrócą na poprzednie stanowiska?

Komisja Wenecka w opinii z 14 października orzekła, że niedopuszczalne jest cofnięcie tych wszystkich sędziów na poprzednie stanowiska z mocy ustawy, bo władza ustawodawcza nie posiada kompetencji do unieważniania powołań sędziowskich.

To jak należałoby tę sprawę rozwikłać?

Zdaniem Komisji Weneckiej należałoby stworzyć procedurę bardziej zindywidualizowaną, zgodnie z którą poszczególne przypadki byłyby weryfikowane przez niezależny organ i w ten sposób decydować, czy sędziego cofnąć na poprzednie stanowisko, czy też w jakiś sposób zatwierdzić, z możliwością odwołania się do sądu i z możliwością grupowania podobnych spraw, by można było przyspieszyć cały ten proces. My w Fundacji Helsińskiej też zawsze się w tę stronę skłanialiśmy.

Teraz trwają prace legislacyjne w Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury. Niektórzy jej członkowie byli dotychczas nastawieni raczej negatywnie do tej indywidualnej weryfikacji i skłaniali się ku propozycji Iustitii, czyli do anulowania konkursów i powrotu na poprzednie stanowiska bez kontroli sądowej. Jednak ta koncepcja okazuje się nie do pogodzenia z tym, co mówi Komisja Wenecka. Kolejny projekt ma pojawić się pod koniec stycznia.

**
Marcin Szwed – dr nauk prawnych, prawnik w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij