„Dobrobyt kraju buduje się pracą, a nie wsparciem socjalnym” – to myśl niezbyt wyrafinowana, głupia po prostu, z przestarzałego podręcznika neoliberałów.

„Dobrobyt kraju buduje się pracą, a nie wsparciem socjalnym” – to myśl niezbyt wyrafinowana, głupia po prostu, z przestarzałego podręcznika neoliberałów.
Nadwyżka eksportowa to warunek istnienia „smart German money” wspierających tworzenie międzynarodowych dóbr publicznych.
Naprawdę nie ma powodu, żeby budować Bizancjum dla ludzi, którzy i tak mają już wszystko, co można kupić na ziemi za hajs. Tekst Kamila Fejfera.
Neoliberalny dogmat o tym, że droga do dobrobytu wiedzie przez nieskrępowany wolny rynek, wreszcie dogorywa – i słusznie.
Jako Polacy jesteśmy chyba mistrzami świata w prowadzeniu polityk nieopartych na danych ani badaniach, lecz przekonaniach, intuicjach czy wprost widzimisię decydentów.
Możliwości, jakie stwarza 5G, są bardzo obiecujące, jednak wiążą się także z szeregiem zagrożeń.
W programie lewicy brakuje pomysłów na to, w jaki sposób zaangażować sektor finansowy do realizowania postulatów związanych ze zrównoważonym rozwojem.
Świetne pomysły, które w rękach nieoglądających się na ryzyko prywaciarzy wiodą do katastrofy, powinny być oddane w służbę ogółowi.
Stworzenie środowiska, gdzie nagradzane będzie generowanie wartości, jej zawłaszczanie zaś będzie karane, to fundamentalne wyzwanie ekonomiczne naszych czasów.
W 2018 roku aż 60 z 500 największych spółek – w tym Amazon, Netflix i General Motors – w ogóle nie płaciło podatków w USA.
Najistotniejszą kwestią jest to, że kobiety i mężczyźni zarabiają inne pieniądze za wykonywanie tej samej pracy.
Gdybym doradzał jakiemuś geniuszowi zła chcącemu objąć panowanie nad światem, to powiedziałbym bez wahania: nie idź w politykę, rób karierę w biznesie.