Gospodarka

Dlaczego nawet faszyści powinni dostawać gwarantowany dochód podstawowy

Być może zdziwi was fakt, że jako osoba, która uważa, że nie powinno się rozmawiać z osobami o poglądach totalitarnych, faszystowskich czy antydemokratycznych, sądzę jednocześnie, że im też państwo powinno przelewać pieniądze prosto na ich konta.

W dobie kryzysu klimatycznego wprowadzenie powszechnego, gwarantowanego dochodu podstawowego jest rozwiązaniem niezbędnym, żebyśmy mogli uniknąć najgorszego. Osobiście nie widzę lepszego sposobu, żeby przełamać naszą aktualną pasywność wobec coraz bardziej realnego i niebezpiecznego zagrożenia. Dlaczego? Powodów jest kilka.

1. Dochód podstawowy zwiększa poczucie bezpieczeństwa

To chyba oczywiste. Wiedza, że czy się stoi, czy się leży, tysiąc pięćset się należy, pozwoliłaby miliardom osób odetchnąć z ulgą. Nie musząc martwić się, jak zdobyć kasę na owsiankę i kulebiak, za co zapłacić czynsz i rachunki, skąd wziąć na spłatę raty kredytu, ludzie mogliby sięgać myślami głębiej niż do własnego brzucha i patrzeć dalej niż na czubek własnego nosa. Może nawet zaczęliby się angażować politycznie, na rzecz budowy bardziej sprawiedliwego i mniej destrukcyjnego systemu?

Standing: Dochód podstawowy pozwoli chronić środowisko i międzypokoleniową sprawiedliwość

2. Dochód podstawowy wzmaga kreatywność

Phil Teer napisał o tym całą książkę pt. The Coming Age of Imagination: How universal basic income will lead to an explosion of creativity (Nadchodzi epoka wyobraźni: jak uniwersalny dochód podstawowy doprowadzi do wybuchu kreatywności). Trudno się nie zgodzić z jego argumentacją. Nie będąc zmuszonym harować na chleb, łatwiej skupić się na mniej oczywistych aspiracjach i potrzebach. Każdy z nas ma jakieś talenty, z których nie możemy korzystać, bo musimy zarabiać na życie. Jest to tym bardziej frustrujące, że wielu z nas wykonuje gównoprace, które niczemu nie służą, a wręcz szkodzą ludziom i światu.

Zresztą nawet jeśli nasza praca ma sens, to w gruncie rzeczy rzadko pracujemy efektywnie dłużej niż cztery godziny dziennie. Przynajmniej w pracach biurowych. Skrócenie tygodnia pracy też jest oczywiście sensownym i koniecznym rozwiązaniem, ale ja dziś nie o tym. Wyobraźcie sobie, że miliony ludzi mogą nagle robić to, na co mają ochotę, zamiast tego, co muszą, żeby zarobić na bułkę. Czy nie byłaby to rewolucyjna i pozytywna zmiana społeczna?

Jak zauważa Teer, kiedy Iggy Pop i David Bowie mieszkali i pracowali razem w Berlinie w połowie lat 70., ich tydzień pracy składał się z dwóch dni spędzonych na imprezowaniu, dwóch na regeneracji i trzech na pracy. W tym okresie obaj artyści stworzyli to, co wielu uważa za ich najlepsze dzieła. Bowie nagrał m.in. album Heroes, a Pop swoją najbardziej znaną piosenkę The Passenger. Autor dodaje, że wszyscy powinniśmy pracować jak David Bowie i Iggy Pop w Berlinie, dzięki czemu będziemy mogli dać z siebie to, co najlepsze. Oczywiście niekoniecznie musimy brać podobnie astronomiczne ilości kokainy (a nawet nie powinniśmy, jeśli nie chcemy zwiększać śladu węglowego i przemocy) i nie zawsze musi to być działalność muzyczna, ale – dajmy na to – wynalezienie idealnie zbilansowanej wegańskej karmy dla psów, kotów czy wilków.

3. Dochód podstawowy sprzyja zdrowiu psychicznemu i zmniejsza ilość przemocy

Osoby żyjące w ubóstwie są naszym największym niewykorzystanym zasobem. Niestety brak pieniędzy sprzyja zaburzeniom psychicznym i przemocy. Dajmy wszystkim pieniądze, a nie będą się tak zadręczać ich brakiem oraz bić i zabijać, gdy mają ich za mało. Oczywiście istnieją też psychopaci i miliarderzy, dla których całe złoto świata to za mało i chcą zarabiać jeszcze więcej, nawet jeśli świat ma z tego powodu spłonąć. Ale z nimi nic nie zrobimy. To znaczy oprócz tego, że należałoby im zabrać 99 proc. pieniędzy i je rozdystrybuować pomiędzy bardziej potrzebujących.

Co ciekawe, właściwie wszystkie przeprowadzone do tej pory programy pilotażowe dowodzą, że dzięki takim transferom pieniężnym ludzie wydają mniej na narkotyki, alkohol i inne używki, a używają ich do poprawy jakości życia swojego i swoich rodzin. W książce Guya Standinga o dochodzie podstawowym, którą właśnie wydaliśmy, autor wspomina: „W Liberii zrekrutowano grupę alkoholików, osób uzależnionych i drobnych przestępców ze slumsów. Każdej z tych osób wręczono równowartość 200 amerykańskich dolarów bez żadnych warunków. Trzy lata później przeprowadzono z nimi wywiady, aby dowiedzieć się, na co osoby te wydały pieniądze. Okazało się, że głównie na jedzenie, ubrania i leki. Jak zastanawiał się jeden z badaczy, jeśli tacy ludzie nie zmarnowali podstawowego grantu, kto miałby go zmarnować?”.

4. Dochód podstawowy sprzyja emancypacji

Mając własne pieniądze, możesz o sobie decydować. Standing wspomina też program pilotażowy przeprowadzony w Madhya Pradesh w Indiach w latach 2010–2013. Oprócz oczywistych efektów jak to, że dzięki finansowym przelewom wielu osobom udało się spłacić długi i uniknąć niewolniczej pracy, pojawiły się też efekty mniej oczywiste.

Jak wspomina autor: „Emancypacyjna wartość BDP nie była wyłącznie finansowa. W jednej z wiosek w momencie startu programu wszystkie młode kobiety nosiły zasłonięte głowy, a niezbędne fotografie – potrzebne do wyrobienia dowodów osobistych, bez których nie dało się pobierać dochodu podstawowego – musiały być wykonywane poza chatami, z dala od wzroku mężczyzn. Gdy kilka miesięcy później odwiedziłem tę wioskę razem z inną osobą z zespołu badawczego, dostrzegliśmy, że żadna z kobiet nie nosiła już zasłony. Na nasze pytanie, dlaczego tak się stało, jedna z nich odpowiedziała, że wcześniej wszystkie musiały stosować się do zaleceń starszych, a teraz, mając własne pieniądze, mogły wreszcie o sobie decydować”.

Wbrew temu, co lubią twierdzić krytycy, dodatkowy dochód nie sprawia, że kobiety przestają pracować i rodzą dzieci na potęgę. Jest wręcz przeciwnie. Później wychodzą za mąż, a dzietność się zmniejsza.

5. Dochód podstawowy pozwala wyjść z bezdomności i zmniejsza wydatki na pomoc społeczną

W kolejnym eksperymencie przytaczanym przez Standinga spośród setek bezdomnych organizacja dobroczynna wybrała trzynastu, którzy byli bezdomni najdłużej. Zapytano ich, ile potrzebują, by zmienić swoje życie, a następnie dano im te kilkaset funtów. Jedenastu przestało żyć na ulicy w ciągu roku. Koszty całej operacji wyniosły ułamek 26 tysięcy funtów, ile szacunkowo wydaje się na każdą osobę bezdomną, a właściwie zajmujące się nimi służby, w tym policję i więzienia.

Również w Polsce niektórzy bezdomni decydują się popełniać jesienią drobne przestępstwa, żeby przezimować w ciepłej celi. Czy to jest właśnie ten sposób, w jaki chcemy wspierać bezdomnych – skoro taniej i skuteczniej byłoby im po prostu dawać pieniądze na życie na wolności?

Jeszcze dalej poszło konserwatywne Utah, „gdzie wprowadzono inspirujący program zapewniający biednym stałe mieszkanie (zamiast od dawna stosowanej praktyki przydzielania tymczasowego schronienia). Wstępny koszt wydawał się wysoki, ale jak się okazało, kwoty zaoszczędzone dzięki programowi były jeszcze wyższe. Stabilizacja umożliwiła ludziom ponowną integrację ze społeczeństwem, co oszczędziło władzom szerokiej gamy wydatków na leczenie uzależnień, depresji itd. Ta polityka została następnie powielona w setkach amerykańskich miast”.

Oczywiście już widzę oburzenie Polaków na pomysł, żeby bezdomnym dawać domy, kiedy oni muszą spłacać kredyty frankowe przez 30 lat. Ale bądźmy szczerzy. Czy rzeczywiście chcemy żyć w świecie, w którym nasze domy są własnością banków? Czy może jednak to państwo powinno je budować i udostępniać? Jak pokazuje historia, za Gierka budowano więcej mieszkań niż obecnie. Marże deweloperskie należą w Polsce do jednych z największych w Europie. Gdyby nie chore fantazje, że każdy musi mieć własne M2, a prywatne zawsze jest lepsze niż publiczne, już dawno można by zbudować te brakujące 2,5 miliona mieszkań.

Odmrażanie publicznej mieszkaniówki

No chyba że naprawdę uznamy, że obecnie nam panujący są bardziej nieudolni niż Edward Gierek. Co wcale nie jest wykluczone. Ile w końcu powstało mieszkań ze 100 tysięcy obiecanych przez Mateusza Morawieckiego w ramach programu Mieszkanie+? Ponoć do końca 2019 wybudowano łącznie około 7800 lokali. Następnie program zaczęto wygaszać.

6. Dochód podstawowy jest dobry dla gospodarki

Jak wiemy w Polsce dzięki programowi 500+, takie transfery stymulują konsumpcję i pobudzają wzrost gospodarczy. Stabilizują też cały system ekonomiczny, zmniejszając jego podatność na cykle koniunkturalne i powtarzające się okresy recesji. Gdybyśmy wprowadzili takie rozwiązanie, być może udałoby się uniknąć kolejnych kryzysów finansowych. Niestety obecny system polityczny wolał wydać miliardy na wsparcie banków, które do tego krachu doprowadziły, zamiast wspierać ludzi. Mało to sprawiedliwe i niezbyt mądre.

Czy bezkarność, a wręcz nagradzanie osób odpowiedzialnych za kryzys, pozwoli uniknąć nam podobnych kłopotów w przyszłości? Nie wiem, kim trzeba być, żeby w to wierzyć. Ale pewnie kimś, kto zarabia na wpędzaniu ludzi, a nawet całych krajów w biedę.

Co więcej, ludzie, którzy nie będą zmuszeni do podejmowania byle jakiej pracy, mogliby poczekać na oferty odpowiadające ich talentom, dzięki czemu lepiej by je rozwijali. Byliby po prostu lepszymi pracownikami. Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że osoba wykonująca pracę, którą lubi, jest znacznie bardziej efektywna od takiej, która swojej roboty nienawidzi.

Skąd wziąć na to pieniądze?

Biorąc pod uwagę wszystko powyższe, chyba się ze mną zgodzicie, że nawet faszyści powinni dostawać pieniądze, bo może szybko przestaliby być faszystami. Ale spytacie pewnie: jak taki pomysł sfinansować?

Abstrahując od tego, że pieniądze są niczym innym jak umową społeczną zapisaną w arkuszach Excela, warto pamiętać, jak obecnie wygląda ich dystrybucja. W Wielkiej Brytanii ulgi podatkowe dla bogatych i korporacji to około 400 miliardów funtów rocznie. Co samo w sobie mogłoby posłużyć do opłacenia dochodu podstawowego dla wszystkich jej mieszkańców. Jeśli kwotę tę podzielimy przez 66 milionów obywateli i obywatelek tego kraju, wychodzi, że każdy i każda mogliby dostawać po 6060 funtów rocznie, czyli 505 funtów miesięcznie. Nie jest to może oszałamiająca kwota, ale wystarczająca, żeby przeżyć.

Również w Polsce według ustaleń międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego tracimy 46 miliardów rocznie na rzecz korporacji. Do tego dochodzą 2 miliardy rocznie na dotowanie Polskiej Grupy Górniczej. Od 1990 roku na wsparcie tej branży poszło 135 miliardów, czyli średnio 4,5 miliarda rocznie. Drugie 50 miliardów można by wziąć z likwidacji wojska.

Dlaczego dochód podstawowy należy się nawet Billowi Gatesowi?

Historia pokazuje, że polska armia nigdy przed nikim nas nie obroniła, a dziś też jej kondycja to jakiś żart. Chyba jedynymi sukcesami polskiej wojskowości było zajęcie Zaolzia oraz wsparcie pod Wiedniem kraju, który nas potem rozebrał niczym ksiądz pedofil pięciolatka. Trochę wstyd. Czy naprawdę musimy tyle wydawać na taką bandę warchołów? Obecnie sił zbrojnych nie posiada 21 państw. Poza ego Antka Macierewicza i jeszcze kilku przemocowców ze skłonnościami psychopatycznymi nie widzę żadnych powodów, żebyśmy nie mieli do nich dołączyć. W efekcie mielibyśmy już 100 miliardów do rozdania, a to przecież wciąż nie są wszystkie pieniądze, jakie puszczamy z dymem.

Oczywiście, żeby dać każdej i każdemu dochód, należałoby też podnieść podatki. Rosnące koszty emisji CO2 mogą w ciągu najbliższych 10 lat poszybować w górę tak, żeby kopalnie i elektrownie oddały do wspólnej kasy to, co zagrabiły przez ostatnie 30 lat. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że należy srogo opodatkować bogaczy. Niektórzy z nich już teraz sami się tego domagają.

Dodatkowo rekomendowałbym wprowadzenie podatku od mięsa i posiadanych nieruchomości. Naprawdę nie widzę powodu, żeby osoby karmiące się cierpieniem albo posiadające powyżej 36 m2 na głowę nie mogły się podzielić swoim dobrobytem z mniej obdarowanymi przez los. Jednocześnie wraz z wprowadzeniem dochodu podstawowego zmniejszyłyby się wydatki na ochronę zdrowia, pomoc społeczną, policję czy więziennictwo. Oczywiście przy założeniu, że dochód alimenciarzy przelewany byłby od razu na konta ich dzieci.

Dalej was nie przekonałem? Polecam sięgnąć po książkę Standinga, który to wszystko dokładnie wyjaśnia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij