Unia Europejska nie otrzymała od państw członkowskich kompetencji, by zarządzać Europą w epidemii – może dawać kasę, ale polityka zdrowotna, migracyjna czy bezpieczeństwa wciąż leżą w gestii poszczególnych państw. Dlatego dzisiaj wszyscy obywatele patrzą z nadzieją na swoje rządy – a na sąsiadów co najmniej z nieufnością.
Od kilku miesięcy słyszy się (i widzi) ostracyzm, z jakim w Europie stykają się Azjaci. Z powodu koronawirusowej paniki wszyscy biorą ich bowiem za Chińczyków, którzy właśnie przyjechali z Wuhan. Niestety wiele wskazuje na to, że epidemia pogłębi stereotypy również wewnątrz Europy.
W Polsce pierwsze skrzypce w tej kategorii gra oczywiście rząd PiS, który nieustannie przypomina obywatelom, że wirus przyjechał do nas od „zbyt leniwych” Włochów i „zbyt ostrożnych” Niemców, a Polska jako jedyna reaguje na epidemię sprawnie. No, powiedzmy, ale ja nie o tym. Koronawirus wzmacnia również stereotypy o Polakach – i wyjątkowo nie jest to wina PiS-u.
czytaj także
Polska to w zachodnim stereotypie – wiadomo – tintinowska Borduria, rządzony twardą ręką przez watażkę śmieszny kraik alkoholików, miłośników kiełbasy i ćwierćinteligentnych patriotów. Swoim wizerunkiem nie odróżniamy się za bardzo od krajów regionu i oczywiście trochę sobie na taki wizerunek zapracowaliśmy, bo w każdym stereotypie – choćby najbardziej krzywdzącym – jest ziarno prawdy. I taką właśnie Polskę widzą w czasach epidemii zachodni eksperci od Europy Wschodniej.
Na pewnej dość elitarnej grupie fejsbukowej skupiającej takie właśnie – wybitne, zaznaczam bez ironii – środowiska ukazały się w ostatnich dniach dwa posty, które podniosły mi ciśnienie. Pierwszy opublikował jej administrator, zasłużony politolog i znawca regionu związany z Uniwersytetem Florydy. Wkleił on „raport studenta”, który miał w ostatnim czasie przyjechać do Polski. Z notki wynika, że PiS dał ogromne uprawnienia policji, która tłucze ludzi na ulicach „and stuff like that” i zadręcza tych w kwarantannie; że media o tym milczą; że rząd wprowadził obostrzenia związane z koronawirusem tylko po to, żeby przepychać antydemokratyczne ustawy, a ponadto odwoła wybory prezydenckie.
Co dalej z wyborami prezydenckimi? O przełożenie apelują kontrkandydaci Dudy i obywatele
czytaj także
Czułam się trochę jak ci wszyscy patrioci z nadmiarem wolnego czasu, którzy łamaną angielszczyzną bronią PiS-u pod materiałami z zagranicznych wiadomości na Youtubie, ale podjęłam się polemiki z autorem postu, na którą dostałam tylko jedną odpowiedź: link do informacji, że za złamanie kwarantanny grozi 8 lat więzienia. Na nic się jednak zdały moje tłumaczenia, że to najwyższa kara – dla zarażonych recydywistów łamania kwarantanny, że odwołania wyborów chce opozycja, a nie rząd, i że liberalne media z lubością opiszą każdy przypadek nadużywania władzy przez policję czy inne służby (choć oczywiście nie można wykluczyć, że PiS wkrótce wykorzysta sytuację, by przeprowadzić swoje „reformy”). Inni eksperci w komentarzach kiwali wirtualnie głowami do autora i biadali nad upadkiem demokracji w krajach nowej Unii.
Chcemy większej reakcji UE na koronawirusa? Dajmy jej narzędzia
czytaj także
Drugi post biadał – podobnie zresztą jak wielu Polaków w lewicowo-liberalnej bańce – nad masowymi mordami zwierząt domowych. OK, też w to na początku uwierzyłam i nie wykluczam oczywiście, że coś takiego mogło i może się w Polsce przytrafić, ale masowa skala tego procederu to fake news, który zdementowała już Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna, liczni weterynarze oraz wszystkie media niezależnie od barw politycznych.
Podesłałam autorowi posta – wykształconemu na Sorbonie polskoznawcy i doktorantowi polskiej uczelni „specjalizującemu się w retoryce postprawdy” – dementi z OKO.press. Odpowiedź brzmiała: „TOK FM, »Gazeta Wyborcza« i »Rzeczpospolita« dały konkretne wiadomości na ten temat, a ty dajesz nam źródło z OKO.press. Imbecyl! Idiota!” (przy czym sam zalinkował… „Super Express”). Wszystkie trzy media, na które się powołał, zdementowały tę plotkę. Wysłałam mu odpowiednie linki, ale usłyszałam na to, żebym przestała „rozgłaszać defensywny patriotyczny pisowski bełkot polski”).
czytaj także
Unia Europejska nie otrzymała od państw członkowskich kompetencji, by zarządzać Europą w epidemii – może dawać kasę, ale polityka zdrowotna, migracyjna czy bezpieczeństwa wciąż leżą w gestii poszczególnych państw. Dlatego dzisiaj wszyscy obywatele patrzą z nadzieją na swoje rządy – a na sąsiadów co najmniej z nieufnością. Epidemia minie, granice zostaną otwarte, europejska gospodarka wyjdzie na prostą. Ale podwiędłe jeszcze kilka lat temu stereotypy zapuszczą mocne korzenie i wyplewienia ich mogę już nie dożyć. I chyba tego – obok kosztów społecznych nadchodzącego kryzysu gospodarczego – boję się teraz najbardziej.
Buras: Z powodu koronawirusa nawet Niemcy mogą dojść do granic swoich możliwości