
Mój ostatni felieton wywołał burzliwą dyskusję zarówno na Facebooku, jak i na stronie KP.
Spotkałam dawno niewidzianego kolegę. Kolega jest katolikiem, na dodatek katolikiem zaczepnym. Zaczepił mnie więc o aborcję, a ja, głupia, dałam się wciągnąć w dyskusję.
Oczywiście, że chciałam. Nie ma najmniejszych wątpliwości. W rezultacie to wszystko tylko i wyłącznie moja wina. Pierwsza wzięłam go za rękę. To się nazywa prowokacja.