W filmie „Strefa interesów” odgrodzony murem obóz koncentracyjny słychać, ale go nie widać. Ile takich murów oddziela nas od większości, która próbuje przetrwać?

W filmie „Strefa interesów” odgrodzony murem obóz koncentracyjny słychać, ale go nie widać. Ile takich murów oddziela nas od większości, która próbuje przetrwać?
Europa zatracająca resztki własnej godności w swoim serwilizmie wobec USA i Izraela sama wbiła gwóźdź do trumny, w której zostanie pogrzebana jej emancypacyjna spuścizna.
Humanitaryzm Zachodu zawsze był naznaczony hipokryzją. Ale hipokryzja jest nieskończenie lepsza od brutalnych aktów przemocy.
Postawmy sprawę jasno. Wykorzystując to, że Żydzi byli ofiarami, do uzasadniania ekspansji, Izraelczycy opowiadający się za aneksją cynicznie eksploatują pamięć o Holokauście.
Pierwsza zasada dociekań dotyczących historycznego kontekstu toczącej się w Gazie wojny to: żadnych tabu.
Walka o prawa ludności palestyńskiej nie jest sprzeczna ze zwalczaniem antysemityzmu. Przeciwnie: to jedna i ta sama walka.
Jak to jest, że ambitne projekty ideologiczne zazwyczaj kończą się nie zwycięstwem, ale bezładem i dezorientacją?
Nie ulegajmy szantażowi, że ktoś, kto popiera Palestyńczyków, tym samym jest antysemitą, a kto sprzeciwia się antysemityzmowi, musi popierać Izrael.
W walce na śmierć i życie takie drobnostki jak „kto zaczął?” okazują się nieistotne.
W Rosji i w Izraelu pod ciężarem kolonializmu i zasadniczych sporów o fundamentalne zasady kruszy się umowa społeczna.
Twierdzenia, jakoby pomoc wojskowa dla Ukrainy napędzała tylko zyski zachodnim korporacjom, to modelowy przykład wyparcia.
Pętla wokół szyi Assange’a wyraźnie się zaciska. A dziś sygnaliści tacy jak on są nam bardzo potrzebni.