Bohaterki codzienności będą mogły poznać naszą wdzięczność po tym, jaki opór stawimy, gdy politycy znowu będą chcieli zepchnąć ich potrzeby na margines.

Bohaterki codzienności będą mogły poznać naszą wdzięczność po tym, jaki opór stawimy, gdy politycy znowu będą chcieli zepchnąć ich potrzeby na margines.
Niektórzy próbują nam wmówić, że napędzana egoizmem rywalizacja to wręcz ewolucyjna konieczność, ale tak nie jest.
Cóż może być większym zwycięstwem w polityce niż narzucenie języka, którym posługują się nawet twoi przeciwnicy?
Przeciwnicy „poprawności politycznej” tropią wszystko, co nie pasuje do ich wyobrażeń o świecie, czyli nie jest wystarczająco męskie, białe i heteroseksualne.
Jaki właściwie pomysł na Polskę ma obóz antypisowski w czasach kryzysu klimatycznego, rosnących nierówności społecznych i wzrastającej władzy korporacji?
Decydowanie o tym, co wypada, a co nie, jest zazwyczaj przywilejem osób, które stoją na szczycie hierarchii danej struktury społecznej.
Gdybym doradzał jakiemuś geniuszowi zła chcącemu objąć panowanie nad światem, to powiedziałbym bez wahania: nie idź w politykę, rób karierę w biznesie.
Opozycja liberalna nie bierze jeńców. Można się zastanowić, jakie jeszcze grupy społeczne zdąży obrazić przed wyborami.
Tak, usługi Ubera bywają tańsze, ale w tym przypadku oprócz perspektywy „ja, konsument” warto włączyć sobie perspektywę „ja, obywatel”.
Praw człowieka nie wywalczyli umiarkowani centryści, ale ludzie systematycznie oskarżani o radykalizm.
Centryści są jak arystokraci, którzy nie mogą zająć się swoimi przyjemnościami, bo zza okna rezydencji dochodzą ich wrzaski ludzi, którzy walczą o jakieś tam prawa.
Połączenie światowego ubóstwa z kryzysem klimatycznym grozi nową erą apartheidu.