Witold Mrozek

Wprowadźmy stan wojenny!

Związkowcy sikają na trawniki i nie pozwalają warszawskiej klasie średniej spokojnie pić latte na placu Trzech Krzyży. Lada moment zaczną przejmować zakłady pracy i wywozić menadżerów na taczkach.

Związkowcy sikają na trawniki i nie pozwalają warszawskiej klasie średniej spokojnie pić latte na placu Trzech Krzyży. Lada moment zaczną przejmować zakłady pracy i wywozić menadżerów na taczkach. W kraju narastają radykalne nastroje, które szokują zagranicznych korespondentów. Na porządku dziennym jest polityczna przemoc. Jeśli wierzyć medialnym komunikatom z ostatniego tygodnia, to jeszcze chwila, a padną strzały z Aurory. Niewiele brakuje, by TVN z „Gazetą Wyborczą” zaapelowały o wprowadzenie stanu wojennego – przynajmniej na czas Euro 2012.

A przecież krótka blokada Sejmu przez związkowców z Solidarności to i tak delikatna reakcja jak na kaliber antyspołecznej polityki władz centralnych i lokalnych. Po likwidacji sporej części sądów pracy zatrudnionym jeszcze trudniej dochodzić swoich praw. Choć może jest w tym jakaś logika – po co sądy pracy, skoro kodeksem pracy objętych jest coraz mniej pracujących? Zamknięta w świetle fleszy przed miesiącem chorzowska huta Batory po cichu wznowiła właśnie działalność – zatrudniając hutników na umowach śmieciowych. To tylko jeden przykład – jednocześnie likwiduje się szkoły, przedszkola, komercjalizuje służbę zdrowia… Litania jest długa i  aż nazbyt dobrze znana. Teraz doszło do niej podniesienie wieku emerytalnego – po symulowanej społecznej debacie.

Zręcznym prestidigitatorem okazał się, jak zwykle, Janusz Palikot, pozwalając trójce swoich lewicowych gwiazd ocalić twarz i zagłosować przeciw podnoszeniu wieku, gdy milcząca masa powiatowych przedsiębiorców, tworząca trzon klubu posła z Biłgoraja, dzielnie wsparła rząd Tuska. Takich specjalistów już znamy. W 2008 roku przewodniczący Napieralski pozwolił dwójce swoich posłów-związkowców, Zbrzyznemu i Motowidle, „ocalić twarz”i zagłosować przeciwko zniesieniu emerytur pomostowych dla 750 000 pracowników, popartemu przez resztę parlamentarzystów SLD, które twarzy wtedy nie zachowało.

To było niespełna cztery lata temu. Dziś Leszek Miller, o dziwo, znalazł się tam, gdzie miejsce lewicowego polityka – z protestującymi przeciwko antyspołecznej ustawie związkowcami. Chciałbym mieć nadzieję, że zostanie tam na dłużej. I nie ma tu znaczenia, jak bardzo śmieszy kogoś Miller śpiewający Mury ze związkowcami z Solidarności.

Ładunkiem gorzkiego komizmu i tak przebił wszystkich Lech Wałęsa, autor zdania: „Gdybym był premierem, kazałbym spałować Solidarność”. Co zrobić z eksprezydentem: cytować czy przemilczeć, śmiać się czy płakać? Jedyny polski pociąg, który coraz szybciej mknie po swoich krzywych torach, to pociąg do autoparodii. Dawny robotniczy przywódca odwołujący się dziś do pacyfikacyjnej taktyki Thatcher i Kiszczaka, to gorsze niż sto groteskowych zdjęć z Magdalenki czy dziesięć kilometrów kompromitujących akt z IPN-u. Dobrze, że Wałęsa premierem już nie będzie.

Gdybym ja był premierem, rozpocząłbym prace nad wprowadzeniem powszechnej emerytury obywatelskiej z budżetu państwa. O tym, jak zły jest przyjęty właśnie projekt, mówił Jarosław Kaczyński, zanim zagłosował przeciw – i Janusz Palikot, zanim zagłosował… za. Przegłosowana „reforma” to w istocie drobna zmiana. Brak jej systemowego charakteru, choć bardzo uprzykrza życie milionom ludzi. A przecież już nadchodzą kolejne miliony, które – zatrudnione na śmieciowych umowach – nie odłożą żadnych składek albo których składki nie starczą na najoględniej pojęte godne życie na emeryturze. W obecny system emerytalny nie wierzy nie tylko nieoskładkowany prekariat, ale też wicepremier i minister gospodarki Pawlak, o czym poinformował jakiś czas temu z rozbrajającą szczerością.

Dzielni komentatorzy z radiowych poranków pracują w pocie czoła, by przedstawić sprawę emerytur jako starcie oświeconych reformatorów, odważnie podejmujących trudne, ale konieczne decyzje – z roszczeniowymi i agresywnymi związkowcami. W istocie nie ma tu mowy o żadnej reformie, a zwłaszcza odważnej. Choć odważna niewątpliwie jest powszechnie lansowana teza, że więcej miejsc pracy zajętych przez dłużej pracujących seniorów przemienią się w więcej wolnych miejsc dla absolwentów. Alchemia ekonomii.

Felieton ukazał się na portalu e-teatr.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Witold Mrozek
Witold Mrozek
Krytyk teatralny, publicysta
Krytyk teatralny i publicysta. Dziennikarz „Gazety Wyborczej”, wcześniej „Przekroju”. Studiował na MISH UJ.
Zamknij