Twój koszyk jest obecnie pusty!
Big Mac w Wersalu. Co estetyka Trumpa mówi o jego projekcie politycznym?
Trumpizm to kapitał spleciony z władzą polityczną, przekonany, że nie potrzebuje już żadnej legitymacji ze strony kultury oraz kształtujących i legitymizujących jej kanony elit – błysk bogactwa wystarczy, by oczarować większość.
👑 Estetyka Trumpa 2.0 łączy złotą, quasi-monarchiczną oprawę z mitem „człowieka z ludu”, tworząc unikatowy miks.
🏛️ Trump wykorzystuje architekturę i dekoracje Białego Domu jako narzędzie polityczne, budując narrację o własnej potędze, statusie i wyjątkowej władzy.
🎪 Trumpizm opiera się na sojuszu oligarchiczno-populistycznym, a jego estetyka odrzuca elitarne normy kultury, stawiając na spektakl, przepych i emocje mas.
We wtorek w Białym Domu gościł Muhammad ibn Salman, książę koronny i faktyczny władca Arabii Saudyjskiej. Oglądając zdjęcia z jego spotkania z Trumpem w Gabinecie Owalnym z łatwością można było pomyśleć, że miało ono miejsce w Rijadzie albo w Moskwie – cała przestrzeń ociekała bowiem złotem, błyszczącym z każdego kierunku, na skalę, która do tej pory kojarzyła się z gustem szejków albo władców Rosji, a nie decorum amerykańskiej prezydentury.
Swoje „ozłocenie” Gabinet Owalny zawdzięcza oczywiście Donaldowi Trumpowi. W marcu portal CNN tak opisywał nowy wystrój jednej z najbardziej ikonicznych przestrzeni amerykańskiej władzy: „Złoto jest wszędzie: pozłacane figurki na kominku i dekorujące go pozłacane medaliony, złote orły na bocznych stolikach, pozłacane rokokowe lustra na drzwiach, a we frontonach nad nimi malutkie cherubinki przywiezione z Mar-a-Lago”.
Druga kadencja Trumpa jest znacznie bardziej wyrazista nie tylko w swoim politycznym, ale i estetycznym wymiarze. Amerykańskie media analizują estetyczny wymiar Trumpa 2.0 pisząc nie tylko o charakterystycznej dla niego architekturze czy dekoracji wnętrz, ale także o memach, modzie, a nawet chirurgii plastycznej. Na angielskiej Wikipedii można znaleźć np. hasło „twarz z Mar-a-Lago”, wyrażenie oznaczające „trend w modzie i chirurgii plastycznej wśród amerykańskich konserwatystów, opisywany jako charakteryzujący się nadmiernymi (…) ingerencjami, takimi jak powiększanie warg, botoks czy konturowanie szczęki. (…) Trend ten opisywany jest jako symbol statusu w wewnętrznym kręgu Trumpa, sygnalizujący bogactwo, przywilej i sojusz z trumpizmem”.
Donald I Budowniczy
Ze wszystkich frontów trumpowskiej estetyki ten architektoniczny jest jednak najważniejszy – bo zmienia on publiczną przestrzeń, która powinna przynależeć do wszystkich Amerykanów. Trump jest tu bardzo aktywny, jak na byłego przedsiębiorcę z branży nieruchomości przystało.
Nie tylko hojnie udekorował złotem Gabinet Owalny, ale wyremontował też łazienkę Lincolna, wypełniając ją marmurem, złotymi klamkami, kurkami od wody czy złotą spłuczką od toalety – choć nie wstawił złotego sedesu, to nie byłby on w niej nie na miejscu. Ogród Różany przed Białym Domem „zalał betonem” tak, jakby inspirację czerpał od prezydenta polskiego miasta powiatowego, remontującego rynek swojej miejscowości ze środków unijnych. W miejsce zburzonego wschodniego skrzydła Białego Domu ma powstać sala balowa. W przyszłym roku, na 250. rocznicę Deklaracji Niepodległości, Trump planuje budowę w amerykańskiej stolicy łuku triumfalnego upamiętniającego to wydarzenie. Prezydent wydał też rozporządzenie wykonawcze nakazujące, by federalne budynki były projektowane zgodnie z zasadami „klasycznej architektury”.
Jaki komunikat wysyła ta cała architektoniczno-dekoratorska aktywność Trumpa? Amerykańscy komentatorzy często odczytują ją jako wyraz „monarchicznych” ambicji prezydenta. Obecnemu lokatorowi Białego Domu bez wątpienia marzy się nie tylko prezydentura skupiająca w swoich rękach jak najwięcej władzy – kosztem Kongresu, służby cywilnej, sądów i innych niezależnych instytucji – ale też quasi-monarchiczna w formie. Wrzucając na swoje oficjalne kanały wygenerowane przez AI obrazy, jak ten z Trumpem w koronie na okładce tygodnika „Time”, podpisanej „niech żyje król!”, Biały Dom trolluje amerykańskich liberałów, ale za podobnymi obrazami kryją się też rzeczywiste wyobrażenia na temat tego, jak powinna wyglądać władza i status prezydenta.
Zmieniając wystrój Białego Domu Trump upodabnia go do Mar-a-Lago, swojej rezydencji na Florydzie, ta z kolei powstała jako florydzka wariacja na temat Wersalu. Jak dziennikowi „Washington Post” powiedział historyk David Harrison: „Od czasu pierwszych doświadczeń Donalda Trumpa z architekturą widać koncepcję, że Wersal, a zwłaszcza Galeria Zwierciadlana, są modelem władzy, reprezentującym osobistą chwałę, autorytet i luksus”.
Słuchaj podcastu autora tekstu:
Trumpowi nie tylko w wymiarze architektury, ale i prezydenckiego ceremoniału podobają się wzorce francuskiej prezydentury – znacznie bardziej „monarchicznej” w swoich formach niż amerykańska. Po tym, gdy w 2017 roku zobaczył w Paryżu paradę wojskową z okazji 14 lipca, chciał zorganizować podobną w Waszyngtonie. Udało mu się dopiero w czerwcu tego roku. Parada z okazji 250. rocznicy powstania amerykańskiej armii zbiegła się z urodzinami Trumpa i zdaniem jego krytyków zmieniła się w hołd na część przywódcy, niezgodny z republikańskimi tradycjami Stanów, gdzie prezydent jest tylko pierwszym obywatelem, a nie pochodzącym z wyboru monarchą.
Jedną z prerogatyw monarchy zawsze było też bicie własnej monety. W Stanach nie zapłacimy jeszcze banknotami czy monetami z wizerunkiem Trumpa, ale w październiku Skarbnik Stanów Zjednoczonych Brendon Beach ujawnił na swoim koncie na portalu X plany pamiątkowej monety jednodolarowej na 250-lecie amerykańskiej niepodległości, z Trumpem po obu stronach. Na jednej widzimy twarz prezydenta z profilu, na drugiej Trumpa wznoszącego do góry pięść na tle amerykańskiej flagi, zaraz po nieudanym zamachu na swoje życie w 2024 roku.
Reaganizm-zombie na sterydach
Bez wątpienia złote ornamenty, rokokowe lustra, sala balowa w Białym Domu czy łuk triumfalny mają w rozumieniu Trumpa przydać chwały jego prezydenturze, podkreślić jej władzę i status – w tym sensie korespondują z „monarchicznymi” politycznymi pretensjami prezydenta.
Na inny możliwy trop w czytaniu tej estetyki wskazuje w „Vox” Abdallah Fayyad. Jego zdaniem estetyka Trumpa to wskrzeszona estetyka lat 80., estetyczny reaganizm-zombie na sterydach. Trump został ukształtowany przez tę epokę i wszystkie jego obsesje – na punkcie bogactwa i statusu oraz konieczności jego możliwie jak najgłośniejszego manifestowania, wskaźników oglądalności w telewizji, czy nawet okładek magazynu „Time” – wywodzą się zdaniem Fayyada właśnie z lat 80.
Estetyka z czasów Reagana zostaje przy tym wskrzeszona niewyłącznie w nostalgicznych celach. Przy jej pomocy ma się dokonać rebranding Ameryki. Zmiana wizerunku kraju z republiki wiernej pewnym abstrakcyjnym ideałom – wolności, równości, prawa każdej jednostki do dążenia do szczęścia – zdolnej pokonać swoją historię i dwukrotnie wybrać na prezydenta kogoś takiego jak Obama na miejsce, którego tożsamość wyznacza głównie darwinistyczna walka o władzę i bogactwo, gdzie nie uznaje się żadnych innych wartości. Trump pragnie się przy tym postrzegać jako ucieleśnienie tej walki, cnót koniecznych do tego, by odnieść w niej sukces i jako jej ostateczny, niepodważalny zwycięzca.
Wersal, wrestling i karykaturalna męskość Trumpa
Jest jednak jeszcze jeden wątek, na który warto zwrócić uwagę: estetyka Trumpa nie byłaby kompletna, gdybyśmy obok złota w Białym Domu i planowanego łuku triumfalnego nie uwzględnili także jej „ludowego”, populistycznego elementu. Bo Trump z jednej strony niezmordowanie i nieustannie manifestuje swoje bogactwo, status i sukces, a z drugiej buduje wizerunek człowieka, który jak zwykły Amerykanin z klasy ludowej żywi się fast foodami i dietetyczną colą.
Na pokładzie swojego prywatnego samolotu fotografuje się z potrawami z McDonald’s albo z kubełkiem KFC. W trakcie ostatniej kampanii „zatrudnił się” nawet na jeden dzień w Macu, zakładając kuchenny fartuch na białą koszulę z krawatem.
Jak w swoim artykule na temat estetyki Trumpa zauważa „Washington Post”, istotną rolę odgrywa w niej wrestling. W 2007 roku Trump wystąpił na Wrestlemani, wdając się w „bójkę” z szefem World Wrestling Entertainment, Vincem McMahonem, oraz pomagając ogolić mu głowę na zero na ringu. Żona Vince’a, pozostająca z nim w separacji Linda McMahon, jest dziś sekretarzem edukacji w administracji Trumpa. Na konwencji Republikanów w 2024 roku z mową popierającą Trumpa wystąpił Hulk Hogan. Były zapaśnik rozerwał na swojej piersi t-shirt, w którym wszedł na scenę, odsłaniając podkoszulek z napisem „Trump-Vance”.
Jak twierdzi „Washington Post”, teatralna, przerysowana, karykaturalna męskość ma wpływ na to, jak swoją męskość w przestrzeni publicznej performuje Trump i mężczyźni z jego otoczenia. Z kolei symulowana, wyreżyserowana przemoc wrestlingu, zdolna rozpalać wielkie emocje publiczności, może posłużyć jako model polityki opartej na zarządzającej radykalnymi afektami sztuce tworzenie postprawdy.
Bardzo istotne jest jednak to, że wrestling ma opinię rozrywki o wyjątkowo niskim statusie i kapitale kulturowym. W filmie Idiokracja (2006) jednym z symboli intelektualnej degeneracji Ameryki przyszłości jest fakt, że jej prezydentem jest były zapaśnik Dwayne Elizondo Mountain Dew Camacho. Dopiero zestawienie Mar-a-Lago z wrestlemanią, a prywatnego odrzutowca z kubełkiem KFC, daje pełen obraz trumpowskiej estetyki.
Estetyka sojuszu oligarchiczno-ludowego
Zresztą nawet tam, gdzie Trump celuje w Wersal, wychodzi mu coś bliższego wrestlemani. Jak przebudowę Białego Domu skomentował historyk amerykańskiej prezydentury i członek administracji Busha, Tevi Troy: „Estetyka Trumpa bardziej niż monarchiczne ambicje Trumpa ujawnia jego korzenie jako przedsiębiorcy z branży nieruchomości”. Faktycznie, czego nie budowałby Trump, wygląda to jak fantazja amerykańskiego dewelopera na temat Wersalu, któremu mimo swoich najlepszych chęci i największej determinacji nigdy nie udało się w pełni wyrwać z Queens i zostać zaakceptowanym przez elitę Manhattanu.
Nie jest to wada estetyki Trumpa, tylko źródło jej politycznej siły. Trumpizm to bowiem estetyka mająca służyć jako czysta epifania bogactwa, władzy i statusu, bez jakichkolwiek pretensji do kulturowej legitymacji, zwłaszcza zakorzenionej w jakichś uniwersalistycznych ideałach. Ma docierać bezpośrednio do mas ludowych, bez pośrednictwa ekspertów odpowiedzialnych za wyznaczanie kryteriów dobrego smaku i tworzenie kulturowych hierarchii.
Biorąc pod uwagę, że w wymiarze polityczno-społecznym trumpizm opiera się na sojuszu oligarchiczno-ludowym wymierzonym w szeroko rozumianą „klasę menadżerską” – ekspertów, liberalną inteligencję, Akademię, państwo administracyjne – to estetyka typu Big Mac wśród złotych cherubinów w Gabinecie Owalnym jest naprawdę jego idealnym wyrazem.






























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.