Muzyka, Weekend

Eurowizja – ta przyjemność naprawdę zrobiła się „guilty”

Izrael otarł się o krok od zwycięstwa w Eurowizji, choć ani eksperci, ani bukmacherzy nie wróżyli mu wielkiego sukcesu. Jak to się stało, że najwięcej serc porwał kraj, który masakruje cywili i dzieci?

Po niespełniającym oczekiwań wyniku Justyny Steczkowskiej w finale tegorocznej Eurowizji (14. miejsce z 26) po raz kolejny rozległy się głosy, że Polska powinna zrezygnować z udziału w konkursie. Dotąd postulowano to głównie z pobudek snobistycznych i klasistowskich (cyrk dla gawiedzi o niewyrobionych gustach, w który nie warto inwestować) oraz homofobicznych i ksenofobicznych, pomstując na celebrację różnorodności i europejskiej wspólnoty, a zwłaszcza na queerowość.

Dziś na wierzch wypływa argument wzajemności: po co pchać się gdzieś, gdzie ewidentnie nas nie chcą? Zdaniem wielu osób Gaja była perłą rzuconą przed wieprze i spotkała nas niesprawiedliwość, bo z jakiegoś powodu jesteśmy na świecie nielubiani.

Szok po finale Eurowizji, szok po pierwszej turze wyborów prezydenckich

W tym ostatnim jest kilka ziaren prawdy i przynajmniej częściowo zapracowaliśmy sobie na to sami, choćby niedawno, szczując na Ukraińców i domagając się od nich bezwzględnej wdzięczności niczym Trump. Nie takie jednak przewiny uchodziły w Eurowizji płazem, niektóre wręcz wynagradzano. Dość powiedzieć, że do bólu przeciętna piosenka tegorocznej reprezentantki Izraela, który tylko podczas trwania tegorocznego finału zdążył zamordować 130 Palestyńczyków, w tym 30 dzieci, i który niedawno ogłosił plan pełnej anihilacji Strefy Gazy, wbrew wszelkim prognozom otrzymała maksymalną punktację od widzów z 12 państw. Tylko trzy nie przyznały 24-letniej Yuval Raphael żadnych punktów: Armenia, Chorwacja i Polska.

Izrael potrafi się odwdzięczyć

Wielu mierzi, że o wynikach konkursu w ogromnej mierze decyduje polityka i sympatie oraz antypatie między państwami – a jednocześnie jest to budzący najwięcej emocji, najbardziej wciągający wymiar eurowizyjnej rywalizacji. Sama byłam raczej wzruszona niż oburzona, gdy w pierwszym roku pełnoskalowej inwazji ze strony Rosji wygrała Ukraina. Nagrodzono jeden z najlepszych w tamtym roku utworów, ale przyznanie tej nagrody bez wątpienia było też wyrazem europejskiej solidarności.

Ubolewałam z kolei nad losem Niemiec, które od lat desperacko próbują odbić się od dna tabeli, ale do niedawna nijak nie udawało im się zdobyć sympatii głosujących. W 2024 roku przełamali klątwę – bezpieczny, popowy Always On The Run zapewnił im 12. miejsce, a więc w pierwszej połowie tabeli. Szczególnie pomogło 10 punktów (druga najwyższa nota) od jednego tylko jury – z Izraela. Również izraelska publiczność doceniła niemiecki występ bardziej niż widzowie z innych państw, przyznając mu osiem punktów.

Podobnie było w tym roku w Bazylei. Klubowy utwór Baller, pierwsza propozycja z Niemiec śpiewana w narodowym języku od 1998 roku, skończył na 15. miejscu, tuż za Polską, co jest sukcesem na niemiecką miarę – i znów to jury z Izraela przyznało mu 10 punktów, a publiczność pięć. Jak państwu, które zrodziło nazistowskich zbrodniarzy, udało się drugi rok z rzędu tak dobrze trafić w gusta izraelskiej publiki?

Przyznam, że w ostatnich tygodniach to właśnie banger rodem z berlińskich klubów najczęściej zapętlałam na eurowizyjnej playliście. Nie oddałam jednak głosu na Niemcy – z tych samych z powodów, z których, jak śmiem przypuszczać, Izrael doznał nagłego przypływu sympatii do tego kraju. To stamtąd (obok USA) płynie najhojniejsze wsparcie dla zbrodni popełnianych w Gazie i na Zachodnim Brzegu od października 2023 roku: w postaci pieniędzy, broni i propagandy, według której nawet celowe zagłodzenie na śmierć kilkudziesięciu tysięcy dzieci jest „samoobroną”, zaś wszelki sprzeciw wobec eksterminacji palestyńskich cywili to „antysemityzm”.

Według informacji ujawnionych przez turecką gazetę „Cumhuriyet” po ubiegłorocznym finale w Malmö kilka państw domagało się zastosowania wobec Izraela tych samych standardów, których niedopełnienie w 2022 roku doprowadziło do wykluczenia przez Europejską Unię Nadawców Rosji – wtedy jednak niemiecki nadawca publiczny ARD zadeklarował, że jeśli to się stanie, to Niemcy, łożące na organizację Eurowizji najwięcej spośród wszystkich państw, odejdą w geście sprzeciwu. 12 punktów od niemieckiej publiczności i tyle samo od jurorów w 2025 roku zdaje się wskazywać, że panuje tam proizraelski konsensus.

Gaza: laboratorium eksterminacji

czytaj także

Atak Hamasu z 7 października i nieproporcjonalna, ludobójcza odpowiedź Izraela, dały Niemcom niepowtarzalną szansę na „odpokutowanie” za wymordowanie sześciu milionów Żydów. Nie bez znaczenia jest też pamięć o zamachu w Monachium w 1972 roku, dokonanym przez palestyńską organizację Czarny Wrzesień, w którym zginęło 11 członków izraelskiej drużyny olimpijskiej. To główne czynniki, które sprawiły, że hasła o konieczności mordowania Palestyńczyków w ramach „walki z terroryzmem” od początku były dla Niemców łatwiej przyswajalne.

Jednak w finale Eurowizji najwyższą notę przyznała Izraelowi także publiczność z Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Szwecji, Hiszpanii, Portugalii, Holandii, Luksemburga, Francji, Belgii, Azerbejdżanu i Australii. Jak to tłumaczyć?

Mobilizacja za rządowe pieniądze

Gdy stało się jasne, że eurowizyjny puchar trafi albo do Austrii, albo do Izraela, austriacki wokalista JJ miał pełną świadomość ciążącej na nim odpowiedzialności – dzień po swoim zwycięstwie publicznie wezwał do wykluczenia Izraela z konkursu.

JJ, któremu sukces wróżyli zarówno eurowizyjni eksperci, jak i bukmacherzy (ci ostatni dawali mu 21 proc. szans na wygraną, wyżej była tylko Szwecja z 50 proc.), nie mógł przypuszczać, że finał rozstrzygnie się między nim a izraelską wokalistką (1 proc. szans na zwycięstwo według bukmacherów). W większości publikowanych przez fanów i eurowizyjnych dziennikarzy rankingach utwór New Day Will Rise przechodził niezauważony.

Niezależna, działająca przy Europejskiej Unii Nadawców sieć factcheckingowa Spotlight przeprowadziła dochodzenie, które ujawniło, że izraelska agencja powiązana z rządem zaaranżowała szeroko zakrojoną kampanię reklamową, mającą na celu zwiększenie liczby głosów na Izrael w półfinale i finale tegorocznej Eurowizji.

Jak odbierano Palestyńczykom Palestynę [explainer]

Agencja Reklamowa Rządu Izraela, działająca na rzecz instytucji państwowych, umieszczała reklamy w Google oraz wykorzystała konta rządowe w mediach społecznościowych, by promować swoją reprezentantkę. W materiałach informowano, że z każdego numeru telefonu można wysłać do 20 głosów, i instruowano, jak to zrobić.

Na YouTube pojawiło się konto @Vote4NewDayWillRise, które między 6 a 16 maja opublikowało 89 filmików w 35 językach, gromadząc 8,3 mln wyświetleń. W nagraniach Yuval Raphael osobiście zachęcała do głosowania. Analiza Google Ads potwierdziła, że za reklamami stała izraelska agencja rządowa.

Promowanie reprezentanta swojego kraju nie jest sprzeczne z regulaminem Eurowizji. Robi to wiele państw, choć żadne w tak nachalny sposób. Spoty promujące Yuval Raphael trafiły do milionów ludzi, także tych dotąd niezainteresowanych Eurowizją. Piosenka New Day Will Rise była też intensywnie promowana przez influencerki z Izraela i celebrytów z całego świata.

Izrael zmobilizował swoją diasporę i popleczników w całej Europie i Australii, a Palestyna nie ma eurowizyjnej reprezentacji, przez co jedynym dopuszczalnym wyrazem sprzeciwu wobec ludobójstwa jest bojkot. W dodatku osoby, które decydują się zagłosować, rzadko są dość zmobilizowane, by zrobić to aż 20 razy (każdy SMS jest płatny) – w przeciwieństwie do zwolenników Izraela. To kolejne czynniki, które złożyły się na ostateczny wynik Raphael. Trudno powiedzieć, w jakim stopniu zawyżyły go osoby, które później chwaliły się w społecznościówkach, że głosowały na Izrael nawet 100 razy, używając różnych kart SIM.

Izrael potrzebuje Eurowizji bardziej niż ktokolwiek inny

Izrael powstał jako „jedyna demokracja na Bliskim Wschodzie”, od początku podkreślając swoją przynależność do świata zachodniego. Eurowizja, do której dołączył w 1973 roku (jako pierwszy kraj spoza kontynentu), była jedyną w swoim rodzaju szansą na pokazanie, że izraelska kultura jest kulturą europejską, i na podkreślenie swojej odmienności względem arabskich sąsiadów, zagrażających młodemu państwu. Już w 1978 roku Izrael, wówczas w decydującej fazie negocjacji pokojowych z Egiptem, poprzedzonych wojną Jom Kipur, odniósł pierwsze zwycięstwo, a rok później kolejne.

W 1998 roku Dana International z Izraela została pierwszą transpłciową laureatką Eurowizji i zarazem symbolem tolerancji i otwartości. W 2018 roku jej sukces powtórzyła Netta z popową piosenką o wyraźnie feministycznym zabarwieniu. Do debaty publicznej coraz częściej przebijały się informacje o nielegalnej okupacji Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu oraz cierpieniu Palestyńczyków stłoczonych w odciętym od świata getcie, którego nie mogą opuścić, niewielu jednak dopuszczało do świadomości, że tak „fajne”, nowoczesne i postępowe państwo jak Izrael mogłoby dopuszczać się masowej eksterminacji i to nie celem obrony, a ekspansji.

Czy to możliwe, że „postępowe” państwo dokonuje ludobójstwa?

Zwycięstwo w 2018 roku dało Izraelowi przywilej organizowania kolejnej edycji. Kilku zagranicznych dziennikarzy, którzy w przeszłości krytykowali Izrael w związku z utrzymywaniem apartheidu, otrzymało zakaz wjazdu do kraju. Policja uniemożliwiła również organizację marszu solidarności z Palestyną w goszczącym eurowizyjne tłumy Tel Awiwie. Kiedy islandzki zespół Hatari podczas finału rozwinął szalik w kolorach palestyńskiej flagi, izraelski nadawca KAN natychmiast przerwał ujęcie.

Podczas ubiegłorocznej edycji, która odbyła się w szwedzkim Malmö, Izrael przybrał postać ślicznej, młodej dziewczyny, śpiewającej wyruszającą piosenkę o zamachu z 7 października. Została ona zgłoszona pod tytułem October Rain, co Europejska Unia Nadawców uznała za zbyt mało subtelne nawiązanie do wciąż świeżych wydarzeń, zmuszając KEN do zmiany tytułu na Hurricane i kosmetycznej korekty tekstu.

Przed rozpoczęciem finału na ulice Malmö wyszło ponad 12 tys. protestujących z palestyńskimi flagami. Podczas finałowego występu Eden Golan widzowie przed telewizorami słyszeli jednak coś całkiem innego – radosne skandowanie tłumu. Dźwięk został podstawiony – na nagraniach udostępnianych przed uczestników imprezy słychać było buczenie i gwizdy. Wokalistka Bambie Thug z Irlandii została przez EBU zmuszona do zmycia z twarzy haseł „zawieszenie broni” i „wolność dla Palestyny”, zapisanych drobnym druczkiem we wczesnośredniowiecznym alfabecie irlandzkim.

Izraelskie władze również wtedy nie oszczędzały na swojej reprezentantce, angażując w promocję swoje ambasady w całej Europie oraz Australii i inwestując w reklamy na YouTubie i w serwisach społecznościowych, co zwróciło się w postaci piątego miejsca i podreperowania wizerunku Izraela jako niewinnej ofiary arabskich barbarzyńców. Eden Golan – bo tak nazywa się wokalistka – odwdzięczyła się za daną jej szansę, dołączając do IDF. W Izraelu pobór wojskowy obejmuje również kobiety, ale Golan została z tego obowiązku zwolniona z przyczyn medycznych. Sama jednak zapragnęła przywdziać mundur armii, która w ciągu ostatnich 20 miesięcy wymordowała co najmniej 50 tys. Palestyńczyków, głównie cywili, w tym ponad 15 tys. dzieci.

Od syjonistycznych terrorystek po Gal Gadot i „combat cuties”. O kobietach w izraelskiej armii

Przez kolejnych 12 miesięcy miliony ludzi na całym świecie towarzyszyły Palestyńczykom w umieraniu, widząc spalone, okaleczone i wychudzone ciała na ekranach swoich telefonów. Nagrania, na których rodzice trzymali w rękach swoje martwe, czasem rozerwane na strzępy dzieci, pojawiały się na Instagramie, Facebooku czy TikToku między radosnymi relacjami z przygotowań do kolejnego eurowizyjnego starcia i zachętami do głosowania. Usprawiedliwianie działań Izraela z każdym tygodniem stawało się coraz trudniejsze.

Sytuacja wymagała zastosowania wyjątkowych środków. Telewizja KAN – na co dzień zajmująca się powielaniem rządowej propagandy i apoteozą zbrodni dokonywanych przez izraelskich żołnierzy – znalazła idealną reprezentantkę w postaci dziewczyny nie dość, że młodej, ładnej i uzdolnionej wokalnie, to jeszcze będącej jedną z ocalałych z rzezi dokonanej przez palestyńskich terrorystów na festiwalu muzycznym w październiku 2023 roku. Yuval Raphael miała przez kilka godzin udawać martwą, przykryta ciałami swoich zamordowanych przyjaciół. W kampanii promocyjnej upewniono się, że informacja ta dotrze do jak najszerszej publiczności.

EBU po raz kolejny zadbało, by okrzyki „wolna Palestyna” i buczenie publiczności nie dotarło do śledzących relacje z półfinału i finału przed ekranami. Na ulicach Bazylei protestowało kilkaset osób, pojedyncze palestyńskie flagi dało się też zauważyć pod eurowizyjną sceną. Żadna z występujących osób nie pokusiła się o najbardziej choćby błahy gest wsparcia dla Palestyńczyków.

Na początku maja 70 uczestników i uczestniczek poprzednich edycji Eurowizji podpisało apel o wykluczenie Izraela,. Sygnatariusze, a byli wśród nich laureaci Charlie McGettigan, Salvador Sobral i Fernando Tordo, oskarżali telewizję KAN o współudział w ludobójstwie. Tego samego zażądali eurowizyjni nadawcy z Islandii, Słowenii i Hiszpanii.

W przeciwieństwie do stacji TVP, która nie naruszyła komfortu oglądających izraelski występ choćby słowem komentarza na temat trwającej eksterminacji Gazy, belgijski nadawca VRT zaryzykował potężną grzywnę, wyświetlając podczas finału czarne tło z napisem „Potępiamy łamanie praw człowieka przez państwo Izrael. Co więcej, Izrael niszczy wolność prasy”. Z kolei na ekranach w Hiszpanii tuż przed występem izraelskiej wokalistki można było przeczytać: „Gdy na szali są prawa człowieka, milczenie nie jest opcją. Pokój i sprawiedliwość dla Palestyny”. Na razie nie wiadomo, czy i jakie będą konsekwencje tego braku subordynacji. Tymczasem udziałowi Izraela w konkursie otwarcie sprzeciwił się sam przywódca hiszpańskiego rządu, Pedro Sanchez.

Wszystkie te apele najpewniej odbiją się jednak od ściany, bo Europejska Unia Nadawców nie zamierza stosować takich samych standardów wobec Izraela jak wobec innych państw, zasłaniając się frazesami o „apolityczności”.

Propaganda Izraela przestała działać. Świat wie, co się dzieje w Gazie [rozmowa]

Decyzja, by po ataku na Ukrainę w 2022 roku wykluczyć z udziału Rosję, była skutkiem kilkumiesięcznej presji ze strony publiczności i nadawców należących do EBU. Rosja nie miała jednak tak oddanego sojusznika jak Niemcy, które będą bronić Izraela do ostatniej kropli palestyńskiej krwi. Co więcej, głównym komercyjnym sponsorem Eurowizji jest Moroccanoil. Niepozorna nazwa chroni firmę przed bojkotem – Moroccanoil pochodzi z Izraela i nie ma nic wspólnego z Marokiem.

Dwa lata temu napisałam tekst pod tytułem Nie wstydzę się Eurowizji, przekonując, że nie ma „guilty”, jest tylko „pleasure”. Nadal uważam, że gust muzyczny nie powinien być powodem do wstydu, a Eurowizja każdego roku dostarcza przynajmniej kilku bardzo dobrych piosenek i masy pozytywnych emocji. Wstydzę się jednak, że zamiast dołączyć do bojkotu – o co apelowały organizacje palestyńskie i sojusznicze – śledziłam przed telewizorem, jak konkurs piosenki drugi rok z rzędu staje się areną dla ludobójczej propagandy, hipokryzji i odwracania wzroku.

Ta przyjemność naprawdę zrobiła się „guilty”. Najwyższy czas z niej zrezygnować.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Patrycja Wieczorkiewicz
Patrycja Wieczorkiewicz
redaktorka prowadząca KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka, feministka, redaktorka prowadząca w KrytykaPolityczna.pl. Absolwentka dziennikarstwa na Collegium Civitas i Polskiej Szkoły Reportażu. Współautorka książek „Gwałt polski” (z Mają Staśko) oraz „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” (z Aleksandrą Herzyk).
Zamknij