Świat

Buras: Musimy być gotowi do negocjacji i kompromisów, ale z pozycji partnera, a nie wasala [rozmowa]

Bez USA Europa nie jest w stanie zmienić świata na swoją modłę i narzucić mu swoich wartości. Nawet w okresie największego triumfu Zachodu, w latach 90., takie oczekiwanie naznaczone było pychą i oderwane od rzeczywistości. Brońmy ich tam, gdzie jest to możliwe, ale skupmy się na Europie, w której władzę przejmuje skrajna prawica – mówi Piotr Buras, dyrektor Warszawskiego Biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.

Kaja Puto: Po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych Europa struchlała, a reszta świata odetchnęła z ulgą. Czy tak należy rozumieć wyniki badań, które przeprowadziliście w Europejskiej Radzie Stosunków Międzynarodowych?

Piotr Buras: Rzeczywiście, sojusznicy Stanów Zjednoczonych – nie tylko Europa, ale i np. Korea Południowa – są wyborem Trumpa sfrustrowani, a reszta świata raczej zadowolona. W Indiach, Turcji, Chinach czy Brazylii przeważa przekonanie, że zmiana na stanowisku prezydenta USA jest dobra tych państw i pozytywnie wpłynie na pokój na świecie – również na Bliskim Wschodzie czy w Ukrainie.

Skąd ten entuzjazm?

Trump chce obalić porządek, który Stany Zjednoczone stworzyły po drugiej wojnie światowej. USA wraz z szeregiem międzynarodowych instytucji pełniły w nim rolę strażnika światowego pokoju i promotora demokracji. Jego zdaniem porządek ten przestał służyć amerykańskim interesom. To pozytywnie rezonuje w krajach, które czuły się w tym porządku krajami drugiej kategorii. Ludzie mieli poczucie, że muszą grać według nie swoich reguł, nie mając wpływu na ich kształt.

Powrót ery kowbojstwa w amerykańskiej polityce lub polski spaghetti western

Do tego dochodzi fakt, że Trump nie jest misjonarzem zachodnich wartości – zarówno tych kulturowych, związanych np. z prawami osób LGBT+, jak i instytucjonalnych. Dąży raczej do ich destrukcji. Nie chce mówić krajom globalnego Południa, jak mają kształtować swoje rządy czy prawa – nie obchodzi go demokracja ani prawa człowieka.

W Ukrainie Trump również budzi nadzieję – na jakąkolwiek zmianę. Wielu Ukraińców, z którymi ostatnio rozmawiałam, kojarzy demokratów z bezsilnością i brakiem decyzyjności. Czy wasze badania to potwierdzają?

Raczej tak. Wielu Ukraińców uważa, że wygrana Trumpa jest dobra dla ich kraju. Co trzeci wierzy, że to krok ku pokojowi na świecie, a tylko 18 proc. – że źle się stało. Świadczy to, jak sądzę, o głębokiej frustracji spowodowanej administracją Bidena, która pomagała Ukrainie, ale tak, by nie pozwolić jej przegrać, nie pozwalając jednocześnie wygrać. Żołnierze się wykrwawiali, a nic się nie zmieniało. Trump budzi nadzieję, bo postrzegany jest jako polityk z jednej strony silny, a z drugiej nieprzewidywalny. Może zmienić dynamikę wokół tego konfliktu, a Ukraina może na tym ostatecznie skorzystać.

Ukraina: Cała nadzieja w Trumpie? „Lepszy koszmarny koniec niż koszmar bez końca”

Skoro USA abdykuje z roli światowego lidera, kto ją przejmie? Chiny?

Wiele krajów widzi w Chinach nowego hegemona światowego, który w ciągu dwudziestu lat osiągnie pozycje najsilniejszego mocarstwa na świecie. W Rosji, Arabii Saudyjskiej, Turcji czy Indonezji uważa tak przytłaczająca większość ankietowanych. Tego zdania jest również połowa Amerykanów.

Sam nie jestem w pełni przekonany, że ten scenariusz się zrealizuje. Chiny znajdują się obecnie w trudnej sytuacji gospodarczej. Doszły do szczytu swojej potęgi ekonomicznej, a jednocześnie są w kryzysie demograficznym. Trudno powiedzieć, jak będą rozwijać się dalej.

A ten nowy hegemon w postaci Chin wydaje się światu lepszy, niż Stany Zjednoczone?

To pytanie z logiki zimnowojennej, która również odchodzi do przeszłości. Kraje, które nazywamy potęgami średniej wielkości – jak Turcja, Arabia Saudyjska, RPA – nie chcą się pozycjonować jednoznacznie po stronie Zachodu czy po stronie Chin. Ich rola w świecie rośnie, więc wolą zachować autonomię i lawirować pomiędzy większymi mocarstwami, zgodnie ze swoim aktualnym interesem. Ich polityka zagraniczna będzie miała charakter przygodny, transakcyjny.

AfD mizia się z Muskiem – „zwykły” Niemiec kręci nosem, wyborca skrajnej prawicy przeżywa ekstazę [rozmowa]

Czyli porządek światowy stanie się nawet nie tyle wielobiegunowy, ile płynny?

Mark Leonard, dyrektor Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych, uważa, że zmierzamy w kierunku świata, w którym nie ma porządku, który jest unordered. Nie chodzi o disorder, nieporządek, bo gdy mówimy o disorder, mamy jakąś jasność co do tego, czym jest order, czyli porządek. Żyjemy w coraz większym chaosie, w którym jakiekolwiek reguły i zasady stają się bardziej wyjątkiem niż regułą.

Żadne mocarstwo czy grupa państw nie oferuje dziś nowej wizji ładu międzynarodowego. Chiny nie mają takich ambicji, skupione są raczej na rozwoju swojej gospodarki.

A Rosja, która poszerza swoje wpływy w krajach rozwijających się i działa na rzecz ich współpracy? W ubiegłym roku w Kazaniu odbył się szczyt nieformalnej grupy BRICS. Do współtworzących ją Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA dołączyły Egipt, Etiopia, Iran i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Rosja ma ambicję, by zjednoczyć jak najwięcej krajów globalnego Południa wokół siebie, pokazując jednocześnie, że Zachodowi nie udał się plan jej izolacji w związku z wojną w Ukrainie. Z naszych badań wynika, że Rosja postrzegana jest przez świat jako nieodzowny partner – z jednej strony dostawca energii, z drugiej – przeciwwaga dla wpływów zachodnich.

BRICS ma jednak swoje ograniczenia – Indie i Chiny są ekonomicznymi rywalami, Brazylia ma własne ambicje. Arabia Saudyjska i Iran są w swoim regionie odwiecznymi wrogami. To sojusz, który nie ma jednolitej agendy, pomysłu na siebie, a tym bardziej na cały glob. Służy raczej temu, by podważać porządek zachodni, który i tak sam się już chwieje, i któremu Trump najprawdopodobniej zada ostateczny cios.

Co to oznacza w praktyce? ONZ się rozpadnie? Prawo międzynarodowe przestanie funkcjonować?

Nadal wiele krajów zainteresowanych jest wspólnym rozwiązywaniem problemów globalnych: przeciwdziałaniem zmianom klimatycznym, kwestiami zadłużenia, epidemii, zagrożeń dla praw człowieka. Dlatego współpraca międzynarodowa i instytucje wielostronne nie zanikną. Europa powinna za wszelką cenę je wspierać. Ale po 1945 ten porządek instytucjonalny był zabezpieczany przez Stany Zjednoczone, które uważały, że jest on najlepszą gwarancją ich własnego dobrobytu i bezpieczeństwa. To się zmieniło, polityka Trumpa jest skrajnym wyrazem tej ewolucji. Instytucje i prawo będą działać dalej, ale zmiana podejścia USA to fundamentalna cezura.

Jak na te wszystkie zmiany powinna zareagować Europa?

Musimy przestać oglądać się na Stany Zjednoczone, a jednocześnie nauczyć się im przeciwstawiać. Jeśli administracja Trumpa wprowadzi taryfy celne na import europejskich towarów, to Unia nie ma wyjścia – musi zareagować zdecydowanie, odpowiadając cłami proporcjonalnie tam, gdzie Stany Zjednoczone najbardziej zaboli. Trump próbuje stosować środki handlowe nie tylko w celach ekonomicznych, ale także jako element szantażu i nacisku, jak to zrobił z Kanadą i Meksykiem. Unia nie może sobie na to pozwolić, a jej siła gospodarcza jest ważnym argumentem, którego USA nie mogą zlekceważyć. Jednocześnie musimy być gotowi do negocjacji i kompromisów, ale z pozycji partnera, a nie wasala.

Majątek administracji Trumpa to 340 mld dolarów. Co to ma wspólnego z TikTokiem?

Kluczowe będzie utrzymanie jedności Unii, bo wiele rządów – np. we Włoszech czy na Węgrzech – kusi podlizywanie się Trumpowi w zamian za bardziej przychylne traktowanie. Wprawdzie cła nakładane są na całą unię, bo polityka handlowa jest uwspólnotowiona, ale Trump może np. wyjąć spod nich towary szczególnie ważne dla pewnych krajów, by rozbić unijną jedność w formułowaniu wspólnej odpowiedzi na jego politykę. To szczególnie niebezpieczne. Ogromnym wyzwaniem będzie przeforsowanie unijnych reguł wobec platform internetowych, których właściciele – zwłaszcza Musk i Zuckerberg – wspierają Trumpa i liczą, że ich interesy będą przez niego chronione.

To może okazać się polem najważniejszego konfliktu, w którym Europa nie może ustąpić. Przyzwolenie na jeszcze więcej dezinformacji, manipulowanie algorytmami i wspieranie w ten sposób skrajnej prawicy to zagrożenia dla fundamentów, na których Unia i demokracje europejskie się opierają. Ostatnia sprawa: Unia musi szukać porozumienia z krajami, które też są zainteresowane światem opartym na regułach, a nie przemocy. Zacieśniać relacje z państwami Ameryki Południowej, Azji i Afryki. To też będzie czasem wymagać trudnych kompromisów.

Co to znaczy w praktyce? Powinniśmy stworzyć strefę wolnego handlu z państwami Mercosuru, która zaszkodzi tamtejszej przyrodzie? Zwiększać eksport broni do Arabii Saudyjskiej, która nie przestrzega praw człowieka?

Bez Stanów Zjednoczonych Europa nie jest w stanie zmienić świata na swoją modłę i narzucić mu swoich wartości. Nawet w okresie największego triumfu Zachodu, w latach 90., takie oczekiwanie naznaczone było pychą i oderwane od rzeczywistości. Brońmy ich tam, gdzie jest to możliwe, ale skupmy się przede wszystkim na Europie, w której władzę przejmuje skrajna prawica. A w polityce zagranicznej, jak w polityce w ogóle, zasada mniejszego zła jest często lepszym drogowskazem, niż próby realizowania programu maksimum. Z naszych badań wynika, że Unia, mimo wszystkich swoich kryzysów, postrzegana jest jako wpływowy gracz, porównywalny do Chin, Rosji czy Stanów Zjednoczonych. Wiele społeczeństw pozaeuropejskich ma dość naszego moralizmu, poczucia wyższości, ale wciąż podziwia naszą potęgę gospodarczą. Wykorzystajmy to.

**

Piotr Buras jest dyrektorem Warszawskiego Biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.
Zamknij