Świat

Od „upadku narodu” po „schyłek białej rasy”. Prawicowa opowieść o dekadencji i apokalipsie

Wybawca, by mógł wybawiać, potrzebuje kryzysu. Przekonuje więc, że żyjemy w czasach schyłku, upadku, dekadencji. To zawsze ta sama historia – od biblijnych podań o Sodomie i Gomorze, przez filozofię przedfaszystowskich Niemiec, aż po Donalda Trumpa i Elona Muska.

„Chodzi o dzietność, dzietność i jeszcze raz dzietność” – powtórzył w pierwszej linijce swojego manifestu zamachowiec, który w 2019 roku zabił 51 osób w meczecie w nowozelandzkim Christchurch. Jego zdaniem biali są „zastępowani” przez przybyszów z innych kręgów etnicznych i nie przeżyją, jeżeli nie podejmie się bezpośrednich działań.

Kilka lat później ta sama obsesja na punkcie dzietności weszła jako frazes do codziennych wypowiedzi Elona Muska w mediach społecznościowych.

Syndrom oblężonej rasy, czyli o co chodzi z wielkim zastąpieniem

Nie wiem, czy Elon Musk jest zwolennikiem supremacji białych albo prawicowym ekstremistą. Jednak podobnie jak inne o osoby o skrajnych poglądach propaguje on przekonanie, że społeczeństwo jest w stanie upadku i że trzeba działać, aby zapobiec związanej z tym apokalipsie. Retoryczne podobieństwa to nie przypadek. Wynikają one z reakcyjnej filozofii, która ma długą historię zaraźliwej popularności.

Konserwatyści piętnują dekadencję

Obawa, że niska dzietność nieuchronnie prowadzi do zapaści populacyjnej, prześladuje Zachód od czasu, kiedy dominującym stylem życia stała się masowa konsumpcja. To jest odwrotność dawnych maltuzjańskich lęków o to, że wykładniczy wzrost liczby ludności prześcignie nasze zdolności do produkcji żywności. Gdy spojrzeć szerzej, okaże się, że obie te narracje są odmianami tej samej idei dekadencji.

Wizja dekadencji – upadku moralnego spowodowanego nadmiernym folgowaniem ludzkim żądzom – pojawia się wszędzie tam, gdzie ktoś próbuje wyjaśniać, co dzieje się ze światem, zwłaszcza krytyce kultury.

Czytaliście słynny bestseller amerykańskiego historyka Christophera Lascha o współczesnej kulturze narcyzmu? Widzieliście memy o tym, że „słabi ludzie tworzą trudne czasy”? Śledziliście tweety Cultural Tutora o znikaniu piękna z architektury? Przewijaliście kiedyś w otępieniu 1293 filmy Jordana Petersona na YouTubie? Treści te różnią się szczegółami, ale każda nawiązuje do dekadencji.

Nieczuli buntownicy: Narcyzm narodowy, autorytaryzm i potrzeba destrukcji

Idea dekadencji tnie skutecznie jak obosieczny miecz. Masy są leniwe i potrzeba im dyscypliny. Zepsute elity trzeba zastąpić nowymi. Brakuje autorytetów, a każde społeczeństwo opiera się przecież na odwiecznych hierarchiach. Nadmiar wolności, zabawy i wyrozumiałości dla ludzkich przywar stwarza zagrożenie dla porządku, a zatem dla dobrobytu.

Z tej konstatacji wynikają zasady: mężczyźni muszą się podporządkować, być posłuszni dla wyższego dobra. Kobiety muszą rodzić, żeby „zabezpieczyć byt naszego narodu i przyszłość naszych dzieci. Liberalne elity zastąpi nowa arystokracja, która odrodzi kulturę. W przeciwnym razie los cywilizacji, a przynajmniej narodów, stoi pod znakiem zapytania”. Brzmi znajomo?

„Upadek cywilizacji”

Przeciwnicy równości i rządów prawa oskarżają społeczeństwa o dekadencję już od powstania biblijnych podań o Sodomie i Gomorze oraz hinduistycznej historii o kalijudze.

Jak ponadhistoryczne rusztowanie, na którym można rozpiąć wszelakie odmiany antyliberalnej filozofii, dekadencja łączy starożytnych populistów w Cesarstwie Rzymskim z włoskimi faszystami.

Współczesny neoreakcyjny filozof i propagator idei ciemnego oświecenia Curtis Yarvin oświadcza „New York Timesowi”, że demokracja „umarła”. Pragnie zastąpić ją amerykańską monarchią. Również stwierdzenie politologa Patricka Deneena o „niemal całkowitej dysocjacji klasy rządzącej i ogółu obywateli pozbawionych civitas” czerpie z narracji o dekadencji.

Wszystkie te wizje opierają się na postrzeganiu czasu jako zjawiska cyklicznego. Wzlot i upadek. Rozkwit i uwiąd. Apokalipsa i odrodzenie (narodu). W swoich badaniach przeanalizowałem setki neofaszystowskich czasopism z Niemiec i Francji. Uzyskane w ten sposób dane ułożyły się w niekończący się ciąg złorzeczeń na dekadencję i apokaliptycznych przepowiedni. Nazywam to konserwatywnymi narracjami o kryzysie.

Polityka kryzysu

W większości przypadków nie ma się czym martwić. Dekadencja to tylko wyświechtany slogan. Ale z drugiej strony właśnie dlatego każdy może łatwo sprzedać własną wersję tej historii – o ile tylko wpisze się w wielką narrację o schyłku cywilizacji. Fakty nie mają znaczenia, diabeł nie tkwi w szczegółach.

„Jeżeli muszę wymyślać jakieś historie, żeby media zwróciły uwagę na cierpienie Amerykanów, właśnie tak będę robił” – szczerze przyznał obecny wiceprezydent J.D. Vance podczas kampanii w 2024 roku. Wyznanie to ujawnia pewną socjologiczną prawdę na temat działania narracji o kryzysie.

„Och, my nieszczęśliwi!” Grupowy narcyzm populistycznej prawicy

Według amerykańskiej antropolożki Janet Roitman, która zajmuje się „polityką kryzysu”, takiej narracji „nie można traktować jako opisu sytuacji historycznej ani jako diagnozy stanu świata”. Jest ona natomiast – pisze Roitman – „krytyką o charakterze nieodzownie politycznym”.

Każda narracja o kryzysie uzasadnia poszukiwanie wybawców. „Wybory w 2024 roku to ostatnia szansa, żeby uratować Amerykę” – mówił Donald Trump. „Tylko AfD może uratować Niemcy” – powtarza Musk. Ta opowieść działa wszędzie i w każdej skali. [Donald Trump snuł właśnie taką wizję schyłku rządzonej przez demokratów Ameryki w swoim przemówieniu inauguracyjnym – red].

Czego chce Elon Musk

We Francji prawicowy filozof Guillaume Faye, inspirator ruchu identytarystycznego, opracował reakcyjną filozofię „archeofuturyzmu”. Ma ona łączyć zawrotny postęp technologiczny ze średniowieczną moralnością heroizmu i hierarchii. Jest to koncepcja nieodległa od radykalnego longtermizmu, jakim Musk odpowiada na diagnozę dekadencji.

„Cyfrowa agora”, jaką ogłasza się portal X, jest zjawiskiem feudalnej sfery publicznej. Uprawiana przez Muska cyfrowa rekonstrukcja historyczna estetyki starożytnego Rzymu odzwierciedla marzenie skrajnej prawicy o amerykańskim cezarze. Dokładnie tę samą wizję roztaczał Oswald Spengler w Zmierzchu Zachodu, najbardziej wpływowej książce przedfaszystowskich Niemiec.

Longtermizm: religia z przyszłością

Filozofia Muska polega najwyraźniej na tym, że wszyscy ludzie powinni poddać się długoterminowej ambicji prezesa-króla. Aby podbić kosmos, skolonizować Marsa i połączyć ludzkie mózgi w pojedynczą sztuczną inteligencję, trzeba odsunąć na bok jednostkę i jej potrzeby. I o to właśnie chodzi prawicowym ekstremistom, gdy krzewią opowieść o dekadencji.

**
Felix Schilk studiował socjologię i pedagogikę na Politechnice Drezdeńskiej i Uniwersytecie im. Paula Valéry’ego w Montpellier. Jest asystentem naukowym w projekcie CHANSE „REDACT: Researching Europe, Digitalisation and Conspiracy Theories”. Zajmuje się między innymi związkami między prawicowym ekstremizmem, konserwatyzmem, populizmem, teoriami spiskowymi, antysemityzmem i ezoteryką. Zagadnieniom tym przygląda się z perspektywy socjologii wiedzy i analizy dyskursu, a także socjologii historycznej, socjologii polityki oraz badań nad transformacją w przestrzeniach postsocjalistycznych.

Artykuł opublikowany w magazynie The Conversation na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij