Kraj

Wóda w saszetkach was oburza, a małpki nie?

O tym, że trzeba zlikwidować „małpki”, nadal mówimy za mało. A może właśnie teraz jest dobra okazja, żeby oburzyć się na tę kolorową truciznę (cytując Hołownię) w małych, poręcznych buteleczkach?

Pewna firma postanowiła sprzedawać alkohol w saszetkach łudząco podobnych do tych, w które pakowane są musy dla dzieci. Oburzeni są politycy, dziennikarki. Szymon Hołownia grzmi na Instagramie: „Wstyd. Wstyd. WSTYD”. Donald Tusk pisze na X: „Alkohol w tubkach nie przejdzie”.

Premier się wściekł. W filmiku opublikowanym na X mówił: „Dzisiaj postawiłem na baczność wszystkich urzędników, którzy mają za zadanie znaleźć absolutnie skuteczne metody przeciwdziałania tego typu procederowi. Chodzi o wykorzystanie istniejących przepisów prawa […] o przygotowanie rozporządzenia, najlepiej dzisiaj do północy […] Minister zdrowia przygotuje na przyszłość ustawę, która wyeliminuje systemowo tego typu zagrożenia”.

Wakacje minęły, a „małpki” zostały

Producent wódy w saszetkach wycofał się z ich sprzedaży. Czekamy na te przepisy, które zapowiedział premier. Ale jednocześnie cała ta szybka akcja pokazuje, że oburzenie w mediach społecznościowych jest więcej warte niż słowa ekspertów od uzależnień, którzy od lat powtarzają, że trzeba zmian w podejściu państwa do alkoholu.

Czy „małpki” są dla dzieci?

Jeszcze zanim producent wycofał wódę w saszetkach, Szymon Hołownia pisał o niej: „Cel jest przecież jasny. Czy dorosły kupi sobie «małpkę» w opakowaniu jak z dziecięcego musiku? Litości. Tu celem jest dziecko. Zaciekawione i zachęcone tym, że trucizna zapakowana jest jak lekarstwo”. Czyli marszałek Sejmu wie, że alkohol to trucizna. Czy wyciągnie z tego jakieś kolejne wnioski?

Żyjemy w kraju, w którym nadużywamy alkoholu. Spożywamy go zdecydowanie dużo. Katarzyna Łukowska z Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom pisze we wstępie do książki Davida Nutta Pić czy nie pić?, że w Polsce alkohol jest najbardziej rozpowszechnioną substancją psychoaktywną. Jego konsumentami jest ponad 80 proc. dorosłych w naszym kraju.

Obserwując oburzenie na wódę w saszetkach, zastanawiam się, jakim cudem dotąd mało kto zżymał się np. na „małpki”. Albo na butelki podobne do tych, w których sprzedaje się colę czy inne napoje gazowane. Choć reklamujący alkohol celebryci, reklamy alkoholu w ogóle czy jego całodobowa sprzedaż w ostatnim czasie coraz częściej bywają przedmiotem krytyki, żadne z tych zjawisk nie doczekało się tak błyskawicznej i spektakularnej reakcji władz.

„Rzeczpospolita” pisała niedawno, że według danych Centrum Monitorowania Rynku (CMR) za I półrocze tego roku pijemy głównie piwo, którego dzienna sprzedaż to 9,4 mln sztuk puszek i butelek. Mocnych alkoholi w mniejszych opakowaniach – 90, 100 i 200 ml – kupujemy codziennie aż 1,3 mln sztuk.

Zakaz sprzedaży alkoholu: dlaczego tylko na stacjach benzynowych?

Na problem „małpek” zwraca uwagę we wspomnianym wyżej tekście Katarzyna Łukowska. Pisze wprost, że małe butelki, w stosunkowo niskiej cenie, łatwe do ukrycia i szybkiego wypicia w samotności sprawiają, że ich konsumenci mogą nie zauważać, że mają problem z piciem czy uzależnieniem. Dodaje też, że „najczęściej napoje alkoholowe w małych opakowaniach kupują klienci w wieku 18–25 lat”.

Aż chce się przytoczyć słowa Szymona Hołowni „Tu celem jest dziecko”. OK, 25 lat to może nie dziecko, ale zdecydowanie młody człowiek.

Przeginamy z alko

Ponad rok temu w swoim cotygodniowym newsletterze zapytałam, czy nie przeginamy z alko? Wspomniałam wtedy, że Maja Staśko pisała na Krytyce Politycznej, że „marki alkoholowe promują się twarzami influencerów, a ci trafiają ze swoim przekazem głównie do młodych ludzi. Biznes wytwarza potrzebę sięgania po alkohol, przy pomocy reklam buduje związane z nim pozytywne skojarzenia. W ten sposób zapewnia sobie wieloletnią, a czasem dożywotnią wierność konsumenta”.

Pijąc, spełniasz marzenia (biznesu alkoholowego)

Nie tylko reklamy. Oznaczenia „alkohol tylko dla dorosłych” też muszą zniknąć – przekonywał w rozmowie dla KP Robert Rutkowski, psychoterapeuta uzależnień. „Na dobry początek zróbmy to, co zrobili Litwini, czyli wycofajmy ze sprzedaży szampany bezalkoholowe dla dzieci. To jest karygodne, żeby można było kupować produkty, którymi się wychowuje dzieci do konsumpcji alkoholu w przyszłości” – mówił.

Wyższe podatki, mniejsza dostępność, zakaz reklam. To przyszłość alkoholu w Polsce? Zastanawialiśmy się w innej rozmowie. Tym razem z Anną Puchacz-Kozioł, kierowniczką Działu Prawnego Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom.

W odpowiedzi na tamten newsletter jeden z czytelników napisał mi: „Fajnie, że o tym piszecie.” Piszemy i czekamy, aż coraz więcej ludzi zacznie się oburzać.

Co na to eksperci?

W tym roku prowadziłam podczas Campusu Polska Przyszłości dyskusję pt. Pić czy nie pić. Inspiracją były dla mnie prohibicje wprowadzane w kolejnych miastach w Polsce i książka Davida Nutta. W Olsztynie na Campusie rozmawiałam m.in. z Łukaszem Łukaszewskim, przewodniczącym Rady Miasta Olsztyna. Zapytałam go, czemu miasto zdecydowało się na ograniczenia sprzedaży alkoholu w sklepach nocą. Odpowiedział, że eksperci tak doradzili.

Powinnam była uznać, że to jasne – eksperci polecają, decydenci wprowadzają zmiany. A jednak zareagowałam zaskoczeniem. Pamiętałam fragment książki Nutta, w której wspomina, jak był ekspertem w specjalnej komisji rządowej, która powołał Tony Blair. Kiedy Blair został premierem, zapowiedział walkę z narkotykami. Powołał więc komisję, komisja napisała raport. Nutt i jego koledzy z komisji zobaczyli dokument gotowy do publikacji i zorientowali się, że z raportu usunięto cały rozdział o alkoholu. Czemu? Rząd na ich pytanie odpowiedział, że skonsultował się z branżą alkoholową, a ta zakwestionowała wnioski naukowców.

Nie ma czegoś takiego jak bezpieczne picie alkoholu

Historia Davida Nutta jest smutna, ale w Olsztynie ktoś ekspertów posłuchał. Kolejne miasta wprowadziły i planują wprowadzić nocne zakazy sprzedaży alkoholu. O tym, że trzeba zlikwidować „małpki”, nadal mówimy za mało. A może właśnie teraz jest dobra okazja, żeby oburzyć się na tę kolorową truciznę (cytując Hołownię) w małych, poręcznych buteleczkach?

Jeśli argument z ochrony zdrowia publicznego nie działa, to zaraz pojawi się nowy – argument ze śmieci. „Małpki” mają nie zostać objęte systemem kaucyjnym, bo małe sklepy powiedziały, że nie pomieszczą tyle buteleczek. Może to dobra okazja, żeby się z nimi pożegnać – tak szybko, jak pożegnaliśmy się z wódą w saszetkach.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij