Słowacja: jeszcze nie wszystko stracone [o eurowyborach]

Progresywna Słowacja pokonała Smer w wyborach do europarlamentu.
Aleksandra Pyka
Robert Fico oddaje głos w wyborach do europarlamentu. Fot. Facebook/robertficosk

Porażka Smeru w eurowyborach i zawieszenie go we frakcji Europejskich Socjalistów oznaczają postępującą izolację partii premiera Fico w europejskich strukturach.

Do trzech razy sztuka. W trzecich wyborach w ciągu ostatnich miesięcy w końcu zwycięzcą zostało Progresívne Slovensko (Postępowa Słowacja) z 27,81 proc. głosów. Za nią uplasował się rządzący Smer (24,76 proc.) i faszyzująca Republika (12,53 proc.).

Bez wątpienia niedawny zamach na premiera pomógł zmobilizować wyborców. Zaowocowało to rekordową frekwencją jak na wybory do PE – 34,38 proc. Jednak podobne wzmożenie nastąpiło po obu stronach barykady.

Warto dodać, że Smer ze względu na swoją wewnątrzkrajową politykę, która jest wyraźnie antyunijna, od dawna daje jasno do zrozumienia swoim wyborcom, że UE nie jest ważna – dlatego trudno się dziwić, że wielu z nich zostało w domach.

Słowacja: Zamach na premiera

czytaj także

Tuż przed ciszą wyborczą na wyborców próbował wpłynąć premier Fico, który po raz pierwszy od zamachu przemówił publicznie. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie skrytykował przy tym zachodnich demokracji, opozycji i mediów, a w dniu wyborów nie odegrał stosownego teatrzyku. Mimo że wyszedł już ze szpitala i jest w trakcie leczenia domowego, w dniu wyborów Fico opublikował zdjęcie, na którym oddaje głos ubrany w szpitalną piżamę. Trochę to podziałało, ale nie była to mobilizacja, która mogła zagwarantować Smerowi trzecią z rzędu wygraną.

Wynika to głównie z niskiej frekwencji na obszarach wiejskich i odwrotnie, wysokiej frekwencji w miastach, która przyniosła sukces Progresywnej Słowacji (PS). Innym z powodów wygranej PS był silny lider Ľudovít Ódor (były premier w rządzie technicznym) i zdecydowane nastawienie na politykę proeuropejską. Ludzie, którzy uważają Unię Europejską za ważną, postrzegają PS jako partię, która ma ją zapisaną w swoim programie politycznym.

Byli oczywiście i tacy wyborcy, którzy głosowali na PS z powodów pragmatycznych, aby PS mogło pokonać Smer w tych wyborach. Ich pierwszym wyborem mogły być inne partie, ale tym razem chodziło o to, by po prostu „dopiec” Smerowi w tych niespokojnych czasach. Odzwierciedliło się to w mizernych notowaniach partii SaS (4,92 proc.), Slovensko (1,98 proc.) czy Demokrati (4,68 proc.).

Niezrzeszeni górą

Wynik wyborów potwierdził przede wszystkim fakt, że Słowacja jest krajem podzielonym. Chociaż ostatecznie wygrała partia proeuropejska, wyraźnie widoczny jest trend rosnącej popularności partii prawicowych, który można dostrzec także w innych krajach UE. Progresywna Słowacja zdobyła sześć mandatów, KDH do Brukseli wyśle jedną europosłankę, ale osiem słowackich mandatów zyskali przedstawiciele partii, które ze względu na swoją politykę nie są zrzeszone w żadnej europejskiej frakcji.

Tuż po wyborach parlamentarnych zawieszono członkostwo partii Smer i Hlas w ugrupowaniu Europejskich Socjalistów. Głównym powodem tej decyzji jest rażące odejście Roberta Ficy od wartości Europejskich Socjalistów, a także stworzenie koalicji z radykalnie prawicową partią SNS. Biorąc pod uwagę, że ze Smeru do PE dostali się posłowie co bardziej radykalni, tacy jak Erik Kaliňák i Ľuboš Blaha, można się spodziewać dalszego oddalania się Smeru od Europejskich Socjalistów raczej niż odwieszenia tej partii w europejskich strukturach.

Do tych sześciu europosłów ze Smeru i Hlasu należy doliczyć dwóch byłych członków faszystowskiej partii Ľudová Strana Naše Slovensko Mariana Kotleby, którzy założyli swoją neofaszystowską partię Republika. Milan Uhrík i Milan Mazurek również nie są zrzeszeni w żadnej frakcji.

Jeśli eurodeputowani Smeru, Hlasu i Republiki znajdą się poza frakcjami, będą praktycznie bezużyteczni, a prawdziwy wpływ na politykę europejską będą mieli europosłowie PS we frakcji Renew Europe i Miriam Lexmann (posłanka KDH) w EPP.

Największy przegrany – koalicjanci Smeru

Zdaje się, że największą niespodzianką, choć poniekąd oczekiwaną, jest ogromny spadek popularności Hlasu wśród wyborców. Już po wyborach parlamentarnych zapowiadałam, że koalicjanci zostaną wchłonięci przez Smer. I tak też się dzieje, choć zdecydowanie szybciej, niż ktokolwiek tego oczekiwał. Po tym, jak Peter Pellegrini wygrał wybory prezydenckie, musiał odsunąć się od polityki partyjnej, a sejm partii niedawno zadecydował, że jego następcą zostanie minister spraw wewnętrznych Matúš Šutaj Eštok.

To pokazuje, że w przypadku tej partii najważniejszy był jej lider, co też potwierdzały sondaże, w których wyborcy Hlasu otwarcie mówili, że głosują na Hlas niemal wyłącznie ze względu na Pellegriniego. Z drugiej strony warto też dodać, że Hlas był w eurowyborach niemal niewidoczny, to jednak wina partii, która sprawiała wrażenie, że wszelkie siły i pieniądze zainwestowała w wybory prezydenckie i teraz już nic jej nie zostało.

Wybory w Słowacji: Robert Fico ma swój długopis w pałacu prezydenckim

Wysysanie wyborców widać także w przypadku drugiego koalicjanta – SNS, choć tutaj wyborców przejął nie tylko Smer, ale także faszyzująca Republika. SNS umieścił na liście kandydatów wszystkich swoich ministrów i wysokich urzędników, na czele z przewodniczącym partii Andrejem Danko, który marzył o dobrym wyniku. Mandat do PE miałby być jego kartą przetargową w rozmowach wewnątrz koalicji, bo mimo że SNS jest najmniejszym koalicjantem, to zdaje się, że ma najwięcej do powiedzenia: 10 posłów tej partii decyduje o tym, czy Fico ma większość w parlamencie. Danko co chwilę to wykorzystuje – obecnie domaga się zmian w umowie koalicyjnej i stanowiska marszałka, mimo że jego partia ledwo się dostała do słowackiego parlamentu.

Partia Danko odnotowała wynik w wyborach do PE 1,9%, co jest porażką SNS i z pewnością przełoży się na spadek wpływów w polityce parlamentarnej.

W polityce krajowej Smer będzie się teraz umacniał. Jednak wynik eurowyborów daje jeszcze nadzieję, że nie wszystko stracone, o ile Progresywna Słowacja nie osiądzie na laurach i wyciągnie wnioski z wcześniejszych wyborczych porażek.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij