Unia Europejska

Europejska prawica jest mocniejsza, ale czy się dogada?

Wybory do Parlamentu Europejskiego wzmacniają unijną prawicę, ale nie zabrakło zaskoczeń. W krajach nordyckich sukcesy odnotowała lewica, a w europarlamencie zasiądą też gwiazdy TikToka i hakerzy. We Francji po katastrofalnym wyniku partii rządzącej prezydent Macron zapowiedział przyspieszone wybory parlamentarne.

Zakończyły się wybory do Parlamentu Europejskiego, a ich rezultat może zmienić układ sił wewnątrz najważniejszych instytucji unijnych. Patrząc na ogólne wyniki frakcji europarlamentarnych, największą klęskę ponieśli Zieloni (G/EFA), w których szczególnie uderzyły spore spadki poparcia w Niemczech i Francji. Wpłynęły na nie w dużej mierze zmiany w lokalnych dynamikach politycznych, ale partie ekologiczne ucierpiały również przez ogólne zepchnięcie kwestii klimatycznych na dalszy plan względem poprzednich eurowyborów. Tym razem wyraźniej dominowały tematy dotyczące bezpieczeństwa i migracji.

Wybory europejskie 2024 oczami młodej aktywistki klimatycznej

Wśród przegranych w dalszej kolejności należy wymienić liberalne Renew Europe (RE). W tym przypadku najbardziej bolesne okazały się wyniki z Francji i Hiszpanii. Ta ostatnia jest o tyle symptomatyczna dla rezultatów w całej Unii Europejskiej, że poza zniknięciem centrowych Ciudadanos i niedużym osłabieniem lewicy, w siłę urosła prawica – zarówno ta umiarkowana, jak i skrajna.

Wzmocnienie europejskiej prawicy

Zadowolona może być Ursula von der Leyen, która prawdopodobnie zachowa stanowisko szefowej Komisji Europejskiej. Jej frakcja (Europejska Partia Ludowa – EPP) umocniła się na pozycji najsilniejszego ugrupowania w europarlamencie, co zwiastuje utrzymanie obecnego konserwatywno-liberalnego kursu UE. Chociaż centrolewica (Socjaliści i Demokraci – S&D) odnotowała tylko minimalny spadek liczby europosłów, to przemieszczenie punktu ciężkości na prawo jest faktem.

Odpowiadają za to między innymi postępy skrajnie prawicowych AfD w Niemczech i FPÖ w Austrii, utrzymanie stanu posiadania we Włoszech (gdzie partia Meloni zastąpiła Legę Salviniego), ale przede wszystkim ogromny sukces francuskich nacjonalistów. Partia Le Pen zdobyła ponad 30 proc. głosów, podczas gdy ugrupowanie prezydenckie niecałe 15 proc. Nawet przy niskiej frekwencji stanowi to szokujący rezultat – na tyle, że Emmanuel Macron zapowiedział przedterminowe wybory parlamentarne na przełomie czerwca i lipca.

Francję czeka więc wyjątkowo krótka i intensywna kampania wyborcza, a Unia Europejska w najbliższej kadencji europarlamentu będzie miała do czynienia z silnymi naciskami prawicy. Politycy EPP zapowiadają kontynuację sojuszu z partiami centrowymi, ale teoretycznie możliwe byłoby dogadanie się z radykalną prawicą, co von der Leyen może wykorzystać do wzmocnienia swojej pozycji negocjacyjnej w rozmowach z dotychczasowymi partnerami, nawet jeśli perspektywa prawicowej koalicji wydaje się nierealna. Stawia to pod znakiem zapytania ambitniejsze projekty unijne w rodzaju Zielonego Ładu czy inwestycji infrastrukturalnych, na których bardziej zależy lewicy.

Przetasowania w europarlamencie?

Pytaniem otwartym pozostaje natomiast, w jaki sposób podzieli się europarlamentarna prawica. Sporo mówi się o pomyśle połączenia ECR i ID w jedną frakcję, która siłą byłaby zbliżona do S&D, co wzmocniłoby głos prawicy w najbliższej kadencji PE. Na przeszkodzie mogą stanąć osobiste ambicje dwóch potencjalnych liderek takiego sojuszu, czyli Giorgii Meloni i Marine Le Pen. Musiałyby się podzielić władzą, a różni je chociażby podejście do Rosji, więc wypracowanie kompromisu nie musi być łatwe. Na samym wstępie do ustalenia będzie również, kto wejdzie w skład ich sojuszu.

Na ile Bruksela będzie musiała liczyć się z głosami skrajnej prawicy? [rozmowa]

Ewentualna frakcja na prawo od EPP mimo zjednoczenia głównych sił radykalnej prawicy nie powinna być dość skrajna, aby zaakceptować w swoim gronie partie pokroju AfD i jej faszyzujących odpowiedniczek z innych państw, takich jak słowacka Republika czy polska Konfederacja, która do Brukseli wyśle Grzegorza Brauna. Dlatego w przypadku sojuszu Meloni – Le Pen prawdopodobnie wokół AfD powstanie dodatkowo frakcja skrajnej prawicy, o ile uda jej się zebrać wymaganych 23 europosłów.

Podobne manewry czekają tę część lewicy, która nie odnajduje się w żadnej z istniejących frakcji. Dotyczy to ugrupowań o różnym profilu ideologicznym, od umiarkowanej socjaldemokracji po komunizm, na ogół z konserwatywnym i antyimigranckim odchyleniem – tak zwany alt-left. Prym tutaj wiodą Sojusz Sahry Wagenknecht oraz Ruch 5 Gwiazd, które łączy również prorosyjskość. Dołączyć do nich mogą m.in. grecka Partia Komunistyczna oraz słowacki Smer, ale nie jest pewne, czy alt-leftowa frakcja uzyska dość dużo członków, aby móc formalnie rozpocząć działalność.

Królowa niemieckiego alt-leftu chce się dogadać z Putinem

Niespodzianki – cypryjski tiktoker i hiszpańskie „wiewiórki”

Sporym zaskoczeniem okazały się eurowybory w Danii, gdzie partia premierki Mette Frederiksen nie tylko nie zajęła pierwszego miejsca, ale została przegoniona przez Socjalistyczną Partię Ludową. To pierwsza w ponad stuletniej historii duńskich socjaldemokratów porażka z ugrupowaniem bardziej lewicowym, co dobitnie świadczy o krytycznej ocenie trwających rządów koalicyjnych z prawicą, cechujących się porzuceniem polityki socjalnej i skupieniem na walce z imigracją.

Pozytywne wieści dla lewicy napływają z innych krajów nordyckich. Zarówno w Szwecji, jak i Finlandii poprawiła ona swoje wyniki – w tej drugiej należący do frakcji GUE/NGL Sojusz Lewicy nieoczekiwanie zdobył 17 proc. głosów, czyli ponad dwa razy więcej niż ostatnio. Wyprzedził dzięki temu zarówno socjaldemokratów, jak i skrajną prawicę. Jeśli chodzi o radykalną lewicę, to na uwagę zasługują również rezultaty uzyskane w Belgii, Irlandii i we Włoszech, które zrównoważyły straty poniesione w kilku innych państwach.

Jednocześnie w nowym Parlamencie Europejskim nie zabraknie bardziej egzotycznych polityków. Jednym z nich jest Fidias Panayiotou, znany youtuber i tiktoker, którego lista zdobyła na Cyprze prawie 20 proc. głosów. Młody influencer przy rozpoczęciu kampanii stwierdził, że niewiele wie o polityce UE, ale zapowiada zajęcie się kwestiami takimi jak AI lub Bitcoin. Bardziej sprecyzowane poglądy ma inny niespodziewany czarny koń eurowyborów – Alvise Pérez, lider partii Koniec imprezy. Niegdyś związany z liberalnym centrum, teraz jest kojarzony ze skrajną prawicą i alt-rightem.

Za sprawą ugrupowania, które zdobyło w Hiszpanii blisko 5 proc. głosów, impreza ma się skończyć dla establishmentu i „partiokracji”. Pérez zasłynął ujawnianiem rzekomych skandali korupcyjnych, a następnie bronieniem się w sądzie przed oskarżeniami o zniesławienie. Mandat europosła ma mu zapewnić immunitet niezbędny do dalszej walki z „deep state”, czyhającym podobno na niego i jego zwolenników – ma kilkaset tysięcy obserwatorów na Telegramie, którzy za symbol wzięli wiewiórki w masce Anonymous. Czas pokaże, czy ta nowego typu polityka w wykonaniu gwiazd TikToka lub Telegrama okaże się efemerycznym fenomenem i ciekawostką, czy też wpłynie kiedyś w większym stopniu na europarlament, ale na ten moment frakcji influencerskiej nie musimy się obawiać.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij