Dyskusja o zadaniach domowych skręciła w przedziwnym kierunku. Zamiast rozmawiać o tym, czy są efektywnym i sprawiedliwym narzędziem w edukacji, mamy niezliczone wypowiedzi w stylu „mieszkaliśmy w piórniku, spałem na temperówce i piłem atrament, a jakoś nie narzekałem”.
Nieoczekiwanie pierwsza większa bitwa na froncie ideowym w obecnej kadencji Sejmu nie dotyczy sfery seksualnej, lecz edukacji. Publiczne finansowanie in vitro nie wzbudziło większych emocji, a konserwatywny prezydent bezzwłocznie podpisał stosowną ustawę. Dowodem na lewaczenie kraju stało się za to zapowiadane zniesienie zadań domowych w szkołach podstawowych od kwietnia. „Mam wrażenie, że wkraczamy w fazę decydującego sporu ideowego” – napisał nawet prof. Marcin Matczak.
Program zero dla polskiej szkoły: zero samobójstw i samookaleczeń
czytaj także
Według niego jest to spór między zwolennikami unikania nieprzyjemności – takich jak nadgodziny czy zabieranie pracy do domu – a zwolennikami nieustannego rozwijania siebie nawet za cenę wyrzeczeń. Reprezentowany przez prof. Matczaka konserwatywno-liberalny front sprzeciwia się takim nieuzasadnionym ułatwieniom, bo jeśli trudy nas hartują, to nie należy ich unikać, a wręcz przeciwnie.
Dyskusja o zadaniach domowych skręciła w przedziwnym kierunku. Zamiast rozmawiać o tym, czy są efektywnym i sprawiedliwym narzędziem w edukacji, mamy niezliczone wypowiedzi w stylu „mieszkaliśmy w piórniku, spałem na temperówce i piłem atrament, a jakoś nie narzekałem”. Tymczasem zadania domowe powinny zniknąć ze szkół podstawowych, bo zwyczajnie się nie sprawdzają. Nie zbliżają nas do celu, jakim jest egalitarna edukacja publiczna na wysokim poziomie. Nie zbliżają nas do niego również nieliczne merytoryczne wypowiedzi przeciwników zniesienia prac domowych w podstawówkach.
Efekty odrabiania prac domowych w liczbach
„Lewicowa, nowoczesna Hiszpania… Piąty kraj OCDE, pod względem ilości zadañ domowych… dzieci na zadania domowe poświęcają 18h tygodniowo. Godzinę więcej niż średnia europejska” – napisała Nata Acosta, znana konserwatywna komentatorka mieszkająca w Hiszpanii.
Faktycznie, według publikacji Prace domowe w świetle badań Związku Nauczycielstwa Polskiego Hiszpania jest pod tym względem wysoko. Co prawda hiszpańscy 15-latkowie nie poświęcają na odrabianie zadań domowych aż 18 godzin tygodniowo, a niecałe 6,5, ale i tak ustawia ich to w czołówce państw OECD, jedno miejsce za Polską, gdzie zanotowano 6,5 godzin.
Jowita uratowana, ale kolejne radykalne kroki są koniecznością
czytaj także
Tylko że Hiszpania nigdy nie uchodziła za wzór systemu edukacji. Wyniki uczniów nie należą tam do najwyższych, nie mówiąc o potężnych problemach strukturalnych tamtejszego rynku pracy. W najnowszych badaniach PISA w rozumieniu tekstu czytanego uczniowie i uczennice z Hiszpanii wypadli tak sobie – z wynikiem 474 uplasowali się poniżej średniej OECD (476), między Łotwą a Francją. Polska z wynikiem 489 znalazła się na 14 miejscu, między Danią a Czechami.
W Czechach liczba godzin spędzanych na odrabianiu prac domowych należy do najniższych w OECD – to zaledwie 3 tygodniowo. Jeszcze mniej tracą na to dzieci w Korei Południowej oraz Finlandii – ponad 2,5 godziny. Jednocześnie Koreańczycy znaleźli się na 4 miejscu pod względem rozumienia tekstu, a Finowie na 12 miejscu, czyli nieco nad Polską. Wyniki z matematyki były bardzo podobne i ich porównywanie nie wniosłoby nic ponadto.
Zadania domowe pogłębiają nierówności
„A to nie skończy się tak, że bogaci będą wysyłać swoje dzieci na zajęcia dodatkowe, a biedni będą się cieszyć, że dzieci mają wolne i mogą oglądać TV? Jak lewica będzie walczyć z problemem rozwarstwienia, który właśnie tworzy? Czy może chodzi o to, żeby zawsze tworzyć problemy, żeby zawsze móc z czymś walczyć?” – napisał libertariański influencer ekonomiczny Jakub Mościcki.
Mościcki przez przypadek dotknął tutaj bardzo istotnej kwestii. Niestety jak na libertarianina przystało, kompletnie minął się ze światem realnym. Kwestia nierówności szans jest w kontekście zadań domowych bardzo istotna, ale mechanizm działa odwrotnie do tego, co wynika z wpisu. To właśnie zadania domowe pogłębiają nierówności w obszarze edukacji, gdyż uczniowie z domów z wysokim kapitałem kulturowym otrzymują wsparcie od rodziców, którzy zapewniają im odpowiednie narzędzia (sprawny komputer, dostęp do szybkiego internetu, literaturę) oraz tworzą atmosferę sprzyjającą nauce. Uczniowie z rodzin o niskim statusie ekonomiczno-społecznym takiego wsparcia nie otrzymują.
Czy Instytut Zachodni zatrudnił Davida Engelsa zgodnie ze standardami?
czytaj także
W badaniu When school goes home trójka badaczy z USA wykazała, że zadania domowe odtwarzają podziały klasowe, które widać także w szkole. Dzięki temu uczniowie z uprzywilejowanych domów korzystają na nich bardziej, niż nieuprzywilejowani.
Według publikacji OECD Does Homework Perpetuate Inequities in Education? uczniowie uprzywilejowani spędzają na wykonywaniu prac domowych prawie 6 godzin tygodniowo, tymczasem uczniowie ze środowisk nieuprzywilejowanych ponad 4 godziny. „Dzieci z rodzin znajdujących się w niekorzystnej sytuacji częściej pracują po lekcjach lub spędzają wieczory w domu bez nadzoru, podczas gdy ich rodzice zajmują się pracą” – czytamy w tekście Kirsten Weir na portalu American Psychological Association (APA).
W takich warunkach zadania domowe nic nie dają – poza stresem z powodu tego, że uprzywilejowane koleżanki i koledzy będą mieli je wykonane znacznie lepiej. Tymczasem nieuprzywilejowane uczennice i tak już mają wyższy poziom stresu z powodu niestabilnej sytuacji ekonomicznej rodziny.
Zadania domowe – stres i zbędny trud
„Nie mam żadnych złudzeń, że w dzisiejszym świecie wygra zasada «co cię nie zabije, to cię osłabi» – sprzeczna z naszym wielowiekowym doświadczeniem” – to znowu prof. Matczak.
Tymczasem sprzeczna z doświadczeniem jest intuicja, że „co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Mnóstwo niezabijających (przynajmniej od razu) stresorów może degradować stan psychiczny człowieka. Ludzie od wieków starają się ułatwić sobie życie, by w ten sposób zwiększyć jego komfort (nazywamy to postępem). A nie katować się stresorami, by zrobić z siebie niezwyciężonego herosa. Ciekawe, czy prof. Matczak zimą wybiera się na większe zakupy samochodem, czy na nartach biegowych, żeby było ciężej?
W badaniu przeprowadzonym na ponad 4 tysiącach uczniów z Kalifornii aż 56 proc. wymieniło prace domowe jako główny stresor w swoim życiu. Według wspomnianej publikacji OECD po przekroczeniu 4 godzin pracy domowej tygodniowo przestaje ona mieć wpływ na wyniki. Kirsten Weir na stronie APA przywołuje natomiast badanie z Hiszpanii, które wykazało, że odrabianie zadań przez ponad 90 minut dziennie wręcz pogarsza wyniki w nauce.
„Brak zadań domowych w rozporządzeniu? Wiedziałam, że będzie źle, ale to po prostu katastrofa! Co to ma wspólnego z wolnością doboru metod przez nauczycieli, co z kształtowaniem samodzielności, kreatywności i odpowiedzialności uczniów? Zderzenie naszej młodzieży z rynkiem pracy będzie wstrząsem!” – napisała była ministra edukacji z czasów PiS Anna Zalewska.
czytaj także
Pomińmy tu histeryczny ton wypowiedzi, który jest typowy dla pisowców w opozycji, oraz sposób kierowania edukacją przez partię Zalewskiej i przez nią samą, który wolność ograniczał. W jaki sposób zakaz zadawania zadań domowych miałby odebrać nauczycielom wybór metod nauczania? Powinni wykazywać się kreatywnością podczas pracy dydaktycznej w szkole, a nie zadając prace domowe, które uczniowie odrabiają sami bądź z rodziną.
Przypomnijmy, że mowa jest o szkołach podstawowych. Te bezpośrednio przygotowujące do „zderzenia z rynkiem pracy” – zawodowe czy techniczne, nie mówiąc o szkołach wyższych – nadal będą mogły zadawać prace domowe.
„W polskich badaniach SUEK nie stwierdzono pozytywnej zależności między pracami domowymi a przyrostem osiągnięć uczniów na drugim etapie kształcenia w szkole podstawowej (por. Dolata i in., 2015). Podobne wnioski płyną z przeprowadzonej przez Education Endowment Foundation (EEF) metaanalizy wyników najbardziej wiarygodnych badań naukowych (EEF, 2017): w szkole podstawowej trudno oczekiwać poprawy efektów nauczania dzięki zadaniom domowym. Młodsi uczniowie wymagają wsparcia w samodzielnej pracy i najskuteczniejszym sposobem na poprawę ich wyników jest polepszenie jakości nauczania w szkole” – czytamy w publikacji ZNP Prace domowe w świetle badań.
Jak ocenić bez cyferek?
„– Proszę Pani, zrobiłem zadanie domowe, co pani sądzi? – Nie powiem, bo mi nie wolno oceniać prac domowych (kurtyna)” – takim dowcipem pochwalił się Adalbert the 9th, który według opisu na platformie X jest nauczycielem.
Osoba, która pomaga dzieciom, nigdy nie powinna być samotną wyspą [rozmowa]
czytaj także
No cóż, jeśli faktycznie Adalbert uczy w szkole, to niezbyt dobrze o nim świadczy powyższy żarcik, gdyż najprawdopodobniej nie wyobraża sobie wydawania opinii na temat pracy uczniów w inny sposób niż za pomocą wyrażanych w liczbach ocen. Zadania domowe w klasach 4-8 dla chętnych uczniów nie będą mogły być formalnie oceniane – tj. cyferkami w dzienniku. Nic nie stoi na przeszkodzie, by nauczyciel opowiedział uczniowi, co sądzi o jego pracy. Chodzi tu tylko o to, żeby wykonywaniem zadań domowych nie można było podbijać sobie oceny na świadectwie.
Dzięki temu, być może, polscy nauczyciele sami nauczą się wydawania opisowych opinii, w których można zawrzeć znacznie więcej obserwacji niż w ocenach od jedynki do szóstki.
A na koniec prawdziwa wisienka na torcie, oczywiście od niedoścignionego red. Łukasza Warzechy: „Symbolem klasycznej edukacji, która wychowała pokolenia w pełni świadomych Polaków i Europejczyków o umiejętnościach, śmiem twierdzić, dalece przewyższających te, którymi dysponują dzisiejsi absolwenci systemu szkolnictwa powszechnego, była konieczność nauczenia się na pamięć strof Wergiliusza czy fragmentów Commentarii belli civilis Juliusza Cezara – w oryginale”.
No szanowni państwo, cóż można powiedzieć na takie dictum? Nawet Kościół katolicki przerzucił się na języki narodowe, gdy zrozumiał, że wierni powinni mniej więcej rozumieć, o co chodzi w ich religii, ale red. Warzecha w trzeciej dekadzie XXI wieku chwali rycie na blachę tekstów w starożytnych językach. W jaki sposób wykucie Iliady Homera – i to jeszcze w dialekcie jońskim – miałoby mi pomóc w czymkolwiek? Co się robi z taką umiejętnością? Jeśli Łukasz Warzecha koniecznie chciał wymyślić coś jeszcze bardziej niepotrzebnego niż prace domowe w podstawówkach, to mu się udało.