Czy Robert Górski z Kabaretu Moralnego Niepokoju jest pionkiem PiS-u, który udaje prześladowanego przez PiS, by dostać pracę w nowej, platformerskiej TVP? Chyba nie. Co nie znaczy, że wywiad, którego udzielił „Dużemu Formatowi”, nie jest jednym z pierwszych przejawów jego dobrego poczucia humoru.
Piekło zamarzło – Robert Górski wreszcie mnie rozbawił. Pobieżnie znam jego dokonania od ćwierćwiecza, a że są to akurat dokonania w dziedzinie kabaretu, to wynik trudno uznać za imponujący. Ale widocznie prawdą jest, że „nigdy nie jest za późno, by odwrócić bieg wydarzeń i pokonać nieszczęścia, które chodzą od lat w parze” – jak rapował Jotuze na płycie Grammatika. Kto wie, może kolejne lata przyniosą nawet chichot podczas Szkła kontaktowego.
Mojego śmiechu nie wzbudził jednak żaden ze skeczy Kabaretu Moralnego Niepokoju, ale wywiad dla „Dużego Formatu”, jaki ze współtwórcą Ucha prezesa przeprowadził Piotr Głuchowski. To rozmowa pełna zabawnych sugestii, z których wynika, że Górski i koledzy stracili robotę w Polsacie, bo za ostro pogrywali z PiS.
W których rajach podatkowych Kwiat Jabłoni ukrywa swój kapitał kulturowy?
czytaj także
„Kabarety stały się niebezpieczne, bo śmiech jest potężną bronią” – mówi nawykły do powtarzania banałów satyryk. To odpowiedź na pytanie Głuchowskiego o to, czy kończąc współpracę z Kabaretem Moralnego Niepokoju, „Polsat się po prostu wygłupił”. Głuchowski nie zastanawia się jednak, dlaczego to słynący z umiejętnego lawirowania między potrzebami kolejnych rządów Solorz-Żak okazał się takim amatorem, że oficjalną informację o końcu współpracy ogłoszono pięć dni po przegranych przez PiS wyborach.
Czyżby w Polsacie byli pijani albo niespełna rozumu? A może nie postrzegają KMN jako buntowników i opozycjonistów, jak widzi go lider formacji, tylko raczej jako projekt niekoniecznie będący na rękę nowej władzy?
Docieplanie Błaszczaka
Górski, podobnie jak nieszczęścia na płycie Grammatika, od lat chodzi w parze – i zazwyczaj jest to para prawicowa. Mariuszowi Cieślikowi czy Robertowi Mazurkowi trudno zarzucić akurat brak wyrazistych poglądów czy sympatii politycznych. I to właśnie Mazurek, na którego urodzinach kabareciarz przedstawiał się Markowi Suskiemu, by poinformować go przy okazji, że krytykuje go w swoich programach – był uchem Górskiego podczas pracy nad Uchem prezesa.
W Kulisach PiS Kamila Dziubki przepytywani przez dziennikarza politycy obozu Jarosława Kaczyńskiego mówią między innymi:
„Niech mi pan wierzy… Mazurek ma szerokie kontakty w PiS-ie. To, co się pojawiało w tym serialu, było efektem między innymi spinu Nowogrodzkiej. Kaczyński chciał, żeby tak mówiono o prezydencie Polski. Z czystej zemsty, bo nie mógł pogodzić się z tym, że Andrzej mu się zerwał z łańcucha. Prezes kazał rozpuszczać plotki, że prezydent się zestresował, że parę kilo przytył, bo zaczął na potęgę żreć”.
Koń by się uśmiał. Trzeba przyznać, że Górskiego i Kaczyńskiego śmieszą zaskakująco zbliżone rzeczy, nic więc dziwnego, że prezes PiS nie miał zastrzeżeń do Ucha poza tym, że w serialu jego kot pije mleko, czego dorosłe koty nie robią. Dość spokojna reakcja jak na kogoś, kto później – jak chyba wynika z sugestii Górskiego – miałby wymusić na Polsacie interwencję w sprawie niepokornych artystów kilka dni po przegranych przez siebie wyborach.
Jest więc Górski pionkiem PiS-u, udającym krytyka PiS-u, by w nowych realiach szykować grunt pod powrót do platformerskiej TVP? (Mówi w wywiadzie: „może wrócimy do TVP, która się przecież zmieni”). Jako że widziałem skecze KMN i czytałem już kilka wypowiedzi Górskiego, szczerze wątpię w taką polityczną zręczność. To raczej Mazurek dostawał informacje z Nowogrodzkiej, kto i jak ma być przedstawiony w Uchu prezesa, i tylko umiejętnie suflował „prześladowanemu” koledze odpowiednie anegdoty i inspiracje.
czytaj także
Cel udało się osiągnąć – na spektaklach Ucha prezesa zaśmiewali się do łez zarówno przedstawiciele antypisowskich elit, tacy jak Monika Olejnik, Janusz Gajos czy Hanna Gronkiewicz-Waltz, jak i recenzenci portalu niezależna.pl pod rządami Doroty Kani, którzy przyznali spektaklowi 9/10 punktów. Ankiety przeprowadzone w okresie emisji potwierdziły, że widzowie (poza zwolennikami Platformy Obywatelskiej) uznają Ucho za działające na korzyść PiS-u i Kaczyńskiego. Czyż to nie cudowne, że spektakl teatralny tak do siebie zbliżył zwaśnione strony? Z ocieplania wizerunku zadowoleni byli właściwie wszyscy politycy i polityczki pokazani w programie, tak różni jak Joanna Scheuring-Wielgus, Janusz Korwin-Mikke czy Mariusz Błaszczak.
Temu ostatniemu – to znów Kulisy PiS – „Ucho prezesa dało więcej niż cała jego polityczna kariera, bo on tam został przestawiony jako miły gość, który potrafi knuć. A to kompletna nieprawda” – jak mówi jeden z rozmówców Dziubki.
Wszyscy „cancelują”, ale lamenty słychać tylko, gdy robi to lewica
czytaj także
Z tego korzystnego wizerunkowego wpływu zdaje sobie sprawę sam Górski. O tym, że KMN dodał „ludzkiego wizerunku” politykom, powiedział mu sam Tusk. Podobnie zresztą Górski „słyszał wokoło”, że cech pozytywnych dodaje Kaczyńskiemu, który ostatecznie nie przyjął go z audiencją. Co byłoby świetnym odcinkiem specjalnym Ucha – odgrywający rolę Prezesa Górski antyszambruje pod gabinetem prawdziwego prezesa, nie wiedząc, że ten wykorzystał go do ocieplania własnego wizerunku, i ostatecznie nie doczekuje się audiencji.
Lata lecą, a pan nadal w reżimowym kabarecie
Czy więc Górski jest naiwniakiem, który dał się zrobić Kaczyńskiemu i Mazurkowi w trąbę? Nie sądzę, to raczej o wiele bardziej prozaiczne zaczadzenie centrystyczne, konformizm, brak świadomości politycznej, oderwanie od rzeczywistości. Co więcej, po 30 latach pracy w charakterze kabareciarza nawiązującego do życia politycznego Górski mówi, że jedynymi cechami charakterystycznymi Donalda Tuska jest niewymawianie „r” i haratanie w gałę. Wątpliwe, by tak wnikliwy obserwator życia publicznego był w stanie rozgrywać swoje pięciowymiarowe polityczne szachy.
Druga część wywiadu przynosi też odpowiedź na to, dlaczego Piotr Głuchowski, dziennikarz bynajmniej nie początkujący, oraz redaktorki „Dużego Formatu” słuchają tych opowieści dziwnej treści jak szczury zaczarowane przez fletnika z Hamelnu. Otóż szef Kabaretu Moralnego Niepokoju nie przepada za lewicą.
Dlaczego? Bo „żartowanie z lewicy stało się niebezpieczne”, bo „oni się czują wyjęci spod oceny”, bo „po prawej istnieje ściana – po lewej ściany nie ma”, bo wreszcie „w niektórych warszawskich liceach uczniowie się już umawiają z nauczycielami: jak się do nich zwracać. W rodzaju męskim czy żeńskim, a może nijakim? Sądzę, że po tym wszystkim czeka nas konserwatywna reakcja. Prawica zagoniona w kąt zacznie walczyć i odzyskiwać teren”. Jest też oczywiście wzmianka o Daukszewiczu wyklętym, po „nagonce” na którego Górski zrezygnował z pracy w Szkle kontaktowym w TVN24.
Daukszewicz jest dziadersem, ale nie szydził z transpłciowej córki Jaconia
czytaj także
Aż chciałoby się zapytać Górskiego: czy ta potężna lewica jest teraz z nami w pokoju? Lewica parlamentarna ze swoimi ośmioma procentami, tak samo jak lewica rzekomo „kulturowa”, jest dziś w Polsce w takiej defensywie, że trzeba naprawdę mało interesować się światem, by siedzieć od 30 lat w telewizorze i tego nie dostrzec.
Ale ostrze swojej satyry Górski kieruje nie tylko w polityków. Na początku rozmowy mówi: „Żartujemy też z poprawności politycznej, a hitem jest aktualnie adopcja królika ze schroniska. Scenka, w której bohater musi przechodzić absurdalne procedury, by tego królika usynowić”. Po wypowiedzi o „rodzaju żeńskim, męskim czy nijakim” już wiadomo, że ten „hit” to musi być po prostu wulkan dobrego humoru.
Z litości przemilczmy więc głębię przemyśleń kabareciarza wyklętego, który może przebierać między ofertami TVN, TVP i Polsatu, a jednocześnie udaje przed widzami zaszczutego przez PiS i woke lewicę, lejąc tyle świeżego miodu na uszy dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, że Głuchowski może wpatrywać się w kabareciarza, jakby pracował w Wyborczej.biz i gadał z milionerem.
czytaj także
Wnikliwość obserwacji (centro-)prawicowego kabareciarza być może najlepiej ilustruje jego zarzut do TVP pod wodzą Jacka Kurskiego, który miał zrobić z telewizji publicznej „mieszaninę Urbana z disco polo”. Wystarczyłaby odrobina czujności, by Górski odnotował, że synonimem niskiego poziomu od wielu lat nie jest już nieżyjący Urban czy stare dobre disco, a polskie kabarety.
Ale kiedy Górski miał to zauważyć, jak lata płyną, reżimy się zmieniają, a on wciąż w telewizji? Podobnie jak wspomniany w wywiadzie Giertych, krytykowany Polsat, opłakiwany Daukszewicz i inni kabareciarze-oportuniści, Górski żyje jak pączek w maśle pod każdymi rządami – eseldowskimi, pisowskimi, platformerskimi. Taki już widocznie los kabareciarzy w Polsce.