Ikonowicz: Klasa średnia nie wystarczy, by wygrać wybory

Ludzie teraz już wiedzą, że PiS może przegrać, i mają pięć miesięcy na zastanowienie się, co to dla nich będzie oznaczać.
Piotr Ikonowicz w programie „Wolni od długów”. Fot. Polsat, ed. KP

Liczebność marszu 4 czerwca porównywano ze Strajkiem Kobiet. Jednak tamten protest wybuchł dosłownie wszędzie, z głęboką prowincją włącznie, i był dniem prawdziwego ludowego gniewu. Tymczasem marsz Tuska był raczej radosnym wydarzeniem, w którym policzyła się klasa średnia.

Jeżeli marsz 4 czerwca doprowadzi do zwycięstwa KO, to osiągnie swój cel. Ale jeżeli zmarginalizowanie liderów innych ugrupowań opozycyjnych ostatecznie sprawi, że nie przekroczą progu, to PiS, nawet jeśli zwycięży minimalną różnicą głosów, przejmie te głosy „zmarnowane” i będzie rządzić nadal.

Już pierwsze sondaże po marszu na to wskazują: 10 proc. dla koalicji Polska 2050/PSL to alarmująco niski poziom przy 8-procentowym progu. Podobnie jest w przypadku Lewicy. Włodzimierz Czarzasty poszedł na marsz, ale nie dostał mikrofonu. Jego ugrupowanie z wynikiem 6 proc. w ostatnim sondażu również znalazło się niebezpiecznie blisko progu wyborczego.

Kozak: Po marszu 4 czerwca Tusk awansuje na Bonapartego

Nie przeceniam faktu, że Tusk nie oddał głosu konkurencji. Problem w tym, że w ostatnim czasie konflikt PiS–PO tak bardzo się zaostrzył, że wyborcy opozycji, chcąc za wszelką cenę odsunąć PiS od władzy, przerzucą swe głosy na Platformę, to zaś może zepchnąć inne opozycyjne partie na margines. Marsz nie zmniejszył poparcia dla PiS, tylko przesunął głosy z innych partii na PO.

Do wyborów jest jeszcze kawał czasu, a rząd ma w ręku wiele instrumentów, które mogą mu pomóc. Gospodarka nie jest wcale w tak beznadziejnym stanie, jak wieszczy opozycja. Prognozy wzrostu PKB są ostatnio przez ekspertów korygowane w górę. Inflacja spada, bezrobocie jest rekordowo niskie, co sprawia, że będzie z czego pokryć transfery socjalne, a może nawet lekko je zwiększyć.

Kaczyński zapowiedział, że zwaloryzuje 500+ do poziomu 800+, zatem świadczenie odzyska siłę nabywczą podobną do tej z jego początków. Prezes stawia tylko jeden warunek: jego partia musi się utrzymać u władzy, bo zrobi to dopiero po wyborach. Emeryci tuż przed wyborami dostaną czternastki, a mechanizm dodatkowych emerytur staje się częścią systemu. Wkrótce druga podwyżka płacy minimalnej.

Lewica może i powinna krytykować 800+

To prawda, że polityka społeczna PiS-u nie zapobiega dalszemu rozwarstwieniu. Że partia ta bardziej przejmuje się losem przedsiębiorców niż pracowników. Pod tymi względami PiS i PO niewiele się różnią. Jednak w wyborach bardzo ważne są obietnice. Opozycja niewiele obiecuje poza odsunięciem PiS od władzy.

Treść obietnic to jedno, a wiarygodność – drugie. Partia Kaczyńskiego dotrzymała słowa w tak ważnych sprawach jak zasiłek na dziecko czy skrócenie wieku emerytalnego. To w polskiej polityce swoiste novum. Bo wcześniej nikt nawet serio nie rozliczał polityków z ich wyborczych obietnic. A wreszcie: obietnice rządzących zwykle mają przewagę nad obietnicami tych, którzy do rządzenia dopiero aspirują.

Jednym z głównych zarzutów do rządu jest to, że dopuścił, a nawet doprowadził do dwucyfrowej inflacji. W retoryce opozycji wciąż pobrzmiewa balcerowiczowska teza, że drożyzna wynika z „rozdawnictwa”, czyli z i tak przecież skromnego transferu socjalnego. Stosunek liberałów do mniej zamożnych grup ludności jest paternalistyczny. Uważają oni, że nie ma sensu dawać ludziom pieniędzy do ręki, a jedynie zaspokajać te potrzeby, które rządzący uznają za ważne w ramach szeroko pojętych usług społecznych. To stawia przyszły rząd sformowany przez opozycję w roli rodzica, który daje dziecku niewielkie kieszonkowe, ale jego ważne potrzeby zaspokaja według własnego uznania.

Zbliżają się urlopy, na które wybiera się większość Polaków. W czasach balcerowiczowskiej polityki trudnego pieniądza z urlopów korzystała mniejszość społeczeństwa. Przemarsz wielkomiejskiego elektoratu Platformy Obywatelskiej ulicami Warszawy nie zmienił układu sił społecznych. Polska wciąż pozostała krajem, w którym przeważa prowincja, a ta prowincja była w tym spektaklu jedynie widzem.

Organizatorzy porównywali liczebność marszu z Czarnym Protestem kobiet przeciw drakońskiemu wyrokowi TK w sprawie aborcji. Nawet jeżeli jest prawdą, że tamten protest – opisywany jako największy od czasów „Solidarności” – nie był aż tak liczny, to wybuchł on dosłownie wszędzie, z głęboką prowincją włącznie, i był dniem prawdziwego ludowego gniewu. Tymczasem marsz Tuska był raczej radosnym wydarzeniem, w którym policzyła się klasa średnia. Miał charakter polityczny, a nie socjalny. Ludzie teraz już wiedzą, że PiS może przegrać, i mają prawie pięć miesięcy na zastanowienie się, co to dla nich będzie oznaczać.

Ikonowicz: Polityka bez klas i bez klasy

Demokracja wymaga zmian u steru władzy. Brak takiej zmiany powoduje okopywanie się rządzących: władzy raz zdobytej nie oddamy. Widać to wyraźnie w samorządach, gdzie mimo cyklicznych wyborów władza zmienia się bardzo rzadko. Rządzący układ polityczny w gminie, powiecie czy mieście trzyma w ręku wiele kluczowych dziedzin, z zatrudnieniem na czele. Zmiana władzy oznacza bowiem wielką czystkę, w której pracę stracą prawie wszyscy, z woźną w szkole włącznie. Istnieje więc wielka armia ludzi zainteresowanych tym, żeby wybory niczego nie zmieniły. Zmiana niesie bowiem zbyt wielkie ryzyko. Zwłaszcza że w wielu miejscowościach samorząd jest głównym pracodawcą.

W takich Puławach jest inaczej. Tam zatrudniają Azoty. Ale los Azotów zależy dziś od Kaczyńskiego mianowańca Obajtka i od tego, czy Orlen uratuje miejscowy kombinat. Może się więc okazać, że tysiące pracowników puławskich Azotów będzie w wyborach powszechnych decydować nie tylko o tym, kto ma rządzić w Warszawie, ale także o tym, czy będą dalej mieli dobrze płatną pracę, bo zarobki w kombinacie są dobre.

Ta sytuacja jak w soczewce pokazuje, jak silne argumenty ma władza okopująca się na swych pozycjach.

W poprzedniej kampanii wyborczej Jarosław Kaczyński ogłosił, że „jak wygra opozycja, zabiorą wam naszą politykę społeczną”. Gwałtowna reakcja opozycji na propozycję 800+ pokazuje, że liberałowie wprawdzie nie zlikwidują 500+, ale mogą pozwolić mu powoli umrzeć, bo waloryzacja świadczenia mogłaby według nich napędzić inflację.

Czego nie da ci skruszony liberał

Podobne obawy może budzić sprawa wieku emerytalnego. Mimo początkowych zapewnień trudno uwierzyć Tuskowi, że „nie ulegnie ekspertom” i go znowu nie podwyższy. Trzynasta i czternasta emerytura z kolei to nie jakaś hybryda, tylko wyciągnięcie ręki do wielkiej rzeszy ubogich emerytów, którzy w wyniku wyroku Trybunału Konstytucyjnego zakazującego waloryzacji kwotowej musieliby wciąż żyć w nędzy, gdyby nie trzynastki i czternastki, które właśnie ten zakaz omijają. Poprzednio, żeby wybierającemu między płaceniem rachunków a jedzeniem emerytowi podwyższyć emeryturę o 5 zł, trzeba było podnieść o kilkaset złotych bogatemu.

Polskie społeczeństwo żyje w warunkach dużej niepewności. Większość nie ma oszczędności, a państwo nie jest socjalne. Najczęściej powtarzanym życzeniem jest życzenie spokoju. To może sprawić, że większość wybierze znane zło zamiast niepewności, która wiąże się ze zmianą władzy. Zwłaszcza że na zarzuty o korupcję słyszymy często odpowiedź: „Wszyscy kradli, a ci chociaż się z nami dzielą”.

Trzecia kadencja PiS-u to dla demokracji zła wiadomość. Przykład węgierskiego Fideszu, który mimo cyklicznego urządzania wyborów wciąż rządzi i umacnia swą władzę. Oczywiście, do rekordowego wyniku meksykańskiej Rewolucyjnej Partii Instytucjonalnej, która rządziła 75 lat, jeszcze Fideszowi daleko, ale ten jeden przykład pokazuje, że mimo formalnej demokracji może dojść do monopolizacji władzy.

Prawicowa międzynarodówka pod węgierskim sztandarem

Rekordowa frekwencja na niedzielnym marszu Tuska była znakomitą okazją do zaprezentowania programu reform społecznych, na podbicie serc prostego ludu, którego na marszu nie było. Stało się inaczej. Teraz zamiast przekonującego programu do pokonania PiS-u musi wystarczyć charyzma Donalda Tuska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Ikonowicz
Piotr Ikonowicz
Działacz społeczny, polityk
Działacz społeczny, polityk, dziennikarz, poseł na Sejm II i III kadencji. Przewodniczący Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.
Zamknij