Nie widzę na opozycji wizji i pomysłu. Obserwuję raczej, że część partii przymierza się do koalicji z PiS po wyborach, choć nie mogą tego przed wyborami powiedzieć – mówi Marek Materek, prezydent Starachowic i lider Ruchu Marka Materka. Samorządowiec zapowiada start nowej partii w wyborach parlamentarnych.
Katarzyna Przyborska: Co to za tajemnicza partia, z którą chce pan połączyć siły i pójść do wyborów parlamentarnych?
Marek Materek: Partia nie jest tajemnicza. W 2014 roku wygrałem wybory na urząd prezydenta Starachowic, startując z własnego komitetu wyborczego, który nazywał się Komitetem Marka Materka. W 2018 roku komitet ten zyskał większość w Radzie Miasta i dostał najlepszy wynik w wyborach do Rady Powiatu – wygraliśmy z Prawem i Sprawiedliwością w województwie świętokrzyskim, czyli bastionie PiS.
Teraz jest pan szefem Ruchu Marka Materka. Czy partia będzie miała w nazwie nazwisko Materek?
Nie. Nazwisko w ruchu wynikało z tego, że było ono w nazwie komitetu wyborczego do wyborów samorządowych, działającego nie jako partia, ale rejestrowanego przed wyborami. To było założenie tymczasowe. Teraz będziemy wykorzystywać nazwę partii politycznej.
Czyli?
W poniedziałek, 29 maja zaprezentujemy szyld, pod którym pójdziemy do wyborów.
Ruch Marka Materka ma już blisko 500 członkiń i członków. Kim oni są?
Budujemy formację polityczną w oparciu o lokalnych liderów. Samorządowców, społeczników, przedsiębiorców, przedstawicieli świata nauki. W większości są to praktycy, a nie teoretycy. Przykłady? Pomorze: wójt gminy Potęgowo Dawid Litwin, Małopolska: wójt Lipnicy Wielkiej Mateusz Lichosyt, Śląsk: prezydent Zawiercia Łukasz Konarski, Podkarpacie: burmistrz Kańczugi Andrzej Żygadło, Lubuskie: burmistrz Iłowej Paweł Lichtański, Dolny Śląsk: wójt Kamiennej Góry Patryk Straus czy wiceprezydent Świdnicy Szymon Chojnowski.
To przykłady z grona samorządowego. Coraz mocniejszą reprezentację zyskuje środowisko akademickie reprezentowane m.in. przez prof. Tomasza Smala, dra Roberta Stachurskiego – byłego Szefa Obrony Powietrznej Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych RP, prof. Artura Życkiego i wielu innych.
Liczba samorządowców jest skończona, a po te zasoby sięga i Szymon Hołownia, i Ruch Samorządowy Tak! Dla Polski.
Samorządowców rzeczywiście zainteresowanych zrzeczeniem się funkcji wójta czy burmistrza i startem do parlamentu nie jest wcale aż tak wielu. Praca, którą wykonujemy lokalnie, przynosi nam satysfakcję, każdego dnia widzimy zmiany, które projektujemy. W parlamencie czas od momentu uchwalenia ustawy do widocznej zmiany jest dłuższy. Poza tym w Sejmie nie wszystkie z postulatów udaje się zrealizować. Wygrana w samorządzie na ogół daje pewność, że proponowane w kampanii zmiany będą wprowadzane.
No chyba że centrala odetnie samorząd od pieniędzy.
To, co rządzący zrobili samorządom w ostatnich latach, motywuje nas do udziału w wyborach parlamentarnych. Kompetencje samorządów są cały czas ograniczane, tak jak i sposób ich finansowania. Sprawstwo, z którego samorząd był znany, topnieje.
A jak wam się udaje w Starachowicach manewrować za rządów PiS?
Przez pierwsze dwa lata, kiedy odebrałem władzę w powiecie Prawu i Sprawiedliwości, mieliśmy duże trudności z pozyskiwaniem funduszy zewnętrznych.
Jaką przewagę mieliście?
My mieliśmy dziewięć mandatów, PiS zdobył osiem, a potem zawarłem koalicję bez PiS-u.
A co się wydarzyło po tych dwóch latach?
PiS zaczął intensywnie z nami współpracować, środki do miasta zaczęły płynąć.
Tak nagle?
Mam swoją teorię na ten temat. Partia rządząca chciała pokazać, że można i warto z nią współpracować, nawet jeśli prezydent jest opozycyjny. Dla nich to był dobry PR, a nam ta współpraca też się opłacała – dla samorządowca najważniejsze jest dobro miasta. Niezależnie od moich poglądów, jako prezydent jestem zobowiązany do tego, żeby współpracować z każdą władzą.
A nie obawia się pan, że startując z kolejną partią polityczną, rozbija pan głosy opozycji?
Nie. Przez wiele lat czekałem na to, aż opozycja się porozumie. Koleżanki i Koledzy ze Stowarzyszenia Tak! Dla Polski wiele wysiłku włożyli w to, by zjednoczyć opozycję. To się nie zadziało.
Tak! dla Polski: najważniejsza bitwa wyborcza rozegra się na polu samorządu
czytaj także
Gdyby się porozumiała, to wszedłby pan w struktury, które już są? Gdyby na przykład powstała wspólna lista opozycji, to wystartowałby pan z niej?
Pewnie tak. Niestety, przez te parę dobrych lat partie, które mają swoich przedstawicieli w parlamencie i każdego dnia ze sobą współpracują, nie były w stanie opracować wspólnego planu dla Polski. To na co mamy czekać? Nie widzę na opozycji kompleksowej wizji i pomysłu. Obserwuję raczej, że część partii przymierza się do koalicji z PiS po wyborach, choć nie mogą tego przecież przed wyborami powiedzieć.
Na przykład kto?
Konfederacja i PSL – uważam, że w ich przypadku koalicja z PiS po wyborach jest całkowicie możliwa.
PSL startuje w wyborach z Hołownią, Hołownia z PiS w koalicję nie wejdzie.
Moim zdaniem to sojusz wyłącznie taktyczny – na wejście do Sejmu. Nie zamyka drogi PSL do koalicji z PiS. Mają osobne kluby parlamentarne i po wyborach każdy może pójść swoją drogą.
czytaj także
Czyli gdzie kilku się bije, tam możecie korzystać? Do kogo chcecie trafić i kogo w Sejmie potem reprezentować?
Jest około 10–15 proc. wyborców niezdecydowanych. Ogromna rzesza wyborców mówi też, że nie pójdzie do wyborów, bo nie ma na kogo głosować. W 2014 roku, gdy wygrałem wybory na prezydenta Starachowic, sytuacja była podobna. Wtedy młodzi zmobilizowali się, żeby doprowadzić do zmiany, zaufali 25-latkowi, którym wtedy byłem. Po czterech latach 84 proc. wyborców w pierwszej turze udzieliło mi poparcia.
Jeśli w wyborach parlamentarnych naszej nowej partii udałoby się zdobyć 5 proc., to już możemy zrobić wyłom w scenie politycznej, doprowadzić do zmian po wyborach, bo wszystko wskazuje na to, że będzie trudna sytuacja, w której obóz PiS z przystawkami będzie miał połowę głosów i drugi obóz też połowę.
Będziecie więc ze swoimi 5 proc. języczkiem u wagi. Jak Kukiz.
Właśnie tak. Wbijając się klinem w środek, mamy możliwość wprowadzić w życie nasze postulaty. Kukiz dysponuje trzema głosami i te trzy głosy wystarczyły, by przeprowadzić przez parlament kilka ustaw, których Paweł Kukiz nie mógł przeprowadzić, kiedy miał kilkudziesięcioosobowy klub w Sejmie.
Za cenę kompromitacji. Jest pan gotowy na płacenie tej ceny, na wejście w układ z PiS?
Nie wejdziemy do rządu, w którym premier będzie z Prawa i Sprawiedliwości.
A jeśli to będzie droga do realizacji waszych postulatów? Dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że głosuje się pakiety ustaw, i żeby poprzeć to, co ważne dla was, będziecie musieli poprzeć inne ustawy, czasem według was szkodliwe.
W samorządzie i polityce liczy się skuteczność. Będziemy walczyć o realizację naszego programu wyborczego i prawdziwą zmianę w Polsce. Dowiedliśmy w ostatnich latach, że danego słowa dotrzymujemy.
Co macie w programie?
Chcemy i wiemy, co trzeba zmienić w przepisach, by mieszkań tanich, czynszowych, dostępnych na wynajem było jak najwięcej w całej Polsce. Chcemy, by działki, które przekazywane są do spółek komunalnych, były zwolnione z podatków, żeby było stałe oprocentowanie kredytów na budowę tego typu mieszkań, aby były większe dopłaty z budżetu państwa. Wtedy samorząd ma gwarancję, że będzie w stanie to finansować.
czytaj także
W Starachowicach wybudowaliśmy już trzy budynki, teraz budujemy kolejne, projektujemy całe osiedla z mieszkaniami czynszowymi na wynajem. Trzeba do tego zaprosić spółdzielnie mieszkaniowe, które często dysponują ciekawymi lokalizacjami i powinny mieć możliwość budowania tanich mieszkań na wynajem, tak jak samorząd. To też sposób na odejście od rozwiązań, gdzie mieszkania budują spółki skarbu państwa, które mają wielu członków rad nadzorczych i którym wypłacane są ogromne wynagrodzenia. Nasza spółka liczy dwa etaty plus prezes.
Co jeszcze proponujecie?
Reformę samorządową: likwidacja powiatów, przekazanie części ich kompetencji do samorządów gminnych, części do marszałków województw. Wybór marszałka województwa następowałby zaś przez wybór bezpośredni, a nie przez radnych sejmików, tak jak wybieramy wójta, burmistrza czy prezydenta. Chcemy w ten sposób zlikwidować system, który jest korupcjogenny, powoduje, że radni mogą być kupowani, by marszałek utrzymał władzę, a zarząd województwa staje się polityczny, a nie merytoryczny.
Chcemy, by marszałek był lokalnym premierem, który współpracowników będzie dobierać pod kątem merytorycznym. Chcemy też, żeby radnych w sejmikach wybierano w okręgach jednomandatowych, to sprzyjać będzie temu, by część lokalnych autorytetów miało szansę wystartować niezależnie od dominujących partii politycznych, które dzielą łupy po wyborach, co działo się i za PiS, i za PO.
W czym panu przeszkadzają powiaty?
Są tworem całkowicie sztucznym, tworem dającym stanowiska i etaty polityczne. Ten model się nie sprawdził. Bez tego ruchu zaś trudno będzie zreformować ochronę zdrowia.
Odważnie.
Chcemy, by to urzędy marszałkowskie tworzyły sieć szpitali, również tych, które teraz są w gestii powiatów, tak by ich kompetencje nie kolidowały ze sobą. Uwolnionych z dyżurów w sąsiadujących ze sobą szpitalach lekarzy można zatrudnić w poradniach specjalistycznych, w których teraz kolejki są bardzo długie.
Marszałek ustalałby mapę zapotrzebowania na usługi zdrowotne, poszczególne jednostki zaś byłyby bardziej wyspecjalizowane. W ten sposób pacjent jadący do szpitala wiedziałby, że otrzyma najlepszą możliwą pomoc, a kolejki do specjalistów uległyby skróceniu. Teraz ludzie do niektórych szpitali boją się jechać, nazywają je umieralniami. Marszałek byłby jednocześnie płatnikiem wydatków związanych z opieką zdrowotną. NFZ zastąpilibyśmy Departamentem Ochrony Zdrowia zlokalizowanym w urzędzie marszałkowskim. Wiem, co da się rozwiązać lokalnie, a co trzeba załatwić kompleksowo, od góry.
czytaj także
Za co te zmiany?
Zmiany, które proponujemy, sprawią, że nie będziemy musieli cały czas dosypywać tak wielkich pieniędzy do systemu opieki zdrowotnej. Teraz z reguły jest tak, że szpitale powiatowe leżące kilkanaście kilometrów od siebie, konkurują oddziałami, które i tak często generują straty.
Nie obędzie się jednak chyba bez zmian podatkowych.
Proponujemy uproszczenie systemu podatkowego, który jest skomplikowany, powoduje utrudnienia dla przedsiębiorców. Każdy właściwie musi korzystać z doradców podatkowych, bo w tym gąszczu przepisów trudno się zorientować. Chcemy prostego i stabilnego systemu podatkowego.
Już Ryszard Petru tego chciał, teraz kusi tym samym Konfederacja. Na czym ma polegać ich prostota? Jako samorządowiec, raczej nie może pan chcieć ich obniżać, projektując jednocześnie sprawniejszy system ochrony zdrowia.
Nasza reforma systemu ochrony zdrowia przyniesie spore oszczędności i usprawni system. System podatkowy zamierzamy uprosić. Planujemy likwidację podatku dochodowego od osób fizycznych, który zastąpiony zostałby podatkiem od funduszu płac. Likwidację progresji podatkowej. Likwidacja progresji pozwoli pobierać podatek u źródła. Planujemy także ujednolicić stawkę podatku VAT.
Jako samorządowiec doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że żeby komuś coś dać, komuś trzeba zabrać. Nasz program nie konkuruje z PiS i PO na populistyczne rozdawnictwo. Sporo projektów będzie generowało oszczędności, które chcemy przeznaczyć na realizację postulatów generujących dodatkowe koszty, jak bezpłatna komunikacja miejska czy ogólnopolski program in vitro.
**
Marek Materek – od 2014 roku prezydent Starachowic. Były członek Platformy Obywatelskiej. Szef Stowarzyszenia Ruch Społeczny im. Marka Materka.