Propozycja nowej definicji uspójnia prawo tak, by nie powstawały takie luki jak obecnie: zakłada, że do przestępstwa gwałtu wystarczy zgwałcić. Nie trzeba dodatkowo bić, dusić ani grozić. Dzięki temu sąd – jak w przypadku każdego przestępstwa – rozlicza sprawcę z czynu, a nie ofiarę z obrony.
W czwartek po raz kolejny posłowie i posłanki zdecydują, czy podejmą się rozpatrywania projektu ustawy dotyczącej zmiany definicji zgwałcenia. Od dwóch lat projekt leży w zamrażarce sejmowej.
Marszałek Elżbieta Witek już raz poddała pod głosowanie przejście do procedowania ustawy, ale PiS, Konfederacja i grupa posłów niezrzeszonych zagłosowały przeciw bezpieczeństwu osób po gwałtach. Teraz znów, 9 marca, czyli dzień po Dniu Kobiet, pojawi się szansa na parlamentarną dyskusję o konieczności dostosowania polskiego Kodeksu karnego do standardów podstawowych praw człowieka.
Ustawa została już zdemonizowana przez konserwatywnych panów, ale wbrew stawianym przez nich chochołom rzeczywistość jest taka, że ten projekt nie wnosi absolutnie nic nowego.
Po pierwsze dlatego, że postulowana przez tę ustawę definicja gwałtu jako stosunku bez zgody już w Polsce formalnie obowiązuje, i to od lat – w 2015 roku wprowadziliśmy u siebie konwencję stambulską, która ma taki zapis. Prawo europejskie jest ponad prawem krajowym – w związku z tym to właśnie ta definicja gwałtu u nas obowiązuje (a przynajmniej powinna).
Projekt Lewicy stanowi zatem tylko zaktualizowanie prawa do istniejących reguł. Ustawa zakłada również, że zgwałcenie byłoby wreszcie traktowane jak inne przestępstwa. To uspójnienie prawa, by gwałt nie podlegał innym zasadom niż reszta przestępstw.
Wymiar sprawiedliwości zasadniczo rozstrzyga, czy oskarżony dopuścił się przestępstwa. W przypadku gwałtu jest inaczej: rozstrzyga, czy ofiara się broniła, a sprawca dopuścił się innego przestępstwa – przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu. Do spełnienia aktualnej definicji zgwałcenia nie wystarczy bowiem zgwałcić: trzeba dodatkowo użyć przemocy (identyfikowanej z przemocą fizyczną), a ofiara musi się bronić (ale nie za bardzo, bo wtedy to ona będzie oskarżona o przekroczenie granic obrony koniecznej lub naruszenie nietykalności).
czytaj także
Dlaczego do ukarania za gwałt nie wystarczy sam gwałt?
Zapis art. 197 Kodeksu karnego mówi, że do gwałtu dochodzi wtedy, gdy ktoś „przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego”. Tyle że przemoc i groźby to osobne przestępstwa. By zatem określić coś mianem gwałtu, w grę muszą wejść dodatkowe występki. Sam w sobie gwałt nie jest karany. Sam stosunek bez zgody nie stanowi przestępstwa.
Zupełnie jakby karanie gwałciciela za gwałt to było za mało – musi jeszcze być przemoc. Jakby sam gwałt był za mało szkodliwy, niewystarczający, do pominięcia. To przemoc czy groźba czynią gwałt gwałtem – a nie sam gwałt.
Spięcie otwiera program współpracy medialnej Dział Krajowy Lokalny
czytaj także
Czy do kradzieży też konieczna jest przemoc fizyczna? Nie, wystarczy kradzież. Wystarczy zabrać komuś bez zgody jego własność. Ale do zgwałcenia nie wystarczy stosunek bez zgody. Gdy w sytuacji kradzieży mamy do czynienia dodatkowo z pobiciem lub groźbą, to przestępstwo znajduje się pod innym paragrafem niż sama kradzież: to „kradzież rozbójnicza”. Czy do opisu zgwałcenia z użyciem pobicia nie można zrobić podobnie?
Propozycja nowej definicji uspójnia prawo tak, by nie powstawały tego typu luki: zakłada, że do przestępstwa gwałtu wystarczy zgwałcić (czyli podjąć obcowanie płciowe bez zgody). Nie trzeba dodatkowo bić, dusić ani grozić. Dzięki temu sąd – jak w przypadku każdego przestępstwa – rozlicza sprawcę z czynu, a nie ofiarę z obrony.
Sejm zdecyduje dziś, czy prawo będzie lepiej chronić ofiary gwałtu
czytaj także
Większość gwałtów w Polsce jest legalna
Jeśli nie boicie się prawa dotyczącego kradzieży czy innych przestępstw – nie ma co bać się tego projektu. Wręcz przeciwnie: wreszcie będzie trzeba udowodnić winę oprawcy, a nie siniaki ofiary. Zwłaszcza że większość ofiar w momencie gwałtu zamiera – nie broni się, paraliżuje je strach. To powszechna reakcja organizmu w momencie traumy. Nie broni się, nie wyrywa. Próbuje przetrwać.
Ofiary nie są winne, ponieważ ich organizm zareagował na traumę jak na traumę lub dlatego, że sprawca nie powiedział do nich „Nie ruszaj się, albo cię zabiję”. Nie są winne, jeśli nie zostały pobite.
Winny jest gwałciciel, ale polski Kodeks karny nie uwzględnia tej winy. Traktuje też inaczej ofiary: argumenty, które w przypadku innych przestępstw nigdy nie miałyby prawa się pojawić, tutaj są na porządku dziennym. Okradzenie nietrzeźwej osoby nie jest okolicznością łagodzącą dla sprawcy kradzieży, zgwałcenie osoby nietrzeźwej – bywa powodem do umorzenia. Prokurator nie rozlicza ofiary kradzieży, bo „prowokował” ją, parkując auto przed domem zamiast w garażu. A ofiara gwałtu ubiorem czy tańcem może „prowokować” do gwałtu.
czytaj także
Gwałt? Nie znam, nie słyszałem
Lista osób, których zgwałcić według konserwatystów „nie można”, jest długa: to pracownicy czy pracownice seksualne, żony, mężowie, pijane kobiety. Dziewczyny, która poszła z chłopakiem do mieszkania, „nie można” zgwałcić. Na randce „nie można” zgwałcić. Nie wyrywała się? „Nie można” tego uznać za gwałt.
W końcu „kto nie wykorzystał nietrzeźwej, niech pierwszy rzuci kamieniem”. Według tej logiki to nie ten, który wykorzystał, jest winny. To ta, która robi z tego problem, sama jest problemem. „Zawsze się trochę gwałci”, bo gdy kobieta mówi „nie”, „nie wiem” albo „może”, to i tak decyduje za nią mężczyzna i robi, co chce. Ci ludzie traktują kobiety jak jednocześnie niezdolne do podjęcia własnej decyzji w kwestii swojego ciała, ale i zdolne do największych okrucieństw: fałszywych oskarżeń, zniszczenia kariery czy życia chłopakowi. Jak totalnie pozbawione kontroli, ale i posiadające niewyobrażalną, ponadludzką wręcz władzę. Współczesne wiedźmy.
Osoby, które nie zostały pobite lub szantażowane – a zostały „tylko” zgwałcone – nie mogą szukać sprawiedliwości, ponieważ gwałt, którego doświadczyły, nie jest w ogóle uwzględniony przez polskie prawo. Kodeks karny ignoruje większość osób po gwałcie. Nie zakłada, że należy im się ochrona, a ich sprawcy – kara.
Wykorzystanie osoby z niepełnosprawnością umysłową w wielu przestępstwach jest tym ostrzej traktowane. W sytuacji zgwałcenia – nie jest nawet uznawane za gwałt, tylko „wykorzystanie seksualne bezradności”, które ma niższy wymiar kary.
Okazuje się, że mimo deklaracji polityków gwałt jest w Polsce legalny, a większość gwałtów nie jest uznawana za przestępstwo. Nie dziwi zatem, że tylko co 10. kobieta i co 20. mężczyzna go zgłasza. Wiele ofiar boi się o tym mówić – bo od razu będą uciszane rzekomym ciężarem tego zarzutu.
czytaj także
Mówienie o gwałcie większym problemem niż sam gwałt
Mówienie o gwałcie okazuje się większym problemem niż sam gwałt, a za każdym razem, gdy ktoś się na to odważy, słyszy, że fałszywie oskarża. Do zarzutów o fałszywe oskarżenie nie trzeba dodatkowych przestępstw. Nie trzeba pobić, grozić czy szantażować. Wystarczy fałszywie oskarżyć. Ofiary samych fałszywych oskarżeń mają więc swój zapis w prawie. Ofiary samych gwałtów nie mają tego szczęścia. A gdy powiedzą, co je spotkało – czeka je seria wyrzutów, podważania ich słów i domorosłych „śledztw” na temat ich przeszłości seksualnej czy stylu ubierania.
A zatem gwałt nie dość, że sam w sobie ścigany nie jest, to jeszcze oskarżenie o gwałt uznawane jest za przekroczenie granic i od razu, z gruntu, uznawane za przestępstwo – fałszywe oskarżenie. Najwyraźniej osób mówiących o przemocy nie obowiązuje domniemanie niewinności. Zupełnie jakby nie chodziło o samo przestępstwo, tylko o uciszanie i kontrolowanie (głównie, ale nie tylko) kobiet.
Oczywiście, domniemanie niewinności w projekcie ustawy nie znika. Wręcz przeciwnie, wreszcie może być naprawdę zrealizowane. Wymiar sprawiedliwości wreszcie skupia się na udowodnieniu winy, a nie reakcji ofiary na tę winę. Wykonuje wreszcie swoją robotę, zamiast dryfować i winy szukać wszędzie, tylko nie w sprawcy. To pomaga zarówno ofiarom, jak i osobom, które są niewinne, a zostały oskarżone. To bardzo rzadkie, ale zasługuje na pełną uwagę i sprawiedliwość. Gdy prokuratura dokładnie bada sprawę, może precyzyjniej określić, czy do przestępstwa doszło. Trudno o to w sytuacji, gdy bada nie sprawę, tylko wybory modowe ofiary. Prokuratura to nie magazyn o modzie i lifestyle’u ofiar, tylko część wymiaru sprawiedliwości.
Gwałt to złamanie dobrego obyczaju i występek
Jakby tych błędów w przepisie o zgwałceniu było mało, przestępstwo zgwałcenia znajduje się także w złym rozdziale Kodeksu karnego. W tej chwili jest uznawane za… złamanie dobrego obyczaju. Ale dobry obyczaj może złamać wulgaryzm przy dziadkach, a nie gwałt na człowieku. Przestępstwa seksualne muszą się znaleźć w rozdziale o wolności i autonomii jednostki – bo to krzywda człowieka jest tu najpoważniejszą konsekwencją gwałtu, a nie obyczajność.
Podobnie z najniższym wymiarem kary – w tym momencie gwałt jest traktowany jako występek, ponieważ dolne widełki karalności za zgwałcenie wynoszą dwa lata. By uznać przestępstwo za zbrodnię – musiałyby to być trzy lata. I to postuluje projekt ustawy.
Olbrzymia większość skazanych za zgwałcenie (tych z dodatkowym przestępstwem: z użyciem przemocy, groźby lub podstępu) dostało wyroki do trzech lat więzienia. Mnóstwo wyroków jest w zawieszeniu. Potraktowanie gwałtu jako zbrodni – którą jest – pozwoli to zmienić.
Nie brońcie nas przed obcokrajowcami w Bolcie, tylko przed gwałcicielami w Bolcie
czytaj także
Odrzucając tę ustawę, skazujecie nas na gwałty
Wszystko to sposoby na łagodzenie zarzutów o gwałt, usprawiedliwianie ich, rozliczanie i potępianie ofiary zamiast sprawcy. Ale dla konserwatystów to i tak wizja podpisywania zgody u notariusza przed seksem jest najbardziej przerażająca. Jakby każdy seks, który dotychczas uprawiali, odbywał się bez zgody. Może dla nich rzeczywiście potrzeba wizyty u notariusza przed każdym stosunkiem, by nie gwałcili. Ale dla reszty – wystarczy komunikacja.
Dla was najgorsze, co możecie sobie wyobrazić po tej ustawie, to mniej spontaniczności w seksie.
Dla nas najgorsze, co możemy sobie wyobrazić bez tej ustawy, to bezkarny gwałt.
Politycy i polityczki: odrzucając tę ustawę lub po raz kolejny ukrywając ją w zamrażarce, skazujecie nas na gwałty. Przez jej brak gwałciciele nie są skazywani za gwałty – to my jesteśmy na nie skazywane i skazywani. Macie szansę to zmienić.