Świat, Weekend

Dobrzy Rosjanie nadają z Kijowa i mówią, jak obalić Putina

To nie są czasy dla dobrych ruskich. Co jednak, jeśli wojna w Ukrainie nie zakończy się, dopóki Rosjanie nie wymuszą tego na swoich władzach? Rosyjski opozycjonista Ilja Ponomariow i jego kijowska internetowa telewizja wzywają do sabotażu Kremla.

Cztery miesiące po wybuchu wojny prawie każda dłuższa rozmowa w Ukrainie prędzej czy później prowadzi do pytania: co robiłeś lub robiłaś 24 lutego?

Ilja Ponomariow – rosyjski polityk i przedsiębiorca, który w 2014 roku jako jedyny deputowany rosyjskiej Dumy zagłosował przeciwko aneksji Krymu – wstąpił do obrony terytorialnej Kijowa.

– Kolejki były tak długie, że nie dostałbym karabinu maszynowego, gdyby nie napotkany przypadkiem kolega, były minister – wspomina, popijając fioletowy milkshake w kawiarni tuż obok słynnej Złotej Bramy.

Łagodnie uśmiechnięty mężczyzna po czterdziestce w Kijowie czuje się jak w domu: mieszka tu od ośmiu lat i ma ukraińskie obywatelstwo. Doprowadziła go do tego długa i niejednoznaczna polityczno-biznesowa droga: od komunistycznej młodzieżówki do pracy dla najbogatszego rosyjskiego oligarchy i od podmoskiewskiej Doliny Krzemowej do spółki próbującej rozpocząć eksploatację ukraińskiego gazu.

Niedający się zapomnieć poranek 24 lutego skłonił Ponomariowa do realizacji nowego przedsięwzięcia. Rosyjski opozycjonista założył Utro Fiewrala (ros. Poranek lutego) – nadającą z Kijowa rosyjskojęzyczną stację, którą trudno określić inaczej niż jako informacyjną broń wymierzoną w Kreml.

Przyczyny zdarzenia niewyjaśnione

Nad kawiarnią, w zawalonych biurkami i komputerami wysokich pokojach dziewiętnastowiecznej kamienicy pracuje redakcja nowo powstałego medium. Przeważają młodzi ludzie, rosyjski miesza się z ukraińskim. W studiu na tle biało-niebiesko-białej flagi odbywa się audycja na żywo.

– Na ruinach sowieckiego autorytaryzmu wyrósł prawdziwy putinowski faszyzm, który dopuścił się ludobójstwa na ukraińskim narodzie – stwierdza jeden z gości.

Publika Utra Fiewrala codziennie słyszy wszystko to, czego nie chcą powiedzieć jej oficjalne rosyjskie media: dlaczego „specjalna operacja” już dawno nie idzie zgodnie z planem, jakich zbrodni dopuszczają się rosyjscy żołnierze, kiedy wybuchnie wywołany przez zachodnie sankcje kryzys, co dzieje się z antykremlowską opozycją oraz dlaczego Putina czeka rychły koniec.

Na tym jednak nie koniec. Jak tłumaczy Fedor Klimenko, który zajmuje się rozwojem kanałów Utra Fiewrala na Telegramie, punktem odniesienia jest dla niego białoruska NEXTA. Do czasu wybuchu protestów w Mińsku w lecie 2020 roku opozycyjny kanał śledziło 300 tysięcy osób. Gdy w wyniku blokady Internetu nadające z Warszawy medium stało się jedynym źródłem informacji, liczba ta wzrosła do 2 milionów w ciągu siedmiu dni.

Fedor Klimenko. Fot. Aleksander Palikot

Kijowska redakcja Utra Fiewrala, licząca łącznie około pięćdziesięciu osób, ma korespondentów w ponad dwudziestu regionach Rosji. Zbierane przez nich informacje o sabotażu i aktach obywatelskiego nieposłuszeństwa dystrybuowane są w lokalnych kanałach oraz w centralnym „Rospartyzanie”. Publikowane wpisy nie pozostawiają wiele miejsca dla interpretacji:

„W pobliżu stacji Argajasz doszło do wykolejenia lokomotywy. Pojazd nie wywrócił się, więc nie wygląda to spektakularnie, ale pamiętajmy, że takie wypadki są również pożyteczne: łatwiej je zorganizować, a opóźnienia w dostawach wojennych na Ukrainę są podobne”.

„W mieście Nowy Uriengoj w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym płonie zakład przemysłowy Gazpromu. Przyczyny zdarzenia nie zostały jeszcze wyjaśnione ;)”

„Policja zatrzymała 46-letniego mieszkańca obwodu wołgogradzkiego, który rzucił koktajlem Mołotowa w drzwi wejściowe budynku FSB. Znaleziono przy nim tubki z niebieską i żółtą farbą. Przypominamy, że największe szanse powodzenia mają ataki przeprowadzane w nocy!”.

Jak mówi Fedor, rosyjska napaść na Ukrainę okazała się ostatnim gwoździem do trumny wolności słowa w Rosji. Zamknięta została „Nowaja gazieta”, stacja radiowa Echo Moskwy i kanał telewizyjny Dożd. Wielu rosyjskich dziennikarzy, pracujących dotychczas w ciągłym strachu przed represjami, ostatecznie uznano za „zagranicznych agentów”. I chociaż część niezależnych mediów wraca już do życia, nie wracają one do Rosji.

Twórcy Utra Fiewrala widzą w tej sytuacji szansę na ostateczne zerwanie z próbami układania się z władzą przez deklaratywnie niezależne media. – Rynek powstaje od nowa, niech rozkwita sto kwiatów – rzuca Fedor z ironicznym uśmiechem.

Jak dodaje, emigracyjne liberalne media, które Zachód zwykł traktować jako głos wolnej demokratycznej Rosji, nie stanowią konkurencji dla kijowskiej stacji. – W przeciwieństwie do nich wychodzimy z założenia, że w Rosji trzeba będzie jakoś żyć, i piszemy dla tych, którzy gotowi są aktywnie sprzeciwić się władzom – mówi.

Dobry Rosjanin w Kijowie

Powstanie rosyjskojęzycznego medium skierowanego do odbiorców w Rosji zostało, jak wyjaśnia finansujący je w pełni Ponomariow, „skonsultowane z towarzyszami z Bankowej” (na oddalonej o 20 minut spaceru ulicy Bankowej znajduje się kancelaria prezydenta Zełenskiego).

– Wszyscy, to znaczy władza, rozumieją, że wojna zakończy się w Rosji i trzeba działać na rzecz zmiany tamtejszego reżimu – mówi. – Wiąże się to jednak z PR-owym problemem, ponieważ aktualnie przeważa opinia, że nie ma dobrych Rosjan i każdy kontakt z nimi jest toksyczny – dodaje.

On sam opisuje siebie jako „pożyteczny pomost” pomiędzy dzisiejszą Ukrainą a przyszłą Rosją. Jak twierdzi, cieszy się zaufaniem ukraińskiego społeczeństwa i elit, ponieważ od dawna działa w ich interesach.

W 2016 roku Ponomariow zarejestrował w USA spółkę Trident Aquisitions, której celem jest rozpoczęcie wydobycia gazu na szelfie Morza Czarnego. Po kilku latach starań udało mu się zgromadzić inwestorów i pomimo początkowych niepowodzeń zbudował dobre relacje z ekipą Zełenskiego. Jednak rosyjska inwazja przekreśliła całe przedsięwzięcie.

– Do Ukrainy przyjechałem nie z powodu biznesu, ale polityki. Celem Trident Aquisitions było zwiększenie energetycznej niezależności Ukrainy od Rosji – zapewnia. Doświadczenie w branży nafty i gazu Ponomariow zdobywał, pracując dla kierowanego przez Michaiła Chodorkowskiego Jukosu. Biznesem zajmował się od lat 90., szybko obejmując wpływowe stanowiska związane z informatyzacją prywatnych przedsiębiorstw i administracji publicznej.

Żaden „dobry Rosjanin” nie ma dziś prawa mówić w imieniu Ukrainy

Jednak prawdziwą pasją Ponomariowa, którego dziadek był przedstawicielem ZSRR w negocjacjach między rządem Jaruzelskiego a Solidarnością, od zawsze była polityka. Jeszcze jako nastolatek został szefem sztabu ds. ideologii w moskiewskiej organizacji pionierów, by później stać się jednym z liderów antysystemowego młodzieżowego Frontu Lewicy.

Po wejściu do wielkiej polityki, zasiadając w Dumie z ramienia socjaldemokratycznej Sprawiedliwej Rosji i pełniąc rozmaite funkcje publiczne, łączył krytykę nadużyć władzy z promocją reform i innowacji. W 2012 roku, podczas największych we współcześnie historii Rosji protestów na placu Błotnym publicznie nazwał putinowską Jedną Rosję „partią oszustów i złodziei” i nawoływał do przeprowadzenia ulicznej rewolucji.

Rewolucja odbyła się jednak dwa lata później na kijowskim Majdanie. Ponomariow został zmuszony do opuszczenia Rosji w 2015 roku, gdy moskiewska elita uznała, że miarka się przebrała, m.in. po oddaniu przez niego odosobnionego głosu przeciwko aneksji Krymu. Został wówczas aresztowany in absentia na wniosek własnej partii na podstawie politycznie umotywowanych zarzutów. Obwiniono go o defraudację pieniędzy w fundacji Skołkowo, w której zajmował się projektem budowy kompleksu naukowo-technologicznego pod Moskwą.

– Chodząc ulicami Kijowa, oglądam się za siebie – mówi polityk pytany o to, czy w Ukrainie czuje się bezpiecznie. W 2017 roku rosyjski deputowany i opozycjonista Dienis Woronienkow został zastrzelony w centrum stolicy, gdy szedł na spotkanie z Ponomariowem. On sam, jak twierdzi, również był celem nieudanego zamachu. Przez pewien okres jeździł opancerzonym SUV-em, udostępnionym przez ukraińskie służby.

Im gorzej, tym lepiej

– Nasza pozycja jest prosta: im gorzej, tym lepiej. Nasz cel to koniec imperialnej wojny i przekształcenie jej w domową. Chcemy, żeby rosyjski naród powstał i obalił Putina – mówi Ponomariow. – Dyktator, który przegrał wojnę, nie może zostać przy władzy – dodaje.

Jak przekonuje, rosyjska opozycja znajduje się w rozsypce, ponieważ nie jest gotowa przekroczyć granicy użycia przemocy. – Igor Girkin zdobył Słowiańsk na początku wojny na wschodzie Ukrainy w 2014 roku, bo jako jedyny był gotowy przelewać tak swoją, jak i cudzą krew, i to sprawiło, że do separatystów, w dużej mierze ze strachu, przyłączyła się część mieszkańców Donbasu. To samo stanie się w Rosji – mówi.

Rosyjski opozycjonista uważa, że w ciągu roku lub dwóch ekonomiczna sytuacja w Rosji pogorszy się na tyle, by zaktywizowały się dotychczas pasywne segmenty społeczeństwa. Jego zdaniem wśród Rosjan niechętnie nastawionych do wojny są dwie, w istocie wrogie wobec siebie, grupy: wielkomiejska inteligencja oraz ci, którzy „nienawidzą Putina, ponieważ klepią biedę i widzą wszechobecną korupcję”.

„Pamiętajcie, że to nie jest wojna lokalna” [rozmowa z kijowską dziennikarką]

– Bańka liberałów popijających latte w kawiarniach Moskwy i Petersburga wielokrotnie pokazała, że maksimum, do którego jest zdolna, to wyjście na ulice – mówi. – Putin przestraszy się, dopiero gdy do protestu przystąpią ci, którym wmówił, że nie ma alternatywy. Prawdziwym zagrożeniem dla niego są ci, którzy dotychczas bali się, że Chodorkowski czy Nawalny przyniosą im powrót Jelcyna, którego politykę, słusznie zresztą, uważają za powód swojej niedoli. Teraz jednak będą mieli nowe lata 90. bez Jelcyna – przekonuje.

Na razie Utro Fiewrala nie może pochwalić się milionowymi zasięgami. Kanał na YouTubie śledzi około 50 tysięcy użytkowników. Pod głównym feedem newsów na Telegramie podpisane jest niecałe 30 tysięcy osób. Twórcy medium pracują nad nowymi produktami, ale Ponomariow przekonuje, że klucz do sukcesu leży gdzie indziej.

Studio Utro Fiewrala w Kijowie. Fot. Aleksander Palikot

– Nasze docelowe audytorium chce zobaczyć faktyczne działania, słowa nie mają dla niego wystarczającego znaczenia. Na razie za atakami na wojenkomaty i sabotażem stoi lewicowa młodzież, anarchiści, antyfaszyści itd. To zresztą jedyny pomost między inteligencją a sfrustrowanymi masami. Dlatego tworzymy sieć kontaktów i pomagamy wszystkim, którzy angażują się w czynny opór – tłumaczy.

Czy Ponomariow naprawdę wierzy, że trwająca obecnie wojna zakończy się rewolucją lub wojną domową przypominającą historyczne podręczniki? – Zmiana reżimu rozstrzygnie się na górze, ale bez presji z dołu ten proces w ogóle się nie zacznie – mówi i dodaje, że kluczowe jest to, by „nowy reżim nie powstał na bazie jeszcze głębszego resentymentu”.

Aktualna sytuacja daje jego zdaniem pewne powody do optymizmu. Jak tłumaczy, wywołując wojnę na pełną skalę, Putin ułatwił odpowiedź na pytanie o przyszłość Donbasu i Krymu, które dotychczas wydawało się nierozwiązywalne. – Dzięki niesprowokowanej agresji możliwe będzie prostsze uregulowanie tych kwestii w wyniku militarnej porażki – mówi.

„My już nie możemy sobie pozwolić na to, żeby się bać”. Rosjanie wobec wojny

Co więcej, Ponomariow – rosyjski opozycjonista i ukraiński obywatel – uważa, że czasy rosyjsko-ukraińskiej przyjaźni kiedyś jeszcze powrócą. W wypełnionej młodymi dziennikarzami redakcji Utra Fiewrala wspomina swoje wizyty w Stanach Zjednoczonych w okresie międzynarodowego resetu czasów Obamy. – Przewodnik w Bostonie opowiadał naszej delegacji o angielskich świniach i zamorskiej swołoczy. W trakcie wojny o niepodległość miały miejsce niebywałe akty okrucieństwa, a dziś USA i Wielka Brytania to najbliżsi sojusznicy – mówi. – Pamięć o wojnie pozostanie, ale rana się zagoi – przekonuje.

**

Aleksander Palikot – mieszkający w Ukrainie dziennikarz piszący o polityce, historii i kulturze. Jego teksty ukazywały się m.in. w Krytyce Politycznej, Radiu Free Europe/Radio Liberty, New Eastern Europe, Jüdische Allgemeine, „Die Welt”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij