Tak, wiemy, że w przeszłości na czas sportowych rozgrywek wstrzymywano wojny. Jednak przycisk „stop” nie działa w przypadku kryzysu klimatyczno-ekologicznego, pandemii i łamania praw człowieka przez autorytarne reżimy.
W niedzielę jeden z największych nierządowych kanałów telewizyjnych niemal całą dobę informował o jednym zdarzeniu. Skoczek narciarski Dawid Kubacki zdobył brązowy medal na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie.
Sportowcowi gratulujemy miejsca na podium, ale czy to powód, by serwis z wiadomościami puszczał migawki z zawodów sportowych w zapętleniu? Dlaczego z takim samym zapałem nie mówiono na antenie o tym, ile osób władze Chin musiały wywłaszczyć lub – w razie protestów – aresztować, by móc zbudować infrastrukturę olimpijską?
Czy dziennikarze podali, jak duży ślad węglowy wygenerują samoloty, którymi podróżują olimpijczycy, oraz ile litrów wody potrzeba do wyprodukowania sztucznego śniegu? Wszystko wskazuje na to, że nie musimy włączać Netflixa, bo własne Nie patrz w górę mamy na co dzień w telewizji, która tym kosztownym humanitarnie i środowiskowo sportem będzie żyła przez kolejne tygodnie.
Zagadka: Ile górskich rzek trzeba wysuszyć, żebyś mógł ponadupcać na nartach?
czytaj także
Hipokryzja po chińsku
Ani ignorancja mediów, ani przesyt relacji z igrzysk nie są jednak głównymi powodami, które odbierają przyjemność z oglądania rozgrywek. No chyba że lubicie festiwale hipokryzji, wspieranie reżimów oraz uśmiech Jacka Kurskiego, którego cieszą wysokie słupki oglądalności TVP transmitującej wydarzenia z Pekinu. To naprawdę nie jest wesoła i niewinna rozrywka.
Hasło tegorocznych zawodów brzmi „Razem dla wspólnej przyszłości”, co może w ustach Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego nie brzmi najgorzej, ale już w przypadku gospodarza imprezy, czyli Chińskiej Republiki Ludowej, to bardzo ponury żart.
Szefowa tamtejszego oddziału Human Rights Watch Sophie Richardson wskazała jasno, że zawody nie mogą mieć ochoczo podkreślanych przez MKOl: „pozytywnej energii” ani szans na „dążenie do jedności świata, pokoju i postępu”, jeśli odpowiada za nie rząd kraju, który „popełnia ciężkie przestępstwa i łamie prawo międzynarodowe”.
Nowy Wielki Marsz. Czy już wkrótce będziemy mówić po chińsku?
czytaj także
Na ten temat na swojej stronie internetowej Komitet milczy, konsekwentnie odmawiając też prasie komentarzy odnośnie do krytyki padającej pod adresem Chin. Szef organizacji, Thomas Bach, stwierdził, że w ten sposób chce uniknąć upolitycznienia igrzysk.
Zamiast tego chętniej uprawia propagandę sukcesu, mówiąc choćby, że „Pekin 2022 będzie początkiem nowej ery globalnych sportów zimowych”. I robi to dokładnie w momencie, gdy coraz głośniej wybrzmiewają tezy o niepewnej przyszłości tych dyscyplin i ich bezsensowności w obliczu zmieniającego się klimatu.
Igrzyska – czy tego chce dyrektor Bach, czy nie – są polityczne. Do bojkotu imprezy nawołuje blisko 250 organizacji pozarządowych, które sprzeciwiają się milczeniu na temat długiej listy grzechów ChRL. Już sam wybór kraju odpowiedzialnego za eksterminację Ujgurów w Sinkiangu, okupację Tybetu czy brutalną pacyfikację demonstracji na rzecz demokracji w Hongkongu na gospodarza olimpiady wzbudzał oburzenie.
czytaj także
Ale impreza doszła do skutku, a przewodniczący Xi Jinping zaprzecza zarzutom o zbrodnie na muzułmańskiej mniejszości i śmieje się ofiarom oraz solidaryzującym się z nimi osobom w twarz. Czego wyrazem jest fakt, że podczas ceremonii otwarcia igrzysk znicz olimpijski zapaliła startująca w zawodach Ujgurka.
Kiedy witano reprezentacje, owacje puszczane z głośnika cichły przy krajach, z którymi Chinom politycznie lub gospodarczo jest nie po drodze. Najdonośniej natomiast wybrzmiał aplauz dla ekipy z Rosji.
Bojkot dyplomatyczny, nie sportowy
Udziału w wydarzeniu odmówili liderzy demokratycznych państw, w tym między innymi znajdujący się na niemal wojennej ścieżce z Państwem Środka Joe Biden, a także rządy Wielkiej Brytanii, Australii i prawie wszystkich krajów członkowskich UE. Prawie, bo w ceremonii wziął udział Andrzej Duda.
Prezydent Polski (notabene: sąsiadującej z Litwą, która nękana jest przez Chiny w handlowych potyczkach) znalazł się w towarzystwie takich przywódców jak szykujący się do inwazji na Ukrainę Władimir Putin. I nie wygląda na to, by swojej decyzji specjalnie żałował.
Tego samego nie można jednak powiedzieć o sportowej delegacji znad Wisły. Natalia Maliszewska, łyżwiarka szybka z dużymi szansami na zdobycie medalu, krótko po przyjeździe do Chin trafiła na izolację z powodu pozytywnego wyniku testu na obecność SARS-CoV-2. Kolejne badanie wykazało jednak, że sportowczyni jest zdrowa, więc może wziąć udział w zawodach. Gdy trafiła na lodowisko, okazało się, że doszło do pomyłki.
Maliszewska musiała wrócić na kwarantannę. „W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki ŻART. Mam nadzieję, że ten, kto tym steruje, nieźle się przy tym bawi… Mój mózg i moje serce więcej już nie zniesie” – napisała na Twitterze.
— Natalia Maliszewska (@NMaliszewska) February 6, 2022
Przypadek Polki można interpretować na różne sposoby. Padają oskarżenia o nieuczciwość po stronie Chińczyków i Komitetu, chaos organizacyjny, a także brak rozwagi, który z łatwością można zamknąć w tezie, że igrzyska w czasie kolejnej fali pandemii to – powiedzmy sobie wprost – głupi i niebezpieczny pomysł albo, jak pisze „Frankfurter Rundschau”, parodia prawdziwej olimpiady.
„Koronawirus zamienia sportową rywalizację w loterię, bo sportowcy, mimo rygorystycznych przepisów sanitarnych, mogą się w każdej chwili zarazić. W dodatku pandemia okrada to święto międzynarodowego porozumienia z międzyludzkich kontaktów. Bez publiczności, bez spotkań ludzi z różnych kontynentów igrzyska tracą swój nadrzędny cel” – czytamy w niemieckiej gazecie.
Na łamach „Boston Globe” ukazał się z kolei apel do sportowców o to, by w ogóle nie wspierali swoim udziałem imprezy w kraju, który łamie większość wartości wpisanych w statut MKOl i idee igrzysk. Dziennik przypomniał, że nie tak dawno doszło do zaginięcia chińskiej tenisistki Peng Shuai, po tym, jak oskarżyła ona miejscowego urzędnika o wykorzystywanie seksualne.
„Znaczące zmiany wymagają poświęcenia, i jeśli zrezygnujecie z wyjazdu do Pekinu, będzie to z pewnością wielkie poświęcenie” – pisze Brian Alexander. Ale wiemy już, że go nie posłuchano.
Z prawdą na bakier
Upór chińskich władz w dążeniu do pokazania światu swojej siły jest godzien wszystkich medali. Problem w tym, że jest zbudowany na ściemie, a ta ma bardzo krótkie nogi. Chińczycy kłamią nawet na temat kosztów organizacji zawodów, próbując prześcignąć w tej konkurencji Japonię, która w czasie pandemii organizowała igrzyska letnie.
Oficjalnie budżet tegorocznej imprezy był „najmniejszy w historii” i zamknął się w 3,9 miliarda dolarów. Dziennikarze z Insidera sprawdzili jednak, że Państwo Środka wydało na ten cel 10 razy więcej. Rozmach, którego symbolem są między innymi najdłuższy na świecie tor bobslejowy czy wybudowanie nowej ogromnej skoczni, nie idzie w parze z zapewnieniami gospodarza o tym, że planeta nie ucierpi na igrzyskach w Chinach.
„Wytrwaliśmy w planie zorganizowania czystych, zielonych igrzysk. Poradziliśmy sobie z wyzwaniem COVID-19, nie zaniedbując przygotowań. Igrzyska są otwierane zgodnie z planem, a nasze wieloletnie marzenie staje się rzeczywistością” – powiedział Cai Qi, prezydent Komitetu Organizacyjnego Zimowych Igrzysk Olimpijskich i Paraolimpijskich 2022 w Pekinie.
Chińczykom nie można wprawdzie odmówić szczodrości w inwestowaniu w infrastrukturę opartą na odnawialnych źródłach energii, czego dowodem są: transport zasilany wodorem oraz okazałe farmy fotowoltaiczne i wiatrowe. Problem tkwi jednak w tym, że ich budowa odbyła się kosztem zniszczenia środowiska, ale także wysiedleń i wywłaszczeń lokalnej ludności. Protesty przeciwko tym działaniom dla wielu osób skończyły się pobytem w więzieniu.
Zapewnienia o tym, że olimpiada będzie neutralna klimatycznie, także można spokojnie włożyć między bajki. Już sam transport do Pekinu zostawi spory ślad węglowy. Autorzy raportu Slippery Slopes: How Climate Change Is Threatening the 2022 Winter Olympics ostrzegają, że coraz cieplejsze zimy nie będą łaskawe dla fanów sportów uprawianych na śniegu. Ten coraz częściej trzeba będzie wytwarzać sztucznie, marnując przy tym ogromne ilości wody.
Szacuje się, że na igrzyskach w Chinach zostanie w tym celu wykorzystane 2,8 miliona metrów sześciennych – wystarczająco dużo, by wypełnić 1000 basenów olimpijskich. I to w miejscu, którego sąsiadujące regiony mierzą się z poważnymi niedoborami wody. Natomiast środki chemiczne, które są przy tym wykorzystywane, poważnie zanieczyszczają środowisko.
Trudno też uwierzyć w prawdziwość deklaracji dotyczących troski o klimat i planetę kogoś, kto jest największym emitentem CO2 na świecie. Przypomnijmy, że ponad połowa światowej energii produkowanej w wyniku spalania węgla pochodzi z Chin.
Strach scrollować i… jeść
Wolne media? Swoboda wypowiedzi? Takich luksusów nie ma w Państwie Środka, co osobom przyjeżdżającym tam na olimpiadę powinno dać do myślenia. „Sportowcy i goście wybierający się na Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022 w Pekinie powinni zostawić swoje telefony w domu i zamiast tego używać tymczasowych” – taki komunikat wydało amerykańskie Federalne Biuro Śledcze.
Pod względem kontrolowania obywateli ten kraj nie ma sobie równych. W dodatku w obozach, w których więzi Ujgurów, testuje nowe technologie inwigilacyjne, jak choćby sztuczną inteligencję usiłującą na podstawie wyrazu twarzy stwierdzić, czy dana osoba kłamie.
Big Brother spotyka Big Data. Oto najbardziej totalna technologia władzy w historii ludzkości
czytaj także
Olimpijczycy natomiast są zobowiązani do zainstalowania na swoich komórkach aplikację My2022, która gromadzi dane poufne i ma wbudowany mechanizm blokujący wyszukiwanie treści niewygodnych politycznie dla ChRL.
Jedną ze wskazówek dawanych sportowcom jest także unikanie spożycia mięsa. Powód? Ogromna część tego produktu w Chinach może być bowiem skażona klenbuterolem, sterydem zakazanym w sporcie. Takich zagrożeń jest znacznie więcej.
Dla osób, które choć trochę interesują się polityką, nic z tego nie jest zaskakujące. Chiny od dawna otwarcie stosują taktykę opartą na manifestacji bogactwa i budowaniu reputacji silnego kraju, który nie musi się z nikim i niczym liczyć.
„Świat powinien jednak wiedzieć i głośno mówić, co dzieje się w Państwie Środka. Od olimpiady w 2008 roku, kiedy Chińczycy zobowiązali się przestrzegać praw człowieka w Tybecie, niczego w tej kwestii nie zmieniono, a nawet jest gorzej, niż było” – mówią protestujący w Pekinie Tybetańczycy. Trudno się z nimi nie zgodzić.