Michał Sutowski

Andruszkiewicz robi sens

Marsz Niepodległości, 2017

Major się myli: nominacja Andruszkiewicza na ministerialny fotel to eksperyment kontrowersyjny, ale nie absurdalny.

Żeby było jasne: same poglądy i gesty posła, który do Sejmu wszedł z list Kukiza nie są kontrowersyjne, lecz szkodliwe lub zwyczajnie ohydne – strzelał sobie focie pod domem ofiar zamordowanych przez nacjonalistyczne podziemie, rozpuszczał prorosyjskie fake newsy, regularnie szczuł na mniejszości i sąsiadów Polski. Ale nie ma sensu tłumaczyć czytelnikom Krytyki Politycznej, co się wydarzy, jeśli jutro faktycznie należeć będzie do niego. Obejrzyjcie sobie film na podstawie Isherwooda. Tu i teraz istotne jest co innego. Skąd i po co ta nominacja?

 

Po pierwsze Kaczyński z Morawieckim rozumieją rzecz oczywistą dla polityków z pierwszej ligi. Polityka mianowicie nie znosi próżni, ale wypełnia ją zawsze silniejszy gracz na danym boisku. To znaczy: choć pod wieloma względami PiS nie spełnia oczekiwań narodowców, do zbudowania zdolnej przekroczyć próg wyborczy siły potrzeba czegoś więcej niż paru haseł, udanego marszu i błędów władzy. Trzeba liderów i struktur. A poseł Andruszkiewicz na kieszonkowego wodza sześcioprocentowej (na początek) partyjki nadawał się doskonale. Młody, gnoi w sieci ciapatych i pedałów, nosi garnitur, nienawidzi eurokołchozu i ma zasięgi.

Adam Absurd Andruszkiewicz

Skoro jednak wszedł do rządu, to mu choć na chwilę, czyli do jesieni 2019 roku, podobne pomysły wywietrzeją z głowy. Eliminacja konkurencji przez kooptację to dość oczywista taktyka w stosunku do potencjalnych graczy, których trudniej kupić niż ośrodek toruński, bo bardziej zanarchizowanych i mniej sterownych. Ergo: skoro doktryna „na prawo od nas tylko ściana” obowiązuje, to nominacja byłego lidera Młodzieży Wszechpolskiej jak najbardziej trzyma się kupy. Bo Andruszkiewicz w rządzie PiS to brak Andruszkiewicza np. w partii budowanej za pieniądze Marka Jakubiaka.

Po drugie, choć narodowcy mogą nie kochać PiS za próbę podkradzenia im Marszu Niepodległości, nadmiar tolerancji wobec imigrantów („Morawiecki, chcesz murzyna…”) i Ukraińców, uleganie lobby izraelskiemu i amerykańskiemu (co dla wielu chłopców-narodowców na jedno wychodzi), no i w końcu zginanie karku przed Brukselą – to także oni głosują nieraz na mniejsze zło.

Eksponowanie Andruszkiewicza jako młodego, zdolnego i prawdziwie polskiego „człowieka patriotów” w rządzie to dla nich sygnał, że entryzm do dobrej zmiany jest możliwy, a także – że kiedy stare dziady z Solidarności i ZChN już wymrą, będzie miejsce dla świeżej krwi. Czysto polskiej. Krótko mówiąc: dwa-trzy procent więcej będzie gotowych dać im szansę w tych i może kolejnych wyborach.

Po trzecie wreszcie, spójność przekazu nie jest największą cnotą w polityce. PiS gra dziś o bardzo szeroki elektorat, do 40 procent, dlatego musi stać na kilku nogach naraz. Polska jako serce Europy, stary socjal w nowym opakowaniu, propaganda sukcesu ekonomicznego, ustępstwa wobec Unii – to wszystko dla lemingów. Poseł Andruszkiewicz dla dziarskich chłopców, a pohukiwania na kastę sędziowską dla wiernych hardkorów.

Polscy faszyści na smyczy Putina

Taki eklektyzm wymaga oczywiście rozpoznawania sytuacji bojem, badania gruntu i siły reakcji na różne pomysły. Sprzyja też sytuacji, w której frakcje pryncypialne, względnie lobby konkretnych interesów – próbują wrzucać swoje tematy i liczą, że faza niezbędnych eksperymentów pozwoli im przeforsować projekty w innych okresach skazane na zamrażarkę.

Takie eksperymentowanie dotyczy też strony „popytowej”, czyli wyborców. Program Łomot +, czyli nowelizacja ustawy, która prawne traktowanie przemocy domowej w Polsce przybliżyłaby do standardów Putinowskiej Rosji, to nie był raczej wypadek przy pracy. Ktoś po prostu uznał, że warto się uśmiechnąć do tych polskich mężczyzn, którym równouprawnienie odebrało radość życia – tyle że reakcja opinii publicznej była gwałtowna, w efekcie premier z prezesem skalkulowali, że na dziś ten pomysł się nie opłaci.

Sutowski: Narodowcy odgryźli rękę, którą Duda ich głaskał po głowie

Czy eksperyment z Andruszkiewiczem się powiedzie? Pokażą wybory, ale ja obstawiam, że poseł będzie raczej aktywem niż pasywem rządu Morawieckiego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij