Te wybory to początek zmian.
Jakub Majmurek: Na ile identyfikuje się pani z określeniem „kandydatka ruchów miejskich”?
Joanna Wielgus: W stu procentach. Aktywnie pracuję na rzecz miasta i mieszkańców w organizacjach pozarządowych, w obszarach kultury i rozwoju demokracji. Współorganizowałam Czas Mieszkańców i Porozumienie Ruchów Miejskich. Teraz czuję się reprezentantką ruchów miejskich w Radzie Miasta Torunia.
Obecny prezydent Torunia został wybrany na czwartą z rzędu kadencję w pierwszej turze. Pani była druga, pani komitet wprowadził – łącznie z panią – czworo radnych do rady miasta. To sukces czy klęska?
Dla mnie to sukces, ale zdania w Czasie Mieszkańców są podzielone. Niektórzy z nas liczyli na znacznie lepszy rezultat. Ale 17%, które otrzymałam, jest dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę, że zrobiliśmy to za bardzo skromne pieniądze. Nasz budżet był pewnie o jedno zero mniejszy niż konkurencji. Trzeba również zaznaczyć, że kiedy ruszaliśmy w maju z komunikatem, że wystartujemy w wyborach samorządowych, nikt nie dawał nam szans na zaistnienie, twierdząc, że scena polityczna w Toruniu jest nie do ruszenia. Konsekwentnie realizowaliśmy swoją strategię i po raz pierwszy po 12 latach skostnienia rozkruszyliśmy strukturę. Patrząc na to w ten sposób, trzeba uznać to za przełom.
Ile kosztowała państwa kampania? Jak była finansowana?
Jeszcze nie mam rozliczenia od pełnomocnika finansowego, ale myślę, że poniżej 30 tysięcy. Kampanię finansowaliśmy w całości ze środków własnych, czyli pieniędzy ludzi tworzących Czas Mieszkańców – głównie kandydatów, i drobnych wpłat od mieszkańców. Nasz raport finansowy opublikujemy wkrótce na stronie.
Czy tacy prezydenci jak Michał Zaleski są w ogóle odwoływalni?
Oczywiście, że tak. Dla mnie osobiście Michał Zaleski w pewien sposób został w tych wyborach pokonany. Po pierwsze wprowadził do Rady Miasta tylko sześcioro radnych, liczył na 12. Po drugie zlekceważył swojego przeciwnika, czyli nas. Po trzecie w jakimś sensie skopiował nasz program, mówi naszym językiem. To akurat nasz sukces.
Pracowała pani wcześniej w trzecim sektorze jako menadżerka kultury, co panią skłoniło do wejścia do polityki samorządowej?
Pracując na rzecz rozwoju kultury niezależnej i próbując zwrócić uwagę urzędników i radnych, że kulturę w tym mieście tworzą też ludzie poza miejskimi instytucjami, zobaczyłam, jak destrukcyjną dla rozwoju kultury politykę prowadzą władze miejskie. Przez wiele lat z pozycji organizacji pozarządowych próbowałam zmienić sytuację. Wygrywaliśmy bitwy, jak na przykład obronę klubu eNeRDe, który urzędnicy chcieli zamknąć, ale niewiele się zmieniało systemowo. Z artystami, z którymi pracowałam, odnosiliśmy sukcesy na rynku międzynarodowym, ale toruński samorząd otoczył się murem nie do przebicia. Wiele innych obszarów również jest zaniedbanych. To dlatego, że rządzący mają inne priorytety, patrzą na świat tak, jakbyśmy byli cały czas w dwudziestym wieku, nie czerpią z dobrych wzorców wypracowanych przez inne miasta europejskie. Dlatego w końcu z grupą kilkunastu osób zdecydowaliśmy, że musimy spróbować wejść „do środka”, żeby zmieniać priorytety w polityce miejskiej.
Zebraliśmy drużynę, która była gotowa przekroczyć ten bezpieczny świat trzeciego sektora i wejść do politycznej gry.
Jak opisałaby pani układ polityczny rządzący do tej pory w Toruniu? Jakie problemy mieszkańców nie mogły zostać w jego ramach wyartykułowane i rozwiązane?
Poprzedni układ polityczny w Toruniu to silny i posiadający największe narzędzia wpływu prezydent ze swoją świtą, rządzący wraz z dawnymi kolegami z SLD i PiS-em. Pokazuje to, jak dobrym politykiem jest prezydent Zaleski. A dodatkowo pod koniec zeszłej kadencji PO również poparła prezydenta.
Tak właśnie w praktyce wygląda betonowanie lokalnej sceny politycznej. My wystartowaliśmy w wyborach jako alternatywa dla całego establishmentu.
Realizowana polityka nastawiona była na wielkie inwestycje drogowe, jak trasa średnicowa czy most, oraz budowlane: hale sportowe i rozrywkowo-kongresowe. Wywalczone przez stronę społeczną kwestie, jak konsultacje społeczne, partycypacja, aktywniejsze rady okręgów, rewitalizacja, są niestety realizowane fasadowo. W niewielkim stopniu stały się elementem podejmowanych decyzji. Przygotowując się do kampanii, pragnęliśmy wprowadzić do dyskusji o mieście naszą retorykę, nasz sposób myślenia. To się udało. Dyskusja o mieście to teraz rozmowa o potrzebach mieszkańców, o przyjaznym dla mieszkańców mieście. Czy będzie to realizowane? Zobaczymy.
Jakie były najważniejsze postulaty pani komitetu w tegorocznych wyborach lokalnych?
Program, który wypracowaliśmy, to nie program wyborczy, tylko tak naprawdę wizja miasta na kolejne 8 lat. Punktem wyjścia do jego pisania były badania potrzeb mieszkańców na różnych osiedlach miasta, problemów, z jakimi borykają się na co dzień, oraz diagnoza ekonomiczna. Zrobiliśmy duże badanie jakościowe, a wyniki były podstawą do kreowania rozwiązań. Rozwiązania to „miastopogląd” ruchów miejskich.
Pierwszy filar to mechanizmy zwiększające wpływ mieszkańców na podejmowane decyzje. Drugi to dostępność dobrej jakości edukacji w każdym wieku, rozwój mieszkalnictwa komunalnego, inwestycje w przyjazną przestrzeń publiczną na osiedlach czy zmiana priorytetów w rozwoju infrastruktury do poruszania się po mieście: pieszy, rower, transport publiczny. To też rewitalizacja społeczno-gospodarcza i rozwój przedsiębiorczości. Trzeci z kolei to wymiana doświadczeń między miastami, czyli zawiązanie Porozumienie Ruchów Miejskich.
Skąd brali się działacze pani komitetu? Co robili wcześniej, gdzie działali?
Trzon inicjatywy stanowią osoby, które od wielu lat aktywnie działają na rzecz Torunia, ale nie tylko Torunia. To przedsiębiorcy, społecznicy, radni okręgowi, ale także eksperci z różnych dziedzin: komunikacji, infrastruktury drogowej, architektury, kultury, przestrzeni publicznej, sportu, ochrony środowiska czy zarządzania strategicznego w samorządach. Wielu z nich od lat realizuje działania na rzecz miasta indywidualnie, np. w radach okręgowych czy w radzie miasta bądź w swoich organizacjach pozarządowych.
Na przykład kilka osób pracuje na co dzień w Pracowni Zrównoważonego Rozwoju, organizacji wspierającej samorządy w zarządzaniu strategicznym. Realizują projekty modelowe włączające mieszkańców w procesy decyzyjne w takich obszarach, jak przestrzeń publiczna, projektowanie ulic, strategiczne dla gmin inwestycje itp. Wypracowane przez nich modele realizowane były i są w dziesiątkach miejsc w Polsce. Społecznicy z PZR i Fundacji Stare Miasto zrealizowali największy projekt partycypacyjny w Polsce – Restart, którego celem było wypracowanie społecznego programu rewitalizacji toruńskiej Starówki. Szkolą radnych i urzędników z partycypacji obywatelskiej, rozwiązywania konfliktów społecznych, konsultacji.
Ludzie Czasu Mieszkańców to także członkowie innych organizacji: Stowarzyszenie Bydgoskie Przedmieście, Stowarzyszenie Jakubskie Mokre, Stowarzyszenie Stawki, Stowarzyszenie Toruń bez Hałasu, Stowarzyszenie Wyborcy, Fundacja Win-Win, Toruńska Scena Sportów Alternatywnych i inne.
Ale też utworzenie Czasu Mieszkańców – organizacji politycznej, czy wejście kilku osób do Rady Miasta, wcale nie oznacza, że ta działalność obywatelska w III sektorze się skończyła. Wręcz przeciwnie.
Czym zamierza się pani przede wszystkim zająć w radzie miasta?
Jestem szefową klubu Czas Mieszkańców, więc na pewno będę cały czas lobbowała na rzecz naszego myślenia o mieście. Z pewnością zajmę się kulturą i współpracą zagraniczną. Zamierzam otworzyć samorząd na wsparcie lokalnych artystów i animatorów kultury.
Co pani zdaniem powinno być priorytetem polityki miasta w najbliższych czterech latach?
Przede wszystkim zmiana w myśleniu o mieście – zmiana priorytetów. A także zahamowanie dalszego zadłużania miasta (Toruń jest liderem zadłużenia w Polsce) oraz wzrost liczby mieszkańców, których z roku na rok ubywa. Priorytetem powinna być inwestycja w dobrej jakości usługi dla mieszkańców: edukację, transport publiczny czy kulturę. Inwestycje w miejsca pracy, w dobrej jakości przestrzeń publiczną,. Rewitalizacja obszarów miasta, które dotknął kryzys.
Trzeba pamiętać o tym, że każdy z nas, niezależnie od tego, jaką opcję reprezentuje, kim jest i co robi, potrzebuje do życia tego samego: miejsca do mieszkania, pracy i dojazdu od–do. Jak ma zapewnione podstawy bytu, to pójdzie i na koncert, i do teatru i będzie chciał po prostu w tym mieście żyć.
Jak pani sądzi, na ile takie miasto jak Toruń jest w stanie samo rozwiązać swoje problemy? Na ile potrzebne jest tu działanie polityki państwa?
W Polsce potrzebne są zmiany prawne regulujące różne kwestie miejskie, np nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Niezbędne jest uchwalenie ustawy o rewitalizacji. Potrzebna jest też reforma ordynacji wyborczej oraz ograniczenie kadencyjności prezydentów miast. Wówczas być może Toruń będzie w stanie rozwiązać swoje problemy.
Dlatego właśnie zawiązaliśmy Porozumienie Ruchów Miejskich – by razem walczyć o wspólne sprawy, wpływać na ustawodawstwo, podział środków. Chcemy być wszędzie tam, gdzie zapadają istotne dla miast decyzje, czy to w Warszawie, czy w Brukseli, czy w Strasburgu. Istotnym elementem działalności PRM będzie tworzenie presji politycznej w celu uspójnienia polityki miejskiej na szczeblu centralnym oraz dostosowanie jej do potrzeb mieszkańców, a nie lokalnych polityków czy inwestorów.
Jak ocenia pani wyniki wyborów lokalnych w skali kraju? Czy są one symptomem zmęczenia ludzi obecnym układem władzy, upartyjnieniem samorządów, prezydentami wybieranymi na czwartą z rzędu kadencję?
To początek zmian. Te wyniki na pewno są symptomem zmęczenia obecnym układem i sposobem rządzenia, ale także rosnącej świadomości obywatelskiej. Moim zdaniem to rezultat wielu lat pracy III sektora na rzecz rozwoju demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. To efekt działalności ruchów miejskich, ale też wielu organizacji, takich jak na przykład Fundacja im. Stefana Batorego. Wiem, że jest jeszcze dużo do zrobienia. Te wybort to preludium do stawiania kolejnych kroków.
Joanna Wielgus – była kandydatką na prezydentkę Torunia z ramienia komitetu Czas Mieszkańcow. Manadżerka kultury, socjolożka, specjalistka ds. PR i marketingu, prezeska Fundacji Win–Win i właścicielka firmy Art. Management. Współzałożycielka pierwszej w Toruniu strażniczej organizacji „Stowarzyszenie Wyborcy”, wiceprezeska Stowarzyszenia Rzeczpospolita Babska.
Na zdjęciu: Radne Czasu Mieszkańców: Joanna Scheuring-Wielgus, Magda Olszta-Bloch i Sylwia Kowalska, źródło: facebook.com/CzasMieszkancow