Kraj

Fuksy i kiksy

Ks. Stryczek jest zatroskany pustką w życiu pracowników korporacji. Jeśli menadżerowie chcą wypełnić pustkę w życiu, mogą do siebie i swoich kontrahentów zaprosić np. inspekcję pracy i zastosować się do jej wskazań.

Miałem w życiu trochę szczęścia. Mama miała dość wiedzy o antykoncepcji, aby urodzić tylu Marcinów, ilu chciała. Tata miał dość wiedzy o matematyce, aby pomóc temu Marcinowi w trudniejszych kawałkach. Spotkałem też świetnych nauczycieli i wykładowców. Udało mi się skończyć bezpłatne studia i dostać niezłą pracę w jednostce badawczej. Większość mojej pensji pochodzi z funduszy prywatnych, bo badałem materiał na jachty dla włoskich milionerów i duńskie elektrownie wiatrowe. Leszek Balcerowicz byłby ze mnie dumny.

Na szczęście w przerwach między analizą matematyczną a termodynamiką spotkałem też rozsądnych społeczników. Pracowałem przy roznoszeniu paczek świątecznych dla dzieci, zbierałem pieniądze na WOŚP. Prowadziłem gromadę zuchową i jeździłem po wsiach, pokazując piękno matematyki i fizyki. Wiele z tych rzeczy robiłem w duchu personalizmu chrześcijańskiego, jako instruktor-katolik prawicowej organizacji harcerskiej. Ks. Stryczek też byłby ze mnie dumny.

Potem zrozumiałem, że cała moja biografia, nauka i praca charytatywna nie znaczą nic. Bo jedna paczka na święta nie zastąpi codziennego obiadu w likwidowanej stołówce. Bo jeden pokaz fizyczny nie zastąpi dobrego systemu szkolnictwa zawodowego i technicznego. Bo praca wolontariuszy nie zastąpi likwidowanej sieci świetlic socjoterapeutycznych i domów kultury. Jeden nowy wiatrak nie zastąpi sensownej polityki energetycznej kraju.

Menadżerowie-wolontariusze i ks. Stryczek są zatroskani o pustkę w życiu pracowników korporacji. Ja martwię się raczej o puste garnki. Tak się składa, że większość pracowników korporacji nie mieszka w wielkim mieście. Większość pracowników korporacji to ludzie pracujący przy sprzedaży kredytów lub na słuchawce w call-center. Jeszcze niżej w hierarchii korporacji stoją osoby pracujące przy taśmie, kasie czy wózku widłowym. Z perspektywy miłośnika samorozwoju robotnica z Chung-Hong (Kobierzyce, Wrocławska SSE) i sprzedawca kredytów z Łodzi są takim samym śmieciówkowym planktonem. Korporacyjne doły pracują w zupełnie innym rytmie i mają zupełnie inne problemy niż ich menadżerowie. 

Dniówka w Chung-Hong zaczyna się dla niektórych koło 5 rano. Często zdarzają się dwie zmiany pod rząd, czyli 16 godzin pracy. Zmiana nie oznacza tu w pracy w moim laboratorium, siedzenia przy biurku nad tekstem kazania czy picia kawy na spotkaniu zarządu. Oznacza ciężką, fizyczną harówkę przy linii produkcyjnej. Pomyłka w kazaniu księdza lub moim eksperymencie nie kończy się na ogół ucięciem premii lub ręki. Zapłatą nie jest mieszkanie w centrum Krakowa, sushi w Warszawie albo karnet na fitness w Łodzi. Zapłatą jest 1300–1500 złotych miesięcznie, opary cyny w płucach i mobbing w pracy.

Kobiety i mężczyźni pracujący w takich warunkach zasługują wyłącznie na podziw i wsparcie. Ja po szesnastu godzinach pracy w montowni nie miałbym siły ani na naukę fizyki, ani na bieganie, ani na kulturę. Nie mam sumienia wymagać od nich kondycji koniecznej do chodzenia po Tatrach, dyskusji o kulturze czy samorozwoju. Wielu z pracowników i pracownic korporacyjnych dołów na pewno lubi góry, filmy czy sport. Jednak cały ich potencjał kreatywny i intelektualny zużywany jest na wypełnienie wymagań ustalanych przez menadżerów „odczuwających pustkę w życiu”. 

Możemy za to wymagać od siebie, ks. Stryczka i jego wolontariuszy. Krytyka Polityczna, Inicjatywa Pracownicza czy OPZZ z pewnością chętnie pomogą wolontariuszom z korporacji w zakładaniu związków zawodowych czy walce o podwyżki dla zarabiających najmniej. Jeśli menadżerowie chcą wypełnić pustkę w życiu, mogą do siebie i swoich kontrahentów zaprosić inspekcję pracy i zastosować się do jej wskazań. Mogą poprawić opiekę lekarską w zakładzie i zadbać o poziom BHP. Mogą wyrzucić za drzwi „specjalistów od optymalizacji podatkowej”, bo optymalizacja podatkowa równa się brak środków na świetlice, stołówki i szkoły. Jeśli wszystkie te elementy są dla nich zbyt trudne („bo kapitał się przestraszy i ucieknie”, „bo akcje”, „bo prezes”, „bo nie ta faza księżyca”), to mogą chociaż płacić terminowo za wykonaną pracę.

Sto lat temu w Łodzi przerabialiśmy ten sam problem. Fabrykanci budowali pałace, fundując przy okazji bale i ochronki dla dzieci. Smutne jest to, że pracownicy i pracownice Izraela Poznańskiego mieli w 1900 roku częstszy kontakt z lekarzem lub teatrem niż ich koledzy i koleżanki z łódzkiej specjalnej strefy ekonomicznej w 2012. W 1905 roku, kiedy „społeczna odpowiedzialność fabrykantów” nie wystarczyła, narzędziem samorealizacji robotników i robotnic stał się łódzki bruk.

Na każde dziecko otrzymujące paczkę charytatywną przypada setka dzieci, którym zlikwidowano stołówkę. Na każde dziecko, które wzięło udział w fajnych zajęciach NGO-sa, przypada setka, którym zabrano autobusy do domu kultury, godziny w przedszkolu lub opiekę w świetlicy socjoterapeutycznej. Na każdego wolontariusza-menadżera stowarzyszenia Wiosna przypada setka osób harujących w strefie ekonomicznej w Wałbrzychu, Łodzi lub w Pekinie.

Nie zawsze umiem dogadać się z pracowniczkami i pracownikami. Kończyłem inne szkoły, czytałem inne książki, pracuję w innym miejscu. Nie mam empatii Kuronia czy ciepła Havla. Ale mam za to dość serca i rozumu, aby walczyć o prawa bliźnich przy konsultacjach społecznych przy likwidacji szkół, projektach reform socjalnych, blokadach eksmisji czy protestach nauczycielskich. Chętnie spotkam księdza Stryczka i innych wolontariuszy z fundacji Wiosna na jednej z takich okazji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Zaród
Marcin Zaród
Fizyk, socjolog
Doktor inżynier, wykładowca socjologii na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Specjalizuje się w badaniach socjologii nauki i techniki. Z pierwszego wykształcenia fizyk i inżynier OZE. Członek partii Razem.
Zamknij