Czy poparcie Trumpa to polityczny pocałunek śmierci?
Wizyta Karola Nawrockiego w Białym Domu wcale nie musi być tak korzystna jak chcieliby sztabowcy PiS, chociaż pewną nadzieję daje im sukces trumpistowskiego kandydata w Rumunii.
Wizyta Karola Nawrockiego w Białym Domu wcale nie musi być tak korzystna jak chcieliby sztabowcy PiS, chociaż pewną nadzieję daje im sukces trumpistowskiego kandydata w Rumunii.
Spodziewałem się, że odpowiedzią prezydenta będzie nie „Wypierdalaj” w tej czy innej formie, ale raczej „Nic się nie stało”. Tak też się stało.
To nie fakt, że Trzaskowski otrzymał wysoki kapitał kulturowy, powinien go pogrążać, a ewentualnie to, jak go wykorzystał. Gdyby go roztrwonił – jego sprawa. Ale on przekuł to, co dostał od losu, w karierę polityczną.
Warto by się dowiedzieć, czy osoby kandydujące na urząd prezydenta w ogóle widzą wyzwania, przed którymi stoi Polska. Na przykład w polityce zagranicznej.
Wyborcy nadal są zainteresowani debatami, a niektórzy na ich podstawie podejmują decyzję, na kogo oddadzą głos. I nawet jeśli poziom merytoryczny nie jest zbyt wysoki, to lepiej opierać się na nich niż na materiałach z TikToka.
Neoliberałowie za pomocą swojej retoryki skutecznie wytworzyli w Polsce zbiorową tożsamość przedsiębiorców i odwołują się do niej za każdym razem, gdy chcą podjąć decyzję korzystną dla garstki najzamożniejszych obywateli.
Przed następnymi wyborami obie lewice mogłyby się ponownie spotkać na jednej liście, zwłaszcza gdyby więcej głosów zdobyła Biejat.
Dwudziestoletnia wojna tytanów skrajnie nas wszystkich wymęczyła, a teraz staje się absurdalna, gdy PiS i PO licytują się na bliźniaczo podobne hasła.
Lewica została zmarginalizowana, kiedy na nowo podzielono polskie społeczeństwo. Od tamtej pory nie była w stanie przedstawić wyborcom atrakcyjnej propozycji.
Tusk i Trzaskowski wyraźnie rozumieją, że niedouczone społeczeństwo leczące się czosnkiem i wódką, nienawidzące obcych, to w sam raz materiał na tanią, 300-tysięczną armię na przedmurzach Europy.