Donald Trump nie stawił się na debacie, która otworzyła prawybory w Partii Republikańskiej, a jej uczestników uznał za zdrajców. Poza tym obyło się bez niespodzianek: „są tylko dwie płcie, Bóg istnieje, a kapitalizm działa”.
Ośmioro kandydatów Partii Republikańskiej stanęło wczoraj do pierwszej debaty, co oznacza, że wybory na prezydenta USA 2024 właśnie się rozpoczęły.
Do debaty – która miała miejsce w środę 23 sierpnia w Milwaukee, w stanie Wisconsin – nie przystąpił były prezydent Donald Trump, który obecnie prowadzi w przedwyborczym wyścigu republikanów (52 proc. według popularnej platformy sondażowej FiveThirtyEight).
„Dlaczego miałbym z nimi debatować?” – pytał Trump swoich fanów, drocząc się do ostatniej chwili i koniec końców deklarując, że musiałby być głupi, żeby ze swoją przewagą fatygować się do maluczkich. Zamiast tego były prezydent wyemitował w tym samym czasie nagrany wcześniej wywiad, który poprowadził ulubiony dziennikarz populistycznej MAGA-prawicy Tucker Carlson.
czytaj także
Podczas gdy debata była organizowana przez prawicową telewizję Fox News, wywiad z Trumpem pojawił się na byłym Twitterze, obecnie X, Elona Muska. Ma to znaczenie również o tyle, że Fox zwolnił Carlsona w tym roku, a od czasu, gdy kanał ogłosił zwycięstwo demokraty Joe Bidena w wyborach prezydenckich 2021, ma również nie najlepsze relacje z Trumpem i jego wojownikami.
Debata rozpoczęła się hymnem narodowym; w końcu to republikanie. Estetyka nie odbiegała klimatem od meczu futbolowego – wszystko w kolorach Ameryki: niebieskim, czerwonym i białym. Na scenie zebrali się kontrkandydaci Trumpa: gubernator Florydy Ron DeSantis (14 proc. we wspomnianym wyżej sondażu), młody przedsiębiorca i „absolutysta wolności słowa” Vivek Ramaswamy (prawie 9 proc.), a dalej kilkuprocentowcy, wśród których znaleźli się tacy politycy jak senator z Południowej Karoliny i czarny republikanin Tim Scott, były wiceprezydent Mike Pence, była ambasadorka USA w ONZ i gubernatorka Karoliny Południowej Nikki Haley oraz Chris Christie, dający się lubić były gubernator New Jersey.
Ósemkę zamknęli gubernator Dakoty Północnej Doug Burgum oraz równie barwna postać – Asa Hutchinson, były gubernator stanu Arkansas, który płaci ludziom 20 dolarów, żeby przesłali mu dolara na kampanię.
czytaj także
Mimo że przedstawiciele kampanii DeSantisa zapewniają, że w republikańskim wyścigu biegną tylko dwa konie (Trump i DeSantis), to nie w gubernatora Florydy wymierzano najwięcej ciosów. Najmocniej dostało się Ramaswamy’emu, który był też najbardziej agresywnym dyskutantem, wtrącał się i prowokował. Zamierzenie lub nie, Ramaswamy odegrał rolę podobną do tej, jaką grał Trump w debacie republikańskiej 2015 – mówił rzeczy, których inni nie mieli odwagi powiedzieć, na przykład o tym, że zmiana klimatu to ściema, że nie należy pomagać Ukrainie, a Trumpowi należy się ułaskawienie.
Debata zaczęła się od DeSantisa i na nim skończyła. Główny rywal Trumpa zaczął od tego, że Ameryka zalicza upadek, któremu trzeba zapobiec. Już przy pierwszej okazji zaatakował prezydenta Bidena, a właściwie jego syna, Huntera, który – jak się wydaje – nie tylko używał nazwiska ojca za granicą celem zarabiania pieniędzy, ale ostatnio stał się artystą i zarabia na sprzedaży obrazów.
Jako drugi przemawiał Chris Christie. Jest republikaninem, na którego głosują również demokraci, co pokazuje historia polityczna stanu New Jersey. W całym tym zgromadzeniu Christie wypadł najbardziej autentycznie, jako dowcipny polityk z refleksem. Wybuchnął śmiechem, gdy zapytano go o UFO, a następnie wybrnął ze ślepego zaułka, ogłaszając, że będzie szczery z narodem w każdej sprawie, również kosmitów.
Najbardziej wkurzający był chyba Mike Pence, który powinien się ubiegać o tron papieski, a nie o prezydenturę, tak często i gęsto cytował Biblię i zaklinał się na swojego najlepszego kumpla Jezusa Chrystusa i Boga, swego ojca. Pence’a zaś wkurzał Ramaswamy – nie dość, że ciemny, to jeszcze poganin, a w dodatku smarkacz.
Żółtodziób – oświadczył mu Pence – nie będzie go uczył o Ameryce.
Z kolei zarówno Scott, jak i Burgum, a nawet Hutchinson, zaprezentowali się jako całkiem mili ludzie, choć to ekscentrycy z dziewiętnastowieczną agendą. Hutchinson chce walczyć z „wielkim rządem” i aborcją, bogobojny Scott wciąż wierzy w amerykański sen, a Burgum w amerykańskie prawo do surowców, które Bóg po to zostawił w amerykańskiej ziemi, by Amerykanie z nich czerpali, a nie, by przestawiali się na zieloną energię, podczas gdy Chiny kopcą węglem.
czytaj także
Korzystając z zamieszania wywołanego pytaniem o zmianę klimatyczną, Nikki Haley zacytowała Margaret Thatcher, oświadczając, że podczas gdy chłopcy się kłócą, kobieta musi się zabrać do pracy. Podobnie niejasne były jej uwagi na temat aborcji (jest przeciw, ale uważa, że kobietom też trzeba odpuścić).
Zasadniczo wszyscy zebrani byli oczywiście przeciwnikami aborcji. Pytanie obecnie sprowadza się do tego, czy decyzja Sądu Najwyższego, który w ubiegłym roku uznał, że o prawie do przerywania ciąży powinny decydować poszczególne stany, wystarczy, czy też powinno się zakazać aborcji na poziomie federalnym. Tu ujawniły się dwa obozy: jeden uważa, że decyzja w tej sprawie nie należy do kompetencji rządu federalnego (DeSantis, Haley, Burgum), oraz drugi, który chce iść dalej i całkowicie wyplenić aborcję z Ameryki (Pence, Hutchinson, Scott).
Kolejny temat to imigracja, czyli tzw. kryzys na południowej granicy. Ramaswamy wzywał do zamknięcia granicy z Meksykiem i do zwiększenia siły i roli policji w tych czasach moralnego upadku. Moralny upadek Ameryki głosił również DeSantis, który sporo opowiadał o swoich dokonaniach na stołku gubernatora Florydy. Chwalił się na przykład, że wykopał sponsorowanych przez Sorosa adwokatów okręgowych, którzy nie chcieli skazywać ludzi.
Konserwatywna mniejszość szykuje kobietom piekło – i nie tylko im
czytaj także
Prowadzący zapytali, czy kandydaci zamierzają popierać Trumpa, jeśli zostanie skazany w jednej z licznych spraw, które się przeciwko niemu toczą. „Musimy przestać normalizować takie zachowanie” – powiedział Christie o Trumpie. „To postępowanie poniżej godności urzędu prezydenta”. Na to Ramaswamy wzruszył ramionami i powiedział, że Trump był najlepszym prezydentem XXI wieku, co bardzo się spodobało widowni (w odróżnieniu od wypowiedzi Christie).
To z kolei doprowadziło do pytania o wierność konstytucji. Christie dowodził, że Trump jej nie szanuje, a Pence zarzekał się, że nigdy nie postawi Trumpa ponad konstytucją. Tak daleko nie chciał iść DeSantis, który prosił wszystkich, żeby nie gadać w kółko o wydarzeniach z 6 stycznia 2021 roku, tylko skupić się na przyszłości. Z kolei Hutchinson zadziwił wszystkich, wymawiając niedopuszczalne w kontekście 6 stycznia słowo „insurekcja”: nie jest mianowicie pewne, czy Trump będzie mógł zostać prezydentem, bo w konstytucji jest zapis o sprawcach powstania przeciwko władzy państwowej.
Podczas gdy Ramaswamy narzekał, że amerykańscy politycy bardziej interesują się Ukrainą niż pożarami na Hawajach, DeSantis obiecywał, że zmusi Europę do płacenia za rosyjsko-ukraińską wojnę. Tu znów doszło do sporu: czy da się jednocześnie chronić świat i Amerykę oraz czy nie należałoby wysłać amerykańskich żołnierzy na granicę z Meksykiem, by ją uszczelnili (Ramaswamy, DeSantis). DeSantis obiecał również, że wyśle do Meksyku amerykańskie jednostki specjalne, by zwalczyły przemyt fentanylu przez granicę.
czytaj także
DeSantis co chwilę przypominał, że jest weteranem marynarki i że w związku z tym interesuje go misja. Uważa, że trzeba „wziąć chłopaków, żeby wykonali robotę”.
Kością niezgody była kwestia stosunków rosyjsko-chińskich i tego, czy należy odpuścić Ukrainę, bo Chiny są znacznie poważniejszym zagrożeniem (Ramaswamy, DeSantis), a może Ukraina i Tajwan to elementy tej samej układanki (Pence).
„Ukraina nie jest naszym priorytetem. Nie możemy zacząć następnej niekończącej się wojny, jak w Iraku albo w Wietnamie” – mówił Ramaswamy. „Możemy i pomagać Ukrainie, i rozwiązać problem na granicy” – utrzymywał Pence, dodając, że Polska i kraje bałtyckie będą następne w kolejce.
Haley i Christie przedstawili sprawę ukraińską głównie w kategoriach moralnych – nie można pozwolić Putinowi atakować proamerykańskich krajów (ta konkretna wypowiedź należała do Haley). „Nie masz doświadczenia w polityce zagranicznej i to niestety widać” – powiedziała Haley Ramaswamy’emu.
W drugiej części debaty ważnym tematem była edukacja – zaobserwowany wśród młodych Amerykanów spadek umiejętności czytania oraz pytanie o to, kto rządzi w szkołach – nauczyciele i „ideologia woke” czy rodzice. Przykładem wyobrażeń republikanów o odnowie systemu oświaty jest to, co DeSantis faktycznie robi na Florydzie, eliminując kursy z gender, teorii krytycznej i studiów afroamerykańskich oraz zakazując mówienia dzieciom do pewnego wieku o gejach.
„Komórka rodzinna to najwspanialsza forma zarządzania znana ludzkości” – zakrzyknął Ramaswamy aż dwa razy, tak bardzo wierzy w wolność rodziców w obszarze wychowywania swoich dzieci. Zarówno on, jak i Pence deklarowali, że zamknęliby Ministerstwo Edukacji, rozwiązali związki zawodowe i oddali rodzicom pełną kontrolę nad oświatą.
„Ameryka jest zbudowana na wartościach judeochrześcijańskich i dlatego jest najwspanialszym krajem na świecie” – oświadczył Tim Scott. „Bóg jeszcze nie skończył w Ameryce” – wtórował mu Pence. I jeszcze Ramaswamy: „Nie bójmy się mówić, że są tylko dwie płcie, że Bóg istnieje i że kapitalizm działa”.
Rodzice wygrażają bibliotekarkom, książki dziurawione są kulami. A to nie wszystko
czytaj także
Debata zakończyła się więc w pozytywnym nastroju i choć ostatnie słowo należało do DeSantisa, najmocniej iskrzyło między Pence’em a Ramaswamym, a chwilami między tym ostatnim a Christiem.
Podobnie jak dwugodzinna debata, 45-minutowy wywiad z Trumpem nie był emitowany wszędzie i za darmo. W samym wywiadzie były prezydent zaatakował swoich kontrkandydatów za to, że w ogólne śmieją startować (już samo to jest zdradą). Jednak najmocniejsze epitety zachował dla polujących na niego demokratów: „To dzikie zwierzęta” – powiedział. „Naprawdę chorzy ludzie”.
Następna debata odbędzie się 27 września w Kalifornii. Trump zapowiada, że tam też go nie będzie.