Świat

Więzienie za pigułkę aborcyjną? Nie tylko w Polsce fanatycy atakują w sądach

Fanatyczni wrogowie kobiet przegrywają referenda w sprawie aborcji, więc atakują w sądach. Jeden sędzia z Teksasu może zdecydować, czy w całych Stanach zostaną zdelegalizowane pigułki aborcyjne.

Kiedy Sąd Najwyższy odwrócił w czerwcu zeszłego roku wyrok w sprawie Roe vs. Wade, gwarantujący Amerykankom dostęp do aborcji, zasłaniał się demokratyczną zasadą oddania tej decyzji w ręce mieszkańców poszczególnych stanów. Kiedy się jednak okazało, że wszędzie tam, gdzie kwestię aborcji poddano pod głosowanie, obywatelki i obywatele opowiedzieli się za ochroną praw reprodukcyjnych, maski opadły. Teraz antyaborcyjni działacze stają na głowie, żeby wymóc przestrzeganie ich fanatycznych zakazów wbrew woli rządzonych.

Szczególnie frustrujący jest dla nich dostęp do pigułek aborcyjnych. Przy ich użyciu odbywa się ponad połowa aborcji w Stanach Zjednoczonych. Administracja Bidena stara się ułatwić do nich dostęp – federalna Agencja Żywności i Leków (FDA) zezwoliła na wydawanie pigułek aptekom (poprzednio pacjentka musiała odebrać je bezpośrednio w klinice), a Departament Sprawiedliwości ogłosił, że pigułki mogą być wysyłane pocztą do każdego stanu, w tym do tych, gdzie obowiązuje już zakaz aborcji.

Prawo do aborcji w USA: wojna pozycyjna i ruch oporu

Aborcja farmakologiczna pomogła złagodzić niektóre z najgorszych konsekwencji czerwcowej decyzji Sądu Najwyższego. Kliniki działające wyłącznie w internecie przyjmują wiele pacjentek, odciążając kliniki stacjonarne, które mogą się skupić na aborcji chirurgicznej. Więcej pacjentek mogło przerwać ciążę mniejszym kosztem i w zaciszu własnego domu, z dala od awantur, jakie fanatyczni aktywiści urządzają pod stacjonarnymi klinikami.

Na celowniku środowisk antyaborcyjnych znalazł się zatem mifepriston. W dwuetapowej aborcji farmakologicznej pacjentka najpierw zażywa jedną tabletkę mifepristonu, która przerywa ciążę, a następnie drugi lek, misoprostol, aby wydalić zarodek lub płód. Metoda ta jest od dziesięcioleci zatwierdzona przez amerykańską agencję FDA jako skuteczna i bezpieczna.

Stowarzyszenie antyaborcyjnych lekarzy Alliance for Hippocratic Medicine złożyło pozew przeciwko FDA w sądzie okręgowym Amarillo w Teksasie. Między Amarillo a pigułkami aborcyjnymi nie ma żadnego szczególnego związku. Zanim jeszcze Teksas wprowadził zakaz przerywania ciąży, w mieście nie działała ani jedna klinika aborcyjna. Ale w Amarillo znajduje się sąd, w którym zasiada tylko jeden sędzia federalny – Matthew Kacsmaryk – i rozpatruje większość trafiających tam spraw. Lekarze z AHM chcieli mieć pewność, że właśnie on rozpatrzy ich pozew.

Graff: Na południu USA nie będzie drugiej Polski czy dawnej Irlandii, lecz Salwador

Powołany przez Trumpa w 2019 roku Kacsmaryk ma historię konserwatywnych orzeczeń, mówiąc łagodnie. Wcześniej pracował w skrajnie prawicowym First Liberty Institute, gdzie walczył z prawami osób LGBTQ+, aborcją i antykoncepcją. Jego światopogląd nieźle podsumowuje esej The Abolition of Man… and Woman, który spłodził w 2015 roku, gdy Sąd Najwyższy USA rozważał kwestię małżeństw tej samej płci. Ubolewa w nim, że „rewolucjoniści seksualni” zbezcześcili małżeństwo, zezwalając na rozwody bez orzekania o winie, dekryminalizując cudzołóstwo i legalizując antykoncepcję i aborcję.

Ideologiczne pokrewieństwo z sędzią jest dla AHM kluczowe, bo argumentacja wysuwana przez stowarzyszenie jest merytorycznie niedorzeczna. Żadna ze stron wnoszących pozew nie ma właściwie podstaw do jakichkolwiek roszczeń – żeby je mieć, strony powinny udowodnić, że zatwierdzenie mifepristonu przez FDA wyrządza im osobistą krzywdę. Krzywdy takiej udowodnić nie mogą, więc swój pozew uzasadniają scenariuszem czysto hipotetycznym: jakaś przyszła pacjentka może zażyć mifepriston, doznać rzadkiego efektu ubocznego, a następnie przyjść do ich gabinetu po pomoc, co dotknęłoby ich osobiście.

AHM oskarża również FDA o zbyt szybkie zatwierdzenie mifepristonu i ignorowanie potencjalnych działań niepożądanych. Tymczasem FDA dysponuje szeroką dokumentacją z ponad dwudziestu lat, uzasadniającą każdą decyzję, jaką podjęła w sprawie leku, w tym rygorystyczny, czteroletni proces jego zatwierdzenia. Dzięki temu mifepriston stał się jednym z najlepiej przebadanych powszechnie dostępnych leków i jest wielokrotnie bezpieczniejszy niż chociażby penicylina czy Viagra. Stosowanie go wiąże się również z niskim prawdopodobieństwem komplikacji – wielokrotnie niższym niż aborcja chirurgiczna lub kontynuacja ciąży i poród.

Kolejną kwestią jest to, że nigdy wcześniej sędzia federalny nie wprowadził zakazu stosowania konkretnego leku poprzez cofnięcie zgody FDA, która wszak jest agencją federalną. Tego właśnie domaga się AHM – zdelegalizowania mifepristonu we wszystkich stanach. Poza tym, że ma się to nijak do całej opowieści o „prawach stanów”, pozostaje jeszcze drobnostka w postaci faktu, że mimo ubiegłorocznego wyroku Sądu Najwyższego wszystkie 50 stanów nadal zezwala na aborcję w pewnych okolicznościach, na przykład w celu ratowania życia pacjentki, w przypadkach gwałtu lub kazirodztwa lub z powodu śmiertelnych wad płodu. Wycofanie mifepristonu uderzyłoby zatem również w pacjentki kwalifikujące się do legalnej aborcji w całym kraju – lecz to zapewne nie stanowi dylematu dla AHM. Dążenie środowisk antyaborcyjnych do zakazania aborcji całkowicie i bez wyjątku nikogo już chyba nie dziwi.

Śmiesznym i strasznym detalem jest powołanie się AHM w pozwie na dziewiętnastowieczne prawo Comstock Law, które kryminalizowało jakiekolwiek wykorzystanie amerykańskiej poczty (USPS) do rozsyłania obscenicznych materiałów, środków antykoncepcyjnych, środków poronnych lub zabawek erotycznych. W trakcie obowiązywania Roe vs. Wade to archaiczne prawo było zawieszone.

Prawa kobiet w USA: znikąd nadziei?

Decyzja Kacsmaryka – jaka by nie była – zostanie prawdopodobnie zaskarżona do konserwatywnego Sądu Apelacyjnego dla 5. Okręgu, a ostatecznie sprawa może trafić do równie konserwatywnego Sądu Najwyższego.

Nie jest do końca jasne, jak wyglądałyby faktyczne konsekwencje przyznania racji AHM. Przy wycofywaniu leków przez FDA obwiązują procedury i ścieżka odwoławcza dla producentów. Niepokojący jest jednak sam fakt, że tak absurdalny pozew ma w ogóle szansę na sukces w obecnym krajobrazie prawnym Stanów Zjednoczonych.

Również w Teksasie Marcus Silva złożył opiewający na ponad milion dolarów odszkodowania pozew przeciwko trzem kobietom, które rzekomo pomogły jego byłej żonie zdobyć tabletki aborcyjne i przerwać ciążę. Jest to pierwsza sprawa tego typu od czasu odwrócenia Roe i wprowadzenia w Teksasie prawa „łowców nagród”, które pozwala prywatnym osobom pozywanie kogokolwiek, kto pomógł kobiecie w aborcji.

W Teksasie jak w Polsce, aborcji nie ma i nie będzie

Silva twierdzi, że jego ówczesna żona dowiedziała się, że jest w ciąży, w lipcu 2022 roku, czyli już po tym, jak w Teksasie wszedł w życie całkowity zakaz przerywania ciąży. Sposób zdobycia pigułek aborcyjnych omówiła z dwiema przyjaciółkami w SMS-ach, a jedna z nich miała dostarczyć tabletki byłej żonie Silvy.

Prawnikiem Silvy jest Jonathan Mitchell, inicjator ustawy o łowcach nagród. Silvę reprezentuje również antyaborcyjna organizacja Thomas More Society. „Aborcja szkodzi nie tylko nienarodzonym dzieciom, które są zabijane, ale także ojcom, którym skradziono ojcostwo” – oznajmił prawnik TMS.

Krucjata przeciwko pigułkom trwa nie tylko w Teksasie. W Alabamie obowiązuje praktycznie całkowity zakaz aborcji wymierzony w osoby umożliwiające jej przeprowadzenie, natomiast ustawodawstwo antyaborcyjne nie przewiduje kar dla samych pacjentek. Jednak prokurator generalny Alabamy Steve Marshall oznajmił, że istnieje sposób na pociągnięcie również ich do odpowiedzialności.

Marshall wskazał w szczególności na prawo Alabamy zabraniające narażania dziecka na zagrożenie chemiczne. Prawo to, które pierwotnie miało chronić dzieci przed kontaktem z domowymi laboratoriami metamfetaminy, czyni przestępstwem narażenie dziecka na kontakt z określonymi kontrolowanymi i chemicznymi substancjami. Sąd najwyższy Alabamy orzekł w 2013 roku, że prawo to może być stosowane również wobec embrionów i płodów.

Wydrzyńska winna, sędzia zadowolona, Godek pocieszona

Oznacza, że płód jest definiowany prawnie jako „osoba”, a ciało kobiety przestaje być sferą, nad którą ma ona kontrolę. Staje się „środowiskiem”, a kobieta ma obowiązek pilnować, by to środowisko było wolne od zagrożeń dla płodu, w tym od tabletek aborcyjnych.

Substancje te zresztą nie muszą być nielegalne. W 2021 roku w Alabamie aresztowano ciężarną matkę sześciorga dzieci Kim Blalock, po tym, jak zrealizowała receptę na leki przeciwbólowe. Zarzuty w końcu wycofano, lecz wcześniej Blalock była przez kilka miesięcy ciągana po sądach.

Kapitalizm żeruje na ciałach kobiet

czytaj także

Tymczasem republikańscy ustawodawcy w Karolinie Południowej debatują nad South Carolina Prenatal Equal Protection Act of 2023 – ustawą, która „zagwarantowałaby, że nienarodzone dziecko, które jest ofiarą zabójstwa, ma zapewnioną równą ochronę w ramach stanowego prawa o zabójstwach”. Ustawa definiuje również „osobę” jako „nienarodzone dziecko na każdym etapie rozwoju od zapłodnienia do urodzenia”. Jeśli zostanie uchwalona, osobom skazanym może grozić kara śmierci.

Droga do przeforsowania któregokolwiek z tych rozwiązań jest długa, ale te próby nie pozostawiają złudzeń – celem środowisk antyaborcyjnych nigdy nie były demokracja, zdrowie czy ochrona życia. Ich celem jest od zawsze krzywdzenie kobiet.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Magdalena Bazylewicz
Magdalena Bazylewicz
Filolożka angielska
Magdalena Bazylewicz – filolożka angielska, obecnie doktorantka literaturoznawstwa na uniwersytecie SWPS zgłębia amerykańską powieść zaangażowaną społecznie. Baczna obserwatorka amerykańskiej rzeczywistości.
Zamknij