Czy zielona transformacja Europy jest jeszcze możliwa?

Z zielonej fali została kałuża. Ale ogromna większość ludzi w Europie nadal oczekuje skutecznej polityki klimatycznej.
Protest rolników przeciwko ustaleniom Zielonego Ładu. Fot. Jakub Szafrański

W Zielonym Ładzie zabrakło obietnicy lepszego życia. Zrobiliśmy z katastrofy klimatycznej quasi-biblijną opowieść, w której jest nadchodząca apokalipsa, są grzesznicy, ale nie było wizji świetlanej przyszłości dla tych, którzy od grzechu się powstrzymają. A bez tego nie sposób o skuteczną ewangelizację.

2019 rok upłynął pod znakiem „zielonej fali”. Młodzi ludzie masowo protestowali na ulicach europejskich miast w obronie klimatu, Zieloni ugrali rekordowe 10 proc. w eurowyborach, a Komisja Europejska w poczuciu wielkiego samozadowolenia przedstawiła Europejski Zielony Ład – ambitny plan osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku.

Po pięciu latach i kolejnych eurowyborach z zielonej fali została kałuża. Przez Europę przetoczyły się protesty rolników, w kampanii wyborczej o Zielonym Ładzie mówiono głównie krytycznie, a Zieloni stracili w europarlamencie 18 mandatów i dali się solidnie wyprzedzić skrajnej prawicy. Antyunijne siły nie mają większości, ale ich symboliczne zwycięstwo studzi proklimatyczny zapał mainstreamu. Eksperci alarmują, że w najbliższej kadencji europarlamentu zielona transformacja będzie szła jak po grudzie, a akcje spółek zajmujących się energią odnawialną spadły. Jak znaleźliśmy się w tym miejscu?

Na ile Bruksela będzie musiała liczyć się z głosami skrajnej prawicy? [rozmowa]

Chodzi oczywiście przede wszystkim o pieniądze. Łatwiej planować wyrzeczenia w imię przyszłego dobra ludzkości (i czerpać z tego satysfakcję) w stabilnych czasach. W warunkach recesji, inflacji i wojny nad głową jest to znacznie utrudnione. Badania niemieckich politologów pokazują, że wyborcy patrzą na ekologiczne działania władz przychylniejszym okiem, gdy gospodarka kwitnie. Do podobnych wniosków w kontekście Zielonego Ładu doszli badacze z Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych (ECFR).

Ale po części to również nasza – lewaków – wina. Zamiast promować konstruktywną wizję zielonej przyszłości – którą proponowała na przykład Naomi Klein w To zmienia wszystko – skupiliśmy na zielonej pedagogice wstydu. Słynne „how dare you” Grety Thunberg trafnie oddawało emocje wielu młodych ludzi i pasowało im na transparenty, jednak nie powinno było stać się osią progresywnej narracji o katastrofie klimatycznej. Czuj się winny, jeśli lubisz kiełbasę z grilla; czuj się winny, jeśli jeździsz starym samochodem; czuj się winny, jeśli kupujesz w sieci chińskie produkty – grzmieli uprzywilejowani Europejczycy, zniechęcając do sprawy tych, którzy z różnych powodów winni się nie czują.

Zrobiliśmy z katastrofy klimatycznej quasi-biblijną opowieść, w której jest nadchodząca apokalipsa, są grzesznicy, zapomnieliśmy jednak o wizji świetlanej przyszłości dla tych, którzy od grzechu się powstrzymają. A bez tego nie sposób o skuteczną ewangelizację.

Pozytywnej wizji przyszłości zabrakło również Brukseli. UE nigdy nie była mistrzynią storytellingu, ale komunikację Europejskiego Zielonego Ładu położyła po całości. Zamiast skupić się na korzyściach czy szansach, które otworzą się przed Europejczykami w wyniku jego wdrażania, odtrąbiała sukcesy z okazji uzgodnienia pakietów nowych regulacji czy – co gorsza – zakazów, lejąc strumienie wody na młyn skrajnej prawicy. Okej, osiągnięcie zadowalającego wszystkich europejskich aktorów kompromisu nie jest łatwe. Ale dla wyborców znacznie ważniejsze jest, po co właściwie tak wytrwale nad nim pracowano i czy wynikająca z niego korzyść przewyższa wynikające z niego niedogodności (o których niezwłocznie, mniej lub bardziej rzetelnie, poinformowała ich antyunijna prawica).

Sofokles i Greta Thunberg. Zmiana klimatu jak antyczna tragedia

Brukseli zabrakło również elastyczności w reagowaniu na kolejne pojawiające się przed Europą wyzwania: obywatele cierpią z powodu wzrostu cen energii? Zróbmy wszystko, żeby Europejski Zielony Ład jak najprędzej zapewnił im dostęp do tej tańszej. Pracownicy obawiają się o swoje miejsca pracy? Opowiedzmy im, w jaki sposób nasz projekt zwiększy konkurencyjność europejskiej gospodarki i już teraz dajmy impuls do odpowiednich inwestycji. Na wschodzie boją się Rosji? Pokażmy jego rolę w budowaniu suwerenności energetycznej kontynentu. Próżno czekaliśmy na takie reakcje.

Ów brak adekwatnej odpowiedzi na tego rodzaju problemy pozwolił antyunijnej prawicy przejąć narrację o Zielonym Ładzie. Zamiast elastycznie zareagować na problemy zgłaszane przez rolników, Bruksela ustawiła się w defensywie i zawiesiła część ambitnych (i w założeniu słusznych) planów, co tylko utwierdziło opinię publiczną w przekonaniu, że projekt szkodzi europejskiemu rolnictwu. Dziś Europejski Zielony Ład kojarzy się obywatelom UE przeważnie negatywnie (w Polsce uważa tak, jak wynika z najnowszych badań CBOS, 52 proc. ankietowanych).

Czy zatem jest już za późno, żeby uratować zieloną transformację Europy? Niekoniecznie. Z przeprowadzonych w ubiegłym miesiącu badań Eurobarometru wynika, że 84 proc. Europejczyków uważa, że prawodawstwo UE jest konieczne do ochrony środowiska w ich kraju. Znacząca większość z nas – jak pokazują liczne badania – nie zaprzecza też zagrożeniom wynikającym z kryzysu klimatycznego. Nie jest zatem tak, że antyunijna prawica uczyniła z Europejczyków klimatycznych negacjonistów.

Zielony Ład pogrąży „zwykłych ludzi”? Nie dajcie sobie tego wmówić

Jednak w 2024 roku sama opowieść o ochronie klimatu nie wystarczy. W obliczu amerykańskich i chińskich inwestycji w zieloną energię Europa pilnie potrzebuje strategii rozwoju, a Europejczycy – bezpieczeństwa ekonomicznego. Zagrożenie ze wschodu powinno stać się impulsem dla przyspieszenia osiągnięcia suwerenności energetycznej. To wszystko może zapewnić nam Zielony Ład – tylko trzeba nam o tym przekonująco opowiedzieć.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.
Zamknij