Parlament Europejski przegłosował dyrektywę nakładającą na pracodawców wiele wymogów dotyczących jawności wynagrodzeń. Dzięki temu pracownicy będą mogli wykryć zarówno niesprawiedliwe traktowanie ich samych, jak i dyskryminację całych grup w danej firmie. Skorzystają wszyscy, ale polscy przedsiębiorcy już lamentują.
Przedsiębiorcy lubią wolny rynek tylko do momentu, kiedy działa w ich interesie. Gdy pojawiają się problemy gospodarcze, rekiny biznesu błyskawicznie ustawiają się w kolejce po państwową zapomogę, głośno domagając się rekompensat, dotacji osłonowych, limitów cen energii, wprowadzenia ceł na importowane towary, uruchomienia rządowych linii kredytowych czy ograniczenia wolności ekonomicznych pracowników.
czytaj także
Ostatni postulat szczególnie rozpala wyobraźnię pracodawców w Polsce. Eksperci związków pracodawców nawet zaczepieni na ulicy jednym tchem potrafią wymienić szereg wymarzonych przez nich zmian w Kodeksie pracy, które poszerzyłyby „swobodę działalności gospodarczej” poprzez związanie rąk pracownikom. Bez wątpienia niejeden z tych fachowców doskonale odnalazłby się w gospodarce folwarczno-pańszczyźnianej jako bardzo pomysłowy i bezwzględny ekonom, choć statystycznie rzecz biorąc, najprawdopodobniej znaleźliby się po tej mniej przyjemnej stronie ówczesnych relacji gospodarczych.
I chociaż polskie firmy są w większości radykalnie nieinnowacyjne, to w kwestii ograniczania praw ekonomicznych pracowników przedsiębiorcy znad Wisły wykazują się niezwykłą kreatywnością. Pokazuje to reakcja na nowe, cywilizowane przepisy, które narzuci nam teraz Unia Europejska.
Uzdrawiające działanie jawności
Parlament Europejski przegłosował dyrektywę nakładającą na pracodawców wiele wymogów dotyczących jawności wynagrodzeń. Pracownicy będą uprawnieni do pozyskania informacji na temat średnich i indywidualnych płac na ich stanowiskach z podziałem na płeć. Chodzi przede wszystkim o to, by wyrównać honoraria kobiet i mężczyzn, ale otwarcie dostępu do statystyk płacowych umożliwi też identyfikację niesprawiedliwego podziału wynagrodzeń między działami czy poszczególnymi stanowiskami.
Likwidowanie przypadków niesprawiedliwości będzie też w interesie samej firmy. Przecież przedsiębiorstwa skorzystają dzięki bardziej przejrzystemu i sensownemu gospodarowaniu kosztami pracy. Jawna struktura wynagrodzeń, która będzie na bieżąco weryfikowana przez samych zainteresowanych, umożliwi na dłuższą metę prowadzenie bardziej efektywnej polityki płacowej.
Przedsiębiorstwo traci na tym, że w jego strukturach ulokowały się święte krowy, które w wyniku nacisków i osobistych relacji wywalczyły sobie znacznie wyższe płace niż inne działy czy stanowiska. Brak jawności sprawia, że w firmie pojawiają się plotki, domniemania i teorie spiskowe, które zatruwają relacje między członkami załogi i między pracownikami a firmą. Ujawnienie prawdy na temat płac początkowo może wywołać w przedsiębiorstwie ferment, jednak po uporaniu się z powstałymi roszczeniami relacje wewnętrzne staną się spokojniejsze i mniej toksyczne.
Nowe przepisy zobowiążą także pracodawców do udostępniania kandydatom na pracowników informacji o wynagrodzeniu na stanowisku pracy, o które się ubiegają. Jeśli widełki wynagrodzenia lub przynajmniej ich dolna granica nie znajdą się w samej ofercie pracy, to informacja taka powinna zostać podana przed rozmową kwalifikacyjną.
To oczywiście ułatwi poszukiwanie pracy, ale będzie też korzystne dla samych rekruterów. Nie będą musieli tracić czasu na przepytywanie kandydatów, którzy finalnie i tak odrzuciliby ofertę z powodu niesatysfakcjonującego wynagrodzenia. W ten sposób w całym kraju usprawniony zostanie proces rekrutacji, co powinno poprawić mobilność na rynku pracy i ułatwi podejmowanie trafnych decyzji.
czytaj także
Depozytariusze wiedzy tajemnej
Zwolennikom gospodarki kapitalistycznej takie rozwiązania powinny się bardzo podobać. Przecież odpowiednia alokacja kapitału w kapitalizmie jest kluczowa. Większa transparentność ofert pracy poprawi alokację kapitału ludzkiego, gdyż ludzie będą przepływać do firm oferujących najlepsze warunki zatrudnienia, które zwykle notują też lepsze wyniki finansowe i wyższe marże.
Niestety polskim rekinom kapitalizmu takie usprawnienia się nie spodobały. W szeroko komentowanym tekście dla money.pl eksperci związków pracodawców gremialnie skrytykowali nowe przepisy, gdyż mają one według nich znacznie utrudnić działalność gospodarczą. Ich argumenty są absurdalne i kompromitujące. Są też dowodem na to, że jeśli w jakiejś grupie społecznej znad Wisły rzeczywiście drzemie jeszcze tischnerowski homo sovieticus, to właśnie wśród pracodawców.
Jeden z tych kuriozalnych argumentów przytoczył Szymon Witkowski, ekspert Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, czyli najbardziej rakotwórczej organizacji tego typu w Polsce. Według Witkowskiego z powodu przejrzystości płac ucierpią polskie mikroprzedsiębiorstwa, „które stanowią 97 proc. wszystkich firm”.
Witkowski celowo przytoczył robiący wrażenie odsetek mikrofirm, by stworzyć fałszywe przeświadczenie, że to najmniejsze firmy – które, tak się składa, reprezentuje właśnie ZPP – są fundamentem polskiej gospodarki. Mógłby podać odsetek zatrudnionych w takich firmach, jednak to już byłoby mniej efektowne. W firmach zatrudniających mniej niż 10 pracowników w 2021 roku pracowało niespełna 4,5 mln osób. Łączna liczba pracujących to około 17 milionów, więc te 97 proc. firm daje pracę ledwie jednej czwartej pracowników w Polsce.
czytaj także
Znacznie ciekawszy jest jednak sposób argumentacji Witkowskiego. Otóż jawność płac zaszkodzi mikroprzedsiębiorstwom, gdyż ich pracownicy… zorientują się, że zarabiają bardzo mało na tle całej Polski. „Wprowadzenie jawności wynagrodzeń może stawiać te podmioty w gorszym położeniu w stosunku do pozostałych pracodawców” – tłumaczył ekspert ZPP.
To w części jest nawet prawdą. Według GUS w 2021 roku średnie wynagrodzenie w mikrofirmach wyniosło 3,8 tys. zł brutto. Przeciętna pensja w całej gospodarce narodowej wyniosła w tym czasie 5,7 tys. zł brutto. Oczywiście oficjalne zarobki w mikroprzedsiębiorstwach są zaniżone, gdyż występuje tam masowe płacenie pod stołem. Według badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego część wypłaty pod stołem przyjmuje co trzeci zatrudniony w najmniejszych firmach. Gdyby uwzględnić te nieopodatkowane wypłaty, polska średnia krajowa byłaby wyższa o 5 proc. Nie zmienia to faktu, że w najmniejszych podmiotach gospodarczych rzeczywiście zarabia się zdecydowanie mniej niż w dużych.
Tylko dlaczego miałoby to być argumentem przeciw jawności płac? Ekspert ZPP tak naprawdę postuluje zablokowanie pracownikom mikrofirm dostępu do istotnej wiedzy na temat realiów gospodarczych w Polsce. Skoro ujawnienie prawdy o zarobkach w naszym kraju mogłoby zaszkodzić mikroprzedsiębiorstwom, to może problem tkwi w tych firmach, a nie nowych przepisach? Być może są one zbudowane na przegniłym fundamencie?
Najwyraźniej Związek Przedsiębiorców i Pracodawców chce być strażnikiem tej wiedzy tajemnej. Nie chce dopuścić do poznania jej przez maluczkich, bo jeszcze im się poprzewraca w głowach i nie będą chcieli pracować u lokalnego Janusza. To jest czysto feudalna mentalność. Z nowoczesną gospodarką rynkową takie podejście nie ma nic wspólnego.
Teraz to już nie chcę wolnego rynku :-/
Upowszechnienia wiedzy nie popiera także Kamil Sobolewski, ekspert Pracodawców RP – chociaż lepiej pasowałoby Pracodawców PRL. Sobolewski wymienia dwa argumenty przeciw jawności płac. „Po pierwsze, ułatwia konkurencji łowienie najbardziej wartościowych pracowników” – wskazuje ekspert Pracodawców PRL. Inaczej mówiąc, Sobolewski przekonuje, że większa konkurencja na rynku jest czymś niekorzystnym. Przez ostatnie trzy dekady liberałowie przekonywali nas do czegoś dokładnie odwrotnego, więc można być zaskoczonym taką nieoczekiwaną woltą.
Poza tym przedstawiciel kapitalistów Sobolewski sprzeciwia się usprawnieniu alokacji kapitału – a precyzyjnie kapitału ludzkiego. To chyba dobrze, że wyposażeni w szerszy zakres wiedzy pracownicy będą sprawnie przepływać do firm będących w najlepszej sytuacji finansowej? Przecież to kwintesencja gospodarki rynkowej. Dlaczego nagle rozszerzenie wolności rynkowych stało się problematyczne dla polskich kapitalistów? Przecież od lat 90. na sercu leżało im niemal wyłącznie to.
czytaj także
Sobolewski ma też wątpliwości innego rodzaju. „Po drugie [jawność wynagrodzeń] utrudnia różnicowanie płac pracowników na podobnych stanowiskach w zależności od efektów pracy, które mogą się tym bardziej różnić, im trudniejsza czy mniej schematyczna jest praca” – przekonuje ekspert Pracodawców PRL.
To oczywiście jawna manipulacja. Nie będzie żadnych przeszkód, by różnicować zarobki pod względem wyników i jakości pracy. Wystarczy jedynie wprowadzić jasne i powszechnie znane warunki wynagradzania na poszczególnych stanowiskach, zależne nie tylko od rodzaju wykonywanej pracy, ale też wyników.
Można podzielić pensje na wynagrodzenie zasadnicze oraz część premiową, zależną od jakości wykonywania zadań. Pensja zasadnicza w danym dziale powinna być równa, ewentualnie zróżnicowana na podstawie obiektywnych kryteriów – na przykład stażu pracy. Dodatki za wyniki także powinny być oparte na przesłankach merytorycznych oraz jawne. Dzięki temu każdy pracownik będzie mógł łatwo ocenić, co wykonuje źle i co musi zrobić, żeby zarabiać więcej.
Inaczej mówiąc, jawność płac może być czynnikiem motywującym pracowników – o ile zróżnicowanie płac będzie oparte na uzasadnionych, powszechnie znanych i zrozumiałych dla wszystkich kryteriach.
Ekspert Konfederacji Lewiatan Jacek Męcina zwrócił uwagę na inny problem. „Doradca zarządu Konfederacji Lewiatan mówi również, że firmy w Polsce mają często niewystandaryzowane systemy wynagradzania i trudno oczekiwać, że nagle, ze względu na jedną dyrektywę, dokonają wartościowania stanowisk pracy” – czytamy w artykule.
Trudno się nie zgodzić z pierwszą połową tego cytatu. Tak, w Polsce wynagrodzenia nie są jasno określone. Najczęściej są efektem nagromadzonych przez lata zbiegów okoliczności, a różnic w zarobkach nikt nie potrafi już dokładnie wyjaśnić. To skutek między innymi braku układów zbiorowych w polskich przedsiębiorstwach i branżach.
Ale skoro jawność płac wymusi standaryzację wynagrodzeń, to chyba dobrze? Dlaczego Męcina twierdzi, że jakaś „jedna dyrektywa” nie skłoni polskich firm do uporządkowania siatki płac? Czyżby ekspert Lewiatana sugerował, że polscy przedsiębiorcy mają w głębokim poważaniu przepisy prawa?
Bogaci mogą zapłacić niemal konfiskacyjne podatki. Wytrzymają
czytaj także
Jednym z głównych warunków sprawnego funkcjonowania gospodarki rynkowej jest powszechny dostęp do informacji wszystkich aktorów działających na rynku. Asymetria informacji natomiast jest jedną z głównych przyczyn zawodności rynku. Zwolennicy gospodarki rynkowej powinni gorąco popierać upowszechnianie wiedzy i informacji, a nie je blokować. To w końcu rynek i konkurencja są dobre czy nie? Skoro przyjęliśmy model gospodarki rynkowej, to powinniśmy zadbać o wolność ekonomiczną wszystkich podmiotów na rynku. Pracownicy stanowią zdecydowaną większość aktorów gospodarki rynkowej, więc powinni dysponować jak najszerszym dostępem do informacji, by móc podejmować racjonalne i suwerenne decyzje – to przecież fundament wolności.
Najwyraźniej nastały czasy, gdy to pracownicy muszą bronić swobód ekonomicznych przed kapitalistami, którzy się rozleniwili i koniecznie chcą zachować status quo. Tylko że w kapitalizmie do postępu gospodarczego prowadzi „twórcza destrukcja” opisana przez Schumpetera, a nie petryfikacja systemu, żeby tłuste koty nie musiały się już nawet ruszać.