Lewica przestrzegała przed „orbánizacją” kraju, ale nie będzie w stanie jej zapobiec. W ostatnich wyborach parlamentarnych prawica zdobyła blisko połowę mandatów. Jednak premier Kyriakos Mitsotakis chce samodzielnej większości, a pomoże mu w tym zmiana ordynacji wyborczej.
Spodziewano się, że Nowa Demokracja odniesie sukces, ale jego rozmiary stanowią już zaskoczenie. Konserwatywna partia rządząca zdobyła 41 proc. głosów. Mniej więcej tyle co cztery lata temu. W tym samym czasie przewodząca opozycji SYRIZA straciła ponad jedną trzecią swoich wyborców.
Lewica do wyborów ruszyła mocno podzielona, ale istniała szansa, że razem będzie miała większość w nowym parlamencie. Chociaż ze względu na duże różnice między poszczególnymi partiami koalicja nie byłaby realną opcją, to Nowa Demokracja znalazłaby się w trudnej sytuacji i być może poszłaby na ustępstwa. Teraz opozycja musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czemu te kalkulacje zawiodły.
Za nacjonalizmem, a nawet przeciw
Konserwatyści nie mieli lekko. Grecja wciąż odczuwa skutki głębokiego kryzysu gospodarczego i narzuconej przez instytucje międzynarodowe polityki zaciskania pasa: wysokich podatków, niższych pensji, likwidacji licznych programów socjalnych. Do tego doszła katastrofa kolejowa, która obnażyła zaniedbania infrastrukturalne, a notowaniom rządu miały też zaszkodzić liczne afery polityczne.
czytaj także
Jedną z nich było zakładanie podsłuchów opozycyjnym politykom, co szumnie nazywano „greckim Watergate”. Co więcej, premierowi Mitsotakisowi od dawna zarzuca się autorytarne ciągoty, objawiające się między innymi wzmocnieniem policji, wprowadzeniem jej na uniwersytety i wykorzystywaniem coraz większej liczby funkcjonariuszy do brutalnej pacyfikacji protestów. Jednocześnie rząd zwiększył swoją kontrolę nad mediami, wykorzystując je między innymi w ostatniej kampanii wyborczej.
Kluczowe dla zwycięstwa Nowej Demokracji było przekonanie Greków, że jej rządy oznaczają stabilność i powolną, ale stałą poprawę sytuacji gospodarczej. Mitsotakis mógł się także pochwalić poparciem Europy – Unia widzi w nim pewnego partnera i posłusznie spłacającego kolejne raty dłużnika, więc na kroczki w stronę autorytaryzmu patrzy z pobłażliwością. Ignorowana (jeśli nie wspierana) jest również ostra polityka antyimigracyjna, która pomaga ND w walce o głosy nacjonalistów. Partia poparła niedawną delegalizację partii neonazistowskich, a jednocześnie próbuje zagospodarować przynajmniej część ich porzuconych elektoratów.
Klęska greckiej lewicy
Na lewicy zapanowały grobowe nastroje i trudno się temu dziwić. Ledwie 20 proc. to wynik poniżej wszelkich oczekiwań. Alexis Tsipras został premierem pod hasłem radykalnego zerwania z neoliberalizmem, ale skapitulował przed żądaniami UE oraz instytucji finansowych, kontynuując politykę bezwzględnego austerity. W ten sposób rozpoczął drogę w kierunku politycznego mainstreamu i podjął próbę zajęcia pozycji PASOK-u w tradycyjnie dwupartyjnym greckim systemie politycznym. Obecnie tej strategii grozi sromotna porażka – w stosunku do 2015 roku SYRIZA straciła blisko połowę swoich wyborców.
Nieco poparcia zyskał właśnie PASOK, a więc stara partia socjaldemokratyczna, która znalazła się na skraju upadku po wybuchu kryzysu finansowego. Najwidoczniej część tradycyjnych centrolewicowych wyborców wraca na stare śmieci, uznając, że SYRIZA nie stanowi już alternatywy dla polityki prowadzonej pod dyktando zagranicznych wierzycieli. Bo po co głosować na nowy PASOK, skoro pod ręką jest oryginał? Do dawnej potęgi jeszcze daleko, ale 11 proc. poparcia nastraja socjaldemokratów optymizmem.
Atak na Warufakisa. Polityk oskarża establishment o goebbelsowskie metody
czytaj także
Dalej mamy Partię Komunistyczną (KKE), która zdobyła ponad 7 proc. głosów. Jest to wynik lepszy niż w poprzednich wyborach, co wskazuje na przyciągnięcie części rozczarowanych SYRIZĄ Greków programem skupionym wokół praw pracowniczych i podwyższenia standardu życia. Trudno jednak oczekiwać, żeby KKE stała się główną siłą polityczną. Mimo przewlekłego kryzysu nigdy nie zdołała wyjść poza 5–8 proc. poparcia. Ewentualny sukces komunistów byłby zresztą problematyczny ze względu na ich rusofilię i eurosceptycyzm.
Inne lewicowe partie oraz koalicje nie przekroczyły progu wyborczego, co oznacza między innymi utratę miejsca w parlamencie przez MeRA25, grecką odnogę paneuropejskiego ruchu Janisa Warufakisa, który nie ma ostatnio dobrej passy. Były minister finansów bez wątpienia potrafi wyjaśnić przyczyny greckich problemów i zaproponować rozwiązania, ale to nie przysparza mu wyborców.
Nowe wybory dla zabezpieczenia większości
Grecka lewica (i nie tylko ona) już wkrótce powinna otrzymać szansę na rehabilitację. Ostatnie wybory odbyły się zgodnie z przegłosowaną za rządów SYRIZY ordynacją, bez istniejącego wcześniej bonusu dla największego ugrupowania. Za sprawą tej zmiany ND, mimo zdecydowanego zwycięstwa, do stworzenia większościowego rządu potrzebowałaby koalicji. Jednak już od następnych wyborów wraca stare rozwiązanie, więc w interesie partii Mitsotakisa jest szybki powrót do urn.
Dlatego urzędujący premier od razu ogłosił, że nie zamierza podejmować rozmów koalicyjnych i poczeka do następnych wyborów, które powinny odbyć się już za kilka tygodni. Zapobiec temu scenariuszowi może tylko porozumienie między pozostałymi partiami, a jest ono praktycznie niemożliwe. Tsipras musiałby się naprawdę nagimnastykować, aby pozyskać do sojuszu PASOK i komunistów, ale nawet to nie byłoby wystarczające – do parlamentarnej większości potrzeba również ultranacjonalistów, którzy zdobyli kilka procent głosów.
W nadchodzących wyborach Nowa Demokracja, po otrzymaniu bonusu za zdobycie największej liczby głosów, powinna już bez problemu uzyskać samodzielną większość parlamentarną. Opozycja ma zaledwie parę tygodni na przegrupowanie i raczej nie zagrozi zwycięstwu prawicy. Musiałaby odzyskać utraconą wiarygodność, a na to potrzeba więcej czasu i przede wszystkim pomysłu na strategię zdolną na nowo zmobilizować Greków.