W dzielnicy Kopenhagi zamieszkanej przez migrantów i znaczny odsetek osób biednych miasto zaczyna proces „odnowy”. Dotychczasowi mieszkańcy są jednak pełni obaw: „Powiedzą, że wszyscy są tutaj mile widziani, ale nikt nas nie zaprosi. Jeśli ktoś się wprowadzi, trzeba będzie kogoś wyrzucić”.
Sønderbro jest wrażliwą dzielnicą Kopenhagi, znaną z tego, że zamieszkują ją osoby z trudnościami społeczno-ekonomicznymi i że jest codziennym schronieniem dla 200 do 300 bezdomnych. Dzielnica o ponadprzeciętnej koncentracji mieszkańców będących imigrantami i osób o „niezachodnim” pochodzeniu przechodzi teraz miejską odnowę, co rodzi pytania o integrację i przyszłość mieszkalnictwa socjalnego w Danii. Postanowiliśmy zbadać, w jaki sposób zmiany w Sønderbro odzwierciedlają krajowe trendy i wpływają na życie jej mieszkańców.
Od 2010 roku duński rząd publikuje listę „społeczeństw równoległych”, na której zamieszcza dzielnice kraju uznawane za „zagrożone”. Wcześniej nazywano ją po prostu listą gett. Hørgården, kompleks mieszkaniowy szarych, modernistycznych bloków w południowej części Sønderbro, został umieszczony na tej kontrowersyjnej liście przed siedmiu laty. Teraz to on jest motorem odnowy miejskiej, której celem jest inkluzywność i przekształcenie przestrzeni miasta z udziałem mieszkańców.
Jednak udział mieszkańców w procesie odnowy miejskiej nie wszędzie wygląda tak samo, a według zarządzającego tym procesem Nielsa Frischa Kjølholta z Kopenhaskiej Administracji Technicznej i Środowiskowej mieszkańcy Hørgården są reprezentowani w sposób niedostateczny na spotkaniach grupy projektowej.
27-letni Ahmed mieszka w Hørgården i podobnie jak inni mieszkańcy Sønderbro został zaproszony do udziału w jednym ze spotkań. To jedno doświadczenie wystarczyło, by stracił zaangażowanie. „To była tylko biurokracja, która kręciła się w kółko i skupiała się na utworzeniu trawniczka lub przeróbki parkingu. To nie jest to, czego ludziom potrzeba”.
„Kontrola jest dobra, ale zaufanie tańsze” – mawiają Duńczycy. A jak wygląda praktyka?
czytaj także
Dania definiuje „społeczeństwo równoległe” jako obszar mieszkalnictwa socjalnego z co najmniej tysiącem mieszkańców, gdzie odsetek imigrantów i potomków osób z krajów niezachodnich [1] przekracza 50 proc. i gdzie spełnione są co najmniej dwa z czterech kryteriów dotyczących poziomu wykształcenia, zatrudnienia, dochodów i przestępczości [2].
W ostatnich latach kompleks Hørgården został uznany za „obszar prewencyjny”. Oznacza to, że chociaż nie znajduje się już na liście społeczeństw równoległych, nadal zamieszkuje go ponad tysiąc mieszkańców, a odsetek imigrantów i potomków osób z krajów niezachodnich wynosi ponad 30 proc.
Daniel Tomicic (27 lat) również mieszka w Hørgården i brał udział w niektórych inicjatywach zespołu ds. odnowy Sønderbro. Nie ukrywa oburzenia na listę publikowaną co roku przez rząd. Jego zdaniem jest to przedłużenie dyskryminacji. – Mogę dostać pracę, mogę pracować, jestem wykształcony, nie popełniam przestępstw, mogę nawet być artystą i decydować o tym, jak chcę żyć, ale pochodzenie jest czymś, z czym się urodziłem, więc nigdy nie będę mógł tego zmienić – mówi. – Niezachodnie pochodzenie oznacza getto. To rasizm w majestacie państwa.
Daniel uważa, że wiele osób nie wie, na czym właściwie polega „odnowa”. – Żaden z młodych ludzi, z którymi rozmawiałem, nie wiedział. Albo nikogo to nie interesuje, bo nikt im nie wyjaśnił, dlaczego to ważne.
Nie zaprzecza, że w dzielnicy, w której na co dzień widzi ogrom koleżeńskości i życzliwości, zdarzają się pewne „negatywne historie”, ale podkreśla, że jest wiele historii „pozytywnych”. Potępia stygmatyzację, z jaką spotykają się mieszkańcy z powodu sposobu przedstawienia problemów dzielnicy na liście.
Dla Henrika Gutzona Larsena, badacza polityki miejskiej i współautora badania Gentrification: gentle or traumatic? Urban renewal policies and transformations in Copenhagen, umiejscowienie problemu w przestrzeni jest bardzo powszechnym sposobem politycznego rozwiązywania problemów. – O wiele łatwiej jest powiedzieć, że mamy problem akurat tutaj niż że mamy problem wszędzie – tłumaczy. I rzeczywiście, istnieją miejsca, które muszą podnieść poziom usług publicznych, by zapewnić mieszkańcom wyższą jakość życia.
Opublikowanie listy „społeczeństw równoległych” oznacza jednak, że od lat 80. nastąpiła zmiana w dyskursie, kiedy to najbardziej wrażliwe grupy społeczno-ekonomiczne uznawano za problem lokalny, zamiast dostrzec bezrobocie i brak integracji imigrantów w perspektywie całego kraju.
Polityka inkluzywności czy polityka wyjątków?
W planie z 2018 roku zatytułowanym Dania bez społeczeństw równoległych ówczesny rząd zaproponował zainicjowanie projektów rozwoju miast w celu „przywrócenia i przekształcenia obszarów miejskich w atrakcyjne dzielnice z mieszaną strukturą mieszkańców” oraz „sprzedaż istniejących budynków, ukierunkowane wyburzenia i budowę nowych mieszkań prywatnych”, jeśli obszar pozostawał na liście przez pięć kolejnych lat. Celem miało być zmniejszenie odsetka rodzinnych mieszkań socjalnych do maksymalnie 40 proc.
Według Larsena odnowę miast można zasadniczo oddzielić od gentryfikacji, ale w rzeczywistości często są one ściśle powiązane i prawie niemożliwe do rozdzielenia”. Twierdzi on, że w projektach promowanych przez państwo przyjmuje się politykę integracji społecznej, w ramach której mają być „podejmowane starania w celu zwiększenia integracji społeczeństwa. To oznacza, że „mamy tutaj dzielnicę z wyzwaniami związanymi z profilem społeczno-ekonomicznym mieszkańców i dobrze byłoby sprowadzić tu osoby, które być może mają silniejszy profil społeczno-ekonomiczny”.
– Często istnieje pewne niedopowiedzenie: jeśli ktoś się wprowadzi, należy kogoś wyrzucić. […] Sprowadzenie nowej grupy może skutkować wyparciem starej, na przykład poprzez podwyżkę cen – mówi badacz.
czytaj także
Według Rasmusa Andersona, architekta odpowiedzialnego za odnowę przestrzeni w pobliżu granic Sundholm, północnej części Sønderbro i Hørgården, zadanie związane z integracją społeczną nie wpływa na odnowę Sønderbro. Odnowa ta jest natomiast związana z dwoma projektami w planie zmian dla Hørgården: Możliwe zagęszczenie w Hørgården – nowe rodzaje mieszkań dla większej liczby osób oraz Projekt infrastruktury w Hørgården – od zamkniętej dzielnicy mieszkalnej do dzielnicy otwartej, zielonej i aktywnej.
Jak wspomniano w planie dla Hørgården, te dwa projekty, za które odpowiada organizacja non profit 3B, będąca właścicielem kompleksu mieszkaniowego Hørgården, „nie są bezpośrednio częścią projektów odnowy obszaru Sønderbro. Odnowa tego obszaru będzie, w miarę możliwości, wspierać te projekty, co przyczyni się do pozytywnych zmian i powstania połączenia między obszarem mieszkalnym – Hørgården a otaczającym miastem”.
Hørgården jest „obszarem prewencyjnym”, nadal obowiązuje więc tu „elastyczny” wynajem mieszkań. Środek ten pozwala radzie miasta na zawarcie umowy z organizacją mieszkalnictwa socjalnego, tak aby wolne rodzinne lokale mieszkaniowe były wynajmowane na specjalnych warunkach. Oznacza to, że pierwszeństwo mają wnioskodawcy, którzy spełniają określone kryteria, takie jak zatrudnienie lub wykształcenie.
Daniel Tomicic oświadcza z pewną złością: „Budowane są tanie mieszkania, ale utrudnia się dostęp do nich osobom o niskich dochodach”. Jego zdaniem państwo jedynie przesuwa problem w inne miejsce. Kiedy przeprowadził się do tej dzielnicy kilka lat temu, musiał zebrać dokumenty potwierdzające, że studiuje, i przedstawić zaświadczenie o niekaralności. – Nie można już wprowadzić się do tej dzielnicy bez odpowiednich dokumentów – mówi.
Należy również zauważyć, że celem tworzenia listy jest mieszkalnictwo non profit. – Częściowo jest to wąskie spojrzenie, obejmujące tylko zasoby mieszkaniowe non profit i nieuwzględniające wynajmu prywatnego. Jeśli się temu przyjrzymy, to okaże się, że są też inne miejsca, w których również występują problemy – wyjaśnia Henrik Gutzon Larsen.
Zdaniem Larsena retoryka partii prawicowych wokół „społeczeństw równoległych” wydatnie się przyczyniła do nasilenia wrogości wobec mieszkań czynszowych zbudowanych w „złotym wieku” duńskiego państwa opiekuńczego. Wskazuje on, że 20 proc. duńskiego rynku nieruchomości należy do organizacji mieszkaniowych non profit.
W marcu 2023 roku mieszkańcy Hørgården zagłosowali za przystąpieniem do projektu zagęszczenia. Ma on na celu stworzenie mieszkań prywatnych i socjalnych dla osób starszych w celu osiągnięcia „bardziej zróżnicowanej struktury mieszkańców”. Obecne „tymczasowe baraki instytucjonalne”, w których mieszczą się instytucje dla dzieci i młodzieży, oraz „zniszczony plac handlowy”, na którym znajduje się mały targ, bar i pizzeria, zostaną wyburzone, jeśli plan zagęszczenia zostanie zrealizowany.
Polskie miasta potrzebują zmiany społecznej, a nie technologicznej
czytaj także
Mohammed pracuje w centrum młodzieżowym w Hørgården już od 20 lat. Nie jest zbytnio zaangażowany w odnowę dzielnicy, ale pamięta głosowanie w sprawie sprzedaży działki wokół centrum młodzieżowego. – Nikt nie przyszedł z nami porozmawiać, więc tak naprawdę nie wiemy, co stanie się z tym miejscem. Wiem tylko, że to było dziwne głosowanie. Ludzie tak naprawdę nie wiedzieli, w jakiej sprawie głosują, przyszło niewiele osób. Wynik tego głosowania nie reprezentuje woli ogółu mieszkańców.
Dla Henrika Gutzona Larsena zarządzanie tego rodzaju polityką etniczną, ze szczególnym naciskiem na ten rodzaj mieszkań, ma inny cel: pozbycie się z dzielnicy mieszkań non profit. – Przypisywanie tym obszarom wyjątkowych problemów przynosi skutki, jakich wcześniej tu nie widziano: właściciele mieszkań non profit zaczynają je wyprzedawać – mówi.
Integracja i niepewna przyszłość
Centrum młodzieżowe to przestrzeń spotkań towarzyskich ludzi w wieku od 13 do 18 lat. Daniel i Ahmed przychodzili tu po szkole, tu się poznali. Centrum przygotowuje młodych ludzi na przyszłość i sprawia, że mniej czasu spędzają na ulicy.
Odwiedziłem to centrum późnym popołudniem. Był to dzień, kiedy społeczność lokalna spotykała się na kolację. Hassan, drugi pracownik socjalny ośrodka i też mieszkaniec Hørgården, pracował już w kuchni w swoim fartuchu. Młodzież, jeśli chce, może pomóc w przygotowaniu posiłku, a wtedy nie musi za niego płacić. – Ale obiad kosztuje tylko 10 koron duńskich (1,34 euro) – mówi Mohammed – więc większość płaci. Niektórzy korzystali z sali komputerowej, inni grali na PlayStation, jeszcze inni siedzieli na kanapach, z nosami w telefonach komórkowych. Byli też tacy, którzy bardzo uważnie pielęgnowali krzaczki pomidorów w ogródku przy wejściu do ośrodka.
Centrum młodzieżowe to bezpieczna przystań, w której młodzi ludzie mogą odpocząć po szkole lub spędzić wakacje i „być sobą”, jak mówi Mohammed. To także miejsce poradnictwa społecznego i przygotowania do dorosłego życia. – Zwłaszcza w dzielnicy, która nadal jest obszarem problematycznym, gdzie większość młodych ludzi spędza czas na ulicach i robi rzeczy, których nie powinni robić – twierdzi Hassan, pracownik socjalny, który pracuje w ośrodku od 11 lat.
czytaj także
Istnieje lista zadań, które pracownicy starają się wykonać, zanim młodzież ukończy 18 lat. Zawiera wiedzę praktyczną, która często jest nieznana rodzinom z sąsiedztwa. – Pomagamy im w podstawowych rzeczach, które muszą wiedzieć. Na przykład, dentysta jest bezpłatny do 18. roku życia, więc kiedy ktoś kończy 17 lat, przypominamy, że powinien zrobić ostatnie badania kontrolne, zanim będzie się to wiązać z wysokimi kosztami – wyjaśnia Hassan.
Pracownicy centrum pomagają również ubiegać się o kartę pobytu osobom, które nie mają jeszcze paszportu, bo z biegiem lat uzyskanie go stało się trudniejsze. Wspierają młodzież w ubieganiu się o mieszkania non profit, a także organizują wizyty w firmach lub instytucjach, aby młodzi ludzie mogli zorientować się w ścieżce akademickiej i zawodowej, którą chcieliby podążać.
Mohammed nie martwi się na razie o młodych ludzi, których widuje. Mówi, że uprawiają sport i są na dobrej drodze do edukacji i pracy. Nie widzi ryzyka, by mieli wejść na drogę przestępczości. Jednak zamiar sprzedaży przestrzeni miejskiej należącej do 3B, organizacji mieszkaniowej non profit, która jest właścicielem wszystkich nieruchomości w Hørgården i Sundholm Syd, naruszyły spokój. Przyszłość przestrzeni należącej do centrum młodzieżowego nagle stała się niepewna.
– Wiem tylko, że zamierzają to sprzedać jakiejś prywatnej firmie – mówi Mohammed. Położone obok budynki – „tymczasowe baraki instytucjonalne” wspomniane w planie przebudowy Hørgården – mieszczą instytucje dla dzieci i młodzieży.
Jak mówi Mohammed, okolica jest atrakcyjna, położona blisko centrum miasta, dobrze skomunikowana z siecią metra i autobusów, a Kopenhaga nie ma już wielu miejsc do budowy. – Tak samo zrobili obok, w Urban Planen. Zbudowali tam prywatne mieszkania, więc myślę, że to samo stanie się tutaj. Za 20 lat będą tu mieszkać tylko ludzie z pieniędzmi.
Hassan byłby szczęśliwy, gdyby obiekty zostały odnowione, a ich dotychczasowa funkcja pozostała niezmieniona. – Ale jeśli usuną stąd centrum i przeniosą je w inne miejsce, trudno będzie utrzymać relacje z naszą młodzieżą i dziećmi – dodaje.
A to niejedyny problem. Budżet centrum młodzieżowego, zapewniany przez gminę Kopenhaga, kurczy się od lat. – Co roku dostajemy mniej, ale nie możemy z tym walczyć, ponieważ różnice nie są aż tak drastyczne – mówi Ahmed. – Każdego roku musimy zwalniać pracowników lub robić mniej. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie się finansować, a w końcu dostajemy tak mało pieniędzy, że nie ma już nikogo, kto mógłby nie narzekać.
czytaj także
Nieznany los centrum, które jest „bezpieczną przystanią” dla dzieci i młodzieży z dzielnicy, sprawia, że w powietrzu wisi poczucie niepewności i nadchodzącej straty. Zwłaszcza młodzi narzekają, że w okolicy nie ma miejsc, w których mogliby przebywać.
Według Ahmeda brak zasobów dla rodzin w sąsiedztwie wpływa nie tylko na ojców i matki w rodzinach, ale także na młodych ludzi mieszkających w okolicy. – Wielu z nich nie ma zbyt wielkich możliwości, w domu też nie zawsze mają co robić. Większość czasu spędzają poza domem. Jeśli zabierzemy im boiska do piłki nożnej, place zabaw i wszystko inne, będą mogli tylko błąkać się po okolicy.
Przełamywanie niewidzialnych granic
Danielowi zawsze mówiono, aby nie przechodził przez ulicę, którą biegnie fizyczna i psychiczna granica Hørgården. Na północy widać Sundholm z nowymi mieszkaniami 3B – Sundholm Syd – a na górze żółte budynki z początku XX wieku, które służą za instytucje wsparcia dla około 200 do 300 bezdomnych. W okolicy jest też więzienie dla nieletnich, więc zawsze wydawało mu się, że jest to odizolowany, „dotknięty segregacją” obszar.
– Kiedy byłem młodszy, bałem się tam chodzić – opowiada Daniel. – Słyszałem od starszych ludzi historie o bezdomnych, którzy tam mieszkali, o nadużywaniu substancji odurzających na ulicach. Rasmus, architekt projektu, mówi zaś: – Odnowa Sønderbro, przeciwdziałająca izolacji tej okolicy, ma stworzyć miejsca spotkań towarzyskich dla całej okolicy.
Uważa, że ta przestrzeń powinna być udostępniona „bardzo wrażliwej grupie” bezdomnych z Sundholm, mieszkańcom Sundholm Syd i Hørgården, a także dzieciom z dwóch szkół specjalnych, które znajdują się tuż obok. Zarazem przyznaje, że to bardzo złożony obszar, że przestrzeń musi być w stanie pomieścić różne funkcje bez wykluczania nikogo.
Municypalizm to wezwanie, byśmy na nowo odkryli, co znaczy działać politycznie
czytaj także
Inicjatywa ta, uważana przez niektórych uczestników spotkań projektowych za „romantyczny” projekt, jest ucieleśnieniem duszy odnowy miejskiej w Kopenhadze.
Jørgen przeprowadził się do Sundholm w 2015 roku, kiedy firma 3B ogłosiła konkurs na nowo wybudowane mieszkania naprzeciwko Hørgården. Nowe osiedle nazwano Sundholm Syd. Jadąc tamtędy rowerem w drodze do pracy, Jørgen odkrył, że istnieje coś w rodzaju loterii, w której można zdobyć tam mieszkanie.
Według Nielsa inwestycja była sposobem na przyciągnięcie większej liczby mieszkańców z większymi zasobami niż te, które istniały w Hørgården. I rzeczywiście, od 2015 roku w dzielnicy pojawiło się 48 nowych gospodarstw domowych należących do silniejszej grupy społeczno-ekonomicznej.
Według Jørgena wszyscy nowi mieszkańcy zdawali sobie sprawę z tego, że celem tej inwestycji było zapewnienie w sąsiedztwie różnorodności i integracji społecznej. – Bezdomni czasami hałasują, a w pobliskim więzieniu dla nieletnich młodzi ludzie odpalają fajerwerki i płaczą w środku nocy. To trochę irytujące, ale jest jak jest. Część z nas osiadła tu z myślą: nie płacz, nie kradnij, zachowuj się normalnie, a wszyscy będziemy szczęśliwi. Ale to nie takie proste. (Wielu młodych więźniów w zakładzie karnym dla nieletnich w Sønderbro ma przyjaciół w sąsiedztwie i to oni, stojąc pod ogrodzeniem zakładu, odpalają fajerwerki dla więźniów).
Jørgen przyznaje, że różne grupy społeczne nie spotykają się na co dzień. Nie podziela entuzjazmu Rasmusa dla obszaru, który ma być miejscem spotkań towarzyskich, ale przyznaje, że nie jest zbyt zaangażowany w odnowę dzielnicy. Uważa, że ludzie zaczną ze sobą rozmawiać, jeśli zaistnieje jakiś większy, wspólny cel. – Jeśli chodzi o usunięcie parkingu, dodanie odrobiny trawy i kilku ławek, to moim zdaniem nic to nie dało.
Daniel zgadza się, że musi istnieć jakiś cel, dla którego mieszkańcy Hørgården będą korzystać z tej części dzielnicy. Jego zdaniem otwarcie kilku obiektów kulturalnych, centrum młodzieżowego, a nawet kilku sklepów i kawiarni mogłoby sprawić, że obszar ten stałby się mniej odizolowany. On sam patrzy na ten projekt z pewnym optymizmem.
Ahmed natomiast obawia się gentryfikacji okolicy. – Przedstawią ten proces jako inkluzywny, że wszyscy są tutaj mile widziani, ale nikt nas nie zaprosi. To będzie miejsce kultury wysokiej, dla ludzi z zewnątrz.
Rasmus potwierdza, że ryzyko gentryfikacji „jest w centrum uwagi” zespołu pracującego nad odnową dzielnicy, choć nie sądzi, aby rzeczywiście miało do niej dojść.
czytaj także
Jednak Lars Lindegaard Gregersen, doradca artystyczny Glimt Amager, jednej z organizacji z siedzibą w Sønderbro, uważa, że prawdopodobieństwo gentryfikacji jest wysokie. Według niego wszystko zależy od instytucji lub działań kulturalnych, które zostaną podjęte. – Bo jeśli powstanie program mający na celu przyciągnięcie do Sundholm większej liczby mieszkańców Kopenhagi, organizowania rozmaitych atrakcji dla mieszkańców innych dzielnic, szybko pojawi się kontrast i rywalizacja między mieszkańcami Sundholm a tymi, którzy będą tylko odwiedzać tę dzielnicę. Mieszkańcy poczują, że ich przestrzeń jest zajmowana.
W mojej ostatniej rozmowie z Rasmusem architekt utrzymywał ton pełen nadziei, wierząc, że podjęto pewne kroki we właściwym kierunku. Na początku września zespół ds. odnowy zorganizował imprezę integracyjną połączoną ze wspólną kolacją. Uczestniczyło w niej około 80 osób, a niemal połowę stanowili mieszkający w Sundholm bezdomni. Wszyscy zjedli ten sam, wspólny posiłek.
To dopiero początek odnowy miejskiej Sønderbro, która, podobnie jak poprzednie takie projekty, obiecuje powstanie bardziej zintegrowanej dzielnicy. Pozostaje jednak pytanie: czy Sønderbro będzie przykładem prawdziwej integracji, czy tylko na wpół zrealizowaną obietnicą?
*
[1] Zgodnie z duńskim prawem kraj „zachodni” to jeden z 27 krajów UE, Wielka Brytania, Andora, Islandia, Liechtenstein, Monako, Norwegia, San Marino, Szwajcaria, Państwo Watykańskie, Kanada, USA, Australia i Nowa Zelandia. Kontynent afrykański, Ameryka Łacińska, Bliski Wschód i Azja są uważane za terytoria niezachodnie.
[2] Te cztery kryteria są następujące:
1. Odsetek mieszkańców w wieku od 18 do 64 lat, którzy nie są związani z rynkiem pracy lub edukacją, wynosi ponad 30 proc. (średnia z ostatnich dwóch lat).
2. Odsetek mieszkańców skazanych za naruszenie Kodeksu karnego, ustawy o broni lub ustawy o substancjach odurzających jest co najmniej dwa razy wyższy niż średnia krajowa (średnia z dwóch lat).
3. Odsetek mieszkańców w wieku od 30 do 59 lat, którzy mają tylko wykształcenie podstawowe, przekracza 60 proc. wszystkich mieszkańców w tej samej grupie wiekowej.
4. Średni dochód brutto podatników w wieku od 15 do 64 lat na tym obszarze (z wyłączeniem osób uczących się) jest niższy niż 65 proc. średniego dochodu brutto dla tej samej grupy w regionie.
**
Bárbara Alves ukończyła studia z politologii i relacji międzynarodowych na uniwersytecie Nova w Lizbonie. Jako dziennikarka zajmuje się prawami człowieka, antropologią miejską i kulturą. Mieszka w Kopenhadze.
Artykuł opublikowany w magazynie „Gerador” w ramach projektu „Come Together”. Z portugalskiego przełożyła Aleksandra Wójcik | Voxeurop