Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Uczę swoje dzieci, jak iść do światła. I idę razem z nimi

Wiersze Nasty Kudasavej są przemycane do białoruskich więzień. A z więzień przemycane są podziękowania dla Nasty.

Jadę uberem przez zaśnieżone Trójmiasto. Kierowca splata polski z ukraińskim w pansłowiański warkocz. Na telefonie po raz kolejny czytam wiersz Głos matki Nasty Kudasavej.

Kiedy wchodzę do ulubionej kawiarni Nasty w Gdyni, przed nią stoi już karmelowe ciasto i kawa z mleczną pianką. Ma zielone oczy i zielony sweter. W wiadomości, którą wysłała mi przed spotkaniem, zastrzegała, że po polsku mówi „nieelegancko”. A teraz jej słowa płyną z polotem i wschodnim zaśpiewem.

Nasta jest białoruską poetką. W Polsce mieszka od 2022 roku. Już wcześniej zastanawiała się nad opuszczeniem Białorusi. Ostatnią kroplą goryczy był atak Rosji na Ukrainę 24 lutego. Nasta odsuwa ciasto i opowiada obrazami.

Czytaj także„Pamiętniki Uchodźcze”: dom jest tam, gdzie psy słodko śpiąMagazyn Kontakt, Gordana Krutii, Anushe

Jest 19 lutego, kilka dni przed inwazją. Nasta jedzie samochodem z dziećmi. Z naprzeciwka nadjeżdża samochód białoruskich służb, za nim kolumna rosyjskich czołgów. Nasta zjeżdża na pobocze. W samochodzie panuje zupełna cisza. A tuż koło niej, tuż koło jej dzieci, suną czołgi. Kolumna ciągnie się kilometrami. Nasta chciałaby zrobić zdjęcie, ale się boi.

Po powrocie do domu chce wysłać wiadomość do znajomych w Kijowie, zapytać, czy wszystko u nich w porządku, ale się wstydzi. Czuje się współwinna, choć za współwinną się nie uważa.

Wie, co oznacza kolumna rosyjskich czołgów. Z jej miasteczka do ukraińskiej granicy jest niedaleko.

Tajemny zoom

Nasta zaczęła działać w opozycji przeciw dyktaturze Łukaszenki już w latach 90. Kiedy studiowała w Mińsku na początku nowego wieku, chodziła na demonstracje Młodego Frontu. Wtedy uczestnictwo w protestach było znacznie mniej ryzykowne niż obecnie.

– Wtedy też byli więźniowie polityczni, ale pojedynczy. Dziś jest ich ponad półtora tysiąca. Mieliśmy jeszcze niepodległą prasę, to tam publikowałam wiersze. Bo ja walczę wierszem.

Teraz w Białorusi nie ma już ani niezależnej prasy, ani niezależnych wydawnictw. Ludzie tęsknią za słowem. Białoruskie wydawnictwa działają głównie w Polsce. Kilka jest w Wilnie. A co z czytelnikami w Białorusi?

– Wczoraj byłam na tajemnym zoomie. Tylko zaufani ludzie dostają link i hasło. Na takich spotkaniach, niesamowicie popularnych… czytamy wiersze.

Nadzieja mimo represji

Pytam o masowe protesty przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku, kiedy to wielu kandydatów opozycji zostało aresztowanych, i kolejne, zaraz po ogłoszeniu rzekomego zwycięstwa Łukaszenki, w które mało kto wierzy.

Białorusini, a przede wszystkim Białorusinki, masowo wychodzili wtedy na ulice. Nasta opowiada o momencie wielkiej nadziei, inspiracji, natchnienia.

– Jak się mówi po polsku „natchnienie?” – pyta. – No tak. Zawsze, kiedy wydaje mi się, że nie wiem, jak coś powiedzieć po polsku, okazuje się, że tak samo jak po białorusku.

Czytaj takżePopieram zniesienie bariery na granicy z BiałorusiąPaulina Siegień

Nasta mówi, że po raz pierwszy w protestach uczestniczyli nie tylko ludzie z wielkich miast. Demonstracje odbywały się też w miasteczkach i na wsiach. Zdziwiła się, że wśród jej sąsiadów jest tylu ciekawych i odważnych ludzi. Dopiero wtedy się poznali.

Mówi kobietach w bieli, które rozdawały kwiaty milicjantom. Zrobiła wtedy mnóstwo pięknych zdjęć. Później wszystkie skasowała, żeby nie narażać sportretowanych osób.

Bo śruba represji została dokręcona.

Dziś też nie przyszli

Pałowanie, aresztowania. W Mińsku „bardzo bili”, w miasteczku Nasty trochę mniej, bo trudniej lać sąsiadów. Ludzie zaczęli się chować.

– Ci, którzy nigdy dotąd nie protestowali, nie zawsze zdawali sobie sprawę z zagrożeń. Wielu aresztowano. Czasem za spontaniczny, emocjonalny komentarz. Teraz siedzą w więzieniach. Za nas siedzą.

O swoich ostatnich miesiącach w Białorusi pod koniec 2021 roku Nasta mówi: „zamknięte życie”. Ludzie przestali rozmawiać. Ona przestała pisać. Trudno jej było mówić.

Z bólem serca przypominała dzieciom, żeby „nic nie mówiły w szkole”. Potem zostawała sama w mieszkaniu. Z dysonansem, ze zgrzytem między swoimi słowami a tym, co naprawdę chciałaby im powiedzieć. I ze strachem.

– Każdego ranka nasłuchiwałam, czy nikt nie puka, czy po nas nie idą. Jeśli rano nie przyszli, to można było odetchnąć. Jeszcze nie dziś. W tym ciągłym przerażeniu przestaliśmy być ludźmi. To dla dzieci musieliśmy wyjechać.

Przemytnicy wierszy

Przyjazd do Polski to była poetycka eksplozja. Wybuch skumulowanych słów i wzruszeń. Nie minęły dwa lata, a Nasta ma na koncie dwa tomy poetyckie. Dołączyły do czterech, które wydała jeszcze w Białorusi.

Jej wiersze przemycane są do białoruskich więzień. A z więzień przemycane są podziękowania dla Nasty.

Jej koleżanka zbiera zdjęcia więźniów politycznych i maluje portret każdego i każdej z nich. W sumie będzie tysiąc. Nasta napisała szereg wierszy o więźniach i zamordowanych.

Jeden to monolog lekarza drzew – arborysty i aktywisty, z tego samego podwórka co zabity przez reżim Roman Bondarenko. Ten pierwszy w więzieniu próbował popełnić samobójstwo. Drzewa, za którymi tęskni w wierszu, rosną do światła, nie są dla siebie nawzajem okrutne.

Wiersz, który czytałam w uberze, jest dedykowany właśnie Bondarence. Po tym, jak zginął, pobity przez służby bezpieczeństwa, Nasta pojechała do Mińska.

– To było jak sen. Tylu ludzi, wszyscy szli w tym samych kierunku, wszyscy z kwiatami. Pobiegłam na targ. Kupiłam czarną wstążkę i – jak się mówi po polsku „goździki”? Kobieta, która mi je sprzedała, zapytała tylko: „pani też tam?”. W ciszy doszliśmy na podwórze Romana. Było potwornie smutno, a jednocześnie uroczyście. Wtedy przyszedł do mnie ten wiersz. Monolog matki Romana, bo ja też jestem matką. To jest takie podwójne odczuwanie.

Czytaj takżeBiałoruś żyje! Sztuka białoruskiej wspólnoty w PolsceKatarzyna Roman-Rawska

Głos matki


Tam rośnie ludzkie morze, ale ja nie wierzę

Wielkie słowo „umarł” nie przejdzie mi przez gardło

Wolę zaciągnąć zasłony i ugotować obiad

Mam ziemniaki, wino, mięso, bazylię, tymianek

Tam ludzki ocean zalewa sztormem place

Tam na flagach niosą ciężkie słowo „bohater”

Czemu miałabym dbać o słowa? Mój chłopczyk przyjdzie

Usiądzie przy stole, zje ze mną kolację

Jeśli nie przyjdzie, to wstanę i pójdę do Boga

Powiem mu: „Ty, który rozpaliłeś ogień w naszych sercach!

Nie potrzebuję bohatera! Oddaj mi mojego syna, żywego!

Mojego zwykłego syna, żywego, słyszysz, oddaj mi go!”.

(tłum. Ewa Sapieżyńska)

Kołysanki i proste prawdy

Pytam, za czym Nasta najbardziej tęskni. Tęskni za swoją mamą, która została w Białorusi. Za lasem, za „swoimi drzewami”. Co jej daje nadzieję?

Ludzie, którzy dalej robią swoje, mówi. Polska, której losy pokazują, że można wyjść nawet z najgorszego położenia.

– I to, że my tu, w Polsce, mamy swoją Białoruś. Co tam spało, tu się aktywizuje. Czasem jednego dnia w Warszawie są trzy białoruskie wydarzenia. Na przykład 29 października obchodzimy Dzień Rozstrzelanych. Tego dnia w 1937 roku rozstrzelano stu białoruskich działaczy politycznych. Było wśród nich wielu poetów, piszących po białorusku i w jidysz. Co roku 29 października razem czytamy ich wiersze. Ostatnio przyszło nas posłuchać 150 osób. Ludzie potrzebują tej poezji, to daje mi nadzieję.

Czytaj takżeSierakowski: Białorusini jak Polacy w 1983Sławomir Sierakowski

Dzieci też dają Naście nadzieję.

– Uczę swoje dzieci, jak iść do światła. I idę razem z nimi.

Napisała dla nich dwa wiersze-kołysanki. – Ale wszystko, co piszę, piszę jasno, tak że dzieci rozumieją. Bo to są proste prawdy.

Rozmawiamy już od ponad godziny. Na koniec pytam, jaką wiadomość Nasta wysłałaby w butelce, przed wrzuceniem jej do morza. Chwilę się zastanawia. W końcu mówi: „Ludzie, nie róbcie zła innym ludziom”.

W latach 2006-2008 doradczyni kancelarii prezydenta i MSZ Wenezueli. Tytuł doktora nauk społecznych zdobyła na Universidad de Chile. Wykładała w Chile i w Polsce. Autorka szeregu publikacji naukowych o wolności słowa, a także z zakresu gender studies. W latach 2015-2018 doradczyni OBWE ds. praw człowieka i gender. Obecnie mieszka w Oslo i zajmuje się analizą polityczną. W 2022 roku opublikowała w Norwegii książkę „Jeg er ikke polakken din”, która z miejsca stała się przebojem na tamtejszym rynku. W 2023 r. książka „Nie jestem twoim Polakiem. Reportaż z Norwegii” ukazała się w Polsce nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.

Tagi: