Kultura

Chcemy robić na Podlasiu największe spotkanie Białorusinów na świecie

Wśród Białorusinów są często takie sytuacje, że ludzie, którzy byli sąsiadami, mieszkali na tej samej ulicy, chodzili razem do szkoły lub znali się ze studiów, pracowali razem – po tym, jak wyjechali po 2020 roku, latami już się nie widzieli. Tutaka ma być dla nich okazją, żeby w końcu zobaczyli się na żywo – mówi organizator festiwalu w Gródku.

Paulina Siegień: Festiwal Tutaka już za tydzień. Odbędzie się, podobnie jak w minionych latach, na polanie Boryk koło Gródka na Podlasiu. Jak nastroje organizatorów na ostatniej prostej przygotowań?

Paweł Stankiewicz: Jesteśmy zmęczeni, nie ukrywam. Festiwal Tutaka to nasza sztandarowa impreza, ale nie jedyna, która organizujemy. Niedawno skończyliśmy cykl festiwali tradycyjnej kultury Soncahraj. Cały czas trwają projekty z zespołami tradycyjnego śpiewu, przygotowania i nagrania do podkastów i nowej serii filmików na YT pod tytułem „Chto ty hetki/Kto ty jesteś?”. Oprócz tego rozpoczęliśmy rezydencje artystyczne w Białymstoku: w tej chwili dla twórców sztuk wizualnych, a od sierpnia dla artystów teatralnych. Udało się pozyskać częściowy budżet na wyprodukowanie spektaklu w ramach festiwalu Kierunek – Wschód – premiera odbędzie się 15 października. No i zaraz kolejny festiwal, Bardauskaja Vosień („Jesień Bardów”).

Kolejne projekty na przyszły rok też już wchodzą w fazę rozwoju, więc nie mamy ani chwili na nudę. Ale nastroje są generalnie dobre, cieszymy się, że festiwal Tutaka już lada dzień. Mamy nadzieję, że publiczność doceni efekty naszej ciężkiej pracy. Nanoszę jeszcze poprawki na program. Możemy od razu ogłosić konkurs: kto znajdzie najwięcej literówek, ten wygrywa festiwalową koszulkę.

Białoruś żyje! Sztuka białoruskiej wspólnoty w Polsce

czytaj także

W programie poza koncertami są również spotkania, debaty, warsztaty…

To nie jest tylko festiwal muzyczny i od początku rozumieliśmy w Fundacji Tutaka, że nie zależy nam na tym, żeby po prostu kontynuować tradycję Basowiszcza. Chodziło nam o coś trochę innego niż tylko dwa-trzy dni koncertów.

Więc o co chodzi w Tutace?

Chodzi nam o to, żeby co roku robić w Gródku największe spotkanie Białorusinów na świecie. Białorusinów, którzy niedawno uciekli z Białorusi, tych, którzy długo żyją w Polsce, ale również tych, którzy mieszkają w Białorusi i mają możliwość przyjechania. W końcu też tych Białorusinów, którzy od zawsze mieszkają na Podlasiu i stanowią tak zwaną mniejszość narodową. Chcielibyśmy w takim gronie po prostu odpocząć i spędzić dobrze czas. I trzymamy mocno kciuki za tych, którzy przyjadą do nas z Białorusi. Ich najmocniej chcemy przytulić.

Największe spotkanie Białorusinów na świecie. Przyznam, że to brzmi ambitnie!

Wśród Białorusinów są często takie sytuacje, że ludzie, którzy byli sąsiadami, mieszkali na tej samej ulicy, chodzili razem do szkoły lub znali się ze studiów, pracowali razem – po tym, jak wyjechali po 2020 roku, latami już się nie widzieli. Podobnie jest z rodzinami, porozjeżdżali się po różnych stronach świata. Tutaka ma być dla nich okazją, żeby w końcu zobaczyli się na żywo, dali sobie wzajemnie energię na kolejny rok. Bo wszyscy Białorusini bardzo tej energii potrzebują.

Nie jesteście w tym podboju świata gołosłowni, bo widziałam, że w tym roku będzie zorganizowany festiwalowy autobus z Wilna.

Tak, będzie autobus z Wilna. Szykuje się też autobus z Warszawy. Dostajemy informacje, że niektórzy przyjadą na Tutakę specjalnie ze Stanów Zjednoczonych czy Hiszpanii. Ale oczywiście najwięcej będzie osób z sąsiednich państw, z Litwy, Czech, Niemiec. No i oczywiście z Polski, bo u nas praktycznie w każdym dużym mieście działa prężna organizacja białoruska, skupiająca diasporę. Zapraszamy ich zawsze na festiwal, ale też przez nich, dzięki temu coraz więcej ludzi dowiaduje się o naszych działaniach.

Wspomniałeś, że Białorusini potrzebują nowej energii. W tym roku mijają trzy lata od pokojowej, ale niestety niedokończonej rewolucji. Czy Białorusini wciąż wierzą, że uda im się odzyskać kraj, czy może urządzają się na emigracji?

Wierzą i ta wiara jest motorem ich wspólnotowego działania, ale obawiają się, że to może jeszcze długo potrwać. W przypadku emigracji to jest zawsze podobny schemat. Przyjeżdżają i pół roku siedzą na walizkach, bo liczą na to, że coś się nagle zmieni i będą mogli wrócić. Po pół roku zaczyna się emigrancka depresja, standard. Mniej więcej po roku oswajają się z myślą, że trzeba jakoś meblować swoje życie w tym miejscu, w którym się jest, na emigracji. Nie można postawić wszystkiego na przeczekanie i odkładać do czasu, aż w Białorusi nastąpi przełom. Uważam, że ta część, która wciąż siedzi na walizkach, robi błąd. Trzeba z tej walizki zejść i żyć tu i teraz, a to wcale nie oznacza utraty nadziei. Walizkę można szybko spakować, raz już się o tym przecież przekonali.

Czyli trzeba pamiętać o Białorusi, ale żyć na przykład w Polsce, integrować się z polskim społeczeństwem?

Białorusini mają tutaj wspaniałą rolę do odegrania, czy to w Polsce, czy w innych krajach. Zobacz, jak Polska się zmienia w ostatnich latach w wyniku tej wymuszonej migracji, w przypadku Białorusi przez represje, a w przypadku Ukrainy przez wojnę. Oczywiście zawsze znajdą się jacyś ludzie, którym to przeszkadza, bo jest taki typ człowieka, któremu wszystko przeszkadza. Ale ja mam wrażenie, że dzięki temu doświadczeniu rośnie poziom akceptacji dla innych ludzi w Polsce, nie mówiąc o tym, ile Polacy się dzięki Białorusinom i Ukraińcom dowiadują, także o własnej historii. W trudnej sytuacji, w jakiej znalazł się cały region, staram się dostrzegać plusy.

Czy to jest koniec solidarności z Białorusią?

Czy Białystok, gdzie mieszkasz, można już nazywać białoruską stolicą Polski? Diaspora jest tu dość liczna, w ostatnich latach się powiększyła, jest mniejszość, działają różne organizacje, jest sporo wydarzeń o tematyce białoruskiej.

Rzeczywiście białostocka diaspora białoruska jest często podawana za wzorowy przykład tego, jak można aktywizować społeczność wokół wspólnych działań. Na pewno jesteśmy zauważani, nasze problemy są podnoszone na ogólnym forum, rozmawiamy z władzami miasta, województwa, więc ten dialog jakoś idzie do przodu. Możemy liczyć na dofinansowanie naszych projektów. W dniu otwarcia festiwalu, w piątek 14 lipca, odbędzie się także uroczyste otwarcie skweru Wolnej Białorusi w Białymstoku. To projekt, który wymyśliła diaspora, a który my jako organizacja zgłosiliśmy miastu. Miasto podjęło rękawicę i mimo różnych turbulencji udało się wspólnie doprowadzić sprawę do końca, z czego jestem bardzo dumny.

Ale czy to już stolica? Czasem mam wrażenie, że jest tu taki syndrom miasta pogranicza, panuje cicha akceptacja dla inności, dla działań diaspory czy mniejszości, ale niewiele więcej. Wśród tak zwanych zwykłych mieszkańców nie ma jakiejś wielkiej ciekawości, chęci spotkania z kulturą białoruską. Może dlatego, że to taki zgrany temat, że Białorusini tu zawsze byli. W Warszawie Białorusini i ich inicjatywy spotykają się z lepszym odbiorem, z autentycznym zainteresowaniem.

Białorusini chcą głośno mówić o swojej kulturze, o języku

Pamiętam, jak rozmawialiśmy jakieś dwa lata temu i deklarowałeś, że jednym z zadań Fundacji Tutaka będzie łączenie Białorusinów z Białorusi, czyli diaspory i Białorusinów z mniejszości, podlaskich autochtonów, którzy żyją trochę w swoim świecie, mocno osadzonym w regionie i jego tradycjach. Udało się tę sprawę popchnąć do przodu?

Nie wiem, czy odnieśliśmy na tym polu jakiś ogromny sukces, ale wydaje mi się, że takie rzeczy dojrzewają powoli. Udało się na pewno to, że diaspora zaczęła brać udział w wydarzeniach organizowanych przez podlaskich Białorusinów, interesować się ich sprawami. Dobrym przykładem jest zaangażowanie w problemy białoruskich liceów w Bielsku Podlaskim i w Hajnówce Swiatłany Cichanouskiej, która podjęła w tej sprawie rozmowy z polskim rządem. Mniejszość białoruska zaczęła rozumieć, że trzeba wspierać polityczną działalność diaspory, bo przyszłość Podlasia zależy w dużej mierze od tego, jaka będzie sytuacja Białorusi. Myślę, że jedni i drudzy zrozumieli, że warto się kontaktować, warto rozmawiać, bo warto mieć wzajemne wsparcie w różnych tematach. To przynosi korzyść dla wszystkich.

Kiedy w czasie trwania spisu powszechnego w 2021 roku rozmawiałam z działaczami mniejszościowymi, to martwili się, że będzie postępować polonizacja, osoby identyfikujące się z białoruskością będą się wykruszać. Pojawiły się na razie cząstkowe wyniki i już wiemy, że Białorusinów jest jednak więcej niż dekadę temu! Jak oceniasz kondycję mniejszości białoruskiej w Polsce?

Do tego, że Białorusinów jest więcej, niewątpliwie przyczyniła się diaspora. Niektórzy jej członkowie mają już obywatelstwo, formalnie można ich zaliczyć do mniejszości. Ale generalnie mam wrażenie, że polscy Białorusini potrzebują nowego otwarcia, świeższego spojrzenia na samych siebie. Jak sama zauważyłaś, jesteśmy środowiskiem dość zamkniętym, żyjemy trochę w takiej własnej bańce, gdzie rzeczywistość, która jest na zewnątrz, nie gra roli. Ale przez to łatwo jest przegapić kluczowe momenty i wydarzenia. Refleksja nad sytuacją mniejszości białoruskiej i poszukiwanie wyjścia z tej bańki to też jedno z zadań Fundacji Tutaka.

Czy to jest koniec solidarności z Białorusią?

Mam nadzieję, że nasz wywiad przeczyta wiele osób, które ze sprawą białoruską, nawet tą najbardziej szeroko pojętą, mają niewiele wspólnego. Jakbyś takie osoby zachęcił do tego, żeby przyjechały na Festiwal Tutaka?

Chciałbym, żeby przyjechali i serdecznie ich zapraszam, bo sądzę, że będą mogli sobie tu otworzyć zupełnie nową przestrzeń w wyobraźni, inaczej spojrzeć na miejsce, na kraj, w którym mieszkają. Zostaliśmy wychowani w przekonaniu, że żyjemy w homogenicznym społeczeństwie, że w Polsce są tylko Polacy. Tutaka to okazja, żeby sobie uzmysłowić, że pierwsza Rzeczpospolita nie była wcale polska, to była Rzeczpospolita Obojga Narodów, a tak naprawdę państwo wielonarodowe i wielowyznaniowe. Mamy wspólną historię i to pociąga za sobą o wiele większe konsekwencje niż nam się wydaje. Mickiewicza krytykowano za to, że jego polski ma białoruskie naleciałości, że nie pisze dla Warszawy, a dla Wilna. Mamy artystów, którzy wydają się nasi, ale są wspólni, mamy powiązania językowe, kulturowe, o których nie każdy po prostu wie. Jeśli pozwolimy sobie na wpuszczenie tych myśli do głowy, to możemy obudzić się w bardzo fajnym kraju.

**

Paweł Stankiewicz – prezesem Fundacji Tutaka z siedzibą w Białymstoku. Fundacja od kilku lat animuje życie kulturalne i społeczne środowisk białoruskich, zarówno tych diasporalnych, jak i mniejszościowych.

Festiwal Przebudzonych Tutaka 2023 odbędzie się w dniach 14-15 lipca na uroczysku Boryk koło Gródka na Podlasiu. Program oraz informacje organizacyjne można znaleźć na stronie Fundacji Tutaka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij