Świat

To nie Koran prześladuje kobiety. To mężczyźni

WTC 11 września USA

– Czy wolności, przywileje i prawa kobiet są faktycznie respektowane w codziennym życiu? Nad tą kwestią możemy dyskutować zarówno w muzułmańskim Afganistanie, jak i w katolickiej Polsce – mówi nam Monika Ben Mrad, ekspertka od psychologii religii na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Rzecznik talibów udzielający wywiadu kobiecie? Z pewnością nikt nie spodziewał się, że taka rozmowa ma szansę się wydarzyć, ale przejmujący władzę w Afganistanie fundamentaliści religijni zaskoczyli nie tylko tym rzekomo progresywnym aktem.

W swoich pierwszych publicznych wystąpieniach deklarowali przecież, że nie wprowadzą tak restrykcyjnego, uderzającego w Afganki reżimu, jak 20 lat temu, a w ramach szariatu będą respektować zdobyte już przez kobiety prawa, jak to do pracy czy edukacji. Rzadko kto dowierzał tej narracji. I słusznie, bo dziś już z obietnic talibów zostało niewiele. Słychać raczej płacz Afganek po odebranej im wolności.

Jakie są tak naprawdę prawa kobiet w islamie? Czy święta księga muzułmanów sankcjonuje dyskryminację płci? Jak traktuje kobiety? O to zapytaliśmy Monikę Ben Mrad z Katedry Psychologii Religii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Paulina Januszewska: Islamscy fundamentaliści religijni, jak talibowie, ograniczając prawa kobiet, powołują się zazwyczaj na Koran. Czy rzeczywiście znajdziemy w nim fragmenty mówiące o tym, że płcie nie są sobie równe?

Monika Ben Mrad: Nie, choć treści Koranu – jak wielu innych świętych ksiąg – są bardzo podatne na rozmaite, również wypaczone, interpretacje. Chcąc uważnie zgłębić ich sens, nie należy pomijać kontekstu historycznego ani powoływać się wyłącznie na pojedyncze wersy, które – traktowane wybiórczo – tracą swoje pierwotne znaczenie. W islamie – w przeciwieństwie, np. do katolicyzmu – nie ma też kogoś takiego jak głowa Kościoła, która narzuciłaby jedno, właściwe rozumienie Koranu.

Czyli odpowiedzi na moje pytanie może być po prostu wiele?

Można nawet powiedzieć, że niemal tyle, ilu samych muzułmanów, a tych żyje na świecie około dwóch miliardów. To druga religia świata. Jednocześnie żaden islamolog ani szanujący się autorytet religijny z krajów muzułmańskich nie przyzna racji talibom, którzy utrzymują, że ich dążenia, aspiracje i dyskryminujące kobiety poglądy na życie są podyktowane Koranem.

Nie są?

Już na elementarnym, językowym poziomie Koran – i to od pierwszej do ostatniej strony – zwraca się zarówno do kobiet, jak i mężczyzn. Wymienia wierzących i wierzące, stawiając ich na równi. Wprawdzie widzimy, że odgrywają różne role i mają odmienne cechy fizyczne, ale nie podlegają podziałowi na lepszych i gorsze. „Ja nie pozwolę zginąć żadnemu uczynkowi z tego pośród was, który czyni dobro, czy będzie to mężczyzna, czy kobieta, jesteście zależni jedni od drugich” – głosi jeden z fragmentów Księgi.

Inny mówi o tym, że nie ma rozróżnienia ze względu na płeć przy ocenie uczynków. Wszystkich obowiązuje ta sama nagroda lub kara. „Każdemu cudzołożnikowi i każdej cudzołożnicy wymierzcie setkę batów” – brzmi jeden z wersów.

Kraj bez kobiet. Ile zostało z planów wyzwolenia Afganek

Osoby nieprzychylne islamowi częściej sięgają po inne cytaty z Koranu.

Owszem, np. po taki, który w polskim przekładzie brzmi: „Mężczyźni są opiekunami kobiet, ponieważ Bóg dał jednym przewagę nad innymi i ponieważ utrzymują je ze swoich zasobów. Cnotliwe kobiety są posłuszne i pod nieobecność męża chronią to, co Bóg nakazał ochraniać. Te zaś kobiety, których nieposłuszeństwa się obawiacie, napominajcie, następnie zostawiajcie same w łożach, a jeśli nadal będą nieposłuszne, wtedy bijcie je. Jeśli są posłuszne, to nie czyńcie nic przeciwko nim”.

Ale i w Nowym Testamencie mamy takie fragmenty, jak np. w Liście do Koryntian: „Każda zaś kobieta, modląc się z odkrytą głową, hańbi swoją głowę; […] Mężczyzna zaś nie powinien nakrywać głowy, bo jest obrazem i chwałą Boga, a kobieta jest chwałą mężczyzny. To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów”.

A jednak to zazwyczaj na islam spada krytyka za umniejszanie roli kobiety, a wspomniany fragment ma być dowodem na to, że istnieje przyzwolenie na przemoc wobec kobiet i Koran nakazuje im posłuszeństwo wobec mężczyzn.

A nie jest tak?

Nie do końca, jeśli weźmiemy pod uwagę oryginał. W języku arabskim słowo przetłumaczone na polski jako „bicie” ma ponad 30 różnych znaczeń. Owszem, może być używane w kontekście stosowania przemocy, ale także jako dyscyplinowanie, napominanie, i dawanie przykładu. We wspomnianym przeze mnie wersie chodzi właśnie o dwa ostatnie.

Skąd to wiemy, skoro każdy może mieć własną interpretację?

Bo w innych fragmentach Koranu do opisu bicia czy walki użyty jest zupełnie inny czasownik, a ten we wszystkich innych fragmentach jest użyty w kontekście i tłumaczony jako „dawać przykład”.

A co z podległością kobiet wobec mężczyzn?

Rzeczywiście jest tak, że Koran narzuca mężczyźnie rolę opiekuna kobiet – żon, córek, sióstr itd. – w swojej rodzinie. Jest wskazany jako żywiciel. Koran nie wprowadza równości majątkowej, którą znamy z zachodniego prawa i kultury. Rozwiązuje to po prostu inaczej.

Jak?

Jeżeli kobieta pracuje bądź dziedziczy, to jej zarobki ani spadek nie wchodzą w budżet rodzinny. Słowem: to są jej pieniądze, które może wydawać na wszystko, na co tylko zechce.

Ale w kwestii dziedziczenia jest  wskazane, że kobiecie w islamie przypada w spadku połowa tego, co mężczyźnie, nawet jeśli jest on w takim samym jak ona stopniu spokrewniony ze spadkodawcą.

Skoro jednak za utrzymanie rodziny według Księgi odpowiada mężczyzna, którego większy o połowę spadek zasila de facto konto wspólne, to można powiedzieć, że bilans wychodzi korzystnie.

Oczywiście pod warunkiem, że kobieta ma realny dostęp do swoich pieniędzy.

Przypominam, że mówimy o wykładni Koranu, która wcale nie musi mieć odzwierciedlenia w codziennej rzeczywistości. Mimo braku formalnej wspólnoty majątkowej wiele muzułmańskich par łoży na dom wspólnie i tak też podejmuje decyzje.

O ile kobiecie w ogóle wolno pracować.

Oczywiście nie bez znaczenia pozostają praktyka czy przywilej ekonomiczny, czyli sytuacja finansowa rodziny. Ale znów, patrząc na samą koraniczną wykładnię, to w kwestii pracy zarobkowej kobiet nie ma żadnego przymusu ani zakazu. Dlatego część muzułmanek czy niewyznających islamu partnerek muzułmanów uważa wręcz rozwiązania koraniczne za wynoszące kobiety nad mężczyzn i gwarancję wolnego wyboru.

Dlaczego?

Kobiety mają zapewniony byt, a do tego mogą dowolnie rozporządzać swoimi finansami i same zdecydować, czy chcą być aktywne zawodowo.

Jednocześnie inne kobiety uznają, że nie jest dobrym położeniem dla żony sytuacja, w której męża żywiciela uważa się za głowę rodziny. Tu znów – wiele zależy od podejścia samych małżonków. W idealnym świecie równość i partnerstwo polegają na wzajemnym szacunku do poszczególnych wyborów. I temu w dużej mierze Koran sprzyja.

Ale przecież Koran mówi wprost, że cnotliwe kobiety mają być posłuszne.

Zasadnicze pytanie brzmi: komu albo czemu? Talibowie chcieliby pewnie wierzyć, że mężczyznom. Większość uczonych zgadza się, że mąż nie sprawuje kontroli nad żoną, a jej pierwszą lojalnością jest lojalność wobec Boga. Wedle Koranu, gdyby mąż zażądał od żony czegoś, co jest niezgodne z wyznawaną wiarą, to ona ma obowiązek odmówić, bo lojalność wobec Boga stoi ponad wszystkim innym.

Znów warto zwrócić uwagę na słynny fragment dotyczący tego, co rzekomo należy robić z „nieposłusznymi kobietami”. Po pierwsze – nie chodzi o bicie, tylko napominanie. A po drugie – sam przymiotnik przetłumaczony na polski jako „nieposłuszny” w oryginale oznacza raczej złe prowadzenie się i grzeszenie. W związku z tym nie jest tak, że Koran zezwala mężowi stosować przemoc wobec żony, gdy ta go nie słucha.

Tylko?

Nakazuje mu zwrócić jej uwagę na grzech. Zresztą to działa w dwie strony, bo obowiązkiem każdej muzułmanki i muzułmanina jest reagowanie na zło.

Wspomniała pani, że w islamie nie ma jednego autorytetu, który decydowałby o tym, jak pojmować Koran. Ale imamowie, przewodnicy religijni, mają olbrzymi wpływ na wierzących.

Tak, i w wielu przypadkach są głównym łącznikiem wspólnoty z samym Koranem. Dzieje się tak dlatego, że dla większości – ok. 80 proc. muzułmanów na świecie – arabski, w którym napisana jest Księga, to język obcy. Istnieje więc ogromna liczba osób, które Koranu nigdy nie czytały w oryginale i nie miały szansy samodzielnie go zinterpretować, dlatego potrzebują uczonych.

I można całkowicie odrzucić stanowiska swoich imamów?

Tak. Wielu wiernych ich opiniami w ogóle się nie posługuje i samodzielnie interpretuje to, co czyta w oryginale czy w niepozbawionym wad tłumaczeniu. Są też tacy, którzy po prostu korzystają z wiedzy lokalnej społeczności, a ta bardzo często jest przesiąknięta wartościami i treściami kultury całkowicie sprzecznymi z islamem.

Wielu ludzi nie ma o tym pojęcia. Jeśli w Egipcie zapytałaby pani kogoś, czy obrzezanie dziewcząt wynika z prawa koranicznego, wysoce prawdopodobne jest, że odpowiedziałby: tak. Mimo że w tym kraju mówi się po arabsku, to czytanie Koranu wcale nie jest oczywistością. Bo gdyby było, to znacząca część społeczeństwa wiedziałaby, że o okaleczaniu dziewczynek nic w Księdze nie ma.

Chcecie czy nie, z talibami trzeba będzie rozmawiać

Czym jest w takim razie szariat i ile ma wspólnego z Koranem?

Nie ma czegoś takiego jak spisany na podstawie Koranu uniwersalny kodeks zasad. Szariat to po prostu po arabsku „prawo” obowiązujące w danym kraju, w każdym inne. Oczywiście z założenia powinno ono wynikać z Koranu, bo ten opisuje reguły obowiązujące we wszystkich sferach życiat, od religijnej po świecką. Ale rzeczywistość wygląda często inaczej.

Jak?

Taki będzie szariat, jaki stworzą lokalni prawodawcy, a ci tworzą najczęściej taki zbiór praw, który jest dla nich użyteczny.

I motywują to prawdami rzekomo wywiedzionymi z Koranu.

Tak. Przykładowo w krajach takich jak Arabia Saudyjska czy Afganistan sprzed 20 lat prawodawstwo mówiące o rozdziale płci w sferze publicznej, czyli m.in. nakazujące kobietom i mężczyznom zajmowanie oddzielnych biur w zakładach pracy czy wagonów w tramwajach, uzasadniało się m.in. tym fragmentem, o którym wcześniej rozmawiałyśmy.

Tym o karaniu za nieposłuszeństwo i o mężczyźnie, głowie rodziny?

Owszem. Trzeba jednak się bardzo postarać, by z wersu mówiącego o opiece nad rodziną wywnioskować, że należy odizolować kobiety od wszystkich mężczyzn, którzy nie są ich krewnymi. Kolejnym zaś cytatem, który wykorzystuje się do rozdziału płci w życiu publicznym i do narzucania muzułmankom reguł ubioru, jest ten: „Powiedz wierzącym mężczyznom, aby skromnie opuszczali swój wzrok i strzegli swej intymności. To będzie dla nich czystsze. Zaprawdę, Bóg jest świadomy tego, co oni czynią. Powiedz wierzącym kobietom, aby skromnie opuszczały swój wzrok i strzegły swej intymności. Niech nie wystawiają na pokaz swych ozdób oprócz tego, co jest widoczne. Niech narzucają zasłony na piersi i nie ukazują swoich ozdób”.

Nie ma tu niczego o segregacji płciowej w życiu publicznym.

Ani o konieczności zakrywania włosów przez kobiety. I takiego fragmentu w Koranie się nie znajdzie. Czegoś takiego jak podział płci nie było też w czasach Proroka, które są w islamie uważane za okres idealny, na którym w swoich dążeniach powinni się wzorować muzułmanie. Kobiety wówczas normalnie pracowały, były aktywne publicznie – możemy o tym przeczytać właśnie w Koranie, ale i w hadisach. Wiemy, że pierwsza żona Mahometa prowadziła duży biznes samodzielnie jako wdowa i to ona oświadczyła się Prorokowi.

W sumie Mahomet miał 13 żon. Czym się zajmowały?

Zacznę od tego, że większość z tych małżeństw miała znaczenie polityczne, tylko dwie kobiety urodziły mu dzieci, a zaledwie jedna była panną w chwili zamążpójścia. Reszta to wdowy lub rozwódki. Wszystkie jednak pełniły rozmaite, ważne i aktywne funkcje daleko wykraczające poza te stereotypowo przypisywane kobietom.

Wzbudzająca kontrowersje A’isza bint Abi Bakr, która według jednych źródeł miała zamieszkać z Mahometem, mając lat 10, a według innych – 19, była specjalistką od medycyny, poetką i intelektualistką. Po śmierci Mahometa służyła jego wspólnocie jeszcze przez 44 lata, a także sama zredagowała ponad 2 tysiące hadisów, m.in. na temat muzułmańskiej eschatologii. Inna żona proroka, Safijja, po tym, jak Mahomet zmarł, została doradczynią na dworze kalifa. Robiła więc karierę polityczną.

Porozmawiajmy o islamskim feminizmie

Jakie jeszcze są kobiety Koranu?

Wyraziste, zdecydowane, umiejące przeciwstawić się zdaniu władców i wygrywać w debatach publicznych. Nie ma więc wątpliwości, że miały wpływ na legislację w tamtych czasach. Sunna z kolei opisuje kobietę, która brała udział w kluczowych walkach dla tamtego okresu, ale nie jako sanitariuszka, lecz pełnoprawna wojowniczka. Tradycja mówi, że uratowała samego rannego Mahometa, którego zniosła z pola bitwy, gdy wszyscy inni uciekli. W Koranie i hadisach nie ma kobiet, które spełniałyby się wyłącznie w rolach żon i matek.

A Maryja?

Owszem, jest wspomniana jako matka Jezusa, ale to nie jej jedyna wymieniona w Koranie rola. Z Księgi dowiadujemy się sporo o tym, co robiła przed urodzeniem syna. Służyła w świątyni, gdzie kobiety należały do rzadkości. Ona jednak wyróżniała się intelektualnie i postanowiono ją przyjąć.

Oczywiście Koran nie może być traktowany jak źródło faktów historycznych, ale sam fakt, że pojawiały się w nim silne postaci kobiece, może wskazywać na to, że cieszyły się one nobilitowaną pozycją w muzułmańskiej kulturze. Niestety po drodze wydarzyło się coś, co sprawiło, że w niektórych krajach status kobiety uległ społecznej degradacji.

Co?

Socjologowie z krajów muzułmańskich analizują m.in. to, jak dalece wpływy kolonialne niektórym społecznościom muzułmańskim odbiły się czkawką i doprowadziły do zmian w postrzeganiu ról płciowych i pogorszenia sytuacji kobiet. Czytając wspomnienia osób, które z Zachodu jechały do krajów Maghrebu na początku okupacji, można natknąć się na liczne opisy wszechobecnej wolności kobiet i stosunków społecznych, jakie miały tam panować. Zaś Arabowie wysyłani na placówki np. do Paryża pisali z kolei: „jaka ta Europa wspaniale pruderyjna, porządna, kobiety znają swoje miejsce, nie ma przyzwolenia na homoseksualizm, zero chaosu”.

Kto tak pisał?

Znamy choćby relacje Gustave’a Flauberta z podróży po Egipcie oraz imama Rifa at-Tahtawiego z pięcioletniego pobytu we Francji.

Jak wygląda sytuacja kobiet w islamie dzisiaj?

W krajach muzułmańskich jest tak samo różnorodna jak kobiet żyjących we wszystkich chrześcijańskich krajach na świecie. Istnieją państwa z większością muzułmańską, w których kobiety dopiero niedawno zyskały prawo wyborcze, ale mamy też takie, w których mogą głosować dłużej niż Europejki. Są takie, w których aborcję wykonuje się na żądanie kobiety w zasadzie od zawsze, ale i takie, gdzie bez asysty męża w sferze publicznej kobieta nie zrobi nic. Mamy muzułmanki Polki, muzułmanki Saudyjki i muzułmanki Malezyjki. Sytuacja każdej z nich zależy od kultury, polityki i rodziny, w jakiej żyją, a nie religii.

Tymczasem na Zachodzie wciąż silna pozostaje tendencja do ujednolicania i spłaszczania charakterystyki społeczności muzułmańskich, no i pławienia się w poczuciu wyższości jednej kultury nad drugą. Uznawanie czegoś z góry za złe i opresyjne tylko dlatego, że jest islamem, patrzenie na niego jak na monolit, to szukanie niewłaściwego źródła problemu.

W czym tkwi źródło dyskryminacji i przemocy wobec kobiet, istniejących w niektórych muzułmańskich państwach?

A jakie jest ich źródło w Polsce? Na pewno po części tkwi ono w rozwoju ekonomicznym, a raczej jego braku. W krajach zamożnych wysoki status kobiety, szerokie możliwości emancypacyjne, dostęp do wykształcenia i innych zasobów są znacznie bardziej powszechne i częściej gwarantowane prawnie niż tam, gdzie panuje bieda i zacofanie. Tę korelację widać zarówno w krajach muzułmańskich, jak i chrześcijańskich.

Poproszę o przykład.

A czy wolności i przywileje wynikające z prawa są zawsze respektowane w codziennym życiu? Nad tą kwestią możemy dyskutować zarówno w Jemenie, Afganistanie, jak i Polsce.

Problem widzę gdzie indziej – w naznaczaniu samej religii rysą opresji wobec kobiet. W kulturze berberyjskiej w Afryce Północnej, która zdołała oprzeć się Imperium Osmańskiemu, ale islam przyjęła z otwartymi rękoma, funkcjonowały wspólnoty kierowane przez kobiety. Miały one prawo własności i wyboru męża, rozwodu. Wprowadzenie islamu nie odebrało im ani tych przywilejów, ani ważnej pozycji społecznej. Dlatego np. kilka lat temu w Maroku na najwyższym szczeblu postał projekt mający zadbać o edukację i przeciwdziałanie wstępowaniu młodych ludzi do organizacji terrorystycznych na biednej prowincji. Powstała szkoła imamek. Zdawano sobie sprawę, że jeśli ktoś ma zdobyć uwagę i stać się autorytetem, to tylko kobiety. Ten program działa od kilku lat i przynosi dobre efekty.

Rozwój pozwala rozwiązać wiele kwestii, które zbyt łatwo przypisuje się wpływom islamu.

To znaczy?

Również w Maroku doprowadzenie prądu do najmniej rozwiniętych prowincji sprawiło, że dziewczynki zaczęły liczniej chodzić do szkoły, bo prąd pozwolił doprowadzić wodę i nie trzeba było już spędzać dużej części dnia na jej noszeniu w wiadrach. Podobnie w górzystych terenach Tunezji, gdzie samo Ministerstwo Edukacji obarczało winą za absencję dziewcząt w szkołach lokalne i radykalne przekonania religijne, okazało się, że problem stanowiło dotarcie do oddalonych o kilkanaście kilometrów od miejsca zamieszkania placówek. Dzieci musiały pokonywać kawał drogi piechotą. Zimą okazywało się to szczególnie dotkliwe, bo rodziców nie było stać na kupienie im porządnych, ciepłych butów. Dziewczynki traktowane z większą czułością nie były puszczane do szkoły. Wystarczyło pojechać na miejsce, kupić buty i zrobić połączenie autobusowe, by rzekomą religijną dyskryminację rozwiązać.

Nie chodzi o burkę

To tylko pokazuje, że islamofobia i wiązanie z nią opresyjności wynika zazwyczaj z ignorancji?

Owszem. Można o tym rozmawiać godzinami, dlatego zainteresowanych odsyłam do świetnie tłumaczącej owo zagadnienie książki Orientalizm autorstwa Edwarda Saida, który pokazuje, jak Bliski i Daleki Wschód jest traktowany przez pryzmat naszej zachodnio-europocentrycznej perspektywy. Islam widzimy jako opresję wobec kobiet, ale przy tym często przestajemy widzieć same kobiety, odbierając im pewną podmiotowość, sprawczość, a także wolność wyznania.

Tak też bywa z komentowaniem przejęcia Afganistanu przez talibów.

Co dokładnie ma pani na myśli?

Oczywiście, że tamtejsze kobiety są w niebezpieczeństwie i potrzebują pomocy, ale to nie islamu się boją – są przecież w większości wyznawczyniami tej religii – tylko talibów. Co istotne, ci, którzy przyjeżdżają z krajów muzułmańskich do Europy, nie odchodzą od islamu, a przecież gdyby chcieli, toby mogli. Statystyki pokazują raczej, że wiele osób nie tylko nie porzuca islamu, ale się na niego nawraca. W Europie to głównie kobiety przyjmują islam. Wbrew stereotypom znakomita większość z nich nie jest i nigdy wcześniej nie była związana z partnerem muzułmaninem, który w domyśle miałby wywierać na nie presję. Prognozuje się nawet, że w przeciwieństwie do chrześcijaństwa, które do 2050 r. będzie się musiało zmierzyć z utratą 70 mln wyznawców, islam jedynie ich zyskuje. Gdyby to była religia tak bardzo opresyjna, nie wspominałabym o tych liczbach. Rzeczywistość nie do końca wygląda więc tak, jak Zachód sobie wymyślił.

**
Monika Ben Mrad – doktorantka w Katedrze Psychologii Religii Uniwersytetu Jagiellońskiego, absolwentka psychologii interkulturowej Uniwersytetu SWPS. Od 11 lat pracuje w obszarze integracji cudzoziemców i tworzenia standardów diagnostycznych w ramach zaangażowania w pracę w organizacjach pozarządowych oraz jako członkini sekcji diagnozy uchodźców PTP. Specjalistka od akulturacji, Polonii w krajach muzułmańskich oraz sytuacji uchodźców w Polsce. Mieszkała i pracowała m.in. w Turcji, Maroku i Tunezji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij