Świat

Rok z perspektywy Azji i Dalekiego Wschodu: Klucze do przyszłości Ziemi nadal głównie w Waszyngtonie

To był straszny rok, szczególnie dla zmagającej się z wojną oraz opłakującej zmarłych i poległych Ukrainy. Ale także dla tych na świecie, których z powodu drożyzny przestało być stać na korzystanie z energii czy nawet zakup żywności. Na przekór tym przygnębiającym wieściom proponuję przegląd najważniejszych wydarzeń tego roku z perspektywy Azji i Dalekiego Wschodu.

Przygotowując tegoroczne podsumowanie, z ciekawości zajrzałem do mojego tekstu sprzed dwunastu miesięcy o przewidywanych wyzwaniach światowych z perspektywy Azji Wschodniej i Południowej. Jaki był wynik tego remanentu?

To nie będzie jeszcze rok Brontoroca [co dalej na Dalekim Wschodzie]

Czy ktoś jeszcze pamięta pandemię?

Rok temu przypuszczałem, że istotnym wyzwaniem globalnym będzie zaszczepienie przeciw COVID-19 społeczeństw globalnego Południa. Optymizmem może napawać fakt, że wysiłek wakcynacji przeciw koronawirusowi dał owoce lepsze od spodziewanych.

Patrząc na dane dotyczące szczepień zebrane przez oksfordzki Our World in Data, warto zauważyć, że najlepiej wyszczepionymi państwami świata są Kuba, Chile i Brunei. W pierwszej dziesiątce jest tylko jedno państwo europejskie – Portugalia – i dwa inne kraje szeroko rozumianego demokratycznego Zachodu (Japonia i Tajwan).

Obecność w tej grupie Kambodży i Wietnamu można potraktować jako wskazówkę, że nie sprawdziły się obawy o to, że szczepionki pozostaną dobrem dostępnym tylko dla zamożnej Północy.

Można przypuszczać, że największą przeszkodą w skuteczności akcji szczepień było nie położenie geograficzne czy zamożność, ale sytuacja bezpieczeństwa. Wśród najgorzej wyszczepionych populacji w porównaniu do własnego regionu są społeczeństwa targane wojnami, jak Erytrea, Jemen i Ukraina.

Bogaci już się zaszczepili. Pandemia szaleje wśród biednych

Nieoczywiste skutki polityki pandemicznej

Okazało się, że izolacja może być przynajmniej w niektórych wypadkach równie groźna w skutkach co sam wirus. Wiele wskazuje na to, że decyzja o pełnoskalowej agresji na Ukrainę została podjęta w bardzo wąskim kręgu ludzi na Kremlu, którzy mieli ograniczony kontakt z innymi – choć tutaj sam wirus odegrał oczywiście minimalną rolę.

Inaczej było w innym kraju pogłębiającej się autokracji, czyli Chinach. Te toczą właśnie ponownie walkę z koronawirusem. Oblężone szpitale, coraz więcej zakażonych i obłożnie chorych, kolejki do krematoriów – wszystko to przypomina początek epidemii w Wuhanie z zimy 2020 roku.

Przez ostatnie trzy lata stosowania drastycznej polityki – ciągłych i masowych testów, bardzo surowej kwarantanny i pełnych lockdownów w miejscach wykrycia nawet pojedynczych przypadków, izolacji społeczeństwa od świata zewnętrznego – Chinom udało się ograniczyć liczbę zachorowań i zgonów przy relatywnie niskich kosztach dla gospodarki.

Przypomnijmy, że przynajmniej wedle dostępnych danych ekonomia ChRL nie wpadła w pandemiczną recesję, a liczba zgonów na COVID-19 od początku pandemii wyniosła do grudnia jedynie nieco więcej niż trzy na milion, podczas gdy w USA i Wielkiej Brytanii – ponad trzy tysiące.

Powody obecnego powrotu epidemii w Chinach nie są zupełnie jasne, ale niemal na pewno mają związek z chińskim systemem politycznym. Po pierwsze, zbyt kurczowo trzymano się polityki „zero covid”, sprowadzającej się do próby do całkowitego zlikwidowania ognisk nowych zachorowań w Chinach.

Koszty ekonomiczne i społeczne tej polityki doprowadziły na przełomie listopada i grudnia do masowych protestów w kraju. Władze prawdopodobnie wykorzystały tę falę społecznego niezadowolenia do legitymacji gwałtownej zmiany własnej nieefektywnej polityki. W ciągu paru dni zniesiono obowiązek testów i kwarantanny w specjalnych centrach dla mieszkających w ChRL. Już od 8 stycznia kraj ma być dostępny dla podróżnych zagranicznych bez konieczności odbycia kwarantanny.

Większy Zachód?

Ta ewolucja chińskiego systemu walki z wirusem znów przenosi nas wprost do moich zeszłorocznych prognoz.

W grudniu 2021 roku pisałem, że zaostrzy się ideologiczna konkurencja między liberalnymi demokracjami a rządami autorytarnymi. Dla demokratycznych optymistów – do których się zaliczam – chińska polityka także stanowi dowód na wyższość systemu reprezentacyjnego.

W demokracji władze reagują zwykle szybciej na oznaki niezadowolenia lub kryzysu, a zmiana jest lepiej komunikowana społeczeństwu, bardziej przejrzysta dla opinii publicznej i mniej gwałtowna w realizacji. Pekin zaś zmienił w ciągu paru tygodni swoją pandemiczną politykę o 180 stopni, nie tłumacząc tego w żaden sposób obywatelom. Cóż, prawda etapu, partia zdecydowała, koniec dyskusji.

Ostatnie dwanaście miesięcy przyniosło demokratom promyki nadziei. W trakcie ogromnego kryzysu ładu międzynarodowego, jakim jest wojna w Ukrainie, dzięki przywództwu Stanów Zjednoczonych „Zachód” okazał się pojęciem szerokim i pojemnym, nieograniczającym się do społeczeństw zdominowanych przez „białego człowieka”. Oznacza nie tylko współdziałanie USA z UE, Kanadą, Australią i Nową Zelandią, ale okazał się jednoczyć także państwa demokratyczne Azji Wschodniej, takie jak Korea Południowa, Japonia czy Tajwan. One także przyłączyły się do wielu rund sankcji wprowadzanych przez USA i UE wobec Federacji Rosyjskiej.

Z drugiej jednak strony warto pamiętać, że inwazja na Ukrainę uwidoczniła głębokie podziały w światowej polityce, a przywództwo Zachodu było silnie kwestionowane. Upadek prestiżu Rosji nie oznacza też jej całkowitej izolacji.

Jeszcze w kwietniu pewną konsternację wywołała estymacja The Economist Intelligence Unit, wedle której zdecydowanie politykę Moskwy popierały władze państw zamieszkanych przez 4 proc. populacji Ziemi, a kraje zbliżające się do pozycji Zachodu lub potępiające Moskwę – ponad jedna trzecia. Olbrzymia większość ludzi – trzy piąte populacji globu – mieszkała zaś w państwach, które skłaniają się ku Rosji podczas konfliktu w Ukrainie lub zachowują neutralność, utrzymując lub rozbudowując współpracę z Kremlem.

Szczególnie wyraźne było to w przypadku Indii, dla których Federacja Rosyjska stała się najważniejszym źródłem importu ropy naftowej i piątym co do wielkości partnerem handlowym.

Dlaczego globalne Południe nie odcięło się od Rosji

Demokracja choruje, ale działa

Choć trudno mówić o wewnętrznym odrodzeniu, to w ostatnich miesiącach demokracje udowodniły, że w dalszym ciągu jedną z najważniejszych przewag tego systemu władzy są mechanizmy pokojowego i uporządkowanego przekazania tejże.

Amerykańskie wybory w listopadzie tego roku – nawet jeśli w wielu stanach liczenie głosów trwało nieznośnie długo – przyniosły tryumf demokracji, a zdecydowana większość zaangażowanych w proces wyborczy uznała jego prawomocność. Dość powszechne obawy z końcówki 2021 roku, że „paraliż USA po wyborach, w których wyniki mogą podważać obie strony, będzie dla Chin czy Rosji zapewne dowodem na słabość demokracji”, na szczęście się nie sprawdziły.

Ustroje przedstawicielskie dalej borykały się z głębokimi podziałami społecznymi i z tyleż agresywną, co jałową debatą publiczną w ich ramach. Utrzymywało się poczucie, że system wielu demokracji jest przynajmniej w pewnych aspektach dysfunkcjonalny.

Co również ważne, okazało się, że mechanizmy oporu społecznego i demokracji liberalnej działają w wielu państwach świata – nie tylko tego zachodniego. W Malezji, Filipinach i w Korei Południowej doszło do pokojowego i uporządkowanego przekazania władzy, mimo że emocje polityczne sięgały zenitu.

Miejmy nadzieję, że podobnie stanie się wkrótce w Brazylii. W Indiach zaś koniec 2021 roku upłynął pod znakiem zwycięskiego strajku chłopskiego, który wymusił na władzy wycofanie się z reform. W lutym dodatkowo okazało się w Pendżabie, że nacjonalistyczno-hinduistyczna Partia Ludowa premiera Narendry Modiego ma z kim przegrać (przynajmniej na poziomie regionalnym). W stanie będącym epicentrum chłopskich protestów Aam Aadmi Party, „partia zwykłych ludzi”, przejęła władzę.

Problem nadal polega na tym, że na poziomie krajowym w Indiach nie widać na horyzoncie żadnego „challengera” dla partii premiera Modiego. Obecnie Modi zmierza dość pewnym krokiem po trzecią kadencję w 2023 roku, co nie jest najlepszym prognostykiem dla wszystkich obserwatorów autorytarnych praktyk tej władzy.

Zachód kontra Antyzachód. Szczyt BRICS pokazał swoją siłę

Dwie twarze autorytaryzmu

Na początku 2022 roku wydawało się, że upływający rok będzie także wizerunkowym triumfem autorytaryzmu. Obawy te częściowo się potwierdziły, choć nie tam, gdzie się tego spodziewaliśmy.

Amerykańska demokracja udowodniła siłę swych instytucji, a autorytarne państwa musiały uciekać się do siły w tłumieniu buntów własnych obywateli.

Od niewielkich antywojennych protestów w Rosji, poprzez antylockdownowe wystąpienia w Chinach, aż po irańską rewolucję uliczną w imię praw kobiet – wszędzie tam autorytarne argumenty o porządku i harmonii wyglądały raczej jak niezbyt udany żart.

Wyprowadzenie byłego lidera partii Hu Jintao z kongresu chińskiej partii raczej przywodziło na myśl groźbę czystek, niż świadczyło o sile i harmonii systemu budowanego wokół Xi Jinpinga, posiadającego obecnie władzę nie tylko niemal absolutną, ale i dożywotnią. Czy potężny władca musi upokarzać politycznego emeryta?

Były prezydent wyprowadzony. Oto dwie rzeczy, których chce teraz „najwyższy przywódca” Chin

Jeśli agresywny autorytaryzm spod znaku Rosji Putina jest – nie tylko w Ukrainie – w wizerunkowym odwrocie, to merkantylne autokracje Azji Zachodniej (Bliskiego Wschodu) wydają się kwitnąć. Państwa Zatoki nie tylko liczą zwielokrotnione zyski dzięki wysokim cenom gazu i ropy naftowej, ale też wystawiły swoje bogactwo na pokaz całemu światu podczas piłkarskich mistrzostw świata w Katarze.

Spektakl – w większości – dla mężczyzn, z mężczyznami w roli głównej, z zakazami dotyczącymi wszelkich nawiązań do tożsamości LGBT, w obiektach zbudowanych dzięki niewolniczej pracy – czy jest lepsza metafora uroku autorytaryzmu?

Śmierć w Katarze. „Jeśli możecie, pomóżcie nam”

Powrót do stołu

Większość analityków, w tym niżej podpisany, prognozowało zaostrzenie konfrontacji między Chinami a USA, która mogła doprowadzić do konfliktu zbrojnego. Dlatego w 2022 roku nieco optymizmu dał powrót do rozmów największych światowych graczy.

Najpierw w Kambodży spotkali się liderzy regionalnej organizacji ASEAN (11 listopada), następnie szczyt G20 z udziałem głów państw lub szefów rządów odbył się na indonezyjskim Bali (15–16 listopada). Potem rozmowy przeniosły się do Tajlandii (18–19 listopada) na szczyt organizacji APEC.

Najbardziej zauważalnym elementem tych konferencji była chińska „ofensywa uśmiechu”: umocniony otrzymanym przez partię mandatem na październikowym kongresie Xi Jinping spotkał się po raz pierwszy od długiego czasu z liderami państw Zachodu, w tym z prezydentem Joe Bidenem.

Chiński lider powrócił na światowe salony po latach samoizolacji, przerwanej ostatnio we wrześniu z okazji spotkań w dość wąskim gronie w Azji Centralnej. Rozmawiał nie tylko z prezydentem USA, ale też liderami Japonii, Kanady, Singapuru, Korei Południowej i Australii.

Atmosfera tych spotkań była na ogół poprawna, jeśli nie liczyć wymiany zdań z Kanadyjczykiem Justinem Trudeau. Sam powrót do stołu rozmów był wartością. Zmniejszył napięcia i dawał nadzieję na pokojowe rozwiązanie sporów globalnych mocarstw.

Małe kroczki klimatyczne

Udało się także wypracować progres w istotnych dla ludzkości sprawach. Egipski szczyt klimatyczny COP27 nie przyniósł wymarzonego przez aktywistów klimatycznych wielkiego przełomu. Z perspektywy dekad może się nawet okazać, że jako ludzkość straciliśmy jedną z ostatnich okazji na powstrzymanie grożącej nam katastrofy.

Jednak wynik tamtych listopadowych negocjacji przywrócił nadzieję, że podzielony ze względu na wojnę w Ukrainie świat jest w stanie osiągać pewne negocjacyjne postępy.

Katastrofalne letnie powodzie w Pakistanie, które kosztowały życie ponad 1,7 tysiąca Pakistanek i Pakistańczyków, a zmusiły do opuszczenia domów kolejnych prawie 8 milionów ludzi, miały istotne znaczenie w osiągnięciu kompromisu dotyczącego mechanizmu pokrywania strat związanych z klęskami klimatycznymi.

Powodzie w Pakistanie: 23 miliony dzieci nie pójdzie do szkoły

czytaj także

Podobnie grudniowe postanowienia w Kanadzie w sprawie ochrony bioróżnorodności (zwane „30-by-30”) udowadniają nie tylko, że niebezpieczeństwo katastrofy klimatycznej traktowane jest poważnie, ale też, że „deal” jest możliwy, także dzięki niecodziennym koalicjom.

Porozumienie montrealskie byłoby trudniejsze bez wspólnego zaangażowania chińskiej prezydencji i kanadyjskich gospodarzy. W tym sensie słaba nadzieja wyrażona przed rokiem, że „(niepokój) skłoni nas do zaangażowania się w poszukiwanie globalnych rozwiązań, a nie do pogrążenia się w apatii”, uległa delikatnemu wzmocnieniu. Pamiętajmy jednak, że te decyzje były podejmowane po wielu latach społecznych kampanii i oddolnych nacisków.

Dyplomacja międzynarodowa wydaje się działać – przynajmniej na razie – w sprawie Tajwanu, który mógł się łatwo stać kolejnym po Ukrainie polem rywalizacji mocarstw. Choć sytuacja dalej jest po letnim kryzysie napięta, wydaje się obecnie mało prawdopodobne, by Chiny zaryzykowały zbrojną interwencję na Tajwanie, który nieodmiennie uważają za swoją zbuntowaną prowincję.

Siła ukraińskiego oporu i rosyjskie klęski w Ukrainie są zapewne ważnymi argumentami dla Pekinu za tym, by wobec Tajpej postępować ostrożniej. Zarówno rząd Tajwanu, jak i USA czy Japonii, wydają się zaś zdeterminowane, by w razie kryzysu bronić demokratycznej wyspy. Kruchy, ale jednak pokój.

Chińczycy już swoje wiedzą – Putin uznawany jest za słabszego

Na koniec – pomyłka

Prawie dwanaście miesięcy temu pisałem, że „nie wszystkie klucze do przyszłości Ziemi znajdują się w Waszyngtonie”. Okazało się jednak, że w obliczu globalnych kryzysów – energetycznego, żywnościowego czy wojny w Ukrainie – od USA nadal zależy bardzo wiele.

Spoglądając na niesłychanie trudny rok z pewnym optymizmem, musimy sobie zadać pytanie: czy jesteśmy gotowi na słabsze globalne przywództwo Ameryki w perspektywie ograniczonej republikańską większością w Kongresie władzy prezydenta Bidena od stycznia 2023 roku oraz możliwej zmiany w Białym Domu na początku 2025 roku?

W tym strasznym 2022 roku mieliśmy mimo wszystko wiele szczęścia. Powinny rozumieć to demokracje tak samo w Europie, jak i w Azji Wschodniej.

*
Czytaj inne podsumowania 2022 roku:

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij