Świat

Obama i Julia

Ma na imię Julia i jest grafikiem komputerowym. Prezydent Obama obiecuje wspierać ją przez całe życie. Drugim konkurentem do ręki Julii jest nieco mniej sympatyczny, ale za to lepiej sytuowany Mitt Romney.

Julia Obamy ma ciemne, proste włosy i chłopięcą sylwetkę. Jej zadaniem jest reprezentować all-American woman (ogólnoamerykańską kobietę), a zbieżność z imieniem Julii Tymoszenko to chyba czysty przypadek. Życie Julii  pojawiło się na oficjalnej stronie wyborczej Baracka Obamy w zeszłym tygodniu i rozpoczęło wielką debatę na temat tego, komu bliżej do kobiet w Ameryce. 

O tym, że demokraci zawsze dostają więcej głosów od kobiet niż republikanie, wiadomo nie od dziś. Obama wydaje się mieć szczególnie duże poparcie wśród kobiet, zwłaszcza tych, które są – zdaniem republikanów – zbyt wykształconymi singielkami (overeducated single women). Waszyngton jest stolicą takich kobiet, młodych profesjonalistek z wielkich miast, świetnie zarabiających, z nieprzebraną ilością butów i nikim sensownym do randkowania. To właśnie one są jednym z problemów wyborczych Mitta Romneya, konkurenta Obamy do prezydenckiego fotela. Kilka tygodni temu urządziły w mediach lincz na potencjalnej pierwszej damie, Anne Romney, która nie przepracowała ani jednego dnia w swoim życiu. – Wielkie mi rzeczy. Czy możemy porzucić kwestie osobiste i powrócić do polityki? – pytają republikanie. Ale wygląda na to, że podobnie jak będący milionerem Romney nie może zrozumieć problemów biedniejącego narodu, tak samo Anne Romney nie reprezentuje amerykańkich kobiet i ich ambicji.

Jak donosi „Huffington Post”, Obama uruchomił aplikację z Julią dokładnie w momencie, kiedy Romney wybierał się z wizytą do Wirginii Zachodniej, jednego z tzw. „stanów-huśtawek” (swing states). Nazwa pochodzi stąd, że w stanach tych wygrywają raz republikanie, raz demokraci. To właśnie od wyborców z takich stanów często zależy prezydentura. Choć Virginia jest bogata i tradycyjnie konserwatywna – „północna Wirginia” (NoVa) to młodzi profesjonaliści i profesjonalistki, skupieni w Rosslyn, Clarendon, Crystal City i Pentagon City. W biedniejszych częściach Arlington gnieżdżą się z kolei emigranci, którzy – co jak co – ale na republikanów głosować nie będą. Wystarczy jednak pojechać 30 mil w głąb stanu, by wkroczyć na teren Boba McDonella, gubernatora Wirginii, który naraził się amerykańskim kobietom dodatkowymi regulacjami w sprawie aborcji. Od kilku tygodni rezydentki Wirginii są zmuszone do badań ultrasonografem, zanim podejmą ostateczną decyzję o aborcji. McDonnell, w którym mówi się, że jest jednym z kandydatów do wiceprezydentury, dzielnie wspiera Romneya w kampanii, która miedzy innymi proponuje odcięcie funduszy dla „Planned Parenthood”, organizacji, która umożliwia kobietom w Ameryce dostęp do usług związanych z planowaniem rodziny, takich jak antykoncepcja czy aborcja. 

Świat republikanów to przede wszystkim świat mężczyzn. Ale natychmiast po pojawieniu się Julii na scenie, przeciwnicy Obamy wypuścili swoje nieliczne kobiety do ataku. Jedną z nich jest Cathy McMorris Rodgers, posłanka ze stanu Waszyngton, która dwa tygodnie temu na łamach konserwatywnego „National Review” wyraziła chęć zostania wiceprezydentem w rządzie Romneya. Oto dowiadujemy się od niej, że amerykańskie kobiety nie potrzebują pomocy amerykańskiego rządu, gdyż są silne i samodzielne. Demokratki chcą polegać na rządzie jak kiedyś polegały na mężczyznach, i jeszcze nazywają to feminizmem. Zamiast wymagać, żeby podatnicy płacili za ich wybory życiowe, lewicujące feministki powinny skupić się np. na roli matki. Amerykanie tradycyjnie świętowali Dzień Matki w drugą niedzielę maja, ale sklepy już dwa tygodnie wcześniej zasypane były tonami wyprodukowanych na tę okazję laurek, balonów i czekoladek, a republikanie próbują skwapliwie na tym skorzystać.  

Pełny tytuł aplikacji brzmi: Życie Julii czyli jak prezydentura Obamy pomaga jednej kobiecie w ciągu jej całego życia i jak Mitt Romney zmieniłyby tę historię. Śledzimy więc życie Julii od 3 do 67 roku życia, począwszy od programu head start (dla przedszkolaków), przez dostęp do darmowej opieki zdrowotnej i antykoncepcji na studiach, planowanie rodziny, rozwój własnej firmy i emeryturę.

Konserwatyści dowodzą, że Julia jest typem niezależnej libertynki, a w jej historii nie ma nowy o mężu i nie wiadomo kto jest ojcem jej dziecka. Nie tak dawno ich idol, dziennikarz Rush Limbaugh, nazwał studentkę prawa prestiżowego uniwersytetu w Georgetown szmatą (slut), za to, że opowiadała się za dostępem do antykoncepcji. Przeszkadza im też, że Julia na emeryturze zajmuje się pielęgnacją publicznych ogrodów zamiast chodzić do kościoła. Rząd zajmuje się Julią od kołyski aż do grobu, twierdzą republikanie. To jest nowoczesny liberalizm oparty na modelach europejskich, czyli samo zło. Trzonem elektoratu Obamy jest samotna matka z dziekiem. Czy nie lepiej byłoby Julii bez całej tej pomocy rządowej, za to na swoim, w stabilnej, dużej rodzinie? 

Jednak kobiety są innego zdania. Ikona feminimu, Gloria Steinem nie ma wątpliwości, że głosowanie na jakiegokolwiek republikańskiego kandydata byłoby dla kobiet krokiem wtecz. Słynna poplecznica Obamy, Cher, tak wypowiada się na temat ewentualnej wygranej Romneya i jego ekipy:  – Nie wiem, czy byłabym w stanie oddychać tym tym samym powietrzem, co te prawicowe, rasistowskie, homofobiczne, nienawidzące kobiet, herbaciane [odniesienie do prawicowej Tea Party – przyp. red.] potwory. Na swoim blogu najsłynniejsza homoseksualna dziennikarka amerykańska, Rachel Maddow, zastanawia się, przed jakiego rodzaju interwencją rządu w życie jednostek przestrzegają republikanie. Czy zagrożeniem jest program wczesnej edukacji dla przedszkolaków? Czy jest nim darmowa opieka zdrowotna dla 85% młodych ludzi? Dostęp do równej płacy i antykoncepcji dla kobiet? Pożyczki dla małych firm? Maddow opowiada przy tym anegdotę o swoim sąsiedzie, który uczęszczał do publicznych szkół, wstąpił do armii, która zapłaciła za jego college, kupił dom z pomocą rządową (dzięki Federal Housing Administration), korzysta z publicznej opieki zdrowotnej (pomoc dla weteranów oraz publiczny program Medicare), otrzymuje ubezpieczenie społeczne i… jest konserwatystą, bo chce, żeby rząd się od niego odczepił. Niestety, tego rodzaju paradoksy są na amerykańskiej prawicy normą.

Podobnie jak Romney, Obama również wybrał się do stolicy Wirginii. W sobotnie deszczowe popołudnie 5 maja mówił do publiczności zgromadzonej w Virginia Commonwealth University. Choć gubernator McDonnell zapewnia, że Romney idzie w jego stanie z Obamą łeb w łeb, pamiętajmy, że w 2008 roku prezydentowi udało się przeciągnąć rezydentów Wirginii na swoją stronę. Czy uda mu się to również tej jesieni? Obama ze swoim poparciem dla małżeństw homoseksualnych, profeministyczną polityką i dwoma córeczkami, o których nie mówi się w Waszyngtonie inaczej niż „dziewczynki Obamy”, z pewnością ma większe szanse u płci pięknej. Niezależnie, jaki będzie przebieg wyborów, dla Amerykanek jest jasne, kto stoi po ich stronie, a  kto się boi Virginii Woolf.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij