Świat

Nowa partia Corbyna to kłopot dla Starmera i szansa dla Farage’a

Podobnie jak Francja Nieugięta, nowa partia lewicowa ma reprezentować młodą, wielokulturową Wielką Brytanię, zarówno progresywnych absolwentów starających się utrzymać z pierwszej pracy w Londynie, jak i bardziej konserwatywne muzułmańskie społeczności z Birmingham czy Leicester.

24 lipca Jeremy Corbyn, lider Partii Pracy w latach 2015-19, oraz Zarah Sultana, posłanka partii od 2019 roku, ogłosili powstanie nowej partii na lewo od Labour. Partia nie ma jeszcze ani programu, ani nawet nazwy – decyzje w ich sprawie mają zostać podjęte na kongresie założycielskim, który odbędzie się pewnie jesienią – nie mówiąc o formalnych władzach i strukturze, ale na jej internetową listę w ciągu pierwszych kilku dni zapisało się ponad 600 tysięcy osób. Dla porównania, Partia Pracy ma trochę ponad 300 tysięcy członków, brytyjscy konserwatyści 123 tys.

Pierwsze sondaże dają hipotetycznej partii na lewo od Labour od 10 do nawet 18 proc. możliwego poparcia. Co oznacza, że do wszystkich problemów, jakie trapią jego rząd i partię, Starmer musi dopisać konkurencję, zachodzącą go z lewej flanki.

Skapitalizować rozczarowanie Starmerem

To właśnie narastające rozczarowanie lewicy rządami Starmera w partii i w kraju jest główną siłą napędzającą nową partię. To pierwsze narasta w zasadzie od momentu, gdy obecny premier zastąpił na stanowisku lidera opozycji Corbyna. Starmer ubiegał się o przywództwo w partii, obiecując corbinizm bez Corbyna: politykę łączącą radykalne, ambitne plany przekształcenia brytyjskiego modelu ekonomiczno-społecznego z formą akceptowalną dla bardziej centrowych wyborców i standardami elementarnego politycznego profesjonalizmu.

Jednak w zasadzie od początku – jak pokazuje choćby niedawno wydana książka Get In Patricka Maguire’a i Gabriela Pogrunda – Starmer i jego drużyna, a zwłaszcza odgrywający w nią kluczową rolę Morgan McSweeney, obecny szef sztabu w urzędzie premiera, dążyli do całkowitej marginalizacji partyjnej lewicy, zwłaszcza tej corbynowskiej. Sam Corbyn został wyrzucony z partii, do której należał od 16 roku życia i wyborach w 2024 roku wystartował w swoim okręgu – reprezentuje go nieprzerwanie od 1983 roku – jako kandydat niezależny. Wygrał, pokonując kandydata Labour.

Wielu rozczarowanych zwrotem partii Starmera ku centrum wyborców głosowało w zeszłym roku na Zielonych – partia zwiększyła poparcie z 2,61 proc. w wyborach w 2019 roku do 6,4 proc., co przełożyło się na 4 mandaty. W 40 okręgach kandydaci Zielonych byli drudzy za laburzystami. W 4 okręgach, z liczną populacją muzułmanów, mandaty zdobyli niezależni kandydaci, atakujący reprezentujących wcześniej te okręgi kandydatów Partii Pracy za ich bierność w sprawie działań Izraela w Gazie. Kilku kluczowych polityków Partii Pracy – jak obecny minister zdrowia Wes Streeting, lord kanclerz i ministra sprawiedliwości Shabhana Mahmood – ledwo obroniło swoje mandaty.

Czy rząd Starmera zdąży wdrożyć swój plan, zanim straci władzę?

Jak na łamach magazynu „Renewal” zauważył Alfie Steer, historyk badający brytyjską lewicę, czterech Zielonych i pięciu (licząc Corbyna) niezależnych to największa grupa posłów na lewo od Partii Pracy wybrana w historii Anglii. Do tego można jeszcze doliczyć mandaty zdobyte przez lewicowo-nacjonalistyczne partie szkockie, walijskie czy irlandzkie.

W 2024 roku jednym z kluczowych powodów rozczarowania do Labour była polityka Corbyna wobec Izraela. Po tym, gdy Pracy Pracy utworzyła rząd, doszła do tego jego polityka społeczna i gospodarcza, przedstawiana przez lewicę jako kontynuacja konserwatywnej polityki zaciskania pasa.

Sultana, podobnie jak kilku innych posłów Partii Pracy, została zawieszona w prawach członka parlamentarnego klubu partii już w lipcu zeszłego roku, miesiąc po wygranych przez partię wyborach. Powodem było to, że wbrew rządowi zagłosowała za poprawką Szkockiej Partii Narodowej, znoszącej limity na świadczenia na dzieci – od czasu reform z początku poprzedniej dekady można je uzyskać tylko na pierwszą dwójkę dzieci, ale nie na następne, tak by – jak uzasadniali to wtedy Torysi – niepracujące osoby z wieloma dziećmi nie uzyskiwały większych dochodów niż rodzina pracująca za przeciętną płacę.

Brytania nieugięta

Sultana w wywiadzie dla Novara Media zadeklarowała, że jej zdaniem nowa formacja powinna się nazywać po prostu Partią Lewicy, podobnie jak inne formacje na lewo od socjaldemokracji, występujące w wielu systemach politycznych w Europie. Z nich wszystkich szczególnie ważnym punktem odniesienia dla nowego projektu jest Francja Nieugięta. Tak jak partia Mélenchona, projekt Corbyna-Sultany ma zaoferować lewicowo-populistyczny język przeciwstawiający zwykłych obywateli elicie, łączący postulaty redystrybucji i ambitnych inwestycji publicznych z żądaniami demokratyzacji systemu politycznego i społecznego. Tak jak jej francuska odpowiedniczka, nowa partia ma też reprezentować młodą, wielokulturową Brytanię, zarówno progresywnych absolwentów starających się utrzymać z pierwszej pracy w Londynie, jak i bardziej konserwatywne społecznie i kulturowo muzułmańskie społeczności z Birmingham czy Leicester.

Partia Pracy idzie po władzę w Wielkiej Brytanii. Kim jest jej lider, Keir Starmer?

W Wielkiej Brytanii kwestie migracji i wielokulturowości stają się źródłem coraz większych politycznych kontrowersji. Brytyjska prawica – zwłaszcza w internecie – coraz częściej mówi językiem Enocha Powella, który w głośnej mowie z Birmingham 1968 roku rysował wizję kraju rozrywanego w bliskiej przyszłości przez krwawy, konflikt rasowy – za co został usunięty z gabinetu cieni. Pojawiają się żądania ograniczenia bilansu migracyjnego do zera, radykalnych działań mających zablokować napływ uchodźców, masowych deportacji.

Nowa partia bardzo wyraźnie będzie stawiać się w kontrze do podobnego języka, upominać o prawa migrantów, uchodźców, czy różnych mieszkających dziś w Wielkiej Brytanii postmigranckich społeczności. Corbyn w wywiadzie, jakiego niedawno udzielił Owenowi Jonesowi, dawał to wyraźnie do zrozumienia. Skrytykował też partie socjaldemokratyczne w Europie, które jego zdaniem „zachowują się haniebnie”, przyjmując język skrajnej prawicy w sprawie migracji, legitymizując w ten sposób tę ostatnią.

UK: Putinizm po angielsku

czytaj także

Istotnym składnikiem tożsamości nowej partii będzie sprzeciw wobec polityki Izraela w Gazie i wobec zwrotu ku bezpieczeństwu i zbrojeniom, jaki dokonuje się obecnie w wielu krajach Zachodu. Corbyn w tekście opublikowanym w „Guardianie” we wtorek 29 lipca pisał, że Wielka Brytania potrzebuje dziś rządu, który będzie inwestować „w państwo dobrobytu, nie w zbrojenia”, a we wspomnianej rozmowie z Jonesem zarzucał Starmerowi, że zachowuje się jakby „przygotowywał się do wojny”.

Niestety, partia przyciągnie też środowiska ślepe na rosyjski imperializm i wrogie NATO. W 2022 roku, kilka dni przed rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, Corbyn i Sultana podpisali oświadczenie koalicji Stop the War, w którym czytamy między innymi, że Ukraina nie ma „suwerennego prawa dołączenia do NATO (ani żadnego innego sojuszu wojskowego)”, że NATO nie jest czysto obronnym sojuszem i powinno zaprzestać swojej „ekspansji na wschód”. Po rozpoczęciu inwazji Sultana, podobnie jak inni podpisani posłowie Partii Pracy, wycofała swój podpis, pod groźbą zawieszenia w prawach członka klubu partii. Podpis Corbyna ciągle jednak tkwi pod tym oświadczeniem, podobnie jak innych osób zaangażowanych w nowy projekt – np. uchodzącego w nim za jednego z bliższych współpracowników Sultany Andrew Feinsteina, byłego deputowanego parlamentu RPA, dziś działającego w Londynie jako dziennikarz śledczy zajmujący się międzynarodowym handlem bronią.

Problem frakcyjności powstrzyma nową brytyjską partię?

Mélenchon zbudował sprawną partyjną maszynę, choć zdaniem wielu jego krytyków kosztem wewnętrznej demokracji i dyskusji w partii. Projekt Corbyna i Sultany może mieć odwrotny problem: z rozrywającą go frakcyjnością. Właściwie już zobaczyliśmy tego próbkę.

Mościcki: Wolna Palestyna „od rzeki do morza” to wizja pokoju [rozmowa]

Sultana ogłosiła, że tworzy z Corbynem nową partię już 3 lipca. Corbyn odpowiedział, że nic takiego nie zostało jeszcze uzgodnione, a jego bliscy współpracownicy wzywali Sultanę do wycofania tej informacji. Gdy stało się jasne, że Sultana nie ustąpi, dzień później Corbyn potwierdził, że faktycznie tworzą z młodą polityczką nową partię. Oficjalny komunikat pojawił się 24 lipca.

Dziennik „The Times” opisał kulisy tego zamieszania. Na grupie WhatsApp, gdzie od dawna trwały dyskusje nad powołaniem nowej partii, pojawiła się kwestia, kto powinien jej przewodzić. Grupa zwolenników Sultany uznała, że jej twarzą nie może być wyłącznie Corbyn, który w momencie następnych wyborów, jeśli odbędą się w terminie, będzie miał 80 lat. Partia ma przecież łowić głosy głównie wśród młodych i potrzebuje młodszych liderów.

Sultana urodziła się w 1993 roku, 10 lat po tym, gdy Corbyn został po raz pierwszy wybrany do parlamentu. Do Partii Pracy zapisała się po tym, gdy rząd Camerona potroił czesne za studia. Po raz pierwszy zdobyła mandat w 2019 roku i szybko stała się wyrazistą polityczką, uznawaną za świetnie wypadającą w mediach – z czym Corbyn radzi sobie dramatycznie źle. Jako młoda, wykształcona kobieta z dużego miasta Birmingham, osoba pakistańskiego pochodzenia, muzułmanka i przedstawicielka progresywnych millenialsów, Sultana idealnie reprezentuje elektorat, o jaki będzie walczyć partia.

Jej zwolennicy zaproponowali więc głosowanie nad tym, czy przyszłą partią ma kierować sam Corbyn, czy duet Corbyn-Sultana. Zwolennicy Corbyna zbojkotowali to głosowanie, zdecydowanie wygrała więc opcja podwójnego przywództwa, do którego Corbyn ma być bardzo sceptycznie nastawiony.

Kuriozalna konferencja konserwatystów. Wybory za progiem?

Fakt, że na początku partię dzielą tak ostre spory – a co nawet bardziej wymowne, że ktoś wynosi je do uznawanej na corbynowskiej lewicy za wroga prasy Ruperta Murdocha – nie wróży najlepiej nowemu projektowi. A będzie się on mierzył z tym, jak pogodzić progresywno-lewicowy elektorat i często bardzo konserwatywne wspólnoty muzułmańskie, jakie będzie chciał reprezentować.

Kłopotliwa nisza

Jednocześnie bez wątpienia jest dziś w Wielkiej Brytanii nisza na taką partię. W kraju narasta przekonanie, że cały system polityczny, społeczny i gospodarczy nie działa, wymaga gwałtownej reformy, a może rewolucji. Z prawej emocję tę obsługuje partia Reform Farage’a, z lewej może projekt Corbyna i Sultany. Stare partie są w kryzysie, elektoraty są im coraz mniej wierne i coraz bardziej labilne.

Nowa partia nie zastąpi przez długi czas – a pewnie w ogóle – Labour jako głównej partii lewicy, nie mówiąc o zdobyciu władzy. Będzie partią niszową, z maksymalnym poparciem na poziomie kilkunastu procent. Ta nisza – zwłaszcza jeśli nowa partia porozumie się z Zielonymi, którzy, jeżeli właśnie zaczynającą się walkę o przywództwo wygra tam Zach Polanski, też skręcą w lewicowo-populistyczną stronę – może okazać się jednak bardzo kłopotliwa dla Starmera.

Brytyjskie nastolatki zyskują prawo wyborcze. Czy Polska powinna to rozważyć?

Starmer zdobył w 2024 drugą największą w historii partii większość w Izbie Gmin. W wielu okręgach opierała się ona jednak na bardzo niewielkich większościach. W przyszłych wyborach Partia Pracy będzie, jak wszystko wskazuje, toczyć bardzo trudną walkę na dwa fronty. Z jednej strony z prawej będzie ją atakować Reform, z drugiej nowy projekt Corbyna i Sultany. Wiele okręgów uważanych za bezpieczne – w centrach wielkich miast, miasteczkach uniwersyteckich, dzielnicach z wysokim procentem muzułmańskiej ludności – przestanie takimi być.

Corbyn akuszerem rządu Farage’a?

Partii Pracy bardzo trudno będzie jednocześnie bronić się z prawej i z lewej strony, bo wyborcy, którzy będą odpływać do Reform i ci, którzy będą kuszeni przez nowy lewicowy projekt, oczekiwać będą zupełnie innego przekazu politycznego. Partii pozostanie odwoływanie się do coraz mniej działającej partyjnej lojalności i do lęków, że Corbyn otworzy Farage’owi drogę na Downing Street.

Tego typu groźby nie podziałają jednak na młody elektorat, zmęczony trwającym w zasadzie od 2008 roku kryzysem, kontynuującymi politykę austerity rządami Starmera, wreszcie postrzegający Starmera jako polityka, który w sprawie zbrodni Izraela w Gazie winny jest co najmniej zaniechania. Jednocześnie ten argument, jak nie byłby nieskuteczny, nie jest pozbawiony racji – jeśli Partia Konserwatywna się nie ogarnie i szybko nie wymieni nieradzącej sobie obecnej liderki, to Farage faktycznie może zostać premierem.

Niewykluczone jest też, że przyszłe wybory wyłonią parlament bez żadnej jasnej większości. Jeśli w wyborach pięć partii – Reform, Torysi, Liberalni Demokraci, Labour i nowa partia lewicy w sojuszu z Zielonymi – skończą z poparciem rozkładającym się podobnie jak w wielopartyjnych systemach europejskich, to może to otworzyć dyskusję nad koniecznością głębokiej reformy i wprowadzenia jakiejś formy proporcjonalnej reprezentacji. Bo widać wyraźnie, że brytyjska scena polityczna coraz bardziej się komplikuje i coraz mniej daje się uporządkować w ramach dwupartyjnego podziału.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij